Rozdział 9:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Obudziłam się i kiedy chciałam wstać zakręciło mi się w głowie. Złapałam się biurka i odczekałam chwilę. Podeszłam do drzwi pokoju Mii i zapukałam. Nikt nie odpowiadał, więc szarpnęłam za klamkę. Otworzyłam drzwi i... nie było jej. Ach.. czyli nie wróciłam na noc. Przynajmniej, ona dobrze się bawiła... - pomyślałam i poczłapałam do łazienki. Kiedy ujrzałam się w lustrze... uwierzcie, że sama się siebie przestraszyłam. Oczy, całe podpuchnięte, makijaż rozmyty, tusz do rzęs... nie był na rzęsach tylko na całej twarzy...

Rozczesałam włosy i spięłam je w koka. Uszykowałam sobie dresy, bokserkę na przebranie i poszłam się wykąpać. Wzięłam długi, gorąc prysznic. Zmyłam do końca makijaż... ale dalej był widać, że płakałam. Hm....

Podniosłam telefon i ..... o jery 13? Co? Napisałam do Mii:

,, Hej. Wszystko okej? Martwię się o Ciebie.."

Już po chwili uzyskałam odpowiedź:

,, Cześć. Przepraszam, że Cię wczoraj zostawiłam, ale zostałam wybrana i nie mogłam... Później wszystko Ci wyjaśnię. Wrócę za jakieś dwie godziny. "

Co??? Nie nie!! Super! W oczach pojawiły mi się łzy, lecz próbowałam je powstrzymać. Uspokoiłam się i zdecydowałam o tym nie myśleć. Zaparzyłam 2 torebki herbaty i odłożyłam do wystygnięcia. Mama zawsze przykładała je sobie jak puchły jej oczy, więc postanowiłam spróbować.

Usiadłam na łóżku, wyciągnęłam blok i parę ołówków.. Popatrzyłam przez okno i nie wiedziałam co narysować... Pomyślałam przez chwilę i zaczęłam szkicować... Po jakiejś godzinie zaburczało mi w brzuchu... w sumie zeszłabym coś zjeść, ale nie chcę spotkać się z Alanem, a poza tym cholernie bolą i szczypią mnie oczy...

Wysłałam wiadomość:

,, Mia.. Mam prośbę. Kupisz mi coś na śniadanie?"

Odpowiedź:

,, Yyyy... no pewnie.. właśnie się ubieram i zaraz zamówię taksówkę."

Uśmiechnęłam się i spojrzałam na zegarek... Rzeczywiście minęły już prawie dwie godziny. Wstałam i podeszłam do zaparzonych torebek. Na szczęście ostygły. Wycisnęłam je lekko i położyłam na oczy... ufff... jaka ulga... Leżałam tak i nagle usłyszałam otwieranie drzwi.

- Hej.. już.. - usłyszałam wesoły głos Mii, ale nie ściągnęłam torebek. Dopiero po chwili ciszy podniosłam je z powiek.

- Kupiłaś mi coś do jedzenia? - zapytałam, a ona skrzywiła się.

- Płakałaś? - pisnęła i podeszła bliżej.

- Nie ważne. - burknęłam.

- Ważne. - wstała i podała mi siatkę z pojemnikiem. - Tak kupiłam, proszę.. Zjedź i za chwilę powiesz mi czemu wyglądasz jakbyś ryczała całą noc. - krzyknęła na mnie i poszła wziąć prysznic. Pochłonęłam całą zawartość pudełka i rzuciłam się na łóżko. Schowałam rysunek do mojej szafki i popatrzyłam na telefon. Żadnej wiadomości od mamy... może już o mnie zapomniała? Nie zdziwiłabym się zawsze praca była dla niej ważniejsza niż ja... - No więc powiedz mi co się wczoraj stało.. - Mia wyszła z łazienki i usiadła obok mnie.

- Nie chce mi się. Jestem zmęczona. - odwróciłam się lecz to nic nie dało.

- Będę tu siedzieć tak długo dopóki mi nie powiesz. - rzuciła i zapadła cisza. Minęło 10 min. , 20 min., 30 min., Nie wytrzymałam.

- Serio? - warknęłam i spojrzałam na nią. Dalej tu siedziała... - Nic się nie stało... - burknęłam.

- Dobra. Jak tak się chcesz bawić. To okej. Nic nie mów. Dowiem się wszystkiego od Alana. Z tego co wiem jest dzisiaj jakiś mecz o 17.00 czyli..... - spojrzała na wyświetlacz telefonu. - za 30 minut i chłopcy będą go oglądać w salonie.. i Al. będzie na pewno bardziej rozmowny niż ty.. - ucięła i zniknęła z drzwiami swojego pokoju. Znów zapadła cisza..

- No dobra powiem Ci... - krzyknęłam i już po chwili roześmiana Mia siedziała obok mnie. Powiedziałam jej o tym jak nie mogłam jej znaleźć, że ktoś ciągnął mnie za rękę i myślałam, że to ona, bo w końcu przez całą imprezę tak robiła, a jednak...

Jak Alan zaczął mnie całować, a ja nie widziałam o co chodzi... i dostał z liścia. A potem sama zaczęła mnie przepraszać, że nie powiedziała mi wcześniej o tych nagrodach.. lecz nie byłam na nią zła.

I tak... przegadałyśmy.. resztę dnia..



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro