16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov: Hitoshi

- Co kurwa?! - Krzyknąłem wkurzony. Wkurzony? Jestem wkurwiony, nie wkurzony! - Wiadomo, kto to robi?

- Przykro mi szefie... Nie mamy pojęcia. Podejrzany może być każdy... - Odpowiedział widocznie zestresowany pracownik.

- Cholera jasna! - Uderzyłem dłonią w biurko, z taką siłą, że wszystko co się na nim znajdowało, podskoczyło, a niektóre rzeczy poupadały. - Spróbujcie znaleźć jakieś ślady, cokolwiek! Trzeba się dowiedzieć, kto to robi.

- Tak szefie. - Rzucił krótko mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia.

Ktoś, kurwa, zabija moich ludzi! Rozumiem, gdyby ktoś zabił ich na misji, ale nic z tych rzeczy. Ktoś, bez powodu, morduje moich pracowników!

Komu mogłem tak podpaść? Kurwa, nie mam zielonego pojęcia! Jak dowiem się, kto to robi, nie będzie miał zbyt długiego życia.

***

- Powiesz w końcu, o co chodzi? - Zapytał Kazuo, wiedząc, że coś jest nie tak. - Cały dzień chodzisz wkurzony.

- Tak jakby... Zaniedbałem trochę swoje obowiązki, jaki szef. - Przeczesałem swoje włosy, opartą na kolanie ręką. - Mały kryzys w pracy. - Uśmiechnąłem się do niego. - A może duży... - Dodałem już ciszej pod nosem, tak, by chłopak nie słyszał.

- To coś poważnego? - Dopytał, a na jego twarzy widniało współczucie i chyba... Lekki strach?

- Nie powinieneś się tym przejmować... - Poczochrałem siedzącego obok mnie Kazuo po włosach. - To nic takiego... - Mój uśmiech minimalnie się poszerzył, by przekonać młodszego. Jednak, prawda była kompletnie inna... Kilkadziesiąt metrów od niego, na tym samym terenie, ludzie zostają mordowani. Nie mógłbym mu tego powiedzieć, nie mógłby spać, przez następne kilka nocy...

- Mhm... - Mruknął, jednak zbytnio go nie przekonałem. Moje oczy mówiły same za siebie i on to dobrze widział.

- Kładź się lepiej spać... Jest już późno. - Popędziłem chłopaka.

- Jest dopiero 21. - Jęknął. - Nie jestem śpiący. - Westchnął głośno.

- Chociaż spróbuj zasnąć. - Ruszyłem do łazienki, z zamiarem wykąpania się, jednak przed drzwiami przypomniałem sobie o czymś. - Nie będzie mnie jutro cały dzień, wrócę pewnie wieczorem... Dania będzie przynosił ci Fuji.

- To przez tą sprawę w pracy? - Zapytał przejęty.

- Tak... Nie przejmuj się tym, to nic takiego. - Odpowiedziałem.

Pov: Kazuo

Czy ta sprawa z jego pracy może mieć związek ze mną? Czy to coś poważnego?... Głupio się pytam, po jego mimice można wszystkiego się dowiedzieć! To zdecydowanie coś poważnego... Mam nadzieję, że tylko spadły im zarobki, czy coś takiego... Żadnych śmierci i pobić...

***

Ten dzień nie minął jakoś ciekawie... Było strasznie nudno. Do tego, brakowało pocałunku od Hitoshiego!

Nasza relacja chyba wraca do normalności... On szefuncio, a ja zwyczajny zakładnik.

W sumie, o jakiej relacji ja tu mówię? Dwa razy się całowaliśmy i to tyle... Może ja do niego czuję coś więcej niż na początku, ale to nie oznacza, że on czuje to samo... Trudno, tak powinno być, porwał mnie i ja tak samo jak on nie powinienem czuć do niego nic więcej, niż nienawiść i obrzydzenie. Ale nie potrafię, nie rozumiem tego... To na pewno tylko chwilowe zauroczenie, zaraz wszystko minie i znowu będę miał ochotę uciec stąd, jak najdalej to możliwe...

Ten świat jest popieprzony, na prawdę popieprzony i nie sprawiedliwy... Pomyśleć sobie, że to wszystko dzieje się przez jebaną kawę i moją niezdarność! Niezdarność? To nawet nie była moja wina! zostałem  stamtąd wypchnięty!

Kazuo, przestań zakochiwać się w każdym przystojnym mężczyźnie, który wykazuje chociażby maleńkie zainteresowanie twoją osobą! Tak, to zdecydowanie jeden, z moich minusów...

***

Spojrzałem na zegar, była już 11:12, obudziłem się około 20 minut temu... Ile ja dziennie śpię godzin!? Zasnąłem o 21:30, a obudziłem się o 11... O cholera!

Zjadłem już śniadanie, ubrałem się i umyłem zęby. Dzisiaj, tak samo jak wczoraj, nie czuje już żadnego bólu ani nic w tym stylu. Najwidoczniej tamten stan, był tylko chwilowy.

O jakiejś 13/14 przyjdzie ten lekarzyk z obiadem... Dlaczego ja tak bardzo go nienawidzę?

Jestem skazany przez te następne godziny siedzieć w tym pomieszczeniu z samymi książkami... Ten pokój wygląda tak bogato, dlaczego nie ma tutaj telewizora, no halo! Ma laptop, ale nie znam do niego hasła...

Może Hitoshi zostawił gdzieś tutaj telefon?  Nie wiem, jeśli tak, to nawet nie chcę szukać... Gdy go znajdę (na co i tak są znikome szanse), może mnie podkusić by znowu gdzieś zadzwonić... Wiem, że ostatnio Hitoshi mi odpuścił, ale boje się, że tym razem może nie mieć takiego wielkiego serduszka... Nawet gdy nie będę chciał zadzwonić pod żaden numer alarmowy, a jednak ruszę telefon, Hitoshi gdy zobaczy, że komórka jest nie na swoim miejscu może się wkurzyć jeszcze bardziej... A nie ma łatwo w pracy. Cóż, takie życie szefuncia mafii!

Pov: Hitoshi

Ten wyjazd nie miał żadnego sensu... Chciałem pomóc moim pracownikom w poszukiwaniu mordercy, bądź morderców. Miałem nadzieję, że znajdę jakiś znak rozpoznawczy, jakieś ślady, cokolwiek! Ale to wszystko na nic...

- Ma szef jakieś podejrzenia? - Zapytał jeden z pracowników, idący akurat u mojego boku.

- Trzy osoby, ale dalej nie mam pewności... To na nic. - Odpowiedziałem.

Osoby były mordowane z broni, kulką prosto w głowę. Cztery mafię, z pięciu jakie znam używają broni palnej, reszta używa noży, a trzy mafię z tych czterech mordują po przez strzał kulką w głowę.

Nic mi nie przychodzi do głowy... Żadnych śladów, nic nie ma! Mógłbym normalnie sprawdzić kamery, co pewnie dałoby chociaż jakiś trop, ale to wszystko dzieje się w lesie, niedaleko budynku w którym pracuje, jak i mieszkam.

Jestem totalnie pogubiony... Nie wiem, co mam robić. Taka sytuacja ma miejsce pierwszy raz w moim życiu! Teraz modlę się tylko o to, by moje przypuszczenia były niesłuszne... Tak czy inaczej, muszę dowiedzieć się, kto morduje moich pracowników i jaki ta osoba ma powód. Jest to jak dla mnie aktualnie wielka tajemnica...

- Wracajmy do budynku... Nic tutaj nie znajdziemy. - Odezwałem się, do reszty towarzyszy. - Cały dzień poszukiwań na nic... Poinformujcie rodzinę zmarłych o ich śmierci. Wszystkim podajcie taki sam powód śmierci... Wymyślcie sami jaki, nie mam na to głowy jak narazie. - Znaleźliśmy jak narazie 9 ciał... Mam nadzieję, że ta liczba się nie powiększy.

***

- Jak ci minął dzień? - Wszedłem do pokoju, w którym znajdował się Kazuo. W dłoni trzymałem tacę z kolacją. O dziwo go tu nie zastałem... - Halo? Kazuo? - gdzie on, do kurwy, jest? Czy moje przypuszczenia się spełniły?.. Byłem już nie wściekły, a przerażony i zestresowany. Zacząłem się rozglądać jak opętany. Gdzie on, do cholery jasnej jest! - Kurwa... - Mruknąłem pod nosem.

- Dramatyzujesz. - Z łazienki wyszedł Kazuo, w piżamie i mokrymi włosami, oraz przewieszonym małym ręcznikiem przez ramię. - Przecież bym ci nie uciekł. - Przewrócił oczami. - Poza tym... Dlaczego od razu o tym pomyślałeś? To chyba normalne, że nie siedzę cały czas akurat na łóżku. - Od razu ulżyło mi gdy go zobaczyłem.

- Skąd niby wiesz, o czym myślę?... Moje myśli były bardziej dramatyczne, niż możesz sobie wyobrazić. - Odetchnąłem z ulgą.

- O czym takim pomyślałeś? - Podszedł do mnie powoli i zabrał talerz z jedzeniem. Było to bardziej urocze, niż można byłoby sobie pomyśleć... - Że wyskoczyłem z okna, popełniając samobójstwo? - Czy skacząc z trzeciego piętra, da się umrzeć?

- Nie ważne, to nic takiego... - Skłamałem i poczochrałem, dalej stojącego przede mną chłopaka, po jego mokrych włosach. - Zjedz, poczytaj sobie, a o 21 chcę widzieć cię już w łóżku śpiącego, okej?

- No proszę cię, nie zachowuj się jak matka. - Jęknął. - Nie jestem nawet trochę zmęczony. Siedzę tutaj i siedzę, już nawet nie wiem od ilu dni, czy nawet tygodni... Nic tutaj nie robię. Zaraz umrę z nudów, mam już dość tego! - Tupnął nogą, udając wkurzonego i ruszył w stronę łóżka. A może i nie udawał... Przyznam, jego reakcje i miny są komiczne. Takie urocze, jak u dziecka...

- Obiecuję, że jak wyjaśnię jedną sprawę w pracy, to będziesz swobodnie chodził po całym budynku. Ale narazie musisz wytrzymać. - Westchnąłem głośno, zmęczony opadając na łóżko.

- Co to ma do mnie? - Zapytał. - Mówiłeś, że nie mogę wychodzić stąd tylko dlatego, bo macie tu jakiegoś swojego zdrajcę czy coś takiego... Ta twoja sprawa w pracy, jest związana z tym zboczeńcem? - Ujrzałem lekkie przerażenie na jego twarzy.

- Nie przejmuj się, nic ci nie grozi... - Skłamałem. Wiem, jaka jest prawda, on tak samo... - Nie bój się.

- Ufam ci... - Nie rób tego, Kazuo... Nie radzę. Nie w tej sytuacji...

----------------------

O mój Boże już prawie 1000 wyświetleń, jesteście wielcy <33

Dziękuję za wszelkie komentarze a najbardziej GACHA_ANDRIA dzięki której/któremu czuję że moje opowiadanie jest jakkolwiek fajne. Bardzo to doceniam <33

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro