Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-- Dobry wieczór. Co panom podać? -- ledwie dało się dosłyszeć w głośnym, niezbyt prestiżowym klubie w samym centrum Paryża. Przy stoliku zajmowanym przez dwóch facetów w średnim wieku, stał młody, zaledwie dziewiętnastoletni kelner, który w tamtym momencie patrzył na gości w skupieniu.

-- Dwa mocne drinki, daj nam to, co macie tu najlepsze - odparł pierwszy rzeczowo i zerknął na swojego towarzysza, który, zdający się być już trochę pijany, nie był na tyle uprzejmy i opanowany.

-- Jeśli ma nam dać to, co najlepsze, to powinien się wypiąć, hehehe -- powiedział i zaśmiał się, wręcz ryknął niekontrolowanie, a następnie, już znacznie ciszej, zwrócił się w stronę kelnera. -- Młodzieńcze, jesteś najlepszym towarem w tym barze, więc mam dla ciebie propozycję - dam ci pięćset euro za kilka nagich fotek w toalecie, co ty na co? -- zapytał z poważną miną, patrząc Noemu prosto w oczy.

Białowłosy za każdą taką propozycją tak samo mocno gotował się w środku. Bardzo chciał wyrzucić stamtąd (kolejnego z resztą), zboczonego klienta, ale nie dał tego po sobie poznać. Dla właściciela klubu liczył się zysk, a nie komfort pracowników, więc gdyby zaczął się uskarżać, niechybnie by wyleciał, a potrzebował tej pracy. Choć taki typ osób wywoływał w nim pogardę, był do podobnych sytuacji w miarę przyzwyczajony, więc na jego twarzy nie drgnął nawet jeden mięsień który mógłby okazać jakiekolwiek nieprzyjemne nastawienie do gości.

-- Bardzo mi przykro, ale nie zajmuję się tym -- odparł miło, ze stoickim spokojem.

-- Ehh, no dobra, siedemset! Taka kasa drogą nie chodzi, co ty na to? Czyż to nie więcej niż twoja tygodniówka w tym rozpustnym lokalu pełnym zboczeńców? -- nalegał mężczyzna coraz nahalniej, ale Noe puszczał wszystkie prośby mimo uszu nadal przyjaźnie się uśmiechając.

-- Naprawdę przepraszam, ale jestem tylko kelnerem, modeling nie wchodzi w zakres moich obowiązków. Jednakże jeśli rozważałbym wstąpienie do tej branży, od razu się odezwę. A teraz wybaczą panowie, pójdę zrealizować zamówienie -- powiedział jak najmilej umiał i oddalił się od stolika prosto do baru.

Który to już raz ktoś zaproponował mu pieniądze za zrobienie nagiej sesji? Ile razy DZIŚ już się to zdarzyło? Kilka, czy już kilkanaście? Nie wiedział, dawno przestał liczyć, bo gdyby miał to robić dalej, całkowicie straciłby szacunek do samego siebie oraz wiarę w ludzi. Choć ci dwaj goście i tak nie byli najgorsi, przynajmniej nie proponowali mu przygodnego seksu, czy stworzenia pewnej... figury geometrycznej.

Tak, zdecydowanie praca w dość popularnym, gejowskim klubie mieszczącym się w ścisłym centrum Paryża nie należała do prostych. Ba, trzeba było mieć w sobie wręcz nieograniczone pokłady spokoju i anielską cierpliwość, gdyż co bardziej nerwowy człowiek zrezygnowałby z pracy w takim środowisku po najwyżej kilkunastu dniach, już niejednego świeżaka Noe odprowadzał po złożeniu rezygnacji.

Podszedł do baru i zgodnie z życzeniem klientów zamówił dla nich mocne drinki. Było już około pierwszej w nocy, za mniej niż dwie godziny powinni zamknąć, lecz mimo późnej pory do środka nadal wtaczali się kolejni spragnieni zabawy imprezowicze. W okazałej sali było dość ciemno, ludzie kręcili się między stolikami i rozmawiali ze sobą, a na scenie grała podrzędna, pseudorockowa kapela złożona z pryszczatych nastolatków. Mężczyźni w różnym wieku pili alkohol, jedli, słuchali muzyki i przechadzali się po przyciemnionym pomieszczeniu w poszukiwaniu zabawy i nowych towarzyszy. Niektórym, którzy przyszli sami, udawało się nawet wyjść z klubu pod rękę z innym, chętnym do zbliżenia mężczyzną. Noe nie wiedział czy ich podziwiał czy było mu ich żal, bo jak można tak po prostu zaprosić do własnego mieszkania kogoś, kogo dopiero co poznałeś? Nie rozumiał tego, ale wiedział, że nie mógł o tym myśleć zbyt długo, bo zbytnie rozważania nie były mile widziane w tego typu miejscówkach.

Noc przebiegała spokojnie, co rzadko się zdarzało. Noe zwykle musiał w ciągu jednego wieczoru rozdzielić kilku chętnych do walki narwańców, przeszukać telefon zgonującego klienta w celu pozyskania numerów do jego przyjaciół, a czasami nawet pocieszać klientów ze złamanymi sercami. Tym bardziej zdziwił go fakt zbliżającego się wielkimi krokami momentu zamknięcia lokalu, którego nie poprzedziły żadne starcia ani afery.

Do zamknięcia pozostało piętnaście minut. Większość gości klubu zdążyła wyjść i udać się do swoich mieszkań, reszta zaś kończyła płacić za drinki i wychodziła samotnie, lub w towarzystwie przyszłych kochanków. Białowłosy, chcąc skrupulatnie lecz szybko wykonać swoje obowiązki, zaczął wycierać stoliki, gdy nagle usłyszał donośne wołanie właściciela lokalu.

-- Noe, chodź tutaj prędko! -- usłyszał z łazienki, a następnie doszły do niego odgłosy szamotaniny.

Chłopak bez zastanowienia zostawił sprzątanie na później i pobiegł w stronę łazienki spodziewając się najgorszego. Choć przez większość czasu przed klubem stał ochroniarz, to nie sposób było wyłapać wszystkich szemranych typów którzy starali się wejść do środka niepostrzeżenie, wiadomo w jakim celu. W lokalu zabawiały się różne osoby, od zwykłych ludzi szukających uciechy, po mendy obok których wolałoby się nawet nie siedzieć w autobusie. A jeśli doszło do kradzieży? Molestowania? Próby gwałtu? Nie takie rzeczy już się zdarzały, więc było warto być przygotowanym na wszystko.

Dziewiętnastolatek wbiegł do toalety otwierając drzwi niekontrolowanym pchnięciem. Od razu do jego nozdrzy dostał się smród papierosów, wymiotów i marihuany, a na samym końcu delikatna nuta cytrynowego sprayu odświeżającego. W środkowej, otwartej na oścież kabinie, stał tęgi, wąsaty kierownik, który trzymał za kołnierz dziwnego jegomościa.

-- Noe, pomóż mi z nim, szybko! -- powiedział mężczyzna gniewnie i gwałtownie pociągnął za koszule krępego chłopaczka o granatowych, niemal czarnych włosach. -- Wszedł tutaj jakieś dziesięć minut temu, a wcześniej zachowywał się podejrzenie. Kiedy przyszedłem sprawdzić co się dzieje, ten próbował uciec oknem, ale na szczęście okazał sie być zbyt pijany aby wejść na sedes -- mruknął wąsacz i potrząsnął młodziakiem. -- Chciał się wywinąć od zapłaty za alkohol. Złodziejaszek nie chce gadać, zmuś go do współpracy.

Noe podszedł bliżej nieznajomego i wręcz złapał go w ramiona, gdy szef wściekle pchnął (jeszcze zdawać by się mogło) dzieciaka w jego stronę, a następnie sam szybko opuścił łazienkę.

Był lekki, niewysoki. Nawet gdy opierał się o Noego całym ciężarem swojego ciała, to nie ciążył mu ani trochę. Miał bardzo miękkie, przyjemne w dotyku włosy, oraz niebieskie oczy. Wyglądał tak... porządnie, więc dlaczego siedział w tym obrzydliwym lokalu?!

Białowłosy przez chwilę stał w szoku i patrzył z góry na młodzieńca, który, tak jak ledwo trzymał się na nogach, tak samo ledwo łapał kontakt z bazą. Oddychał płytko i mamrotał coś pod nosem, co jakiś czas omiatając pomieszczenie wzrokiem. Co tu się, do cholery stało? Ile on wypił, że ledwo stał na nogach w tym cuchnącym kiblu, jednego z podrzędnych gejowskich barów? Kim właściwie był i czemu się tu znalazł?

Noe nie wiedział co zrobić, zaraz mieli zamykać, a z chłopakiem nie dało się ni jak dogadać. Zadzwonić na policję? Nie ma mowy, jeszcze przeszukano by lokal i nietrudne byłoby wykrycie, że ktoś tu brał narkotyki, więc wszyscy poszliby siedzieć. Przeszukać go, w nadzieji na znalezienie u niego jakiś pieniędzy? Nie, nie mógłby w ten sposób naruszyć jego prywatności, sam sobie nie umiałby wybaczyć takiej akcji. A nawet jeśli znalazłby pieniądze, co wtedy? Miałby mu je zabrać i wyrzucić pijanego chłopaka na ulice? Nie, nie ma mowy, to zaprzeczało wszystkim jego zasadom. Ale coś musiał zrobić! Musiał coś wymyślić, jeśli nie on to kto? Szef? Ha, dobre! Ten buc pozbawiony grama empatii miałby zadbać o zdrowie i życie jednego ze swoich klientów? Chyba w snach.

Tak więc pozostała jedna opcja - zabrać jegomościa do domu.

*** *** *** *** *** *** *** *** *** ***
Hejka! Tak więc startuję z pisaniem nowej książki, o tematyce Vnc :)
Ogólnie to nie wiem jak długo wytrwam z tym pomysłem i czy nie usunę tego badziewia za pare dni
Rozdziały będą się pojawiały... jak napiszę to będzie, nie lubimy się z regularnością ok?
Tak więc mam nadzieję że się wam spodoba :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro