Rodział 8:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Wyjdź st.... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ zatkał mi usta.

- Proszę Cię, nie krzycz. Chce tylko porozmawiać. - próbowałam zdjąć jego dłoń, lecz nie mogłam. Na szczęście sam ją zwolnił. Wszedł do pokoju i usiadł na moim łóżku.

- Nie mamy o czym rozmawiać. To moja wina, nie powinna jechać na taką imprezę. Wracaj na... - znów mi przerwano.

- Nie. - warknął.

- Co nie? - szepnęłam.

- Dobra. Agnes. Przepraszam. - wstał i podszedł do mnie, a ja odsunęłam się.

- Nie dotykaj mnie. - wyrzuciłam szybko. Odpuścił i znów usiadł.

- Przecież, gdybym wiedział, że nie znasz zasad to bym Cię nie wybrał... - teraz to ja mu przerwałam.

- Nie o to mi chodzi.. - szlochałam.

- A o co? - chyba się zdenerwował.

- O nic. Wyjdź chcę zostać sama. - rzuciłam i podeszłam do okna.

- Nie wyjdę... dopóki mi nie powiesz... - kątem oka zauważyłam, że wstał i podchodzi do mnie... Tak naprawdę sama nie wiedziałam czego ja chcę od niego... - Spójrz na mnie. - przeszły mnie ciarki po całym ciele, kiedy tuż przy moim uchu wypowiedział te słowa. Bałam się odwrócić... nie chciałam na niego patrzeć.... nie teraz... Chwycił mnie za biodra i sam odwrócił w swoją stronę. Spojrzałam na niego i kiedy zobaczyłam, że podnosi dłoń... zamknęłam oczy. - Nie bój się mnie. - szepnął i otarł mi łzy ściekające po policzkach. - Powiedź mi o co tak naprawdę chodzi.. - spojrzał na mnie, a ja spuściłam wzrok. W mojej głowie.. przechodziło teraz jakieś tornado myśli... i jedne mówiły, powiedź mu, a drugie... wyproś go... i dalej nie wiedziałam co mam powiedzieć.

- Czemu to robicie? - zapytałam po chwili ciszy.

- Czemu się ścigamy? - nie odpowiedziałam. - Bo.. po prostu to lubimy. Z resztą uważamy to jako rozrywkę.- odpowiedział.

- A wasze wygrane? - odepchnęłam jego ręce, a on włożył je do kieszeni.

- No... wygrane... ten pomysł z tymi nagrodami wszedł jakieś 2 lata temu... wszyscy się wtedy zgodzili i tak pozostało do dziś... Przecież to jest w pewny sensie zabawa...Agnes.. - spojrzał na mnie.

- Ile razy wygrałeś? - bałam się odpowiedzi na to pytanie, ale chciałam znać odpowiedź.

- Przecież to nie..

- Nie... właśnie, że jest ważne. - warknęłam.

- Nie wiem no zawsze wygrywamy ja, Lucas i Chris... chyba tylko raz się zdarzyło, że nie było Lucka i wygrał jeszcze ktoś inny... - nie słuchałam dalszej jego wypowiedzi początek mi wystarczył...

- Wyjdź... - znów zaciskałam oczy, by nie wybuchnąć płaczem.

- Ale..

- Wyjdź.. - za późno. Na moich policzkach znów utworzyły się mokre ścieżki.. Lecz to pomogło. Alan wyszedł, a ja rzuciłam się na łóżko i tak zasnęłam.

* oczami Alana*

Cholera! Jak zawsze musisz coś spieprzyć. - wyzywałem siebie w myślach.

Nie dziwie się, że była zła w tej sypialni... ale... ugh...
Myślałem, że Mia jej opowiedziała o zawodach i jakie są nagrody. Tym bardziej z tego co wiem sama została nagrodą Chrisa. Pomyślałem, że chcą się zabawić.... Ahh... Nie myśl lepiej!!!

Alan ogarnij się! Przecież tobie nie zależy! - krzyczałem do siebie. Lecz cały czas chciałem tam wrócić i przytulić ją. Wyciągnąłem telefon i napisałem sms'y

Do Chrisa:

,, Czy Mia jedzie do Ciebie?"

Do Agnes:

,, Przepraszam ;( To nie tak miało wyjść. "

Nie chciało mi się wracać do domu, więc poszedłem do gabinetu ojca po jakiś klucz do wolnego pokoju.

Położyłem się lecz nie mogłem zasnąć. Moje myśli ogarnął dziwny wątek: ,, Czy ja coś do niej czuję?"


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro