Rozdział 20:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Właśnie, że nie! - krzyknęłam śmiejąc się i próbując robić niezadowoloną minę. Alan sprzeczał się ze mną, śmiał z wszystkiego i opowiadał śmieszne wpadki jego i kumpli.

- No dobra wygrałaś. - westchnął i dopił sok. - Oglądamy coś? - zaproponował. Kiwnęłam głową i pomogłam zanieść talerze do zlewu. Alan puścił mnie przodem schodami do góry. Weszłam na drugie piętro i popatrzyłam na długi korytarz przed sobą. - W drugą stronę. - usłyszałam za sobą i spojrzałam za siebie. Za mną także było kilka drzwi, przed jednymi z nich stanął Alan. Otworzył je i wpuścił mnie przodem. Zapalił światło i ujrzałam na przeciwko siebie sosnowe, duże biurko. Na prawo wielka szafa na ubrania i komoda, na której stało parę zdjęć. Na lewej ścianie stało dwuosobowe łóżko, przykryte szarym, grubym kocem. Na ścianie znajdowała się szara fototapeta z czerwoną, londyńską budką telefoniczną. Spodziewałam się widoku porozrzucanych skarpetek czy pustych paczek po chipsach, a nie porządku. To jednak chłopacy wiedzą co to? - Siadaj. - powiedział odkrywając łóżko. - Idę po laptopa. Ułożyłam się i spojrzałam na telefon. Dalej nic, ale przynajmniej mam pewność, że jest na imprezie, a nie spełnił się jeden z moich czarnych scenariuszy... -Jestem. - sapnął Alan i położył się blisko mnie. Już po chwili chłopak włączył jakąś komedię i oboje wpatrywaliśmy się w ekran laptopa.

- Jesteś taki sam. - zaśmiałam się pod koniec filmu do Alana wskazując na głównego bohatera.

- Co?? Niby dlaczego? - zmarszczył brwi i odłożył laptopa na ziemię.

- Zbyt pewny siebie, czasami arogancki, niegrzeczny.. - podkreśliłam ostatnie słowo i zaśmiałam się.

- Osz ty. - prawie pisnął i zaczął mnie łaskotać. Próbowałam się wyrywać, lecz to nic nie dało. W końcu ubłagałam o litość zgadzając się na jedno zadanie od niego w zamian, za to że przestanie.

- Chyba Cię uduszę. - pomasował moje obolałe biodra.

- Najpierw twoje zadanie. - pokręcił palcem ostrzegając.

- Taaak.? A niby jakie? - zapytałam.

- Pocałuj mnie. - jego wzrok wylądował na moich wargach i usiadł. Spojrzałam na niego pytająco, myśląc że powie, że to żart... lecz nie. Podniosłam się do pozycji siedzącej i powoli przybliżałam. Kiedy już przymykała oczy chłopak w ostatnim momencie odsunął się. Znów przysuwałam się bliżej. Zaczęłam myśleć o co mu chodzi. Kazał mi się pocałować, a teraz się odsuwa? Alan znalazł się w pozycji leżącej, a ja byłam centralnie nad nim, nie wspominając, że miałam sukienkę. - Teraz. - uśmiechnął się. Przewróciłam oczami i złączyłam nasze wargi w ciepły, namiętny pocałunek. Przyspieszyliśmy i kiedy nasze języki otrzymały wstęp, na moich biodrach poczułam ręce chłopaka i jak jego prawa noga zgina się w kolanie. Jednym gwałtownym ruchem Alana, zmieniliśmy się pozycjami. Teraz to ja leżałam na dole i nie podobało mi się to. W ogóle nie lubię takich sytuacji. Podniósł moje ręce i założył za głowę przytrzymując je. Oderwał się od moich ust i powędrował na szyję.

- Alan co ty robisz.. puść mnie! - wysapałam, próbując podnieść ręce.

- Sorry, stare maniery. - zwolnił uścisk na moich nadgarstkach i bacznie obserwował moją reakcję. Czemu? Nie wiedziałam. Do momentu.. Znów pochylił się nade mną i przywarł do ust. To już nie był lekki i namiętny pocałunek. Poczułam jego ręce jeżdżące po moim odkrytym udzie. Od razu przeszły mnie ciarki, co nie uszło jego uwadze. Zaśmiał się cicho i kreślił językiem mokre kółka na mojej szyi. Nie protestowałam, moje ciało wręcz prosiło o więcej, lecz umysł mówił ,, Nie".

Kiedy jego ręce wsuwały się pod moją sukienkę... zadzwonił telefon Alana. Zamruczał cicho z niezadowolenia do ucha i chwycił telefon. Spojrzał mrożącym wzrokiem na mnie i na wyświetlacz. - Cholera... Muszę jechać. - warknął.

- Coś się stało? - spytałam. W sumie to cieszę się, że to tak wyszło... chyba nie jestem jeszcze gotowa.

- Tak, ale nie mogę Ci teraz powiedzieć. - powiedział podchodząc do szafki i ściągając koszulkę. Spojrzałam na niego i moje oczy na pewno zaświeciły się jakby zobaczyły tabliczkę czekolady. Poczułam miły skurcz w podbrzuszu. - Wiem, że chciałabyś mnie teraz widzieć takiego w łóżku, no ale cóż. - westchnął. Przewróciłam oczami. - Nici z seksu. - burknął co usłyszałam.

- Słyszałam. - warknęłam i wstałam z łóżka. Prychnął cicho i dostał kuksańca w brzuch. Usłyszałam ciche auć i skierowałam się w stronę schodów. Otworzyłam drzwi i niespodziewanie dostałam mocnego klapsa na tyłek. - Ała. - odwróciłam się i chciałam uderzyć go w ramię, lecz chłopak uprzedził mój zamiar i złapał rękę w nadgarstku.

- Nie tym razem. - pokiwał przecząco głową i przyciągnął mnie do siebie. Był tak cholernie umięśniony, że pewnie gdyby chciał mógłby mnie podnieść jedną ręką. - Być grzeczna, bo nie odstawię Cię do akademika. - warknął cicho prosto w moje ucho, co wywołało lawinę ciarek.

- Ha-ha. - odsunęłam się i zeszłam po schodach. Chwyciłam torebkę i założyłam buty. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. - Co się stało? Coś z Mią? Chrisem? - zadawałam pytania przypominając sobie, że ktoś zadzwonił do niego prosząc o przyjazd.. a przecież wcześniej prosiłby dzwonił do niego Chris gdyby coś się działo... Alan spojrzał na mnie troskliwie, lecz tajemniczo.

- Christian podejrzewa, że Mia ma kłopoty. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale muszę pomóc. - rzucił.

- Jadę z tobą. - rzuciłam.

- Nie.. to nie jes... - przerwałam mu... podnosząc głos.

- Nie! To jest dobry pomysł, to moja przyjaciółka! - krzyknęłam. Alan spojrzał się na mnie i westchnął.

- Chris mnie zabije.. - pokręcił głową, lecz zgodził się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro