8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miał być w poniedziałek, ale na pewno jesteście ciekawi ich pierwszego spotkania.

Właśnie przeglądała torbę z rzeczami, które przyniosła jej Noell. Gdy usłyszała pukanie do drzwi jej hotelowego pokoju.

-Proszę -powiedziała.
I już po chwili prawie wtoczył się do niego obładowany torbami Ryan.

Zdziwiona dziewczyna zamknęła za nim drzwi.

-Co to?-zapytała.

-Przyniosłem ci kilka rzeczy-odpowiedział jakby nigdy nic.

-Och, zupełnie niepotrzebnie. Noell przyniosła mi kilka moich -wskazała na torbę, lekko zmieszana.

Na dźwięk imienia dziewczyny przeszył go dreszcz, a na usta wpłynął delikatny uśmiech.
Chętnie by się z nią spotkał, ale ratowanie przyjaciela było w tej chwili priorytetem.

-Zapomnij o nich, tu masz ciuchy odpowiednie do biura.

-Do biura?-zdziwiła się.

-A no tak! jeszcze ci nie mówiłem. Od jutra pracujesz dla mnie.

- Ale ja nic z tego nie rozumiem? Przecież miałam ...

- No tak, ale muszę was ze sobą poznać,  a to dobry pretekst. Po za tym czy nie szukasz czasem pracy?- zapytał.

Fakt praca była jej potrzebna. Nie chciała wracać do Dylana, a to wiązało się z utratą pracy połykaczki ognia. Kochała to robić jednak w tych okolicznościach nie mogła.

Skinęła jedynie głową potakując.
Ryan uśmiechnął się szeroko.

-Nie obraź się, ale muszę zapytać. Jakie masz wykształcenie?

-Studiowałam pedagogike, niestety nie ukończyłam ostatniego roku-
Odpowiedziała opuszczając głowę.
Było jej wstyd, że nie mogła dokończyć edukacji.

Ryan zamyslił się na chwilę.

-To skończysz ją zaocznie- stwierdził jakby to było oczywiste, wprowadzając tym samym dziewczynę w osłupienie.

-Ale ...ale..Dlaczego aż tak mi pomagasz?

-Już ci mówiłem. Ja pomagam tobie, a ty mnie.

-Rozumiem, ale dlaczego akurat ja?na moje miejsce znalazłbyś mnóstwo innych chętnych.

- Sam do końca nie wiem, jest w tobie coś takiego, co utwierdza mnie w tym, że robię dobrze- odpowiedział.

-I nie kłuć się ze mną. Wiem co robię. Bądź gotowa na ósmą - dodał i wyszedł uprzednio puszczając jej oczko.

Z braku zajęcia postanowiła zajrzeć do przyniesionych przez Ryana toreb.
Same najlepsze marki i tkaniny. I co najważniejsze wszystko w jej rozmiarze. Nie miała pojęcia skąd on go znał, ale wolała nie wnikać.
Wśród tych wszystkich rzeczy znalazła coś co powinno pasować na jutrzejszy pierwszy dzień.

Ciekawe czy ten cały Carlos jest tak sztywny i nudny jak mówi Ryan.

Pod budynkiem firmy byli już o siódmej trzydzieści. Ona zestresowana i pełna obaw, on zaś nad wyraz spokojny.
Gdy wjechali windę na odpowiednie piętro,  rozdzwonił się jego telefon.
Spojrzał ma wyświetlacz, po czym zwrócił się do Freyi

-Muszę odebrać, zaczekaj tu na mnie, dobrze?
Skinęła głową, a jego już nie było.
Miała chwilkę by móc się rozejrzeć.

Jak co rano sam szedł zrobić sobie kawę do firmowej kuchni.
Kiedy opuścił swoje biuro, czekał go nie codzienny widok.
Tyłem do niego stała jakaś kobieta.
Jej długie opalone nogi na wysokich szpilkach, prezentowały się idealnie.
Jak przystało na prawdziwego zdrowego mężczyznę, pokierował swój wzrok wyżej na pośladki, które w skórzanej krótkiej spódniczce były doskonale opięte.
Przez myśl przeszło mu, że widział już gdzieś ten tyłek. Szybko jednak odpędził od siebie tą myśl i wrócił do podziwiania kobiety.
Ta jednak wyczuwając, że ktoś jej się przygląda odwróciła się za siebie.
Teraz stali do siebie twarzami.
Oboje w szoku.
On dlatego, że obraz kobiety, który go ciągle nawiedzał w myślach stał się realny. Stała przed nim znów tak samo piękna jak wtedy. Jej włosy tym razem rozpuszczone, swobodnie spływały po plecach. Te piękne oczy i rozchylone w zdziwieniu usta, tak zachecające do pocałunku.
Odziana w białą satynową bluzkę, która nie miała guzików, a była jedynie wsunięta w skórzaną spódniczkę.
I na boga ona nie miała stanika!
Ten fakt i sam jej widok już zdążył poskutkować suchością w ustach i nieznośnym pulsowaniem w kroczu.

Gdy się odwróciła pierwsze co zobaczyła to były oczy. Te oczy, które tamtego wieczoru ją zahipnotyzowały. Jeszcze nigdy oczy nie zrobiły na niej takiego wrażenia. Tym razem miała okazję lepiej przyjrzeć się jego twarzy. Mężczyzna okazał się niezykle przystojny.
Zlusyrowała też wzrokiem jego sylwetkę. Granatowy garnitur, zapewne szyty na miarę, biała koszula i czarny krawat. Wszystko to wyglądało na nim perfekcyjnie. On cały ociekał perfekcją.
Wpatrywali się w siebie jak w obrazki.

-O widzę, że poznałeś już moją sekretarkę- jak spod ziemi wyrósł Ryan i
z szerokim uśmiechem objął jedną ręką w pasie Freyę.
Na ten widok Carlos mimo wolnie zacisnął ręce w pięści.

-Freyu pozwól, że ci przedstawię- tu Ryan zwrócił się do dziewczyny- to mój wspólnik i najlepszy przyjaciel Carlos.

Niemożliwe

Freya z szerokim uśmiechem wyciągnęła przed siebie dłoń, którą Carlos od razu ujął, przyciągając do swoich ust i złożył na niej bardzo delikatny pocałunek.
Był na tyle blisko, by móc poczuć jej zniewalający zapach.
Czuł się jak w transie. Te oczy, ciało, zapach, wszystko to sprawiało, że nie mógł się odsunąć.
Dopiero odchrząkniecie Ryana sprowadziło go na ziemię.
Odsunął się od dziewczyny  niechętnie.

-Miło mi panią poznać- powiedział.

Jego lekko przychrypnięty męski głos, sprawił, że przez jej ciało przepłynęła fala gorąca.
Z lekkim rumieńcem na twarzy odpowiedziała:

-Mnie również.

-Skoro już się poznaliście to może oprowadzę cię po firmie?- zaproponował dziewczynie Ryan.
Ku niezadowoleniu Carlosa,  zgodziła się i już po chwili odprowadzał ich spojrzeniem, gdy znikali w jednym z korytarzy.
Wszedł do swojego biura, zapominając zupełnie o kawie po którą szedł. Przed oczami nadal miał twarz pięknej Freyi.

Freya

Postanowił zająć się pracą byleby zniknęła z jego myśli. Na próżno.

Ryan zaprowadził ją jej biura. Jak tylko zamknął za nimi drzwi, wybuchnął  głośnym śmiechem.

-Widziałaś jego minę? Był w totalnym szoku- zaśmiewał się.

Jej jednak nie było do śmiechu. Nigdy by nie pomyślała, że przyjacielem, o którym mówił Ryan okaże się posiadacz pięknych oczu.

Będzie ciężej niż myślałam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro