Rozdział 4:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

2 dni później....


- Och.. ale jestem zmęczona. - Mia weszła do pokoju i rzuciła wszystkie zakupy na podłogę, a sama wylądowała na łóżku. Byłyśmy na małym zwiedzaniu i po drodze wstąpiłyśmy do galerii. Oczywiście Mia musiała wchodzić do każdego sklepu z butami i przymierzać po kilkanaście par.

Ściągnęłam buty i położyłam się koło niej.

- Ja też... a miałam dzisiaj iść na zajęcia... - westchnęłam.

- To chyba nie pójdziesz.. - zaśmiała się i odebrała swój telefon.

- Hej. - powiedziała do telefonu. - No jasne! O której?! - pisnęła i szturchnęła mnie. - Będziemy. - krzyknęła i rozłączyła się. - O jeny! Chłopacy organizują imprezę na rozpoczęcie lata! Idziemy!

- Co!? Nie ja.. - zaczęłam... Nie byłam nigdy na żadnej większej imprezie, jakoś mam do nich uprzedzenie. - Ja... nie idę. - ucięłam krótko.

- No przestań! Nie przyjmuję odmowy! - powiedziała stanowczo.

- Nie.. naprawdę idź sama, ja posiedzę i może poczytam.. - prosiłam.

- Dlaczego?! - pisnęła.

- Am... nie wiem, nie mam ochoty... Obiecuję, że kiedy indziej pójdę. - zrobiłam kocie oczka i na szczęście przekonałam ją.

- No dobra, ale na następną idziesz. - warknęła. - Mam nadzieję, że nie wrócę na noc. - zaśmiała się i podeszła do swojej szafy. Wyciągnęła parę sukienek i zaczęła przymierzać. Po długim wyborze poszła wziąć prysznic, a ja dostałam sms'a. Otworzyłam wiadomość:

,, Jedziesz ze mną do klubu? "

Alan.

Co?! Alan? Skąd on miał mój numer telefonu?

Zastanawiałam się dość długo i nic nie wymyśliłam. Ale dalej nie wiedziałam co mam odpisać?

W sumie chciałam iść dzisiaj na zajęcia.. ale... zgodzić się?

- Agnes! - wyrwał mnie krzyk Mii.

- Tak! Co? Uhmm... mówiłaś coś? - odchrząknęłam i spojrzałam na nią.

- Tak... ale już nie ważne. Nad czym tak myślisz? - usiadła obok.

- Dostałam sms'a od Alana, czy jadę z nim do klubu... i nie wiem co mam odpisać... bo w sumie to chciałam tam iść, ale nie chcę mu się narzucać.. - opowiadałam jej.

- Na pewno nie będziesz mu się narzucać. Przecież sam to zaproponował. Przestań! Korzystaj! Tylko dziwi mnie to, że jedzie do klubu... bo przecież jest impreza, a on nigdy nie omija żadnej. - powiedziała i zamyśliła się. Szybko chwyciłam telefon i odpisałam.

,, Jeśli to nie kłopot, to bardzo chętnie. :D " - rzuciłam komórkę na łóżko, a sama wstałam i już po paru sekundach dostałam odpowiedź:

,, Żaden kłopot. Będę po ciebie o 18. Do zobaczenia :) " - odczytałam i spojrzałam na zegarek. Coo??? Przecież to za 30 minut?! Jak najszybciej przebrałam się i założyłam trampki. Spakowałam rzeczy do ćwiczeń i spięłam włosy w lekkiego koka. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.

- Otworzę. - krzyknęła Mia.

- O hej... - usłyszałam.

- Jest Agnes. - zamurowało mnie... co?? Już przyjechał?

- Tak jest. Szykuje się. Wejdź. - zaprosiła go Mia. - Będziesz na imprezie u Luca? - zapytała.

- Nie wiem jeszcze. Może wpadnę na sam pokaz. - rzucił Alan.

Wyszłam z łazienki i kiedy go zobaczyłam moje serce przyspieszyło. Znów robiłam się spięta i nieśmiała. Miał na sobie szare dresy i luźną, czarną koszulkę... jery, czemu on tak na mnie działał.

- Cześć. Już jestem.- przywitałam się i wzięłam plecak.

- Hej. No to jedziemy. - wstał z mojego łóżka i zabrał mi plecak. Zdziwiłam się lekko, lecz wyszłam za nim. - Baw się dobrze. - przytuliłam jeszcze Mia. - I mam nadzieję, że Ci się uda.. twój plan. - szepnęłam. Zaśmiałyśmy się. Wyszłam z pokoju i szłam obok Alana. Zeszliśmy na dół i w holu zobaczyłam grupę chłopaków... i am.. widząc, że się uśmiechają w naszą stronę lekko się speszyłam.

- No siemanko.. A ty gdzie? Przecież jest impreza.. - podszedł do niego jakiś chłopak.

- Eee.. ja mam trening... i nie jestem w formie na imprezę.. przecież wiesz... - westchnął do niego... - A! To jest Agnes.. - wskazał na mnie, a chłopak odwrócił się w moją stronę, zmierzył od góry do dołu, a ja na pewno się zaczerwieniłam.

- To jest ta koleżanka z pod klubu.. co miałeś od niej nie w.... - przerwał mu Alan uderzając go w biodro. - Ała... - pisnął. - Uhm.. yyy... Mike. - podał mi rękę, a ja lekko ją uścisnęłam. Nie wiem co chciał powiedzieć... ale miałam, złe przeczucia.

- Agnes... - powiedziałam cicho.

- Alan.. powiedz mi czy ty sobie ze mnie żartujesz? - skierował się w jego stronę.

- Ale, że co.. - nie rozumiał.

- No przecież... impreza bez ciebie to nie impreza. - pisnął.

- Dacie radę... Najwyżej wpadnę pod koniec.. - rzucił i poklepał go po plecach. - Agnes.. chodź.. - pociągnął mnie lekko za nadgarstek i wyminęliśmy chłopaka, który nie był z tego zadowolony. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w ciszy.

- Czemu nie idziesz na imprezę? - zapytał mnie wyrywając z zamyślenia.

- Am. No.. wiesz... jakoś nie mam ochoty... a poza tym.. - zatrzymałam się.. lecz nie dokończyłam.

- Co? - usłyszałam po chwili.

- Nic.. już. - machnęłam ręką.

- No powiedź. Jak już zaczęłaś, to musisz skończyć... - uśmiechnął się.

- Eee... no po prostu jakoś.. tak wyszło, że no... wiem, że to głupie, ale jakoś nie miałam jeszcze okazji iść na taką imprezę. - wydusiłam z siebie, zrobiłam się na pewno czerwona i myślałam, że chłopak zacznie się śmiać...

- To jak najszybciej musisz to zmienić. - odparł i zaparkował przed klubem.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro