-1-

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Był w trakcie nakrywania do stołu, gdy usłyszał jego kroki. Spojrzał na zegarek i aż się wzdrygnął. Zanim się zorientował nadeszła godzina powrotu Nanamiego z misji. Rzucił wszystko i pobiegł do drzwi.

— Heeej! — uchylił drzwi tak, by blondyn nie zauważył, że coś dla niego szykuje.

Był umazany krwią na twarzy i mundurku, jednak jego mina jak zawsze pozostała obojętna i bez wyrazu.

— Cześć. — mruknął tylko, próbując wejść do pokoju, jednak Yuu go powstrzymał.

— A mógłbyś tu zaczekać chwilę? Bo ja-

— Hę? Mówiłem, że nie lubię niespodzianek… — odsunął go, wchodząc do środka i widząc przygotowany na środku stół, udekorowane kwiatami mieszkanie i małą paczuszkę leżącą na środku stołu(wciąż czekała na opakowanie prezentowym papierem)

— Nno…Tak wiem, po prostu to pierwsze twoje urodziny, które razem spędzamy. — powiedział, zalewając się rumieńcem. — chciałem przygotować coś szczególnego.

Blondyn westchnął. Widok rumieniącego się Haibary dziwnie na niego podziałał, aż coś zakuło go w klatce piersiowej.

— No, więc nie zdążyłem jeszcze wszystkiego przygotować, ale…Wszystkiego najlepszego! — mówiąc to wręczył mu pakunek. — mam nadzieję, że ci się spodoba… — wyraził przypuszczenia i jeszcze bardziej się zarumienił.

Nanami otworzył pudełko, a jego oczom ukazał się wyglądający na bardzo drogi zegarek. Był marki TAG Heuer Carrera Calibre 16.

— Nie musiałeś mi nic dawać. — powiedział. — pewnie wydałeś na niego większość kieszonkowych…

— Szczerze mówiąc nie dałem za niego dużo…Dorwałem go po niezłych przecenach. Aale myślę, że będzie ci pasować! Wiem, że poprzedni ci się zepsuł w trakcie misji… — wyciągnął zegarek z pudełka i założył na jego nadgarstek.

Teraz z kolei blondyn poczuł, że się rumieni. Czarnowłosy to zauważył i obdarował go szerokim uśmiechem. Nie był najlepszym kłamcą. Zegarek rzeczywiście bardzo dużo go wyniósł, jednak nie dbał o to, jeśli mógł tym sprawić przyjemność bliskiej mu osobie.

— Haha! Rumienisz się Nanami! Czyli ci się podoba!

— To też… — mruknął cicho, odwracając wzrok.

— Hm? — delikatnie zamrugał.

— Po prostu…Ty też…Mi się teraz podobasz…Znaczy dobrze wyglądasz i dlatego… — wydusił z siebie, starając się, by zabrzmiało to naturalnie. — nnie patrz tak na mnie…

— Haha! Słodki jesteś Nanami, a sprawiasz wrażenie takiego odpychającego typa… — znowu posłał mu delikatny uśmiech i wspinając się na palce, odgarnął zasłaniającą jego oko grzywkę. — nie musisz tego ukrywać przede mną…Spędźmy dobrze ten dzień, okej? Tylko przebierz się najpierw i pozwól… — mówiąc to wyciągnął z kieszeni chusteczkę i lekko ją śliniąc zaczął wycierać krew z jego policzka, kulistym ruchem.

— Dziękuję…

— Nie masz za co… Wiem, że ci zależy i nie jesteś taki celowo. Ale wiedz, że możesz na mnie polegać, a ja zawsze chętnie ci pomogę…Chodź do stołu, mam ciasto!

Beznamiętnie dotknął zegarka i westchnął co nie uszło uwadze Itadoriego, który szedł obok niego. Był dzisiaj jeszcze bardziej melancholijny niż zwykle.

— Co tam Nanamin? Nie cieszysz się, że zniszczyliśmy tę klątwę? — zagadał do niego, trącając lekko w ramię.

— Cieszę, aczkolwiek zachowałeś się bardzo niedojrzale i nieprofesjonalnie, zasłaniając mnie swoim ciałem…To ja powinienem to zrobić. — skarcił go ostrym tonem.

— No wieem! Ale nie mogłem pozwolić, żeby cię zranił. W ogóle coś mi się kojarzy, że dzisiaj jest jakiś ważny dzień… — zastanowił się chłopak, wytężając umysł.

— Nie sądzę…

— Tak! Już wiem! Dzisiaj twoje urodziny! — zastąpił mu nagle drogę, przez co Nanami zmuszony był do przystanięcia.

— Dla mnie to zwykły dzień już od dawna… — wzruszył ramionami.

— Dlaczego?

— Ktoś mi bliski odszedł w ten dzień… — znowu machinalnie dotknął zegarka. — dlatego nie świętuję od tamtego czasu. Ale doceniam, że pamiętałeś, chociaż to niekonieczne. Aczkolwiek…Ta osoba zmieniła kiedyś moje podejście, powinienem jej podziękować…

Odprowadził go aż pod Technikum Jujutsu. A później udał się na zakupy. Kupił ciasto z owocami w ulubionej cukierni, parę świeczek oraz świeże kwiaty po drodze. Następnie jego kroki skierowały się ku pobliskiemu cmentarzowi. Przekroczył jego bramę i dość szybko odnalazł nagrobek do którego zmierzał.

— Po twojej śmierci znowu przestałem obchodzić swoje urodziny, z powrotem stały się dla mnie obojętne…Jednakże nie mogę pozwolić żeby to co dla mnie zrobiłeś poszło na marne…Dzięki tobie się zmieniłem. — mruknął, kładąc kwiaty na grobie, tuż obok zdjęcia uśmiechniętego czarnowłosego chłopaka.

Następnie usiadł na ławce. Wyciągnął z torebki ciasto, wetknął do niego świeczki i podpalił zapalniczką. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie robił coś takiego.

— Cóż…No to najlepszego dla mnie…i dla nas Yuu…Nie powinieneś był odchodzić tak wcześnie. — rzucił w stronę nagrobka. — dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłeś…

...
Well, po prostu najlepszego Nanami🥺❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro