Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się spocona głośno oddychając. Znowu koszmar. Znowu te same głosy. Znowu ten sam śmiech..

- O co chodzi? - szepnęłam przecierając rękami twarz - krąży nade mną jakieś fatum czy coś?

Powoli podniosłam się do siadu rozglądając się po spowitym w mroku pokoju. Blask księżyca wpadający przez okienko był jednym źródłem światła. Odwróciłam głowę spoglądając na zegarek stojący na szafce nocnej

- Czwarta czterdzieści - westchnęłam - bo przecież nie mogę wstać o w miarę normalnej godzinie... I jeszcze te koszmary..

Pokręciłam głową spowrotem opadając na materac normalnie oddychając. Usnąć już na pewno nie usnę, a nie chcę narobić zbędnego hałasu po nocy, a tym bardziej pokazywać się komuś przed śniadaniem. Moje spojrzenie mimowolnie przeniosło się na biały nieco spowity mrokiem sufit. Cienie rozświetlane blaskiem księżyca zdawały się prowadzić swój osobisty, piękny taniec co raz bardziej zagłębiając się w nim. Obserwowałam uważnie to wszystko zachwycając się tym. W pewnym momencie uniosłam jedną rękę do góry, a cienie momentalnie przestały poruszać się w rytmie swojego dotychczasowego tańca. Poruszyłam ogonem pod kołdrą nieco zdziwiona. Powoli poruszyłam ręką do góry, a następnie w dół, ale nic się nie działo. Przekrzywiłam lekko głowę opuszczając rękę. Wciąż uważnie obserwowałam sufit, a moje zdziwienie weszło na kolejny poziom kiedy cienie zaczęły poruszać się w rożnych kierunkach, a następnie formować jakieś kształty. Na początku były to jakieś bliżej nieokreślone przeze mnie sylwetki. Następnie zmieniły się one w las oraz wilka przechadzającego się po nim, a potem widziałam już tylko jakiś szybki ruch cieni oraz zapewne tego samego wilka leżącego na ziemi przebitego jakby strzałą? Sylwetka rozpłynęła się formując coś na wzór maski, ale każda połowa była inna. Ostrożnie zaczęłam podnosić się do siadu obserwując sufit. Powoli zaczęłam wystawiać rękę w stronę sufitu, ale cienie szybko rozpłynęły się bezpowrotnie. Położyłam jedno ucho cofając rękę. Dopiero teraz zaczęłam wszystko na spokojnie analizować. Czy one chcą mi coś przekazać? Te sylwetki.. Były mocno zdeformowane, ale można było dostrzec kilka szczegółów.. Czy to możliwe, że to my?

- Nie - pokręciłam głową - na pewno nie

To na pewno nie byliśmy my, ale wilk.. Jeśli faktycznie to bylibyśmy my to wilkiem musiała być Red, która...

- Nie, nie, nie - znowu pokręciłam głową odganiając czarne scenariusze - na pewno nie, ale ta maska..

Maska.. Niby zwykła maska, ale wydawała się dziwnie znajoma.. Czyżbym o niej gdzieś kiedyś czytała, albo słyszała? A może to ma coś wspólnego z tymi głosami? To by miało jakiś sens, ale za nic nie pamiętam do kogo należała ta maska. Westchnęłam cicho kręcąc głową

- To pewnie omamy - powiedziałam cicho sama do siebie - dobrze nie sypiam i jeszcze gadam do siebie

Przeniosłam spojrzenie na zegarek. Wskazówki na tarczy wskazywały godzinę piąta piętnaście. Mam jeszcze czas i to dużo czasu, ale może ogarnę się nieco. Nie mam i tak nic do roboty, a rano nikt mnie chociaż przypadkowo nie przyłapie. Ociężale zwlokłam się z ciepłego łóżka kładąc łapy na chłodnej podłodze. Wzdrygnęłam się czując ten chłod bijący od niej, ale po chwili wszystko wróciło do normy. Przeciągnęłam się nieco ziewając. Podrapałam się po głowie zapalając małą lampkę nocną stojąca obok zegarka, a następnie podeszłam do szafy otwierając ją. Wyciągnęłam pierwsze lepsze ciuchy oraz czystą bieliznę, a następnie zamknęłam mebel. Cicho wyszłam na korytarz, na którym panował półmrok. Ostrożnie zamknęłam ogonem drzwi, a następnie cicho przemknęłam do łazienki. Równie cicho zamknęłam drzwi na klucz w między czasie zapalając światło. Położyłam ciuchy na szafce. Zrzuciłam z siebie wszystko odprawiając cały swój standardowy oraz codzienny rytuał, czyli dokładne umycie się, wytarcie oraz ubranie. Włosów nie wolałam nie suszyć aby przypadkiem kogoś nie obudzić. Spiełam je jedynie w wysokiego kucyka oraz nieco poprawiłam grzywkę. Wrzuciłam brudne ciuchy do kosza na pranie, a następnie wyszłam z pomieszczenia w między czasie gasząc światło. Na korytarzu wciąż panował półmrok, ale nieco bardziej rozjaśniany przez powolnie wschodzące słońce. Jeśli słońce wstaje niedługo wszyscy będą wstawać na poranną medytację. Westchnęłam cicho. Teoretycznie powinnam wracać do pokoju gdyż lada moment ktoś może przechadzać się po Zakonie, ale praktycznie nie chciałam tam jeszcze iść. Powoli zaczęłam stawiać kroki w zupełnie innym kierunku. Wszędzie panowała niczym nie zmącona cisza. Uwielbiałam to, ale zarazem i nienawidziłam. Z jednej strony mogłam wiele rzeczy przemyśleć albo uspokoić się, a z drugiej strony były to też czasem nieziemskie męczarnie w wielu napiętych sytuacjach. Westchnęłam cicho patrząc na ciemne, drewniane drzwi przede mną. Nie wiem co ja tu robię. Na prawdę nie wiem. Może chcę znać prawdę, której tak cholernie się boję? A może to tylko sen, z którego się obudzę?

- Raz się żyje - powiedziałam cicho pukając do drzwi, zdając sobie sprawę, która jest godzina - Karasu jesteś idiotką

Chwilę nasłuchiwałam uważnie, ale nic się nie stało. Z lekką ulgą już miałam odchodzić gdy usłyszałam dobrze znany dziwięk przekręcania klucza w zamku. Cholera. Mamy problem. Uniosłam głowę krzyżując z chłopakiem spojrzenia kiedy drzwi stanęły otworem. Był zdziwienie i to bardzo, ale zarazem jakby szczęśliwy?

- Nie obudziłam cię? - zaczęłam pierwszym lepszym pytaniem, które wyleciało mi do głowy

- Nie, spokojnie - machnął ręką robiąc mi miesięcy, abym weszła do środka - i tak już nie śpię od jakiejś godziny

- No to nie jesteś sam - westchnęłam wchodząc do środka

W pokoju panował porządek, a nie to co u mnie. O ścianę obok łóżka stał oparty Rhaast, który gdy mnie zobaczył nieco się ożywił. Zlustrował mnie od góry do dołu z pytającym spojrzeniem. Założyłam ręce pod piersią lekko wskazując ogonem na chłopaka, który ostrożni zamyka drzwi. Broń tyko zamknęła oko nie odzywając się, a ja czułam się jakbym szykowała się na śmierć. Stałam tak patrząc na swoje łapy nie wiedząc jak zacząć rozmowę. No nic. Zacząłem to trzeba to skończyć. Odetchnęłam cicho zadzierając głowę na chłopaka, który zamierzał w moim kierunku

- Musimy pogadać - zaczęłam starając się brzmieć pewnie

- Usiądźmy może - westchnął cicho wskazując ręką na łóżko

Kiwnęłam tylko głową podchodząc wraz z chłopakiem do mebla, a następnie w miarę wygodnie na nim siadając. Mój strach z każdą minutą rósł, ale starałam się jak mogłam nie okazywać tego. Zaraz wszystko się wyjaśni. Mam nadzieję...

- Chciałeś żebym cię wysłuchała, a więc słucham - powiedziałam na jednym wydechu gładząc z nerwowo swój ogon, który spoczywał na moich nogach

- Nie będę kłamać bo nie oto chodzi, ale na początku miałem cię pokonać - zaczął spokojnie patrząc na mnie - ale, że nie dałem rady Zed wpadł na inny pomysł..

- Że cię wytrenuje, a ty masz mnie zabić - wtrąciłam prychając - typowy pomysł Zeda jak coś pójdzie nie po jega myśli

- Tak - dodał nieco ciszej - zgodziłem się po lekkiej kłótni, po której widziałaś zachowanie Zeda

Przerwał patrząc na mnie, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową siedząc jak na szpilkach

- Na początku podróży jeszcze bardziej chciałem cię zabić przez to co wyprawiałaś, ale patrząc na to z perspektywy czasu też nie byłem lepszy, ale wracając - kontynuował spokojnie - z czasem zacząłem się jednak powoli do ciebie przekonywać, a Rhaast nawet i szybciej. Już wtedy zacząłem się lekko wahać czy aby na pewno dobrze robię. Byłem wierny Zedowi, ale co raz bardziej zaczęliśmy się zaprzyjaźniać, poznawać.. Zbliżać...

Moje serce biło jak szalone kiedy tego wszystkiego słuchałam. Uważnie chłonęłam każde jego słowo analizując dokładnie wciąż nerwowo gładząc ogon

- Zaufałaś mi i otworzyłaś - uśmiechnął się nikle - i mimo iż wtedy tego nie pokazywałem to przez te dwa miesiące podróży polubiłem cię. Na dodatek przez twoją historię straciłem szacunek do Zeda, a przez okres treningu obdarzyłem czymś więcej niż tylko przyjaźnią...

- Na dodatek zmieniłaś go na lepsze - wtrącił jakby z dumą Rhaast otwierając oko - odzyskał po częściej swoje człowieczeństwo oraz uczucia

Spuściłam głowę zamykając oczy. Czułam na sobie wzrok chłopaka, który czekał na moją odpowiedź

- Karasu - zaczął łagodnie - wiem, że na to nie zasłużyłem, ale proszę wybacz mi.. 

Zacisnęłam bardziej powieki czując gromadząc się w ich kącikach łzy. Moje serce biło szybciej, ale i tak weszło na najwyższe obroty jakby miało zaraz wyskoczyć z mojej klatki kiedy poczułam ciepłą dłoń na moi policzku. Podniosłam głową w między czasie otwierając szklące się oczy. Niepewnie patrzyłam w świecące oczy chłopaka

- Proszę.. - błagał łamiącym się głosem - kocham cię Karasu i nie pozwolę cię nigdy więcej skrzywdzić

Nie widziałam co mam powiedzieć. Z jednej strony cieszyłam się niezmiernie, a z drugiej wciąż się bałam. Już miałam coś powiedzieć kiedy usłyszałam głośny dziwięk gongu. Koniec medytacji

- Muszę to wszystko przemyśleć - westchnęłam cicho - ale obiecuję, że dam ci odpowiedź najpóźniej jutro wieczorem, a teraz pora iść do reszty

Wstałam lekko uwalniając policzek z ręki chłopak. Wiedziałem, że był zawiedziony i to bardzo. Nie potrafiłam na niego spojrzeć. Na dodatek nie po tym co usłyszałam, ale na prawdę musiałam wszystko na spokojnie przemyśleć

- Rhaast może zostać - powiedziałam podchodząc do drzwi - i postarajmy się nie pokazywać tego co niedobrego działo się między nami

- Dobrze - powiedział przygaszony stając obok mnie - w takim razie prowadź

Wyszłam na oświetlany promieniami słonecznymi korytarz. Zastrzygłam uszami słysząc głośniejsze rozmowy dobiegające zapewne z jadalni. Kątem oka spojrzałam na Kayna, który zamykał drzwi, a następnie powoli zaczęłam kierować się w stronę odpowiedniego pomieszczenia. W ciszy przemierzaliśmy korytarze. Rozmowy z każdym krokiem przybierały na sile, aż w końcu stanęliśmy przed średnich rozmiarów drewnianymi drzwiami. Nieco drżącą ręką złapałam za klamki. Wzięłam kilka głębszych oddechów na uspokojenie, a następnie pchnęłam dwie pary drzwi wchodząc do pomieszczenia w towarzyskie chłopaka oraz głośnego skrzypnięcia. Oczy zebranych momentalnie spoczęły na naszych osobach, a na moją twarz wpłynął wielki uśmiech

- No cześ.. - zaczęłam chociaż nie dane było mi dokończyć

Momentalnie zostałam zamknięta w szczelnym uścisku Akali, który odwzajemniłam

- Skrzywdzę cię chyba za to co zrobiłaś - powiedziała ani trochę nie luzując uścisku - ale cieszę się, że wróciłaś Kito

- Ja też się ciszę - jeszcze bardziej uśmiechnęłam się tuląc ją - ale może mnie puść bo mnie udusisz

- Przydałoby się - zaśmiała się puszczając mnie wolno oraz lustrując z góry do dołu z wielkim uśmiechem - wyrosłaś, ale pewnie dalej jesteś tą samą pierdołą

- Widzisz mnie po tak długim czasie i już mnie obrażasz - zaśmiałam się kucając oraz przytulając Kennena - za tobą też teskniłam

- A myślisz, że ja nie? - przytulił się do mnie - dobrze, że wróciłaś

Odróżnienia puściłam ninje słysząc głośne szczekanie. Momentalnie zostałam przewrócona oraz polizana wiele razy na twarzy

- Moja rozrabiaka kochana - mocno przytuliłam wilczycę - mam nadzieję, że byłaś grzeczna

- Nie dokońca - usłyszałam śmiech mistrza przez co niechętnie puściłam Red, a następnie wstałam otrzepując się lekko - ale nie była sama. Akali i Kennen byli i pewnie dalej są z nią w zmowie

- Przesadza Mistrz - machnęłam ręką Akali śmiejąc się - może czasem, ale tylko czasem

Zaśmiałam się kręcąc głową. Tak mi ich brakowało, ale przecież trzeba jeszcze kogoś przestawić

- Mistrz pewnie wam wszystko powiedział, a więc wiecie o wszystkim - zacząłam stając obok chłopaka - a więc to jest Kayn, a w pokoju jest jeszcze Rhaast, który jest jednym z Darkinów zapieczętowanym w broni

- Miło was poznać - powiedział uśmiechając się lekko

Porozmawialiśmy tak jeszcze chwilę, a następnie usiedliśmy do stołu

- Idę po jedenie - powiedziałam nagle wstając - w końcu trzeba coś zjeść

- Pomogę ci - Akali poszła w moje ślady wstając - sama i tak tego nie weźmiesz

Posłałam jej uśmiech, a następne razem udałyśmy się w stronę kuchni. W pomieszczeniu było zdecydowanie ciszej i spokojnie niż w poprzednim, ale mimo to cały czas czułam na sobie świdrujący mnie na wskroś wzrok przyjaciółki

- Zaraz coś zrobię bo tak na mnie patrzysz - powiedziałam cicho śmiejąc się - a tego bym nie chciała

- I tak byś to zrobiła - wzruszyła ramionami, a następnie złapała mnie za nadgarstek przez co spojrzałam na nią - co się stało?

- A co się miało stać? - posłałam jej sztuczny uśmiech

Ta tylko spojrzała na mnie ze swoją standardową miną kiedy kłamie czekając na wyjaśnienia. Czyli się domyśliła, cholera

- No dobra masz mnie - westchnęłam wolną ręką masując skroń - mam taki mały problem

- Mały? - dopytywała podnosząc brew

- No dobra nieco większy - przewróciłam oczami patrząc na nią

- Zostanę ciocią? - uśmiechnęła się w dosyć specyficzny sposób - albo matką chrzestną?

- Co nie! - krzyknęłam szybko uwalniając nadgarstek - chyba głupia jesteś

- Szkoda - teatralnie posmutniała - ale i tak nią prędzej czy później zostanę

- Nie wiem - pokręciłam głową - a teraz chodź długo nas już nie ma

- No dobra - westchnęła - ale wieczorem mi wszystko mówisz co i jak i mnie przyjmuje sprzeciwu

- I tak byś sama weszła mi do pokoju i byś nie weszła bez wyjaśnień - zaśmiałam się biorąc kilka talerzy z tostami na tacę - więc dobrze.. mamo

Spojrzałam na dziewczynę, która zaśmiała się na moje ostatnie słowa. Pokręciłam głową idąc do jadalni. Po chwili moje uszy znowu wypełnił dziwięk rozmów oraz śmiechów. Wraz z dziewczyną, która szybko do mnie dołączyła ostrożnie położyłyśmy talerze na stole same zaraz do niego siadając. Śniadanie zleciało w przyjemnej atmosferze i nim się obejrzeliśmy nadszedł czas na trening. Wraz z Akali szybko posprzątałyśmy naczynia, a następnie udałyśmy się na zewnątrz kierując się w stronę placu treningowego dołączając do reszty. Słońce przyjemnie grzało przez co aż miło było być na zewnątrz

- Możemy chyba już raczej zaczynać prawda? - zapytał Mistrz patrząc na nas

W odpowiedzi tylko pokiwaliśmy zgodnie głowami, a na pole weszła Akali, a następnie Kayn. Ja, Red, Kennen oraz Mistrz usiedliśmy na matach leżących w odpowiedniej odległości od wyznaczonego pola. Kayn ciężko trenował, ale zapewne nie tylko on. Mistrz Shen też potrafi dać wycisk jeśli chodzi o treningi. Jeszcze jak uczęszczałam do klasztoru nie potrafiłam albo ciężko było mi wygrać z Akali, więc nie zdziwie się jeśli walka skończy się szybciej niż się zaczęła. Akali została wyszkolona na świetną oraz niebezpieczną ninje, ale nie tylko ona. Kennen oraz ja również. Nawet Redi potrafi pogonić.

Otrząsnęłam się z moich myśli czując czyjąś głowę na kolanie. Spojrzałam w tamtą stronę, a moim oczom ukazała się wilczyca. Pogłaskałam ją po głowie, a następnie wzięłam na kolana. Położyła się wygodniej patrząc na pole tak samo jak ja. Akali stała w swojej pozycji gotowa do ataku w jednej ręce trzymając kame, a w drugiej nóż z twarzą zasłoniętą swoją zieloną chustą. Kayn natomiast dopiero ustawiał się trzymając oburącz srebrną kosę. Na początku powoli zataczali wielkie koło obserwując siebie, a następnie Kayn wykonał pierwszy atak, który Akali uniknęła bez problemu. Potem już nie było tak łatwo. Co chwilę ze świstem nie przecinały kunaje oraz shurikeny rzucane przez ninje, które lekko poraniły chłopaka. Ten jednak nie pozostał dłużny. Sprawnie podbiegł do niczego nie spodziewającej się dziewczyny i nieco naciął jej skórę na ramieniu. Atak, blok, blok, kontra, atak i tak w kółko jednak szala zwycięstwa co raz bardziej przechylała się na stronę chłopaka. Wiedziałam, że i tak przegra. To była taktyka Akali. Poznać styl walki przeciwnika dając mu wygrywać, a potem dobić nie wiadomo skąd. Dużo się nie pomyliłam. Po chwili na polu wzniosła się zasłona dumna, w której zniknęła dziewczyna. Chłopak nerwowo rozglądał się dookoła szukając ninjy jednak na marne. Po chwili Akali wyskoczyła za pleców Kayna podcinając, a następnie powalając na plecy. Kosa poleciała jakieś kilka metrów dalej. Dziewczyna zapewne z triumfem oczach położyła nogę na klatce chłopaka, a do szyi przyłożyła kamę. To koniec

- No to chyba mamy zwyciężczynię - zastrzygłam uszami słysząc głos Mistrza Shena - ale dobrze się spisaliście

Dziewczyna tylko popatrzyła się na Senseia chowając broń, a następnie pomogła wstać chłopakowi. Szczerze mówiąc Kayn wytrzymał dłużej niż się spodziewałam. Ostrożnie ściągnęłam Redi z kolan wstając. Rozprostowałam nieco zdrętwiałe kości patrząc na wszystkich

- Pójdę po jakieś bandaże albo coś - powiedziałam po chwili patrząc na niezbyt duże rany - niby nie są duże, ale lepiej na nie spojrzeć

Nie czekając na odpowiedź szybko udałam się do wnętrza Zakonu po chwili wracając z niezbyt dużą apteczką w ręce. Położyłam przedmiot na jeden z mat w pobliżu dziewczyny, a następnie ją otworzyłam. Wzięłam wodę utlenioną lekko przemywając niezbyt dużą ranę na ramieniu przyjaciółki. Kątem oka widziałam jej lekko skrzywioną minę, ale nic nie mówiłam. Szybko wzięłam czystą chusteczkę przecierając odkażoną ranę

- Będziesz żyć - powiedziałam śmiejąc się oraz w między czasie wstając

W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech dziewczyny, a sama powoli podeszłam do chłopaka z wodą oraz czystą chusteczką. Ukucnęłam patrząc na rany. Wszystkie były płytkie czyli również wystarczy je lekko przemyć. Ostrożnie zaczęłam przemywać, a następnie wycierać wszystkie zadrapania. Czułam jego intensywny wzrok na mojej osobie. Upewniwszy się, że wszystkie zacięcia są odkażone schowałam wodę utlenioną do apteczki, a następnie poszłam odnieść ją na miejsce w między czasie wyrzucając do kosza zużyte szmatki.

Południe oraz popołudnie zleciało w dosyć miłej atmosferze. Jednak wciąż jako taka nie odzywałam się z chłopakiem. Moją głowę wciąż zaprzątały słowa Kayna oraz moja dzisiejsza rozmowa z Akali, którą będę musiała odbyć. Słońce powoli zaczynało chylić się ku zachodowi zalewając niebo pastelową paletą kolorów. Wszyscy również zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi. Ja szybko jednak poszłam się jeszcze odświeżyć jednak bez mycia włosów, a następnie ubrałam się w jaką luźną bluzkę oraz krótkie, luźne spodenki, które robiły mi za piżamę. Cicho weszłam do swojego pokoju zamykając drzwi. Położyłam po sobie uszy z miną "serio" widząc Akali rozłożoną na moim łóżku wraz z Red

- No nareszcie! - powiedziała siadając po turecku robiąc mi miejsce - myślałam, że już się tam utopiłaś

- Wybacz, że nie kąpię się tak szybko jak ty - usiadłam wygodnie obok przyjaciółki - i że robiłam sobie warkocz na noc

- Żartuję - machnęła ręką - a teraz opowiadaj bo zakładam, że chodzi o Kayna

- Czemu ty wiesz wszystko zanim ci cokolwiek powiem - zdziwiłam się głaszcząc Red - to jest nienormalne. Jeszcze pomyślę, że mnie stalkujesz dwadzieścia cztery na dobę creepie

- Może - zrobiłaś sztańską minę - ale znam cię za dobrze, mów

Westchnęłam cicho poprawiając drugą ręką grzywkę

- To jest bardziej pogmatwane niż się zdaje - zaczęłam patrząc na nią - ale mówiąc w skrócie, na początku naszej podróży oraz treningu na sam jego koniec miał mnie zabić, ale tak się nie stało bo jak widać jednak żyje

- Bo cię kocha - powiedziała czule patrząc na mnie - i to widać Karasu. Nawet bardzo. Mimo iż nie wiem co się tam do końca wydarzyło to jednak na prawdę warto spróbować.

- Wiem Akali - odparłam ciszej - ale nie wiem co mam zrobić

- A ja wiem - uśmiechnęła się łagodnie łapiąc mnie za ramiona - na początku zadaj sobie bardzo ważne pytanie, a mianowicie czy ty też go kochasz

Patrzyłam na nią niepewnie. W tamtym momencie moich emocji nie dało się opisać jednym słowem. Była to istna huśtawka nastrojów. Ale Akali ma rację. Czy ja aby na pewno go kocham, ale odpowiedź chyba jest jasna

- Więc jak? - zapytała ponownie patrząc mi w oczy, a konkretniej oko

Zdetermionowana podniosłam głowę również na nią patrząc

- Masz rację - powiedziałam uśmiechając się - kocham go

- No to działaj - poklepała mnie po ramionach, a następnie zabrała ręce - idź do niego

- Ale, że tak teraz? - pytałam - jest już nieco późno

- No pierdoła - pokręciła głową łapiąc mnie za nadgarstek oraz spoglądając na Red - chodź Redi idziemy Karasu pomóc załatwić chłopaka!

Nie zdążyłam nawet nic odpowiedzieć gdyż zostałam pociągnięta przez dziewczynę i nim się obejrzałam szłam korytarzem w stronę pokoju Kayna. Starałam się jakoś uwolnić chociaż jakoś z jej uścisku, ale na marne. Popatrzyłam na futrzaka, który tylko przekręcił nieco głowę patrząc na mnie idąc obok. Momentalnie stałam przed doskonale znami drzwiami. Dziewczyna puściła mój nadgarstek patrząc na mnie z wielkim uśmiechem

- No to powodzenia - cmoknęła mnie w policzek, a następnie zapukała do drzwi - później mi podziękujesz

Kiedy to powiedziała wraz z Red szybko przemknęłam do innego korytarza chowając się za ścianą. Zastrzygłam uszami słysząc charakterystyczny dźwięk zamka. Akali zabije cię

- Cześć Kayn - zadarłam głowę uśmiechając się

Był zdziwiony, ale i nieco poddenerwowany. Zrobił mi miejsce abym mogła wejść więc też tak zrobiłam. Kątem oka widziałam Rhaasta, który skupił swój wzrok na mojej osobie. Z nerwów ugryzłam się w policzek od wewnątrz. Odwróciłam się w stronę chłopaka patrząc jak zamyka drzwi, a następnie idzie w moją stronę. Zadarłam głowę kiedy stanął tuż przede mną

- Pamiętasz naszą dzisiejszą rozmową prawda? - zaczęłam nieco niepewnie

W odpowiedzi chłopak kiwnął głową, a ja spuściłam nieco głowę patrząc na jego klatkę piersiową

- Nie wiem jak to powiedzieć - westchnęłam cicho - zawsze kiedy jesteś gdzieś blisko moje serce zaczyna bić szybciej i robi mi się gorąca. Brzuch robi dziwne fikołki

Poczułam jak ktoś ogarnia moją grzywkę, a potem ciepłą dłoń na moim lewym policzku. Uniosłam głowę krzyżując z chłopakiem spojrzenia. Odetchnęłam cicho

- Ja też cię kocham Kayn - uśmiechnęłam się

Na twarz chłopaka wpłynął wielki uśmiech. Nachylił się lekko opierając swoje czoło o moje. Powoli położył drugą rękę na moim drugim policzku, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Ze swoim uśmiechem zaczął powoli zbliżać swoją twarz do mojej. Na początku dzieliły nas centymetry, milimetry aż w końcu nic. Całował mnie ostrożnie jakbym miała zaraz gdzieś zniknąć i nigdy więcej nie wrócić, a jego usta były takie miękkie oraz ciepłe. Po chwili odkleiliśmy się od siebie stając w tej samej pozycji co przed chwilą. Czułam jak zaczynają piec mnie policzki, ale to była z najlepszych chwil w moim życiu i nie zamieniłabym ją za nic na świecie!

- Nie chcę wam przeszkadzać gołąbeczki - zaczął z wyczuwalny zadowoleniem w głosie - ale jest już późno i chyba lepiej byłoby się położyć spać. Przypominam, że jutro już wstajecie normalnie na medytację

Cholerka. Bądź co bądź Rhaast miał rację. Niechętnie odsunęłam się od chłopaka

- Rhaast ma rację - powiedziałam przyznając mu rację - trzeba rano wstać w miarę wcześnie

- Bądź co bądź to racja - westchnął - no to chodź

- Ale, że ja z tobą mam spać? - podniosłam uszy patrząc na niego

- I tak już spałaś pragnę ci przypomnieć - zaśmiał się - i to nie raz, a łóżko jest nawet duże także się zmieścimy

- W sumie - podeszłam do jednej strony mebla siadając na nim

Położyłam się wygodnie patrząc na chłopaka, który poszedł w moje ślady również się kładąc. Przykryliśmy się kołdrą, a ja w między czasie bardziej wtuliłam głowę w poduszkę

- Dobranoc Kayn - ziewnęłam zamykając oczy - oraz dobranoc Rhaast

- Dobranoc Karasu - odparła również ziewając kosa

Od chłopaka nie dostałam natomiast żadnej odpowiedzi. Poczułam jedynie uginanie się matera, a następnie oplatające mnie ramiona oraz przyjemne ciepło. Nie protestowałam. Jedynie przytuliłam się bardziej do klatki piersiowej chłopaka chłonąc bijące od niego ciepło

- Kocham cię - usłyszałam głos Kayna

- Ja ciebie też - odparłam czując jak powoli odpływam

Jeszcze bardziej wtuliłam się w chłopaka oraz poduszkę po chwili dając się ponieść magi snu

~ Miłość sama w sobie jest nie do pojęcia, ale dzięki miłości możemy pojąć wszystko ~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro