Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Mam dla ciebie kilka nowych zasad — powiedziała Loretta, mocno przyciskając Bruna do siebie. — Po pierwsze, zawsze mówisz mi, gdzie idziesz, a po drugie, idziesz tam ze mną.

— Obiecuję — mruknął. — Tak bardzo za tobą tęskniłem, mi amor, przepraszam cię...

— Ja za tobą też, Bruno — westchnęła, szczerząc się. Leżeli tak długo, a wtenczas Loretta bawiła się jego włosami. — Przepraszam, że byłam taka ostra, ale naprawdę nie mogłam znieść, że wróciłeś tak samo nagle, jak zniknąłeś. Na dodatek przez następny miesiąc nie widziałam cię na oczy, ba! Nie wiedziałam, że wróciłeś...

— Wiem, przepraszam...

— No już, już, co było, minęło. — Loretta ujęła twarz Bruna w swoje dłonie, powodując, że zarumienił się po czubki uszu. — Nie wrócimy do tego, co zostawiliśmy, w jeden dzień, ale... spróbujmy, cariño...

I Bruno zaczerwienił się jeszcze bardziej, co rozśmieszyło Lorettę do rozpuku. Przeleżeli w jego łóżku do wieczora, rozmawiając, śmiejąc się i poznając siebie od nowa. Loretta zauważyła, że Bruno naprawdę diametralnie się zmienił; był bardziej skryty, choć od zawsze uchodził za nieśmiałego. Miał też ograniczone ruchy, w ogóle nie chciał dotykać ciała Loretty, to jest trzymać dłoni na jej talii, gładzić jej policzków. Loretta postanowiła, że da mu tyle czasu, ile będzie chciał.

— Chodźmy na kolację — zaproponowała Loretta, czując woń arepów unoszącą się w powietrzu. — Jestem głodna.

— Powiemy im?

— O tym, że zmądrzałam? Myślę, że sami się domyślą.

Bruno prychnął pod nosem i pomógł wstać Loretcie z łóżka.

Obojga przeszywała bezbrzeżna radość i podniecenia spotkania się po latach bez kłótni, chłodu i złości. Nie mogli przeboleć, że widzą się codziennie, a mimo tego przechodzą obok siebie, nie wymieniając słowa. Przedtem, Bruno naprawdę chciał przytulić się do niej, ale po reakcji, jaka go spotkała w kuchni o poranku, przestraszył się i zrezygnował z jakiejkolwiek próby kontaktu.

Udali się razem w kierunku kuchni. Tego dnia to Dolores i Félix stali przy garach i widząc ich razem, wymienili krótkie, znaczące spojrzenia. Loretta całkowicie zapomniała, że Dolores jest wszystkosłysząca i zarumieniła się ślicznie, przykuwając tym samym uwagę Bruna. Biedny pomyślał, że to przez niego i odsunął się od niej speszony, ale Loretta złapała go pod stołem za rękę i posadziła obok siebie jednym pociągnięciem.

I wtem do kuchni wpadli Camilo i Mirabel.

— Przygotuj się teraz na kurację decybelami — szepnęła na ucho Brunowi Loretta.

Zobaczywszy ich obok siebie, kuzynostwo wrzasnęło, przybiło ze sobą piątki wysoko w powietrzu i zrobiło coś, co miało przypominać taniec zwycięstwa. Loretta i Bruno, nadal trzymając się za rękę, obserwowali ich z zażenowaniem na twarzach. Swoimi wyczynami, Mirabel i Camilo przywołali do kuchni cały dom i koniec końców Loretta i Bruno byli cali czerwoni na licach.

— NARESZCIE! — zawołała Pepa, a nad jej głową rozciągnęła się kolorowa tęcza. — Zlitowaliście się nad nami! Jak to dobrze widzieć was razem, jesteście tacy uroczy! Mój mały braciszek jest już duży! — I uszczypnęła Bruna w policzki.

— Mały braciszek? — zachichotała Luisa, która również pojawiła się w kuchni. — Przecież jesteście trojaczkami!

— Ale Bruno urodził się jako ostatni* — odpowiedziała Julieta czułym tonem, rozkładając talerze na stole. — Pepa ma rację, to wielkie szczęście, że znowu jesteście razem.

— Wielkie nieba!

Abuela stała w przejściu z szerokim uśmiechem. Widząc ją, wszyscy stanęli w bezruchu.

— Wróciliście do siebie?

— Tak — odrzekł niepewnie Bruno, drapiąc się po szyi. Abuela klasnęła w dłonie, ucieszona w dwójnasób.

— Świetnie, wręcz cudownie! — zawołała i pstryknęła palcami, a wtem Casita znieruchomiała, czekając na rozkazy. — Casita, przynieś nasze najlepsze wino!

— O nie, będziemy w centrum uwagi... — wyszeptał gorączkowo Bruno, podczas gdy przez blaty toczyły się z niezwykłą delikatnością kieliszki do wina i jego butelki.

Loretta zareagowała szybko.

— Nie, Abuela, proszę — powiedziała, wstając. — To zbędne. Nie możemy po prostu cieszyć się, że cały ten dramat się zakończył, tym samym nie świętując tego? Chcemy... mieć dla siebie czas.

— Och — westchnęła Abuela. — Cóż... oczywiście... Tak, nie ma problemu. Casita, odstaw wino do spiżarni.

Loretta z powrotem zajęła swoje miejsce i ukradkiem uśmiechnęła się do Bruna, który wyglądał, jakby zobaczył w niej prawdziwą boginię. Prawda była taka, że każda myśl o byciu epicentrum jakichkolwiek zdarzeń napawała go przestrachem, a wszystkiemu winne było wieloletnie odosobnienie. Dlatego też Bruno podziękował Loretcie w myślach i sam, trochę nieśmiało, odnalazł drogę do jej dłoni luźno wiszącej pod stołem.

Kiedy Loretta i Bruno byli już pogodzeni, jej plany na przyszłość wywróciły się do góry nogami. Jedno jednak pozostało dla niej priorytetem — zatrzymanie Bruna przy sobie. Dlatego też, kiedy posiłek dobiegł końca, chwyciła go ponownie za rękę i zaciągnęła do salonu, gdzie zostawiła swój projekt sukni dla Mirabel.

— Chodź, pomożesz mi — zachęciła Bruna Loretta, widząc, że ten nie wie, co ze sobą zrobić i poklepała wolne miejsce na kanapie. Kiedy Bruno usiadł, powiedziała, patrząc na bazę pod suknię: — Znasz Mirabel lepiej niż ja. Jakie kolory jej się spodobają?

— Hmm — zamyślił się Bruno. — Może, bo taki ci wziąłem, zielony? Chociaż rób, jak chcesz...

— Nie, zielony będzie w sam raz — powiedziała Loretta i wzięła do ręki krawieckie mydełko. Klęknęła na kolana na podłodze i zaczęła kreślić nim linie, patrząc na wcześniej zdjęte z Mirabel miary. — Uwielbiam zielony — napomknęła, patrząc na niego kątem oka. — Szczególnie że taki kolor mają twoje oczy.

Jak się spodziewała, Bruno pokraśniał i przypominał teraz dorodnego pomidora.

— Jak przeżyłeś ten szmat czasu, sam, bez nikogo? — zapytała w pewnej chwili Loretta, narzucając wycięty kształt na bazę ze zwiewnymi spodenkami.

— Jakoś... no, w każdym razie przeżyłem, jak widzisz...

— Nie unikaj odpowiedzi, cariño — powiedziała miękko Loretta. Odłożyła pasma materiału i przysiadła obok Bruna, który westchnął ciężko. Loretta złapała go za rękę, a drugą objęła ramieniem. W końcu Bruno oparł się o jej bark. — Opowiadaj.

— Było... ciężko — stwierdził, a mówił prawie szeptem. — Na początku strasznie panikowałem, myślałem, że w jakiś sposób mnie znajdziecie... ale później jakoś się ustatkowałem. Zaprzyjaźniłem się ze szczurami, które od tego czasu przynosiły mi jedzenie, przyniosły mi też większość rzeczy codziennego użytku, sama rozumiesz. Gdyby nie Dolores, oszalałbym.

— Dolores? — zdziwiła się Loretta. — Przecież ona...

— Wszystko słyszy — dokończył za nią Bruno. — Dolores najwyraźniej przeszkadzały moje conocne szamotania i pewnego dnia nakryła mnie, kiedy podkradałem arepy Juliety. Nie wiem, może... pięć lat temu? Bardzo umiliła mi życie.

— A jak wymyśliłeś, gdzie się ukryć?

— Bardzo prosto — powiedział. Wziął ją za rękę jak za starych, dobrych czasów. Bruno sam dziwił się, że słowa wypływają z niego tak nagle. — Kiedy nasza Luisa była tuż po swojej ceremonii, wpadła na ścianę, a wiesz, ta dziewczyna krzepę ma. Zrobiła w niej dziurę i dla niepoznaki zawiesiliśmy tam obraz. Dziura była na tyle duża, że można było zobaczyć przez nią luki w fundamentach. Uznałem to za najlepszą kryjówkę, no i zobacz, blisko do jedzenia? Blisko!

— Nie nudziłeś się tam sam samiutki? — zapytała w końcu Loretta?

— O nie, miałem telenowele i szczury, i zabawiały mnie żarty rzucane codziennie na śniadaniu!

Loretcie zrobiło się strasznie szkoda Bruna, więc jednym sprawnym ruchem przekręciła się tak, że teraz leżał on na niej, a ona przyciskała go do siebie, najmocniej jak potrafiła.

— C-co robisz? — wydukał Bruno, próbując wstać, ale Loretta tylko mocniej go ścisnęła.

— Tęskniłam za tobą, cariño — wymamrotała, na dodatek wplatając swoją nogę pomiędzy jego nogi.

I kiedy złożyła nieśmiały pocałunek na jego czole, Bruno poczuł się jak w bajce.

__________

*Potwierdzone info, twórcy Encanto napisali o tym na swoim Twitterze.

Nie mogę uwierzyć, że jesteśmy na ósmym miejscu w kategorii fanfiction! Dziękuję z całego serca!

A teraz opowiadać, jak żyjemy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro