Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tak bardzo nie chciało mi się wstawać. Było mi tak miło oraz ciepło. Powoli otworzyłam oczy. Uśmiechnęłam się nikle widząc twarz smacznie śpiącego chłopaka wciąż nieco spowitą w mroku. Ostrożnie odwróciłam się w drugą stronę tak aby nie obudzić Kayna co było dosyć ciężkie zważając na to, że byłam opleciona przez jego ręce oraz ramiona. Podniosłam lekko głowę spoglądając na zegarek stojący na szafce nocnej. Tarcza wskazywała godzinę czwartą pięć. Zrezygnowana bezgłośnie opadłam na poduszkę. Czy ja na prawdę nie mogę wstać o normalnej porze?! Jedynym plusem tego wszystkiego było chociaż to, że nie miałam koszmarów. Westchnęłam cicho. Powinnam wstać i poogarniać się nieco. Tylko nasuwa się jedno bardzo ważne pytanie. Jak ja mam się wydostać z tego łóżka przy okazji nie budząc Kayna śpiącego obok. No nic spróbujmy. Powoli zaczęłam ściągać jedną oplatającą mnie kończynę oraz w między czasie ostrożnie przesuwać w stronę brzegu łóżka. Wszystko szło idealnie. Jednak kiedy byłam już przy krawędzi mebla moje szczęście musiała dać o sobie znać gdyż przestraszyłam się Rhaasta, który przywitał mnie skutkiem czego było niezbyt ciche spadnięcie z łóżka oraz bliższe spotkanie z podłogą

- Upss.. - usłyszałam cichy szept - przepraszam

- To nie twoja wina - odparłam obolała równie cicho - to ja tutaj jestem pierdołą

- Ale i tak mam wrażenie, że to moja wina - posmutiał - bo cię wystraszyłem. Jego to tam bez różnicy czy wystraszę czy nie, ale ciebie może nie

- E tam - wstałam, a następnie posłałam uśmiech kosie - nic się nie stało przecież

- Czy ja wiem - zaczął

- Na prawdę nic się nie stało - zaśmiałam się cicho odwracając głowę w stronę Kayna, który odwrócił się tylko na drugi bok - nie obudził się, dobrze

- Mam go później obudzić? - zapytała cicho broń - czy ty to zrobisz?

- Wiesz co mogę go obudzić - przeniosłam swój wzork na Darkina - medytacja zaczyna się o szóstej czyli o piątej tak jakoś przyjdę

W odpowiedzi usłyszałam tylko pomruk zgody. Przeciągnęłam się nieco, a następnie obeszłam mebel podchodząc do drzwi. Ostrożnie naparłam na klamkę otwierając drzwi. Spojrzałam jeszcze tylko na pogrążonego w śnie chłopaka, a następnie wyszłam z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi najciszej jak to tylko możliwe. Na korytarzu panował przyjemny półmrok. Cicho stawiałam swoje łapy na ciemnych deskach zmierzając w stronę swojego pokoju. Położyłam dłoń na klamcę z zamiarem wejścia do pomieszczenia jednak szybko zastrzygłam uszami oraz odwracając głowę w stronę jednego z końców korytarza. Nikogo ani niczego tam nie było, ale zdawało mi się albo słyszałam jakieś kroki. Puściłam klamkę i zaczęłam ostrożnie skradać się w stronę, z której dobiegał dziwięk. Powoli wychyliłam głowę patrząc w dwie strony. Nic. Kompletnie nic. Zdziwiona wyszłam na środek przejścia i ponownie się rozejrzałam. Wszędzie panował niczym niezmącony półmrok. Może faktycznie mi się przesłyszało? Wzruszyłam ramionami odwracając się na pięcie. Miałam stawiać pierwszy krok gdy ponownie zastrzygłam uszami. Ponownie kroki. Czyli jednak dobrze słyszałam! Dziwięk dochodził z końca korytarza i zaczął się oddalać. Niewiele myśląc cicho zaczęłam przemykać w jego stronę. Im bliżej byłam tym co raz bardziej zaczęło mi się zdawać, że ten ktoś wie, że za nim podążam gdyż za każdym razem przyspieszał, a w końcu zaczął cicho biec. Ja również to uczyniłam. Najciszej jak to możliwe biegałam po korytarzach za źródłem dziwięku do momentu gdy ponownie zapanowała błoga cisza. Zastrzygłam uszami stojąc obok sali medytacyjnej. Jedyne co słyszałam to leciutki wietrzyk, a po chwili poczułam chłód na łapach. Położyłam jedno ucho zdziwiona. Czyżby ten ktoś uciekł przez drzwi? Ale przecież nic nie było słychać. Ostrożnie zaczęłam kierować się w stronę wyjścia z Zakonu, a chłód owiewał mnie co raz częściej. Ostrożnie wychyliłam się zza zakrętu i faktycznie. Drzwi stały otworem. Jeszcze bardziej zdziwiona podeszłam do nich lekko wychylając się na zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła i tak jak sądziłam. Kompletna pustka. Powolnie wystające słońce również w niczym mi nie pomogło. Postanowiłam uszy wchodząc do wnętrza oraz zamykając drzwi, a następnie zmierzając w stronę swojego pokoju. To było dziwne. I to bardzo dziwne. Na pewno to nie mógł być ktoś z Klasztoru tylko z zewnętrz, ale skąd? Nikt tutaj praktycznie nie zagląda, a już tym bardziej w nocy czy nad ranem. Drzwi również zostają zamykane na noc co jest przeszkodą do dostania się do środka. Jedno jest pewne. To było co najmniej dziwne oraz nieco niepokojące.

Weszłam do swojego pokoju domykając drzwi ogonem. Przelotnie spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę czwartą pięćdziesiąt. Westchnęłam cicho podchodząc do szafy. Tyle by było z mojego ogarnięcia. Najwyżej wezmę szybki prysznic, a włosy umyję wieczorem. Otworzyłam mebel patrząc na jej zawartość. Wyciągnęłam jakieś krótkie, luźne, białe spodenki oraz tego samego również luźną bluzkę z krótkim rękawem. Do tego oczywiście także czysta bielizna. Zamknęłam szafę, a następnie udałam się do łazienki zamykając ją na klucz. Nieco odświeżona udałam się do pokoju Kayna. Czas go obudzić. Wciąż cicho weszłam do pokoju napotykając wzrok Darkina, któremu posłałam uśmiech. Podeszłam do łóżka, na którym wciąż spał chłopak. Ukucnęłam zrównując się z Kaynem. Uśmiechnęłam się lekko patrząc na niego. Wyglądał tak słodko jak spał. Ale niestety życie jest brutalne i trzeba wstawać

- Kayn - powiedziałam w między czasie zaczynając głaskać go po policzku - czas wstawać

- Jeszcze chwilkę - wymamtował odwracając się w drugą stronę - mamy czas

Westchnęłam wstając w towarzystwie cichego śmiechu Rhaasta. Spojrzałam na niego z błagalną miną, a ten zaczął jeszcze bardziej się śmiać. Ponownie westchnęłam wyrzucając ręce do góry w geście zrezygnowania

- Znowu to samo? - zapytała przez śmiech kosa

- Nawet. Nic. Nie. Mów. - wychrypiałam, a broń momentalnie przestała się śmiać - co ja mam z nim zrobić? Czasem normalnie ręce opadają

- Powtórka z zrzucenia z łóżka? - powiedział niepewnie

- Nie - potarłam skroń dwoma palcami - nie chcę wszystkich budzić. Teoretycznie i tak trzeba wstawać, ale wiesz chyba o co mi chodzi

- Tak - przytaknął - a może odsłoń na początek zasłony? Trochę światła zawsze pomoże

- W sumie dobry pomysł - pstryknęłam palcami rozmyślając co mogłabym zrobić dalej

Z uśmiechem podeszłam do okna łapiąc za zasłony, a następnie z impetem je odsłaniając. Przyjemne promienie zaczynającego swoją wędrówkę słońca rozświetliły pokój. Zastrzygłam uszami słysząc pomruk niezadowolenia oraz dziwięk zaciąganej kołdry. Odwróciłam się z miną mówiącą "serio" kiedy zobaczyłam Kayna całego schowanego pod pierzyną. Stałam tak chwilę patrząc na to wszystko, ale po chwili wpadł mi do głowy pomysł. Może nie był on jakiś świetny, ale zawsze coś, prawda? Szybko podeszłam do mebla chwytając za kołdrę, a następnie z rozmachem ściągając ją z Kayna. Zaśmiałam się wraz z kosą na widok nie wiedzącego co się stało chłopaka

- Wstawaj - powiedziałam przez śmiech wciąż trzymając kołdrę - niedługo medytacja i musisz zdążyć się wyszykować. A i przy okazji nie spóźnić się na tak na prawdę pierwszy dzień treningu

- Jesteś okropna - zastrzygłam uszami słysząc cichy mamrot Kayna, przez który na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech

- Wiem - uśmiechnęłam się jeszcze bardziej rzucając kołdrę na krzesło - ale i tak mnie kochasz. A teraz wstawaj

- Jeszcze pięć minut - mamrotał dalej, a ja spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę piąta dziesięć

- Żadne pięć minut - ponownie spojrzałam na chłopaka - jest już dziesięć po piątej, a ty jeszcze tkwisz w łóżku. Wstawaj i bez gadania

Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Kayn tylko odwrócił się na drugi bok przykrywając głowę poduszką. Zrezygnowana położyłam po sobie uszy w towarzystwie śmiechu Darkina. Westchnęłam niczym jakiś męczennik. Czyli jednak trzeba go zrzucić. No nic. Najwyżej powiem, że Kayn przez przypadek spadł z łóżka. Ponownie obeszłam łóżko, a następnie usiadłam na materacu w odpowiedniej pozycji. Ostrożnie przyłożyłam łapy do pleców chłopaka, a następnie pchnęłam z całej siły skutkiem czego dosyć głośny dziwięk oraz Kayn leżący plecami na podłodze. Szybko wstałam z mebla i podeszłam do chłopaka, który patrzył na mnie z nieodgadniętym wyrazem twarzy

- Chciałam po dobroci, ale ty nie chciałeś - machnęłam ogonem kucając - a wiesz, że zrobię wszystko abyś wstał

- Niestety - westchnął z dziwnymi iskierkami w oczach. O nie

- To do zobaczenia na medytacji - szybko wstałam kierując się do wyjścia.

Sprawnie niemal pobiegłam do drzwi otwierając je gdy poczułam rękę na moim nadgarstku. Tylko nie znowu! I kiedy on tak szybko wstał?! Momentalnie drzwi zostały zamknięte z lekkim trzaskiem, a ja zostałam przyciągnięta do klatki piersiowej Kayna. I w tamtym momencie wiedziałam, że znowu przegrałam tak jak kiedyś

- Historia lubi się powtarzać co? - zaśmiał się z lekką chrypką, a ja zadarłam głowę krzyżując z nim spojrzenia - tylko, że teraz nieco inaczej

- Ale się powtarza - również się zaśmiałam - ale trzeba się szykować

- Daj spokój mamy czas - uśmiechnął się - pięć minut przytulania jeszcze nikomu nie zaszkodziło

- Chyba, że zostało ci mało czasu to wtedy już gorzej - machnęłam ogonem - wtedy liczy się każda minuta, a nawet sekunda

- No dobra - przewrócił oczami puszczając mnie - a dostanę chociaż buziaka?

- Jak zasłużysz - przeczesałam grzywkę palcami - na razie to się szykuj, a potem o tym pogadamy

Teatralnie posmutniał, ale zaraz na jego twarz wpłynął wielki uśmiech co mnie lekko zaniepokoiło

- Karasu - zaczął słodko - a pamiętasz co kiedyś mówiłem?

- Mówiłeś wiele rzeczy - odparłam patrząc na niego podejrzliwie - więc może jakaś podpowiedź?

Ten tylko bardziej się uśmiechął, a ja w zawrotnym tempie zaczęłam przeszukiwać swoją pamięć szukając o co może chodzić. Sytuacja z dziwnym wyjściem? Niee. Może treningi? To by było za łatwe. Więc co?

- Kicia - lekki śmiech chłopaka wyrwał mnie z rozmyśleń przez co lekko drgnęłam na te słowa - kotuś

Położyłam jedno ucho nie widząc o co chodzi, ale zaraz przypomniałam sobie pewną sytuację. Zawsze nazywał się mnie tak kiedy chciał mnie zdenerwować oraz powiedział, że kiedyś zostanę jego kotkiem bo się zakocham! Zawsze mu odgryzałam, ale kurcze. Miał rację chociaż z tą jedną rzeczą.

- Nie - odpowiedziałam szybko świadoma o co mu chodzi - nawet nie zaczynaj

- Ale dlaczego? - nachylił się w moją stronę, a ja szybko zrobiłam krok do tyłu - nie uciekaj mi

- Widzimy się przed salą medytacyjną! - szybko wyszłam z pokoju - i też cię kocham!

Zamknęłam drzwi odetchnąwszy z ulgą. Wybudzenie Kayna nie należy do łatwych zadań, a późniejsza ucieczka to już wyczyn! Ale w sumie po tak długim czasie można do tego przywyknąć chociaż trochę. Pokręciłam głową wracając do rzeczywistości. Czas się zbierać na medytacje. Lepiej zawsze chwilkę poczekać niż być za późno. Odetchnęłam lekko zaczynając stawiać kroki. Powoli podążyłam wciąż pogrążonymi w ciszy korytarzami. Uśmiechnęłam się widząc Akali podpierającą ścianę obok sali

- No cześć moja droga - przywitałam się podchodząc bliżej - co ty taka zamyślona?

- Ohh, cześć Kito - odepchnęła się od ściany, a następnie przytuliła co odwzajemniłam - nie zauważyłam cię i szczerze to tak jakoś

- Co się stało? - złapałam ją za ramiona patrząc na nią - a widzę, że coś jest nie tak, więc o co chodzi?

- Nie mogę nigdzie znaleźć Red - westchnęła patrząc na mnie ze smutkiem w oczach - kiedy się obudziłam nie było jej obok mnie, a szukałam jej po całym klasztorze

- Będzie dobrze - posłałam jej uśmiech chociaż sama nie byłam do tego przekonana. Może to ona wtedy biegała tak w nocy? Oby nie - zobaczysz!

Dziewczyna w odpowiedzi odwzajemniła uśmiech ponownie mnie przytulając

- A jak tam z Kayem? - szybko zmieniła temat odklejając się ode mnie - opowiadaj

- Nie ma co opowiadać - wzruszyłam ramionami - jesteśmy razem i tyle

- No i jak nie ma co opowiadać? ! - wydarła się entuzjastycznie potrząsając mną lekko - jestem dobrą swatką

- Ale nie krzycz tak - położyłam uszy od nagłego krzyku - to jeszcze nie ta pora. Pamiętaj o Mistrzu Shenie

- Przywykł już do tego - podrapała się do karku śmiejąc się nerwowo - tak samo jak Kennen

- Co ty odwalałaś? - zapytałam z zaciekawieniem unosząc jedno ucho - i co lepsze kiedy?

- A to tylko szczegóły - zaśmiała się znowu mnie tuląc co odwzajemniłam - tak mi cię brakowało Kituś

- Mi ciebie też - przytuliłam ją mocniej, a po moim policzku spłynęła pojedncza łza - was wszystkich. W końcu jesteśmy niczym rodzina

- Właśnie - odparła - a siostra, siostry nie zostawia

- Nie biologicznej - zaśmiałam się - ale przyjaciółki niczym siostry

- Ejj - usłyszałam nagle dobrze znany głos strzygąc uszami - bo będę zazdrosny

Powolnie puściłyśmy się, a następnie spojrzałyśmy w stronę głosu, którego właścicielem był nie kto inny jak Kayn. Zaśmiałam się widząc chłopaka, który próbował udawać obrażonego, ale coś mu nie wychodziło

- No nie dąsaj się tak Romeo - Akali oparła się o mnie ramieniem - nie zabiorę ci twojej Julii

- Tylko czasem ich pomęczysz - usłyszałam kolejny głos obok Kayna - i cześć wam

Przywitaliśmy się wracając do rozmowy czekając na Mistrza Shena. Po jakiś dziesięciu minutach w ciszy weszliśmy na salę oraz zajęliśmy swoje miejsca na matach. Wzięłam kilka cichych oddechów skupiając się. Skup się. Wycisz siebie oraz umysł. Wdech. Wydech.

~~

Poczułam chłodny wietrzyk, który owiewał moje ciało. Zastrzygłam uszami wciąż nie otwierając oczu. Znowu one. Znowu śmiechy, które nie dają mi spokoju za dnia jak i spać po nocach. Powoli uchyliłam powieki. Znowu to samo miejsce. Ta pusta, ciemna, otaczająca mniej z każdej strony przestrzeń. Z kamiennym wyrazem twarzy wstałam dokładnie nasłuchując

- Czego ode mnie chcecie? - warknęłam czując jak moje łapy zaczęła otaczać doskonale znana mi mgiełka - dowiem się wreszcie?!

- Spokojnie Karasu - zastrzygłam uszami słysząc bezbarwny kobiecy głos - on jest co raz bliżej

- A jej już nie ma - zaśmiał się męski głos - i na razie nie wróci

Już miałam krzyknąć lecz nie zrobiłam tego. Stałam w bezruchu obserwując wszystko wokół. Postawiłam uszy słysząc jakiś ruch. Ten odgłos. To musiał być ruch, ale coś jeszcze. Spojrzałam spod łba za ramię cały czas słuchając. Ledwo słyszalny cichy szmer dobiegł do moich uszu. Bardzo charakterystyczny szmer. Jeszcze dokładniej się wsłuchałam. Strzała! Strzała naciągana na cięciwe! Nagle cisze przerwał głośny świst lecącego przedmiotu. W mgnieniu oka wykonałam salto w tył lądując jakieś pół metra od miejsca, w którym stałam. Kucając spojrzałam w miejsce, w którym stałam jeszcze kilka sekund temu. Prychnęłam cicho widząc wbitą w grunt dużą, białą oraz świecącą strzałę.

- Słyszysz lepiej niż sądziliśmy - kobiecy głos rozniósł się echem po przestrzeni - i nie tylko to

- Ale i tak nie wygrasz z przeznaczeniem! - krzyknął basowy głos zszargany emocjami - nikt jeszcze nie wygrał

- I pewnie nie wygra - dodał śmiejąc się bezuczuciowy głos - ale ona, ona ma potencjał mój drogi

- Niedługo zobaczymy - warczał dalej - ale teraz czas na nią. Słyszę ich głosy

- Do zobaczenia niebawem - odparł damski głos - droga Karasu

Wszystko momentalnie ucichło. Słyszałam jedynie swój oddech niosący się echem. Nagle przestrzeń zaczęła stawać się ciemniejsza, a ciszę powoli wypełniały głosy. Z każdą chwilą przybierały one na sile, a ciemność zaczęła całą mnie pochłaniać. Najpierw nogi, potem tułów oraz ręce potem szyja zbliżając się do twarzy. Zamknęłam oczy

- Karasu! - usłyszałam krzyk Akali oraz ręce na moich ramionach - słyszysz mnie?!

- Huh? - otworzyłam oczy rozglądając się po pomieszczeniu, w którym byłam - co się stało?

- Sami chcielibyśmy to wiedzieć - wskazała na zgromadzonych wokół mnie - ale chyba już wszystko dobrze

Uniosłam jedną brew wracając do rzeczywistości. Wokół mnie stali wszyscy nawet sam Sensei Shen, a ja wciąż siedziałam na macie w sali medytacyjnej w Klasztorze Kinkou. Ale coś mi tutaj nie grało tylko nie wiem co

- Karasu - odezwał się Mistrz przerywając moje rozmyślanie - możemy porozmawiać w cztery oczy?

- Tak - spojrzałam na niego - oczywiście

- Idźcie na śniadanie - Sensei spojrzał po wszystkich - my zaraz do was dołączymy

W odpowiedzi usłyszałam tylko ciche przytaknięcia, a po chwili zostałam sama z Senseiem Shenem na sali. Mężczyzna powoli usiadł na drugiej macie przede mną. Przekrzywiłam lekko głowę kładąc jedno ucho nie wiedząc o co chodzi. Patrzyliśmy tak na siebie w ciszy czekając aż któreś zacznie. No nic. Chyba to ja muszę zacząć

- A więc Mistrzu o co chodzi? - zapytałam zaciekawiona tym wszystkim

- A tak przepraszam cię - pokręcił głową - zamyśliłem się. Chciałem porozmawiać z tobą o twojej mocy i.. Koszmarach

- Ohh.. - położyłam uszy po sobie w między czasie owijając nogi ogonem - a co chce Sensei wiedzieć?

- Dalej trzymasz moc pod kluczem? - zapytał spokojnie - czy jednak próbujesz jeszcze raz

- Um.. W tej sprawie to akurat już nieco nad nią panuje - odparłam zgodnie z prawdą - spróbowałam po dosyć... Nieprzyjemnym incydencie, o którym lepiej nie mówić

Sensei podniósł jedną brew do góry uważnie na mnie patrząc, a ja pokręciłam tylko głową. Lepiej o tym nie mówić, a najlepiej to zapomnieć. Nie jestem jakąś sadystką czy coś, ale wtedy nie byłam sobą i nie panowałam nad tym, a do tego jeszcze mój niewyobrażalny gniew. Tamta śmierć do bezbolesnych na pewno nie należała. Przez moje ciało przeszła fala dreszczy na wspomnienie tego wszystkiego, a zwłaszcza przeraźliwych krzyków

- A jak z koszmarami? - zaczął inny temat, który do lekkich nie należał - i nie pytaj skąd wiem bo ja wiem więcej rzeczy niż wam się zdaje

- Wiem Sensei - przyznałam. Mistrz na prawdę wiedział wiele rzeczy nie wiadomo skąd co czasem przerażało - i tak na prawdę to wszystko zaczęło się od pewnego incydentu w lesie jak już dotarłam z Kaynem do domku

- Słucham - powoli wyprostował się, a ja westchnęłam na to wspomnienie

- Poszłam się przejść do lasu otaczającego dom - zaczęłam ponownie wzdychając - im szłam dalej tym było ciszej, aż w końcu nic. Ani żywej duszy i wtedy się zaczęło. Najpierw dwa głośne śmiechy, a potem szepty w mojej głowie...

- Jakie śmiechy? - zapytał Sensei zaniepokojony - i jakie głosy?

- To są te same śmiechy oraz głosy co zawsze - wplotłam ręce w mój ogon - jeden pozbawiony emocji, delikatny kobiecy głos, a drugi aż za bardzo nimi przepełniony agresywny oraz basowy męski głos

- Nie dają ci spokoju prawda? - dopytywał dalej

- Tak - przytaknęłam - i męczy mnie to niemiłosiernie

- Zapewne - podrapał się po ramieniu patrząc na mnie jakby coś ukrywając

- Czy Mistrz coś wie na ten temat? - nie wytrzymałam, ale zaraz ugryzłam się w język

- Mam pewne podejrzenia kim oni mogą być - zaczął - ale muszę trochę poczytać aby mieć pewność, a teraz chodź na śniadanie

Wstaliśmy, a następnie wyszliśmy z sali. W ciszy przemierzaliśmy korytarze w stronę stołówki, z której jak zawsze dochodziły głośne rozmowy oraz śmiechy. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Zawsze poprawiało mi to humor i jak widać dalej poprawia. Im bliżej tym wszystko nabierało na sile. Stanęliśmy przed drzwiami, który Sensei sprawnie otworzył, a następnie mnie w nich przepuścił. Podziękowałam cicho wchodząc do środka napotykając spojrzenia kilku par oczu

- Siadajcie - machnął ręką Kayn - czekaliśmy na was, a śniadanie już na stole

Jak powiedział tak zrobiłam tak samo jak Mistrz Shen. Ja zajęłam miejsce między moim chłopakiem, a przyjaciółką. Sensei natomiast obok mojego przyjaciela i teoretycznie obok Redi, której nie było. Mam nadzieję, że nic jej się nie stało. Ale ten głos... Ten głos daje mi wiele wątpliwości, ale pozostaje nadzieja, że wszystko jest dobrze i oby tak było jednak mówi się, że zawsze jest ten mały promyk nadziei, ale również, że nadzieja jest matką głupich. Oby nie było tak w tym przypadku

~ Na końcu wszystko będzie dobrze, jeśli tak nie jest, oznacza to, że to jeszcze nie koniec ~

----------------------------------------------------------------------

Przepraszam za tak długi brak rozdziału i postaram się wrócić do regularności ich wrzucania i przy okazji chyba już powoli zbliżamy się do końca

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro