Ryse: Son of Rome, rzymski Batman Arkham City.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

TYTUŁ: Ryse: son of Rome.

TWÓRCY: Crytek Frankfurt (Niemcy).

DATY/PLATFORMY:
22 listopada 2013: Xbox One.
10 października 2014: PC.

KATEGORIA: gra akcji.

OGRYWANE NA: PC.

Introductio (łac. wstęp).

Kto zna markę Ryse, ręka w górę. Tak myślałem. Gra powstała w sumie w podobnym celu co The Order 1888 na PS4. Obie produkcje odznaczały się straszliwą liniowością, krótką kampanią, oraz niesamowitą grafiką, która miała pokazać moc najnowszej generacji sprzętowej. I to się udało. Nawet dzisiaj te gry wyglądają pięknie, bijąc na głowę w mojej opinii takie gry jak Red Dead Redemption 2 czy God of War. Niech was to nie zwiedzie, struktury tych gier są tak właśnie przemyślane, by całą para konsoli szła na generowanie fotorealistycznej grafiki, niekoniecznie czegokolwiek innego... Bardzo dziękuję za ten prezent na PC użytkowniczce Rozproszona !

Fabula (łac. opowieść).

Rzym jest w niebezpieczeństwie! Barbarzyńskie ataki się nasilają, całe Imperium drży w posadach! I stało się! Są w Rzymie, na Bogów! Cesarz Neron widząc nieuniknioną klęskę postanawia skrył się w kompleksie tajnych przejść, a do pomocy bierze jednego z generałów, Mariusa. Podczas przeczekiwania oblężenia Marius rozpocznie swoją opowieść, poczynając od utraty rodziny, aż do teraźniejszości. Gra rzuci nas w kilka kampanii przeciw Barbarzyńcom, w których Marius brał udział, zwiedzimy między innymi deszczową wyspę Bretanię, krainę Brytonów, ale też sam Rzym, targany zarówno atakami ludzi zza morza, jak i wewnętrznymi spiskami.

Struktura opowieści.

Fabuła rozgrywa się na przestrzeni około dekady, obserwujemy jak nasz legionista zyskuje kolejne awanse, od Centuriona aż po Generała. Przyjdzie nam zwiedzić Rzym w czasach świetności oraz wojny z barbarzyńcami, odległe kraje takie jak ziemie Brytów czy dzisiejsze okolice wybrzeży Francji. Różnorodność jeśli chodzi o lokacje jest spora, tego samego nie można powiedzieć jednak o wrogach czy NPC. Legioniści to po prostu "kopiuj wklej" tych samych modeli, a wszelcy wrogowie dzielą się na kilka typów, np. wielkolud którego trzeba unikać, szybki master noży, grubas którego tarczę trzeba skontrować itd. Jako że akcją rozgrywa się w wielu miejscach, to i teoretycznie przeciwnicy też powinni być różni, nie? No nie. Różnią się jedynie kolorami skóry/farb/stylem i ciuszkami. To tyle. No i każdy, poza barbarzyńcami z dalekiej północy Wysp mówią perfekcyjnym angielskim. Do prymitywnych zwyrodnialców z mrocznych brytyjskich północnych lasów deweloperzy podeszli z większą pieczołowitością, nadając ich wymowie specyficznego dialektu, najpewniej opierając się o oryginalny plemienny język. I tylko ten aspekt jest na plus.

Grafika...

Za grę odpowiada studio Crytek, czyli twórcy takich graficznych poskramiaczy pecetów jak Far Cry i Crysis. Jednak jak to zwykle bywa gry będące benchmarkami rzadko mają coś w sobie innego niż przepiękna grafika. Far Cry przykładowo cierpiał na niezwykle marginalną fabułę i w zasadzie nie posiadał character developement'u głównego bohatera. W Ryse ucierpiało w sumie wszystko poza grafiką i fabułą. Ale o tym później... grafika! Ta jest nawet jak na dzisiejsze standardy piękna i niezwykle bogata w detale, przykładowo pióropusze na centuriońskich hełmach falują przy każdym niemal ruchu, podobnie tkaniny i ubrania, światło przebijające się przez korony drzew czy świeża krew spływająca posadzką, wszystko jest barwne, jaskrawe i satysfakcjonujące dla oka. Na moim gamingowym laptopie gra chodziła perfekcyjnie na najwyższych ustawieniach graficznych, czego i wam życzę, bo doświadczenie tego typu grafiki to coś niesamowitego. Oczywiście nie powstało to bez kosztów. Najwięcej widać tu ograniczenia swobody gracza, która sprowadza się jedynie do małych wycinków świata, korytarzowych przejść i małych półotwartych aren z wrogami. Co sprowadza nas do...

Walki. Czyli jak Batman, co wcale nie jest tak bezpodstawne!

Taa, w późniejszych partiach gry do Rzymu zawita Mroczny Rycerz, starzy powiedzieć że parsknąłem ze śmiechu na dźwięk tej koncepcji, no ale mamy co mamy. Więc walka! Sprowadza się ona do szybkich i silnych ataków, uników, kontrowania oraz spowalniania czasu w zamian za punkty skupienia, podczas ktorego można robić o wiele bardziej skomplikowane kombosy. Jest to system znany z serii Batman Arkham , już po godzinie widzieliście w sumie wszystko co gra ma do zaoferowania w tym segemncie. Jeśli lubicie ten system walk to będziecie zadowoleni, choć już pod koniec walka bywała nieco męcząca. Innymi formami czynienia krzywdy bliźnim jest przewodzenie formacją swoich wiernych żołnierzy przez paręnaście metrów, odsłaniając sprzed strzałami przy równoczesnym wydawaniu rozkazów do ataku swoim łucznikom.

Znajdźki.

Za znajdźki służą tarcze. Ich podniesienie odblokowuje materiały dodatkowe takie jak grafiki koncepcyjne.

RPG? Panie, ja chcę krwi Barbarzyńców, a nie jakieś levele mi pan tu wciskasz...

W trakcie podróży zdobywamy zarówno punkty doświadczenia jak i złoto, za które to waluty wykupimy nowe poziomy herosa, zwiększymy życie, ilość skupienia, większy zasobnik na przedmioty i tym podobne. Już około w połowie gry postać była wymaksowana, co było przyjemne, jednak brak perspektywy endgame'u skutecznie zniechęca do dalszego zgłębiania się w świat po zakończeniu gry, która pozwala co najwyżej ograć pokonane do tej pory etapy w menu "wspomnienia".

Realia i historia... czyli fanfic pełną gębą.

Tak, nie spodziewajcie się tu realistycznej wersji historii, nie jest to nawet fikcja fistoryczna. Bardziej jest to mocne science fiction osadzone w realiach Cesarstwa Rzymskiego. Dlaczego? Pomijając wiele nieścisłości co do samych barbarzyńców (język angielski itd.) jak na przykład los Boudiki, królowej Icenów, która co prawda prowadziła powstanie przeciwko Cesarstwu, jednak na terenie swojej wyspy, na pewno nie w Italii przy pomocy wielkich słoni... takich głupot jest więcej, ale najbardziej rażące są elementy science fiction pokroju mechanizmów godnych Atlantydy czy Sokoła Milenium, ruszające się platformy, Koloseum którego podłogą jest równie edytowalna jak tapety w Windowsie, no trochę tych idiotyzmów jest. Można na to przymknąć oko, ale fabuła i oglądanie przerywników jest raczej jedyną alternatywą dla gracza po segmentach liniowej i powtarzalnej walki, które chcąc niechcąc śledzi z uwagą. By dostać w ryj idiotyzmami pokroju Batmana czy wielkich wind z platformami którymi upstrzone jest Koloseum. O walkach i podstępach bogów bawiących się ludzkimi żywotami nie wspomnę. Sama gra ma w sobie pewien vibe Gladiatora, szczególnie jeśli przyjrzeć się fabule. Film był dobry, polecam go serdecznie, i w sumie ucieszyły mnie jego motywy wrzucone do gry.

Sententia (werdykt).

Ryse Son of Rome jest grą nierówną. Pod względem graficznym i animacji wgniata w fotel, czy tam krzesło, nie wiem na czym siedzicie. Poziomy są liniowe, a wszechobecna korytarzowość i skrypty bywają męczące. Walka rodem z Batmana była przyjemna, ale dlatego że wiedziałem na co się piszę, dla wielu może być ona zbyt prostacka i nudna, co rozumiem. Fabularnie mamy tu miszmasz fantasy, sci fi z domieszką historii. Ale błagam, nie przygotowujcie się do matury na podstawie tej gry. Dla grafiki i pięknych widoków zdecydowanie polecam, przy okazji można rozbić parę barbarzyńskich łbów!

Interesting res (ciekawostki).

Przybycie legionów do wybrzeży Francji wygląda jak żywcem wyjęte z Szeregowca Ryana XD. Omaha Beach Vibe.

W rozdziale 3 po zbadaniu kilku kopców z czaszek naszym oczom ukarze się armia umarłych, jest to nawiązanie do duchów z Powrotu Króla z Lotra.

W rozdziale 6 można spotkać Neptuna.

Następną recenzją będzie...

Hellblade Senua's Sacrifice.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro