Rozdział 23:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

* oczami Agnes*

Uspokoiłam się trochę po słowach Alana, który wytłumaczył się, że chce mnie zabrać do siebie ze względu na Jacoba. Podjechaliśmy pod akademik i weszliśmy na moje piętro. W oddali zobaczyłam, że ktoś siedzi pod... cholera moim pokojem....

- Alan? - szepnęłam i złapałam go mocnej za rękę. Kiedy zobaczyłam, że to Jacob nie wiedziałam co mam myśleć.. Miał rację... Przyszedł... Chłopak szybko wstał na nasz widok i zaczął kłócić się z Alanem - uderzył go. Jacob popatrzył na mnie z oddali.

- On nie jest nic wart. Wypieprzy Cię i zostawi! - krzyknął. Zamarłam. Wspomnienia znów wróciły.

Zostałam już oszukana, lecz nikt więcej poza mną o tym nie wie, nawet moja matka. Z resztą nigdy nie interesowało ją co myślę, czuję, robię. W ogóle mogłabym nie istnieć. Alan podszedł do mnie i przytulił. Chłopak jeszcze raz zaproponował przenocowanie u niego.. i tym razem, zgodziłam się... Nie chciałam myśleć co bym zrobiła gdyby w nocy przyszedł jeszcze raz. Wsiadłam do samochodu i mój film się urwał.

*********

Obudziło mnie łaskotanie po policzku. Otrząsnęłam się i dopiero po chwili otworzyłam oczy. Moje spojrzenie spotkało się z uśmiechem Alana. Odwzajemniałam go. Chłopak wstał i dopiero teraz zobaczyłam, że ma na sobie tylko bokserki. Jery.. Był boski... i ten widok nie pomagał mi w trzymaniu się do niego na dystans. Zabrał jakąś koszulkę i odwrócił się do mnie przodem. Założył ją i cwaniacko uśmiechnął się widząc, że cały czas bacznie go obserwuje. Zarumieniłam się i szybko schowałam głowę w poduszkę, do której się uśmiechałam.

- Nie ładnie tak. - napięłam wszystkie mięśnie słysząc ten strasznie seksowny, zachrypnięty głos tuż przy moim uchu. - Wstawaj królewno i ubieraj się. - wstał z łóżka i po chwili poczułam chłód na moim ciele. Zabrał mi kołdrę. - Takie widoki mógłbym mieć codziennie. - Co??? Dlaczego mam na sobie tylko bieliznę?

- Alan! - pisnęłam i przykryłam się jego kołdrą. - Rozebrałeś mnie? - spojrzałam na niego gniewnie.

- No przecież nie pozwoliłbym Ci spać w tej ciasnej sukience... ledwo wchodzisz w niej po schodach a co dopiero spać... - powiedział rozbawiony.

- Zabije Cię. - warknęłam i sięgnęłam po plecak. Czułam się potwornie... nie lubię gdy ktoś na mnie patrzy jak jestem ubrana, a co dopiero półnaga?

- Spokojnie.. ubierz się i zejdź na śniadanie. - zaśmiał się i zamknął mi drzwi. Ubrałam się w czyste rzeczy i zeszłam do kuchni, skąd dobiegało ciche gwizdanie. Zasiadłam do stołu i czekałam, aż Alan także przyjdzie. Naleśniki?!!! Matko.. chce tak codziennie. - Smakuje Ci? - popatrzył na mnie.

- Żartujesz?! - pisnęłam. - Są pyszne.. - zaśmiałam się.

- Nie wiedziałem, że tyle radości mogą wywołać naleśniki. - rzucił zadowolony.

- No widzisz... jadłam je jakieś hmm... - zamyśliłam się. - Może z 3 lata temu? - zmarszczyłam brwi.

- Żartujesz? - przestał jeść.

- Nie. Wtedy ostatni raz jadłam naleśniki, bo akurat przyjechała do nas moja babcia. Inaczej nie zjadłabym ich do dziś. - powiedziałam.

- To co ty masz za matkę, która nie robiła Ci naleśników?? - zapytał. Mój uśmiech zszedł z twarzy.

- Am... no widzisz.. moja mama nie interesuje się mną za bardzo.. - rzuciłam wbijając wzrok w talerz.

- Oj, sorry przepraszam. Nie powinienem tak mówić. - posmutniał i objął moją dłoń.

- Nie.. nic się nie stało. Po prostu jest prawnikiem i nigdy nie ma jej w domu, zawsze chodziłam do sąsiadów na obiady, bo jej nie był do wieczora. A jak już późno wracała , to siadała przy papierach i znów jej nie było. - westchnęłam na koniec. - A twoja mama..? - zapytałam nie pewnie.

- Moja nie żyje. - rzucił a moje spojrzenie od razu powędrowało na niego.

- Przepraszam, nie wiedziałam. - powiedziałam ciszej.

- Spoko. Przyzwyczaiłem się, że jej nie ma. Tylko szkoda, że zabrała ze sobą ojca. - powiedział i wstał. Co ? Przecież... jego ojciec żyje... Jak mogła go zabrać?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro