15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trzymała w rękach zdjęcia dostarczone przez detektywa. Kojarzyła tę kobietę. Nie mogła sobie przypomnieć skąd, ale była pewna, że gdzieś już ją  widziała. Wstała gwałtownie, gdy jej telefon się rozdzonił.
Na wyświetlaczu pojawił się numer jej przyjaciółki, nawet nie wzięła go do ręki.
Miała nadzieję, że to Carlos.
Odkąd poprzedniego dnia otrzymał telefon od Ryana wyszedł, nie mówiąc gdzie i po co, ani o której wróci. No i nie wrócił. Nie było go całą noc. Nie napisał, nie zadzwonił. Jakby się dla niego nie liczyła. Nie odbierał jej połączeń. Była wściekła. Nie, wściekła to zbyt mało powiedziane, była wprost wkurwiona. Nie mogła mu na to pozwolić. Nie mogła mu pozwolić, wymknąć się z rąk. Zbyt dużo czasu w niego zainwestowała.
Wzięła telefon po czym wybrała numer.

-Słucham- usłyszała męski głos po drugiej stronie.

-Z tej strony Lorena Sporse.
Mam dla pana kolejne zlecenie.

-Zmieniam się w słuch.

-Chodzi o tę kobietę na zdjęciach. Proszę się o niej dowiedzieć wszystkiego.

-Pani Loreno ja na prawdę nie sądzę, ażeby coś ich łączyło.

-Panie Showt.
Przyjmuje pan zlecenie czy nie?

-Tak

-W takim razie proszę szukać, bo nie mam czasu.

-W takim razie do zobaczenia.

-Do zobaczenia.

Obudził się jak zawsze wcześnie rano. Jednak było inaczej.
Coś się zmieniło.
Przetarł zaspane oczy, by odzyskać ostrość widzenia.
Gdy tylko się poruszył, poczuł jak coś, a właściwie ktoś napiera na niego przy okazji go przygniatając.
Nie mógł uwierzyć, że to nie był kolejny sen.
Na jego klatce piersiowej spoczywała jej głowa. Jedną ręką obejmowała go w pasie, a ich nogi były ze sobą splecione.

To nie był sen

Uśmiechnął się do swoich myśli, przypominając sobie wydarzenia z poprzedniego popołudnia i nocy.

Kochaj mnie

Te dwa słowa ciągle przepływały przez jego myśli, jak zacięta płyta.

Kochaj mnie

I kochał. Był pewien, że pokochał ją szczerze i prawdziwe.
Przygarnął ją bliżej i mocno objął, jakby zaraz miała rozpłynąć się w powietrzu.

-Kocham cię- wyszeptał w jej włosy. Nie był jeszcze gotowy, by spojrzeć jej w oczy i to powiedzieć. Jednak teraz gdy spała musiał to usłyszeć z własnych ust.
Nigdy jeszcze żadnej kobiece nie wyznał miłości, nawet Lorenie.

Lorena. Wiedział, co musi zrobić. Jeszcze tego samego dnia zamierzał się z nią rozstać. Nie chciał mówić jej o Freyi, ale też nie mógł z nią dłużej być.
Chciał być szczęśliwy.

Jak tylko się obudził, pierwszą myślą było by zadzwonić do Carlosa.
Ani on, ani Freya nie odezwali się, a to go nawet cieszyło. Tym razem nie miał zamiaru udawać, że niczego nie widzi. I najważniejsze, chyba nadszedł czas, żeby mu powiedzieć o jego układzie z Freyą. Wiedział, że to nie będzie proste, jednak byli przyjaciółmi i nie potrafił go oszukiwać.

Poczuła, że coś ją ściska. Zrobiło jej się gorąco. Otworzyła wciąż osnute snem oczy.

-Carlos-Wyszeptała.

-Tak skarbie? -zapytał, patrząc na nią czule.

-Zaraz mnie udusisz-odpowiedziała.

Mężczyzna szybko poluźnił uścisk. Tak bardzo się zamyslił, że nie poczuł jak mocno tuli ją do siebie.

Freya odetchnęła głęboko i przeciągnęła się odsłaniając co nieco, do tej pory okryte,  swoje nagie ciało.
Carlos przełknął ślinę, na widok jej odsłoniętej piersi.
Wspomnienia poprzedniej nocy falą ciepła zalały jego ciało, kumulując się w  budzącym do życia fiucie.
Jak poprzednio nie czekał i zaatakował jej usta.
Całował czule i delikatnie.
Freya oddawała, każdy jego pocałunek z równą czułością i zaangażowaniem.
Ich ciałami zawładnęło pożądanie.
Pragnęli się równie mocno co wcześniej, a może nawet bardziej.
Tym razem to Freya przejęła inicjatywę. Popchnęła Carlosa, tak że opadł na poduszki i usiadła na jego brzuchu.
Gdy poczuł jej gorąca i wilgotną cipke na swojej skórze, jego fiut zapulsował i otarł się o jej pośladki.
Nachyliła się by złożyć na jego ustach słodki i krótki pocałunek, po czym uniosła się i sięgnęła po prezerwatywę.
Założenie nie sprawiło jej zbytniego problemu.
Pomagając sobie ręką nadziała się na sztywnego i chętnego do zanurzenia się w niej penisa. Opadła wprowadzając go głęboko w cipke.
Carlos chwycił ją za biodra, dociskając jeszcze mocniej.
Oboje jęknęli z zadowoleniem.
Dziewczyna wygięła się lekko do tyłu, dając mu tym samym większy dostęp do jej piersi, z którego od razu skorzystał. Chwycił je obie lekko ściskając i podszczypując sterczące z podniecenia sutki.
Obserwował jak dziewczyna unosząc się i opadając na jego fiucie seksownie przygryza warge. Wysłuchiwał się w jej jęki, gdy mocniej się nabijała. Delektował się, każdym jej ruchem i dźwiękiem opuszczającym jej słodkie usta. Ich ciężkie oddechy odbijały się o ścianę pokoju, gdy jednym sprawnym ruchem obrócił ją tak, że teraz to ona była pod nim.
Wszedł w nią mocno i zdecydowanie. Zamruczała wprost do jego ucha.
Całe jego ciało przeszedł dreszcz, a skórę pokryły ciarki.
Był zdumiony tym jak bardzo działa na niego ta dziewczyna.
Zaledwie kilka pchnieć, dzieliło ich od upragnionego szczytu.
Opadli na poduszki zmęczeni i zadowoleni. Nadal w swoich objęciach uśmiechnięci, obdarowywali się czułymi całusami.

-Prysznic czy kąpiel?- zapytał.

-Mmmm niech pomyśle...niech będzie prysznic.

Carlos roześmiał się na jej odpowiedź i wstał z łóżka.
Freya mogła przez chwilę podziwiać jego wysportowane i umięśnione ciało. Jednak tylko przez chwilę, bo mężczyzna miał inne plany. Chwycił ją jedną ręka pod kolanami i drugą pod plecami, po czym jak pannę młodą zaniósł roześmianą dziewczynę do łazienki.
Oboje już odświeżeni wrócili do jej sypialni.

- Zaproponowałabym ci śniadanie, ale obawiam się, że nie mam nic co by się nadawało do jedzenia.

Na słowa dziewczyny oboje się roześmiali.

-W takim razie ja proponuje śniadanie tobie. Zjemy na mieście. Co ty na to?

-Zgadzam się- odpowiedziała z uśmiechem, za który kochał ją jeszcze bardziej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro