33

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov: Hitoshi

- Ja pierdole, człowieku, co ci przyszło do głowy, by uciekać w las bez chociażby jebanej wody! - Krzyknąłem do Kazuo siedzącego na łóżku. - Już kurwa nie chodzi o to, że uciekłeś, tylko do cholery jasnej, mogłeś umrzeć! Co cię w ogóle podkusiło by tam uciekać? - Prychnąłem, przypominając sobie jego wcześniejsze słowa, "to twoja wina". No kurwa niby jak!

Kazuo miał już odpowiadać, ale do pokoju wszedł Akihito z ciepłym kakao dla chłopaka, więc i ja zamilkłem. Kucharz dał Kazuo kubek do ręki po czym poczochrał go po włosach, po czym skierował się w moją stronę, z poważniejszą już miną.

- Nie krzycz na niego, tylko na spokojnie z nim porozmawiaj... - Zaproponował ściszonym głosem, stając przede mną. - Nie potrzebne mu teraz byś jeszcze na niego krzyczał. - Powiedział, ominął mnie i wyszedł.

Spojrzałem jeszcze raz z góry na przytłoczonego chłopaka, popijającego ciepły napój. Krzyżując dłonie głośno westchnąłem.

- Powiedz mi, dlaczego uciekłeś? - Spytałem, już spokojniej.

Nie odzywał się przez dłuższą chwilę, a mi krew na nowo zaczynała buzować w żyłach. Chciałem już się odezwać, a bardziej znowu na niego nakrzyczeć, jednak mnie wyprzedził.

- Chciałem zwrócić na siebie uwagę. - Odpowiedział prawie że szeptem.

- Dlaczego? - Próbowałem kolejny raz nie wybuchnąć. - Uwaga cały czas jest zwrócona ku tobie. - Prychnąłem.

- Widziałem wczoraj jak liżesz się z sprzątaczką. Zabolało mnie to... Bo... Po prostu poczułem się jak przedmiot. - Zadrżał mu głos. - Do późna się kochaliśmy, a ty następnego dnia jakby nigdy nic całujesz się z jakąś kobietą... Jeszcze... Taką.

- Przepraszam, ale z kim się całuje? - Zdziwiłem się.

- Sprzątaczką. - Odpowiedział krótko.

- Sory Kazuo, ale ja z nikim oprócz ciebie się nie całuje. - Zaśmiałem się pod nosem.

- Jasne. - Prychnął i przewrócił oczami.

- Kazuo, naprawdę, w życiu nie całowałem się z tą babą. - Tłumaczyłem powoli i spokojnie.

- To co takiego robiłeś wczoraj w biurze? - Zapytał, odkładając już pusty kubek po kakao na szafkę nocną.

- Najpierw pracowałem, potem zasnąłem bo byłem zmęczony i po drzemce dalej pracowałem. - Wytłumaczyłem.

- Już chyba rozumiem... - Kiwnął głową, łącząc usta w wąską linię.

- Co rozumiesz? - Spytałem. Ten spojrzał na mnie wymownie i dopiero wtedy wszystko już wiedziałem... - Zajebie ją... - Syknąłem z chęcią mordu, odwracając się w stronę drzwi.

- Nie teraz. - Powiedział przeciągle Kazuo, więc na nowo odwróciłem się do niego. Siedział z założoną nogą na nogę, opierając się rękami z tyłu. Wyglądał teraz jak typowa zła laska w filmach... - Poczekaj, aż zacznie jej się źle układać w domu... Ewentualnie możesz pomóc losu. Gdy to zauważysz, wyrzuć ją na próg. Proste? Proste. - Skończył z uśmiechem na twarzy.

- Kazuo... Nie wiem czemu, ale bardzo podoba mi się ten plan. - Oświadczyłem. - Ale wracając. - Odchrząknąłem. - Tylko dlatego uciekłeś?

- No i dlatego, że zostałem porwany. - Wzruszyłem ramionami.

Pov: Kazuo

Siedziałem sobie na łóżku, opierając się o poduszki za mną, a obok mnie siedział Hitoshi przeglądając różne strony internetowe.

Trwaliśmy tak w ciszy, dopóki się usłyszeliśmy pisk Akihito z dołu...

Ja z Hitoshim natychmiast zerwaliśmy się z miejsca, by zobaczyć co się stało. Jednak mnie facet popchnął z powrotem na łóżko, rozkazując tu zostać i sam pobiegł na dół.

Chamstwo...

Boże, błagam tylko, by nic się nie stało Akihito!

Po tym, jak Hitoshi trzasnął drzwiami, nie słyszałem ani krzyków, ani pisków...

Z sekundy na sekundę denerwowałem się coraz bardziej, jednak moje wszystkie obawy znikły wraz z przyjściem Akihito i Hitoshiego.

- Kazuo! - Wypiszczał ściszonym głosem chłopak, widocznie czymś podekscytowany. - Mamy gościa. - Powiedział już spokojniej, odsuwając się na bok, odsłaniając Hitoshiego który do tej pory stał za nim.

Sam o mało nie pisnąłem, gdy zauważyłem, co Hitoshi trzyma...

Mały, zaniedbany szczeniak, z gęstym białym futerkiem, które niestety było całe ubłocone. Mimo tego, jak bardzo był brudny, był strasznie uroczy...

Bez zastanowienia podbiegłem do trzęsącego się szczeniaka i zacząłem miziać go po mordce.

- Skąd go macie? - Spytałem cicho, by nie przestraszyć szczeniaczka.

- Zaczęło się od tego, że chciałem przewietrzyć kuchnie... - Zaczął Akihito. - Tak więc otworzyłem okno, a podczas robienia obiadu usłyszałem ciche skomlenie spod okna. Od razu pobiegłem na miejsce skąd wydobywał się dźwięk i właśnie tam znalazłem tego biedaka. - Wytłumaczył.

- Ale nie jesteś taki głupi i chociaż sprawdziłeś, czy nie ma jakiegoś podsłuchu, tak? - Spojrzałem wymownie na Hitoshiego, podnosząc jedną brew.

- Oczywiście, że sprawdziłem. Nic nigdzie nie miał. - Odpowiedział facet.

- Błagam szefie, możemy go zatrzymać? - Odezwał się Akihito, dołączając się do głaskania szczeniaka.

- Nie jestem pewny. - Skrzywił się Hitoshi. - Na kota bym się zgodził, ale pies? To są spore obowiązki.

- Hitoshi, błagam. - Zrobiłem szczenięce oczka. Skrzyżowaliśmy wzrok i patrzeliśmy tak na siebie przez dłuższą chwilę, dopóki ja nie zdałem sobie sprawy z tego, że obok jest Akihito... Oderwałem od niego oczy i wpatrzyłem się w pieska, jednak czułem jak on dalej na mnie patrzy, co nie ucieszyło mnie. Kombinował coś, zdecydowanie...

- Okej. - Odpowiedział po chwili.

Akihito się ucieszył tak, że zaczął aż podskakiwać. Ja... Też się cieszyłem, ale już wiem, że nie zgodził się na to bez powodu.

- A kto będzie go wyprowadzać? - Spytał Hitoshi.

- Ja będę mógł! - Odpowiedziałem natychmiastowo, na nowo spoglądając na faceta.

- To nie dobry pomysł puszczać się samego. - Stwierdził Hitoshi z grymasem.

- Ja będę pilnować Kazuo! - Wprosił się Akihito.

Przez chwilę w pokoju trwała cisza i nikt się nie odzywał, dopóki Hitoshi nie wyciągnął w moją stronę szczeniaka.

- Trzymaj go. - Hitoshi podał mi pieska, po czym wyciągnął telefon z kieszeni. Zrobił szczeniakowi zdjęcie, a po dwóch minutach odezwał się. - To rasowy pies, samojed. - Schował telefon z powrotem do kieszeni i ruszył do drzwi. - Jadę do sklepu po najpotrzebniejsze dla niego rzeczy. Jak zapragniecie czegoś dla pieska to piszcie.  Kazuo. - Wskazał na mnie. - Opiekuj się pieskiem. Akihito. - Tym razem pokazał na kucharza. - Ty opiekuj się Kazuo. - Powiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Pov: Hitoshi

Kupiłem wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy dla psa, a nawet nad to. Co chwila pisali do mnie o jakieś ubranka dla niego, specjalne miski, jakieś akcesoria, szampony...

Co wszystko drogo będzie kosztować Kazuo... A ja nie żałuje zakupu, bo tylko na tym zyskam.

Wszedłem do mieszkania, na spokojnie, po prawie dwugodzinnej nieobecności, jednak cisza która panowała w środku mocno mnie zaniepokoiła...

Lekko przestraszony wszedłem do salonu, gdzie na szczęście znalazłem Akihito oglądającego coś w telefonie, a obok niego leżącego Kazuo z szczeniakiem na brzuchu.

Jeśli miałbym szczerze wybierać, pomiędzy nimi, kto jest bardziej uroczy... Zdecydowanie bez zastanowienia odpowiedziałbym, że Kazuo.

- Długo śpią? - Spytałem się Akihito, na co on jeszcze przed chwilą niewiedzący o mojej obecności lekko się wzdrygnął.

- Dopiero przed chwilą zasnęli. - Odpowiedział. - Nawet nie wiesz co tu się działo, gdy ciebie nie było...

- I chyba nie chcę wiedzieć. - Stwierdziłem zdecydowanie.

Usiadłem obok nich i sam zacząłem grzebać w telefonie, czekając, aż Kazuo się obudzi.

Po około dziesięciu minutach chłopak zaczął wiercić się na kanapie, po czym otworzył zaspane oczy.

- Zdejmijcie go. - Poprosił Kazuo pomiędzy ziewnięciami. Wykonałem jego prośbę i postawiłem na dywan pieska, który teraz również się obudził. - Która jest? - Zapytał, wstając do siadu.

- 16:38. - Odpowiedziałem. - Akihito, chodź pomóż wnieść mi zakupy. Jest tego zbyt dużo... - Powiedziałem specjalnie podkręconym tonem, patrząc na Kazuo, który według moich ustaleń już wiedział, co go czeka.

----------------------------

Zdjęcie pieska, jakby ktoś nie wiedział jak wygląda ta rasa:

Młody:


Duży:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro