Rozdział 19:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

4 dni później...

Leżałam na łóżku i strasznie się nudziłam. W końcu wyciągnęłam ołówek, kartki i zaczęłam rysować...
Martwię się o Mię... od pewnego czasu chodzi jakaś hm... tajemnicza, zła, smutna może coś jej jest? Wyszła wcześnie rano, jakoś przed 6 i jeszcze nie wróciła. Postanowiłam wysłać jej smsa:

,, Mia coś się dzieje? Długo Cię nie ma. Martwię się..." - wysłałam i czekałam na odpowiedź, lecz nie doczekałam się jej... Zobaczywszy, że jest już 17.. postanowiłam zejść coś zjeść. Usiadłam przy tym samym stoliku co zawsze i zaczęłam jeść. W między czasie sprawdzałam, czy dostałam wiadomość od przyjaciółki.. lecz nie.. Wróciłam na górę i znów rysowałam...

,, Hej, mała. Co powiesz na wspólną kolację... u mnie. " - oczywiście od kogo? Wiadomo.

,, No nie wiem... a co na to twój ojciec? " - odpisałam.

,, Och.. jesteś mało poinformowana. Prawie wszyscy wiedzą, że dyrektor wyjechał.. :), to jak? " - odczytałam z uśmiechem.

,, No dobrze." - zaśmiałam się do siebie i schowałam rysunki do szafki.

,,Wspaniale. Będę po Ciebie o 19.''

*****

Uszykowana już w mojej ulubionej czarnej sukience... czekałam na Alana siedząc na łóżku. Choć cieszyłam się z tej kolacji.. jednocześnie bałam się o Mię. Dzwoniłam do niej kilkadziesiąt razy...i za każdym razem słyszałam tylko pocztę głosową. Nerwowo skubałam palce i patrzyłam na wyświetlacz telefonu. Zbliżała się 19.... a ja byłam coraz bardziej szczęśliwa..a zarazem martwiłam się o przyjaciółkę... Co mam zrobić? Gdyby był dyrektor poszłabym do niego... a tak...

Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi ... Zerwałam się i otworzyłam.

- Cześć. - powiedział, uśmiechnięty od ucha do ucha Alan. Był ubrany w obcisłe, czarne jeansy i białą- czarną koszulę w kratę. Ach... Włosy postawione na żel, żyjące własnym życiem i jego piękne, zielone oczy.. Och..

- Hej. - powiedziałam mniej entuzjastycznie i lekko się uśmiechnęłam. Zabrałam torebkę i jeszcze raz zerknęłam na telefon. Lecz dalej nic... włożyłam go do kieszeni i wyszłam.

- Pięknie wyglądasz... - usłyszałam za sobą.

- Dzięki. - rzuciłam i zamknęłam drzwi. Szliśmy przez korytarz i schodami w dół, w ogóle się nie odzywając. Wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy. - To.... mówisz, że dyrektora nie ma? - przerwałam ciszę, jakiej nie znosiłam.

- Yy... tak, dostał zaproszenie we Włoszech i poleciał. Wróci za jakiś tydzień... albo i dłużej. - westchnął. Znów cisza. - Agnes? - spojrzał na mnie i zauważyłam, że przed nami otwiera się wielka, czarna, masywna brama.

- Tak. - przełknęłam ślinę i zawiesiłam wzrok na swoich kolanach.

- Coś się stało? - zapytał. - Ciągle spoglądasz na telefon i jesteś jakaś.. smutna? - dokończył, a w moich oczach pojawiły się łzy. - Hej.. - poczułam, że jego dłoń ląduje na moim odkrytym kolanie. Nie spojrzałam na niego... Zabrał rękę i wyszedł z samochodu.Otworzył mi drzwi, a ja wysiadłam. Po chwili z ciemnego garażu, drzwiami obok weszliśmy do pięknego, ogromnego salonu. Zamurowało mnie... Śliczne i idealnie dobrane kolory. Ciepło bijące z kominka, umilało nastrój... weszłam w głąb i zobaczyłam ciemny, drewniany stół nakryty kremowym obrusem i postawione malinowe świeczki...

- Jeny.. ty płaczesz.. - poczułam ręce na moich biodrach od tyłu. Wytarłam oczy i szybko pomrugałam. - Jak Ci się nie podoba to... - przerwałam mu odwracając się..

- Jest... pięknie. - westchnęłam.

- To co się stało? - zapytał zmartwiony.

- Nikt nigdy się tak dla mnie nie starał. - zaśmiałam się przez łzy...

- No przestań. - zaśmiał się i przyciągnął do siebie. Wziął moja twarz w dłonie i pocałował. - Ale w samochodzie to chyba nie o to chodziło co? - podniósł śmiesznie jedną brew do góry i chcąc nie chcąc uśmiechnęłam się.

- Martwię się o Mię... wyszła jakoś o 6 rano i jeszcze jej nie ma. Pisałam, dzwoniłam, zostawiałam wiadomości głosowe. Poszłabym do twojego taty, ale no.. nie ma go.. - powiedziałam. - Nie wiem co mam robić. Nie powiedziała mi nawet gdzie idzie. - pisnęłam, a Alan przytulił mnie do siebie.

- To rzeczywiście masz prawo się martwić. Poczekaj... - puścił mnie i usiadłam przy stole. Chłopak chwycił telefon i zadzwonił gdzieś. Spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy. - Chris twierdzi, że widział ją z Jacobem jak tańczyli na imprezie.

- I wyszła do niego o 6 rano?? - wstałam zdenerwowana zachowaniem przyjaciółki. - Nie mogła mi chociaż odpisać na tego cholernego smsa? Ja umieram ze strachu.. a ona się bawi na imprezie? - zaczęłam krzyczeć.

- Spokojnie. Mi też coś nie pasuje. Powiedziałem Chrisowi, że ma ich obserwować, więc jak coś wszystko będziemy wiedzieć. - pogłaskał mnie po policzku. - A teraz choć, bo jestem strasznie głodny... - podciągnął śmiesznie nosem i poklepał po brzuchu. Uspokoiłam się trochę i zaczęłam jeść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro