30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pochyli się nad nią by dobrze wycelować.
Był wściekły. Zostawiła go.
A jego nikt nie opuszcza i nie oszukuje. Tak się czuł okłamany.
Nie wiedział czy kiedykolwiek tak naprawdę ją kochał, jednak to nie było teraz takie istotne. Teraz liczyło się to, że trzymał w ręku broń i jej życie było w jego rękach.
Wystarczyło pociągnąć za spust.

Jego ręka drgnęła, gdy poruszyła się lekko.
Tak bardzo chciał zobaczyć jak uchodzi z niej życie.
Musiał jej spojrzeć w oczy. Ten ostatni raz.

-Freya
-Freya.

Drgnęła.
Jakie było jego zdziwienie gdy się odwróciła.

-Noell?

Nie było już odwrotu.

*

Śniło jej się, że ktoś nawoływał imię jej przyjaciółki. Wybudziła się.

-Noell?

Huk.
Dzwoniło jej w uszach, ale to było niczym w porównaniu z bólem jaki teraz czuła. Jakby coś rozrywało jej pierś i jego głos nawołujacy jej imię.

-Noell!

Nie potrafiła rozpoznać tego głosu.
Nie mogła się skupić na niczym innym niż ból.

*
Strzelił.
Szeroki uśmiech wpłynął na jego twarz.
Jednak szybko zniknął gdy dotarło do niego co zrobił.

-Noell?

-Noell!-wyrwało się z jego gardła.

To nie tak miało być.
To nie miała być ona.
Wszystko zaplanował. Był pewien, że to mieszkanie Freyi, że to ona śpi spokojnie przed nim.
Nigdy nie przepadał za Noell. Była mu obojętna.
Spanikował.
Musiał jak najszybciej uciekać.
Wybiegł z pokoju wprost w stronę korytarza, na którym zwabiony hałasem portier szukał jego źródła.

Wpadł wprost na niego popychając go na ścianę.

*
Sekundy, minuty, godziny...
Tak naprawdę nikt nie liczył czasu jaki minął od chwili znalezienia dziewczyny przez portiera.

Potem tylko karetka, policja.

*

O całym wydarzeniu dowiedzieli się od policji, gdy jeden z funkcjonariuszy musiał zawiadomić właściciela mieszkania.

-Zaraz będziemy- oznajmił Carlos, po usłyszeniu zawiadomienia. Teraz pozostało powiedzieć o wszystkim Freyi.
Nawet bał się pomyśleć jak zareaguje.
I co będzie z Ryanem.

-Kochanie z kim rozmawiałeś o tak późnej porze?- zapytała Freya, która właśnie wróciła z łazienki. Ją także obudził dźwięk telefonu, jednak potrzeba była silniejsza od ciekawości.

-Skarbie ...muszę ci coś powiedzieć- nie bardzo wiedział jak zacząć- bo widzisz stało się coś...

-Boże, Carlos nie strasz mnie! co się stało? mów szybko-widząc minę mężczyzny zaczęła powoli panikować.

-Chodzi o Noell ....ona ...ona jest w szpitalu, bo...

-Co?! W jakim szpitalu?zabierz mnie tam natychmiast! -nie czekając na odpowiedź zaczęła pośpiesznie zakładać na siebie przypadkowe ciuchy. Sam Carlos również to zrobił i już po chwili oboje siedzieli w jego samochodzie.

-Powiedz mi teraz co się stało- zażądała gdy już kierowali się w kierunku szpitala, w którym przebywała Noell.

-Dokładnie to nie wiem. Z tego co powiedział mi policjant, Noell została postrzelona.-Nie widział sensu zatajania tego przed nią. Prędzej czy później i tak by się dowiedziała.

Zszokowana Freya zakryła usta dłonią, a w oczach zarysowały jej się kolejne łzy.

-Czy ...czy wiedzą, kto jest sprawcą? -zapytała już nie panując nad emocjami.
Po jej policzkach spływały łzy.

-Nie wiem. Policja nie może informować o takich rzeczach. Jestem tylko właścicielem mieszkania,a nie kimś z rodziny.

-Rozumiem-odpowiedziała, mimo wszystko zrezygnowana.

Resztę drogi przebyli w ciszy.
Carlos nadal nie wiedział jak poinformować Ryana.

*

-Ja chce zapytać o Noell ....Noell Blue -jąkała się. Chociaż w drodze wydawało jej się, że jest już spokojna. Przez emocje i ich nagły nawrót nie potrafiła się nawet wysłowić.

-Jest pani kimś z rodziny?-zapytała znudzona recepcjonistka wyszukując coś na klawiaturze swojego komputera.

-Ja? Jestem...

-To jej kuzynka, jedyna rodzina w tym mieście- oznajmił Carlos, widząc zachowanie Freyi. Ona zaś posłała mu spojrzenie pełne wdzięczności.

-Pani Blue jest obecnie operowana. W sali numer dwanaście. Jakichkolwiek innych informacji udzieli państwu lekarz prowadzący- oznajmiła chłodno nawet na nich nie patrząc.

Nie przejmując się zachowaniem kobiety ruszyli w poszukiwaniu sali operacyjnej.

Na miejscu ku ich zaskoczeniu był już Ryan.
Siedział na jednym z krzesełek, pochylony do przodu z palcami zanurzonymi w przydługich już włosach.

-Ryan?

Na dźwięk swojego imienia podniósł głowę, by spojrzeć na nich przekrwionymi, zapewne od płaczu oczami.

-Czemu?-jego głos był pełen żalu i pretensji.-Czemu nikt z was mnie nie powiadomił ?

-Stary...ja miałem to zrobić, ale...- próbował się wytłumaczyć Carlos.

-Nie ważne- zbył go ręką- Ona jest teraz najważniejsza-dodał wskazując na drzwi, za którymi operowana była Noell.- Jednak wolałem usłyszeć to od was nie policji.

Czekali w ciszy już drugą godzinę.
Operacja nadal trwała. 

-Państwo z rodziny?-głos lekarza, który wyszedł z sali, a którego żadne z nich nie zauważyło, bo było tak  pogrążonę w myślach.

-Jestem jej narzeczonym-odrzekł szybko Ryan, zrywając się z krzesła. -Co z nią panie doktorze?

-Stan pani Blue jest stabilny. Kula ominęła płuco i utkwiła w łopatce.Usuneliśmy ją.
W tej chwili śpi. Jutro rano będą państwo mogli ją odwiedzić. -oznajmił- jednak krótko, musi odpoczywać.

Odszedł, a Freya z wielką ulgą wpadła w ramiona Carlosa i mocno się w nie wtuliła.

-Muszę wiedzieć kto to zrobił-wycedził przez zęby Ryan. Mimo ulgi, którą poczuł po słowach lekarza, nadal czuł gniew.
Właściwie to wściekłość na tego, który skrzywdził jego Noell.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro