Rozdział 40:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Siedziałam i płakałam, patrząc na zachodzące słońce. Nie mogę uwierzyć, że Alan naprawdę tak powiedział. Spojrzałam na zegarek i właśnie minęła 15. Otarłam łzy chusteczką i wstałam. Napisałam jeszcze sms do Mii.

,, Hej. Już wracacie?" - ruszyłam przed siebie i po nie długim czasie dostałam odpowiedź.

,, Właśnie miałam do ciebie napisać. Gdzie jesteście? Bo my jemy obiad w hotelu. "

,, Zaraz do was dołączę." - odpisałam. Doszłam dość szybko do hotelu i od razu skierowałam się w stronę stołówki.

- Cześć. - przywitałam się, na szczęście nie było tu Alana.

- Gdzie Alan? - zapytał Lucas.

- Nie wiem. - odpowiedziałam nie podnosząc wzroku z talerza.

- Ej... - próbował nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. - Pokłóciliście się? - zapytał, a moje oczy... napełniały łzy. Podniosłam głowę w górę i spojrzałam mu w oczy.

- Tak, ale nie chcę o tym rozmawiać. - burknęłam i szybko pochłonęłam zawartość talerza. Minęło z 20 minut i zobaczyłam kroczącego w naszą stronę Alana. - Dobra. To ja idę się pakować.- wstałam z ławki i odniosłam talerz. Poczłapałam się do windy i wjechałam nią na nasze piętro. Otworzyłam drzwi i zaczęłam jak najszybciej pakować walizki. Kiedy już wszystko miałam posprzątane, postanowiłam wyjść przed hotel.

*oczami Alana*

Wiem.. wiem.. wiem.. Nie powinienem jej tak powiedzieć, ale poniosło mnie. Rzeczywiście nigdy tak długo nie interesowałem się dziewczyną i wydaje mi się to niedorzeczne, tylko kiedy patrzę na Lucasa i Chrisa.. przecież oni są cały czas z jednymi i chyba są szczęśliwi? Przyszedłem do stołówki, a Agnes jak najszybciej się z niej wyniosła. Nie zatrzymywałem jej, to nie ma sensu. Usiadłem i czułem, że zaraz zacznie się przesłuchanie. Zamówiłem sobie coś do jedzenia i zacząłem jeść.

- Co jej zrobiłeś? - warknęła Edith.

- Nic. - westchnąłem.

- Yhmm... i tak po prostu przepłakała parę godzin nie wiadomo gdzie? - spojrzała na mnie Mia.

- Skąd wiesz, że płakała? - zapytałem.

- Bo widać debilu. Zależy jej na tobie... ale wszystko zawsze spieprzysz... - warknęła.

- Zależy jej na mnie? - zaśmiałem się, nie wierząc.

- Tak idioto! - krzyknęła Edi. - Faceci są do dupy. - burknęła.

- To niby czemu powiedziała, że do siebie nie pasujemy? - spojrzałem na Mię.

- Bo boi się tego co między wami jest, nie widzisz. Cały czas tylko powtarzała sobie ,, nie zakochaj się w nim" żeby nie musieć cierpieć, bo przecież wie o warunkach na jakich żyjesz... a ona tak nie chce. - dokończyła Edith.

- Super.. - ukryłem twarz w dłonie i przetarłem ją. Wstałem z ławki i ruszyłem do windy. Kiedy wszedłem do apartamentu... nie było jej tam, a walizki stały spakowane obok łóżka. Zamknąłem pomieszczenie i zszedłem na dół. Dzwoniłem parę razy, ale nie odbierała. Skierowałem się w stronę huśtawki za hotelem i tam ją dostrzegłem, lecz zobaczywszy mnie od razu się zerwała.

- Poczekaj! - dogoniłem ją i złapałem za rękę.

- Zostaw mnie! - wyszlochała. Jery, ona naprawdę się we mnie zakochała?

- Chcę, z tobą porozmawiać. - powiedziałem delikatnym głosem.

- Nie mamy o czym... - wyrwała się, lecz zatrzymałem ją.

- Przepraszam.-spojrzałem w jej oczy.

- To nic nie zmienia. - wyminęła mnie.

- Ale jak to? - zmarszczyłem brwi.

- Nie ważne! Zostaw mnie! - krzyknęła i pobiegła do hotelu. Nie pobiegłem za nią.

*oczami Agens*

Wbiegłam do hotelu i od razu skierowałam się w stronę apartamentu Mii. Wpuściła mnie i mocno przytuliłam się do niej.

- Co się stało? - spytała z smutkiem.

- On nic nie rozumie... - wyszlochałam.

- Ale dokładnie? - usiadłyśmy na łóżku. Widać było, że właśnie zaczęła się pakować.

- Zakochałam się w nim... przecież wiesz.. - pokiwała głową. - I nie chcę żyć z świadomością, że on mnie tylko pożąda... chce czegoś więcej.. - przytuliłam się do niej i rozmawiałyśmy tak do przyjścia Chrisa, który poinformował nas, że niedługo jedziemy na lotnisko.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro