^2^

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

_Isaac_

~ Spotkaliśmy ją! Tak!! Nasza mate jest taka piękna, te jej oczy a figura? Nasz mały skarb!!

~ Ivo też się cieszę, ale mam taką jedną, malutką prośbę. ~ przerwałem futrzakowi.

~ Jaką knypku? ~ przewróciłem oczami, co dla Ruth mogłoby wydawać się śmieszne, lecz gdyby coś mówiła, mi nie byłoby do śmiechu. W oczach wujka Jake'a, jestem nadal tym samym, małym blond knypkiem, który ogrywał każdego w Memory tyle, że większy.

~ Stul pysk. Dziękuję. ~ Ivo prychnął, coś tam warknął, jednak więcej się nie odezwał. Spojrzałem na kobietę, która szła obok mnie. Czułem, że była zestresowana moją nagością, ale mój węch nie mógł zawieść, więc czerwonowłosa była też podniecona. Oznaczało to, że na nią działam, co mnie niezmiernie cieszyło. Wiedza, że nie jesteś obojętny swojej przeznaczonej, jest jak wygrany los na loterii. Nie dobra, może przesadziłem. Losem na loterii jest oznaczenie, sparowanie, dzieci, wspólne kąpiele, seks w łóżku, na stole, na podłodze, pod prysznicem... Z moich myśli wytrącił mnie delikatny głos mojej kobiety.

- Em Isaac... Możesz się przemienić? - uśmiechnąłem się szeroko i stanąłem w miejscu. Dziewczyna zrobiła to samo, stając do mnie przodem. Była przy mnie taka krucha, delikatna ale i też ostra, nie dająca sobie w kaszę dmuchać. Złapałem ją w talii i pocałowałem jej poliki, nosek i czoło, co wywołam delikatny rumieniec na twarzy kobiety. Delikatny ale zawsze jest!

~ Mrr... Ona. My. Łóżko... Leży i wije się naga pod nami, kiedy my...

~ Zamknij się Ivo! ~ przerwałem mu szybko. Jeszcze by mi brakowało stanu podniecenia.

~ No, na to już chyba za późno. ~ zaśmiał się wilczur.

- Isaac, możesz... - spojrzałem na Ruth, która była tym razem cała czerwoniutka na twarzy i usilnie patrzyła do góry, obserwując niebo. Wszystko byle by nie patrzeć na mnie i mój pokaźny wzwód. Nie mogąc wytrzymać tej presji, złapałem delikatnie dłońmi twarz kobiety i musnąłem jej usta. Ruth na początku stała skamieniała, jednak szybko odzyskała zdolność ruchów. Kiedy miałem pewność, że odda pocałunek, wpiłem się w jej usta. Tak jak mówiłem, pieszczota została oddana z taką samą żarliwością. Objąłem ją w talii i przyciągnąłem do swojego ciała. Moja mate zarzuciła swoje ręce na moją szyję. Po kilku minutach odsunąłem się od czerwonowłosej. Ona nie ma możliwości tak długiego wytrzymania bez zaczerpnięcia powietrza, jeszcze by mi tu zemdlała. Ruth spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie. Pocałowałem ją w czoło i wziąłem ją na ręce w stylu panny młodej. 

- Wiesz, że mam nogi? - zapytała, na co posłałem jej mój piękny uśmiech. 

- Wiem. Wiem też, że kiedy mam cię w ramionach nie musisz patrzeć cały czas w górę. - kobieta zaśmiała się cicho pod nosem. Spojrzała na mnie.

- No co? Jesteśmy w lesie, z tego co widzę, więc podziwiam las. - zaśmiałem się głośno. Po kilkunastu minutach byliśmy już na terenie mojej watahy. Postawiłem Ruth na ziemię a sam poszedłem zza drzewo po jakieś dżinsy. Zazwyczaj leżą tutaj trzy pary w razie takiej sytuacji. Ubrany już, podszedłem do grzecznie czekającej na mnie ukochanej, splotłem nasze palce i zacząłem iść do domu. 

- Gdzie mój brat? - zadała pytanie dziewczyna.

- Musimy iść najpierw do domu. Przedstawię cię moim rodzicom, żeby w razie czego każdy wiedział, że...

- Że jestem twoją mate, tak? Dobra, ale potem od razu idziemy szukać mojego brata. - pokiwałem głową, pocałowałem jej zewnętrzną stronę dłoni. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wiedziałem, że znalazłem swój sens życia. I swój dom. Swoją rodzinę. A jest nią ona. Moja Ruth. Przepuściłem w drzwiach kobietę i powoli poszliśmy do salonu. Chciałem, aby Ruth poczekała tutaj na mnie, kiedy ja pójdę po rodziców, jednak zauważyłem moją mamę siedzącą na kanapie. Będę miał kolejne rodzeństwo. Nie wiem, po co tego tyle... No cóż. Kiedy tylko mama nas zauważyła wstała jak oparzona.

- Isaac, kochanie wreszcie jesteś. A... Przyprowadziłeś gościa? Witaj skarbie, jestem mamą Isaaca. - kobieta podeszła do nas, jednak zatrzymała się po drodze widząc nasze splecione dłonie.

- Isaac, czy to...

- Tak mamo. Ruth jest moją przeznaczoną. - powiedziałem szczęśliwy, obejmując ramieniem moje słońce. 

_Ruth_

Kiedy Isaac powiedział, że jestem jego przeznaczoną, jego mama otworzyła szeroko buzię. Zaczęłam się martwić, bo widać, że jest w ciąży. 

- O mój... Adam!  Adam chodź tutaj!! - zaczęła po chwili krzyczeć kobieta. Nie minęła nawet minuta, gdy do salonu wbiegł przystojny brunet z pasemkami siwizny po bokach. Podbiegł do brunetki i zaczął oglądać jej brzuszek.

- Co się dzieje? Źle się czujesz, skarbie? - kobieta zaśmiała się,  szczęście biło z jej oczu. Zdenerwowana przybliżyłam się bliżej Isaaca, który spojrzał na mnie zaniepokojony. Wilczku, jestem tutaj człowiekiem, znajduję się w domu pełnym wilkołaków, więc to chyba normalne, że mam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie ale wiem, że na to nie pozwolisz. Mężczyzna, który jest chyba ojcem Isaaca spojrzał na nas. Widząc mnie, ukrył za swoimi plecami ciężarną i zawarczał na mnie. Isaac stanął przede mną trzymając mnie cały czas, po czym również zawarczał, przez co brunet od razu zamilkł. Cała się trzęsłam ze strachu, serce biło mi tak, jakby miało za chwilę się zatrzymać. Próbowałam złapać oddech. Dusiłam się. Znowu... Znowu dostałam...

- Ona ma atak paniki!! - no właśnie. Znowu dostałam ataku paniki. Nie fajne uczucie. W oczach czułam łzy. Isaac odwrócił się do mnie przodem i zaczął szybko poruszać ustami. Co ty mówisz? Łzy lały mi się po policzkach, nie potrafiłam się uspokoić. Czułam przyjemne iskierki na ramionach, jednak w głowie pojawił mi się jeden film...
Łysy popchnął mnie na ścianę. Byłam przerażona, ze strachu nie mogłam się ruszyć. Dlaczego przez mój język przychodzą same kłopoty? Kłamiesz - źle. Mówisz prawdę - źle. No kurwa mać!

- I co teraz szmato? - nim zdążyłam odpowiedzieć, poczułam pierwsze uderzenie w twarz. Ale nie z liścia. Z pięknej i mocnej pięści. Czułam łzy na policzkach. Będzie limo...

- Co, teraz nic nie powiesz? Gęba ci się zamknęła, dziwko?! A może ci pomóc, he? - drugie mocne uderzenie, tym razem w brzuch. Jesteśmy w szkole, na korytarzu głównym ale o dziwo, nikogo nie ma. Ludzie, nawet w czasie lekcji nauczyciele chodzą po korytarzu a teraz co? Jakaś kurwa zmiana nastąpiła?!! Dostając kolejny raz w twarz, przestałam myśleć o nauczycielach. Czułam krew, która pewnie lała mi się z nosa, ust i brwi. Pewnie moja twarz nie wygląda za ciekawie. Kiedy nie reagowałam, Princ (nazwisko łysego) złapał mnie na włosy i wrzucił siłą do damskiej toalety. Nie zamknął drzwi, tylko przyparł mnie do ściany i zaczął rozbierać...

- Ruth! Kochanie spójrz na mnie!  Skup się na moim głosie, kochanie proszę. - zamknęłam oczy. Po chwili poczułam na swoich ustach jakieś inne. Ciepłe i miękkie, idealne do całowania. Iskierki przeskakiwały przez moje ciało. Ciężarna, brunet, Isaac i jego dom... Isaac!  Otworzyłam oczy i jęknęłam cicho, gdy przyjemność została przerwana. Blondyn miał łzy w oczach. Nie mówiąc nic, wtuliłam się w niego i zaszlochałam.

- Isaac, zabierz ją do swojego pokoju. Musi być wyczerpana. - usłyszałam ciepły głos kobiety a po chwili czułam, że się unoszę. Zarzuciłam ręce na kark mężczyzny i mocno się go trzymałam. Oparłam głowę o ramię Isaaca zamykając oczy. 

- Śpij skarbie. - poczułam, jak Isaac chciał mnie postawić, jednak nie dałam się. Nie chcę. Przy nim czuję się inaczej. Blondyn pewnie zauważył mój opór, ponieważ usiadł a mnie posadził na swoich kolanach.

- Spójrz na mnie, proszę. - kiedy spełniłam jego prośbę, Isaac pocałował mnie delikatnie w czoło. 

- Pójdę dać ci coś na przebranie, dobrze? Możesz spać tutaj a ja...

- Nie, proszę nie zostawiaj mnie. - powiedziałam. Bałam się, że koszmar znowu powróci. Nie chciałam tego, bałam się. Zielonooki wstał, uprzednio kładąc mnie na łóżku. Poszedł do szafy, z której wyjął czarną koszulkę i podszedł do mnie z nią. Podniosłam ręce do góry, dając znak, aby mnie ubrał. Mężczyzna zdjął mi delikatnie bluzkę przez głowę i szybko założył koszulkę. Kiedy wstałam, aby zdjąć spodnie Isaac stał już w samych bokserkach. Ach, ta jego szybkość... Isaac odsunął kołdrę, wsunęłam się na łóżko i kiedy mężczyzna zajął miejsce obok mnie, wtuliłam się w jego tors. Boję się sama spać, zawsze spałam z bratem. A propo... Muszę jutro znaleźć tego małego uciekiniera... Teraz ważniejszy był dla mnie sen. Nie potrafiłabym się skupić na szukaniu Matta, kiedy nie byłabym wyspana. Mogłam być już spokojna, czułam się bezpieczna. Czułam, że przy blondynie nic mi nie grozi, że obroni mnie zawsze i przed każdym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro