19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov: Kazuo

Obudziłem się, nawet nie mam pojęcia o której, tak samo nie mam pojęcia o której zasnąłem. Bolało mnie wszystko, przez niewygodną pozycję w której spałem, jednak nie powinienem tym się teraz przejmować. A czym innym miałbym się przejmować? A na przykład tym, że powodem przez który się obudziłem, jest ten dziwak otwierający drzwi.

W framudze od drzwi stał ten facet i wpatrywał się we mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Dopiero się obudziłeś kiciuś? - Wszedł głębiej do pokoju z talerzem w ręku, na którym znajdowało się nie zbyt pożywne śniadanie. - Mam dla ciebie obiad. - A jednak nie śniadanie. Widzę, że dosyć długo spałem... - Musisz mieć siły na dzisiaj. - Uśmiechnął się chytrze, a przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze.

Pewny siebie zaczął podchodzić do łóżka, a ja, jakże mądry, przykryłem się szczelniej kołdrą, z nadzieją, że to ona mnie tutaj uratuje.

- Przestań mnie tak nazywać, dziwaku. - Warknąłem słysząc, że facet jest coraz bliżej.

- To ty przestań mnie tak nazywać. - Podszedł już chyba na maksymalną odległość do łóżka, a ja mocno zaciskałem powieki z nadzieją, że zaraz się obudzę i to wszystko okaże się jednym, popierdolonym snem... Jednak życie mnie nienawidzi, a kołdra została ze mnie brutalnie zdjęta, więc i ja automatycznie otworzyłem oczy. - Obaj nie chcemy by coś ci się tobie stało, prawda? - Usiadł na skraju łóżka, kładąc talerz na szafkę nocną. - W taki sposób tylko mnie bardziej irytujesz gówniaku. - Na jego twarzy zawidniał grymas niezadowolenia, przez co przez moje ciało kolejny raz przeszły nieprzyjemne dreszcze. - Pogarszasz tylko swoją  sytuację. - Westchnął, opuszczając głowę. - Zaraz tutaj przyjdę. - Rzucił krótko, wstając z łoża.

Na moje szczęście od razu wyszedł z pokoju. Mimo, że aktualnie mam spokój, moje szczęście nie trwało długo gdy zdałem sobie sprawę, co się stanie gdy przyjdzie...

Momentalnie rozejrzałem się po pomieszczeniu, z nadzieją znalezienia sposobu na ucieczkę... Jedyny sposób, to wyskoczenie z okna. Ale jak, gdy mam mocno związane ręce? Do tego nadgarstki mam obdarte od szorstkiego sznura.

Czy życie aż tak bardzo mnie nienawidzi? Z wzajemnością.

Gdy tak się rozglądałem, mój brzuch dał o sobie znać, burcząc. I dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jak cholernie jestem głodny...

Mimo to, nie mam zamiaru jeść. Jestem pewny, że coś dał do tego obiadu.

Gdy wpatrywałem się w obiad ze smakiem, zobaczyłem coś jeszcze... Szklankę wody. O cholera, jak ja bardzo jestem spragniony!

Bez większego myślenia o konsekwencjach chwyciłem za szklankę, z której zacząłem łapczywie pić. Gdy wyżłopałem całą wodę, z głośnym hukiem odłożyłem szklankę na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała, a na cienkim szkle zawidniała mała ryska.

Przez moje ciało przeszło, nie potrafię określić, czy przyjemne czy nie, ciepło. I dopiero gdy poczułem zawroty głowy, zrozumiałem swój błąd...

Kątem oka zauważyłem otwierające się drzwi do pokoju i słyszałem jakieś dziwne mamroty... Chciałem krzyczeć o pomoc, jednak moje starania szły na marne, a z moich ust wydobywał się niezrozumiały, nawet jak dla mnie, bełkot.

Dalej... Nie pamiętam co się działo. Oderwało mnie kompletnie od rzeczywistości.

***

Za oknem było już ciemno, gdy ja zacząłem już powoli odzyskiwać świadomość. Dalej jednak w mojej głowie panowały mroczki.

Ale nie to było najgorsze. Najgorszy był ból i pieczenie, przeszywające całe moje nagie ciało. Tak, nagie... Największy ból odczuwałem w tych dolnych partiach ciała i na nadgarstkach.

Czuję się okropnie... Ohydnie. Czuję, jakby całe moje ciało było oblepione jego zarazkami, jednak wcale tak nie było, jestem czysty jak cholera! No tak, trzeba przecież dbać o swoje zabawki.

Teraz, jedyne czego chcę, to śmierci. Mojej śmierci. Czuję się jak cholerny śmieć! Mój pierwszy raz był gwałtem, zajebiście... Weźcie mnie po prostu zabijcie.

Zacząłem wierzgać nogami by się odkryć i spojrzeć na ślady po najwidoczniej żywej i, jak dla mnie, strasznie bolesnej zabawie... Dzięki światłu rzucającego przez księżyc mogłem zobaczyć te czerwone, bolące malinki, ślady po ugryzieniach na których widniała już zaschnięta krew, lekkie siniaki, które z biegiem czasu na pewno zyskają na wielkości i czerwone ślady... Po pejczu? No, zajebiście się facet bawił!

Miałem wielką nadzieję, że Hitoshi wkrótce mnie znajdzie... No ale, nadzieja matką głupich!

Ja nawet nie wiem czy on mnie szuka! Po co ja w ogóle robię sobie złudną nadzieję? przecież odpowiedź jest oczywista... Powinienem pogodzić się ze swoim losem zabawki i koniec.

Chyba, że... Zawsze jest moje ulubione wyjście! Jednak nigdy ono się nie udało. Mogę spróbować uciec! Czyż to nie cudowny pomysł? Oczywiście, chętnie bym to zrobił, ale jak! Nie mam, ani sił, ani żadnej możliwości ucieczki, jestem mocno przywiązany sznurem do ramy łoża. Może kiedy indziej...

Po jakimś czasie po prostu zasnąłem z wielkim bólem. Byłem wymęczony i obolały...

***

Obudziłem się, znowu nie wiem o której. Dlaczego nigdzie nie ma tu zegara?! Trudno, potrafię żyć bez wiedzy, która godzina. 

- Czemu ty do cholery tak późno wstajesz? - Wzdrygnąłem się, gdy usłyszałem warknięcie z drugiego końca pokoju. Dopiero teraz zauważyłem stojącą osobę przy drzwiach, którą był nie kto inny jak ten pieprzony gwałciciel! Mam już dość patrzenia na jego wesołą buźkę, a jestem tu dopiero jakieś 2 dni... - Chciałem tylko zobaczyć jak się trzymasz po ostatnim... - Powiedział, powolnym krokiem podchodząc do mnie. - Pigułka gwałtu świetnie na ciebie działa, tyle ci powiem. - Zaśmiał się, stając obok łóżka. - Mam nawet z tego świetny filmik! Chcesz zobaczyć kiciuś? - Pomachał mi telefonem przed nosem, schylając się.

- Odpieprz się ode mnie, zboczeńcu! - Szarpnąłem za sznury, które po jego ostatniej zabawie dziwnie się skróciły, przez co moje dłonie jedyne czego mogły dotykać to ramy łóżka. Mimo, iż wiedziałem jakie mogą być konsekwencje mojego zachowania, nie dałem po sobie poznać tego, że dałem się złamać.

- Wiesz... Bardzo chciałbym zobaczyć, jak zachowujesz się podczas seksu na trzeźwo. - Powiedział, z zaciekawieniem oglądając zapewne filmik o którym mi wspominał.

- Jesteś cholernym zboczeńcem, gwałcicielem, pasożytem, psychopatą... - Tyle wyzwisk cisnęło mi się na język, jednak zaprzestałem dalszego wymieniania, gdy dłoń blondaska boleśnie zacisnęła się na mojej szyi.

Facet zawisł nade mną, dalej trzymając mnie za szyję, a ja tylko gapiłem się na niego z mordem w oczach. Co mogłem innego zrobić?

- Nazywaj mnie jak chcesz kiciuś, ale dobrze wiemy, że nawet tobie się to podobało. Nie udawaj takiego niedostępnego. Może to lubię, ale ty już przesadzasz. - Warknął, a jego źrenice na tle brązowych tęczówek, zwęziły się znacznie, jakby pod wpływem światła.

- Jesteś śmieciem. - Naplułem mu na twarz. - Nigdy mi się to nie spodoba.

Natychmiast wytarł twarz, która wykrzywiła się w przerażającym grymasie, jednak po niemalże dwóch sekundach jakby się uspokoił.

- Wczoraj sam mnie kusiłeś, prosiłeś o więcej... - Mówił, jakby odlatując wspomnieniami do poprzedniego wieczoru. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak uroczo jęczałeś. - Zaśmiał się pod nosem, a mi się zebrało na wymioty. Nie wiem czym, ale jednak miałem wielką ochotę po prostu wymiotować. I najlepiej na tą jego zadowoloną z siebie minkę.

- Bo mi coś nasypałeś do wody! - Warknąłem. - Ja nawet nie wiem co się wtedy działo! Jesteś jakimś chorym, pojebanym chujem! - Podczas całej mojej wymowy kopałem i wierzgałem na wszystkie strony by tylko ze mnie zszedł, jednak to nie zadziałało, tylko wzmocniło jego uścisk na mojej szyi, a mi zaczynało brakować powietrza.

- Może i masz racje. - Uśmiechnął się cwanie, patrząc głęboko w moje oczy. - Nawet nie wiesz, jak cholernie jesteś uroczy. - Wyszeptał.

- Jesteś pojebany! - Krzyknąłem, a jego druga dłoń zacisnęła się na moim udzie, podnosząc moją nogę do góry. - Błagam... Nie... - Prosiłem, a obraz przed oczami rozmazywał się przez łzy napływające do moich oczu. - Zrobię wszystko, tylko nic nie rób! - Łkałem żałośnie, jednak on mało robił sobie z moich łez.

- Sprawdźmy, jak będzie bez narkotyków... - Szepnął sam do siebie.

***

Leżałem zrezygnowany na łóżku, a po moim policzku co chwilę tworzyły się nowe stróżki łez. Owszem, wiedziałem, że gwałt jest bolesny, jednak nie zdawałem sobie sprawy, jak on bardzo jest bolesny dla serca. Zostałem wykorzystany seksualnie, całe ciało mnie piecze i boli, a ja jedyne co mogę robić to leżeć i się nad sobą użalać. Nie mogłem się bronić, nie mogłem robić czego kolwiek... Leżałem, gdy czułem ten rozrywający ból tam na dole. Jedyne co mogę robić, to płakać, chociaż i nawet to nie ma sensu.

Czyli od dzisiaj tak ma wyglądać moje życie? Zajebiście, po prostu żyć, nie umierać! Wyczujcie ten sarkazm.

Nie chcę mi się już wierzyć, że Hitoshi mnie szuka. Będę musiał jakoś spróbować uciec... Ale jak? Na razie to odpada... A samobójstwa nie odważę się popełnić. Wszystko wszystkim, ale ja dalej mam tą nadzieję, że jakoś się stąd wydostanę... Nie wiem jak, ale jakoś mi się uda.

Jedyne co trzeba zrobić, to po prostu przeciąć linę... Później jakoś to będzie.

------------------

Kocham słowo " cholera" okej? XD

Przepraszam za wszelkie błędy <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro