Dziewczyna przy oknie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Siedzę na twardym krześle, oparta o parapet. Przez szybę widzę, jak drzewa poruszane są gwałtownymi podmuchami wiatru.

Czy one złamią się na pół? Dotkną czubkiem ziemi? To zabawne. Wyobrażam sobie drzewa, pochylające się w stronę ziemi. Ta wizja jest taka śmieszna, bo nie mogą tego zrobić, przecież złamią się na pół.

Widzę pająka. Czarny, z owłosionymi nóżkami, przebiera nimi z gracją, a ja patrzę na niego z uśmiechem.

Uwielbiam pająki, które zamieszkały u mnie. Tkają dla mnie swoje piękne sieci w rogach pokoju.

Na ścianie, nad łóżkiem, mam napisane czerwonym markerem dwa słowa: bełkot szaleńca.

Słowa są jeszcze napisane moim starym, dziecinnym pismem. Napisałam je zaraz po tym, kiedy je po raz pierwszy usłyszałam. Mama była na mnie zła, ale teraz przecież...

Najbardziej podoba mi się słowo „bełkot". Jest inne, ciekawe. Przywodzi mi na myśl usta pełne jedzenia. Usta pełne makaronu. Spagetti.

Przesuwam palcem po kubku z obrazkiem małego, piernikowego domku.

Chcę w nim zamieszkać, jeść całymi dniami słodycze, a Babę Jagę wrzucić do pieca i patrzeć, jak się pali. Nie mogłaby mnie zjeść. Gdyby kózka nie skakała to by karku nie złamała, skoro kózka jest już martwa to i ja chcę spróbować. Nienawidzę mojej wsi, jest taka nudna, w miastach dzieje się o wiele więcej. Ale nie ma tylu pająków ani owadów, to jest ich wada. Czy gdybym zamieszkała w kanałach ze szczurami, podzieliłyby się ze mną swoim serem? Czy szczury jedzą ser, czy to tylko mit? Ale przecież telewizja kłamie, bajki kłamią. Wszyscy są kłamcami, próbują mnie wykorzystać, okraść, zabić. Łgarze! Pierdoleni kłamcy! Wmawiają mi kłamstwa, na przykład, że szczury lubią ser! A może to były jednak myszy? Ale to pewnie też jest mit. Pewnie cały świat, to tak naprawdę wielka książka. Jak ta na mojej półce, ta kolorowa, obok czerwonego kapturka. Zapewne jakiś dziadek czyta to swoim wnukom. Tak naprawdę to on żyje w prawdziwym świecie, a ten, w którym żyję ja, to fikcja. To wymyślona historia!

Kocham oczy misiów i lalek, są szklane, lekko lśniące, dlatego wydłubuję je z ich bezwładnych ciał i chowam w moim pudełku, a kiedy się nudzę, mogę je oglądać.

Wlazł kotek na płotek i ptaszka zjadł. Ptaszek zjedzony, brzuch napełniony...

Myślę o moich niedawnych urodzinach. Siedemnastych, przynajmniej tak mi mówią. Dlaczego siedemnaście? Co to w ogóle za liczba? Jest taka nudna i nieciekawa.

Pająk idzie dalej po parapecie.

Uśmiecham się.

Ptaszek ma gniazdko i małe ptaszki. Ptaszek odlatuje, a gniazdko wibruje. Gniazdko spada, a wiatr, dmuchawa. Małe ptaszki zderzają się z ziemią. Samochody je przejeżdzają, ich groby znikają.

Unoszę rękę i kciukiem miażdżę tłuste cielsko pająka. Krew i jego wnętrzności rozbryzgują się na parapecie i moich palcach.

Aż dziwne, że tak mały pajączek, ma w sobie tyle różnych cieczy...

Ciągnę jego włochate, miękkie i cienkie nóżki. Odrywają się z ledwie słyszalnym plaśnięciem. Patrzę na zmiażdżone ciało i nóżki ułożone wokół niego.

Każdy pająk jest moim przyjacielem.

Zerkam na ścianę. „Bełkot szaleńca". Tylko ja wiem, że nie napisałam tego markerem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro