Rozdział 11:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

2 dni późnej...

Obudził mnie budzik, który specjalnie nastawiłam dość wcześnie, aby porozmawiać jeszcze z Mią. Wstałam, ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Pościeliłam łóżko i w tym samy momencie drzwi jej pokoju otworzyły się, lecz nie wyszłam z nich ona... lecz.. Jacob? I... to w samych bokserkach...

- Och.. Przepraszam, nie wiedziałam, że jesteś u Mii. - powiedziałam speszona i odwróciłam się do niego tyłem. Wróciłam wczoraj dość wcześnie, ponieważ byłam w kinie... sama... ale przynajmniej nie musiałam się niczym przejmować.. że coś źle powiem, lub zrobię. Kiedy wróciłam pomyślałam, że Mia już śpi, więc ja także położyłam się spać.

- Wiem. Spoko, zostałem na noc, bo jadę zawieźć ją na lotnisko. Późno wróciłaś.. - popatrzył na mnie i podniósł jedną brew.

- Ach.. wybrałam się do kina. - westchnęłam.

- Cześć. - z zza pleców Jacoba wyłoniła się zaspana Mia. Nie powiem, że była w piżamie, bo miała na sobie tylko majtki i krótką bluzkę.

- Hej. - uśmiechnęłam się. - To ja zejdę na śniadanie, a wy jak już się ubierzecie... - popatrzyłam na nich.... - To dołączcie. - wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Kiedy zeszłam do stołówki.. to wolałabym się wycofać i wrócić głodna do pokoju... Alan spojrzał na mnie, ale ja szybko odwróciłam wzrok. Nałożyłam sobie kanapki i zaparzyłam kawę. Usiadłam przy wolnym stoliku i zaczęłam przeglądać jakiś magazyn.

- Cześć. - usłyszałam przed sobą i podniosłam głowę.+- Cześć. - odpowiedziałam i upiłam łyk kawy.

- Mia dziś wylatuje? - spytał siadając na przeciwko.

- Tak. Zaraz powinna zejść. Ubierają się. - westchnęłam i nie zwracałam na niego uwagi. Udawał, że czytam coś w piśmie, a on bacznie mi się przyglądał.

- Ubiera- ją się? - zmarszczył brwi.

- Tak. Nie wiem, jak. Ale rano wychodzę sobie z łazienki, a tam Jacob w bokserkach.. Myślałam, że się przewidziałam, ale nie. Powiedział, że spał tutaj, bo jedzie ją odwieźć na lotnisko.. - prychnęłam i w oddali zobaczyłam samą Mię.

- Hej. - burknęła, kładąc tacę z jedzeniem.

- Coś się stało? - zapytałam widząc jej złą minę.

- Tak. Jac musiał gdzieś pilnie pojechać i muszę zamawiać taksówkę na lotnisko. - rzuciła.

- A o której masz samolot? - zapytał Alan.

- Za półtora  godziny, ale liczmy godzinę dojazdu. - westchnęła i szybko pochłaniała kanapkę.

- To ja Cię zawiozę. - wtrącił Alan.

- Serio? - prawie pisnęła.

- No pewnie. - uśmiechnął się w moja stronę. Wstałam i odniosłam swoją tackę. Wróciłam do stolika i wzięłam klucze od pokoju. 

- Czekaj za mną ja już idę. - krzyknęła Mia i dopiła szybko resztę kawy. Poczekałam za nią, a Alan poszedł jeszcze do kumpli i po chwili dobiegł do nas. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam go do środka. Zabrał walizkę przyjaciółki i stanął przy wyjściu.

- O matko nie chce mi się wyjeżdżać... - burknęła przytulając mnie do siebie. 

- Przecież to tylko 3 dni. - rzuciłam.

- No wiem, wiem... I Alan. - oderwała się ode mnie i spojrzała na niego. - Proszę Cię.. przypilnuj ją trochę, bo ona najchętniej przesiedziałaby te 3 dni w pokoju. - zrobiła dziwną minę. 

- Dobra przestań. - machnęłam ręką. - Jedźcie już.. bo się spóźnisz. - skrzyżowałam ręce na piersiach i oparłam o biurko. 

- A ty... nie odwieziesz Mii? - zapytał Alan.

- Tak! Proszę Cię, jedź ze mną chociaż na lotnisko... - prosiła. Przewróciłam oczami i spiorunowałam wzrokiem pomysłodawcę.

- No dobra. - westchnęłam i ubrałam trampki. 

★**************★

WITAJCIE!! Kochani proszę was pomóżcie mi wybrać tytuł. Chyba, że ten wam się podoba.
Podoba się?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro