^30^

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   ^^ W poprzednim rozdziale:
- To bardzo dobrze. - warknąłem, po czym nie czekając na nic, wziąłem ją na ręce i podszedłem do łóżka. Położyłem ją na nim i szybko z niego wstałem. Podbiegłem do drzwi, aby je zamknąć na klucz, po czym wróciłem do ukochanej. Zdjąłem przy tym dresy i koszulkę, zostając w samych bokserkach.  ^^*

_Isaac_

Ruth miała na sobie jedynie skąpą, czerwoną koronkę. No tak, miała czas, żeby się przebrać. Włosów nie ruszała, makijażu nie robiła. Taka naturalna jest najpiękniejsza. Zlustrowałem ją jeszcze z góry na dół i jednym ruchem rozerwałem stanik, który, niestety, mi się spodobał. Kobiecie również, jak sądzę...

- Isaac! Polubiłam ten komplet. - powiedziała zrezygnowana. Uśmiechnąłem się drapieżnie i pocałowałem jej piersi, gryząc je delikatnie. 

- Kupię ci takich sto, skarbie. Każdy inny kolor. - wycharczałem. Ruth zaśmiała się. Jednak zaczęła delikatnie jęczeć, gdy złączyłem nasze usta i poruszałem się przyrodzeniem o jej czuły punkt.

- Isaac, proszę... Wejdź w końcu we mnie. - powiedziała. Uśmiechnąłem się.

- Co pani sobie życzy. - zdjąłem bokserki, rozerwałem jej majteczki i nim w nią wszedłem, zjechałem głową na jej dolne rejony. Wziąłem głęboki wdech i pocałowałem jej wzgórek. Poczułem piękny zapach. Zapach mojej Ruth. Na razie się oznaczyliśmy. Na parowanie przyjdzie pora.

~ Szkoda, że powstrzymywanie się, żeby nie ugryźć naszej małej, jest takie trudne. ~ przyznał Ivo. I ma rację. Zawsze, kiedy się kochamy, muszę się powstrzymywać przed ugryzieniem jej. A to jest cholernie trudne.

- Isaac! - krzyknęła moja piękność, kiedy niespodziewanie się w nią wbiłem. Złączyłem nasze usta i zacząłem się szybko poruszać. Po chwili zwolniłem tępo. Poczułem dłonie Ruth na moich pośladkach. Dociskała mnie do siebie mocniej. Zrobiłem jej malinki na szyi i dekolcie. Kiedy na mnie spojrzała, zatraciłem się całkowicie w jej oczach. Oczach pięknej kobiety, która należy do mnie. Tylko i wyłącznie.

- Jesteś moja. Powiedz to. 

- Tak! Jestem twoja. Tylko twoja! - krzyknęła Ruth. Uśmiechnąłem się i złączyłem nasze usta, przyspieszając odrobinę tempo.

~*~

- Byłaś jak zawsze cudowna, ale śniadanie musisz zjeść. - powiedziałem do ukochanej, kiedy leżeliśmy na łóżku po namiętnym seksie. Czerwonowłosa westchnęła i schowała głowę w moich ramionach.

- Nie jestem głodna. Ale dla świętego spokoju zjem. - mruknęła, podnosząc się. Zmarszczyłem brwi.

- A co to za ton? "Ale dla świętego spokoju zjem", nie będziesz nie jadała tutaj śniadań, złotko i się do tego powinnaś już przyzwyczaić. Będę karmił cię jak należy. - powiedziałem, cytując jej słowa. Złapałem ją za ramię, by spojrzała na mnie, ponieważ nie odpowiedziała na to, co powiedziałem.

- Kochanie, możesz się zachowywać jak u siebie w domu. To już jest twój dom. Twój i Matta. - na moje słowa Ruth zrobiła wielkie oczy.

- O mój Boże! Matt! Całkowicie o nim zapomniałam! - krzyknęła. Wstała szybko z łóżka, przez co zaplątała się nogą w kołdrę i runęła na podłogę. Uklęknąłem przed nią, uprzednio zakładając bokserki.

- Kochanie, nic ci nie jest?! - odpowiedział mi cichy jęk. Odplątałem nogę z kołdry i wziąłem Ruth na ręce. Usiadłem na łóżku, sadzając ukochaną na kolanach. Ruth oparła głowę na moim ramieniu i zaczęła się po chwili śmiać. 

- Jestem beznadziejną siostrą. - wyszeptała. - Jak mogłam zapomnieć o swoim małym braciszku? Nie wiem jak się tutaj czuje, czy mu coś nie pasuje... Nie rozmawiam z nim praktycznie wcale.

- Kochanie, jesteś cudowną siostrą. Spójrz na mnie. - poprosiłem. Wolałem porozmawiać o tym, patrząc jej w oczy. Aby miała pewność, że mówię prawdę. Kiedy podniosła wzrok, zauważyłem łzy. Łzy, których nie powinno być. Scałowałem je, pocałowałem ukochaną w czoło i patrząc w jej szare, zaszklone oczy, kontynuowałem:

- Nie musisz się zamartwiać o Matta. Masz moje słowo, że niczego mu tutaj nie brakuje. Jest szczęśliwy, ponieważ znalazł rodzinę. Jego rodziną jesteśmy my. Ty, ja i moja wataha. I dzisiaj cały dzień spędzimy we trójkę, więc nadrobicie wszystko. Ale proszę, nie płacz. Serce mi się kraje, kiedy widzę twój smutek. - kobieta nic nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się delikatnie. Podałem jej moją koszulę, którą szybko ubrała. Westchnęła głośno.

- Przepraszam...

- Nie przepraszaj mnie za nic. A teraz jedz. - powiedziałem. Ruth zaśmiała się krótko, wzięła naleśnika i podała go mi. Zmarszczyłem brwi.

- No, chyba nie myślisz, że będę to wszystko sama jeść. - mruknęła. Uśmiechnąłem się i ugryzłem duży kawałek. Resztę naleśnika Ruth zjadła sama.

~*~

_Ruth_

- Zaraz przyjdzie Matt. - spojrzałam pytająco na Isaaca. Uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam na niego, przewracając na plecy. Leżeliśmy teraz na łóżku. Po śniadaniu, wzięliśmy szybki prysznic i ubraliśmy czyste ciuchy. Isaac miał na sobie zwykłe szare dresy i czarną koszulkę, a ja czarne leginsy i (oczywiście) niebieską koszulkę Isaaca. Za dużą dla mnie, ale kocham duże bluzy i koszule. Są miękkie w dotyku, pięknie pachną... No, mają swój urok! 

- Co będziemy robić? - zapytałam szczęśliwa. Isaac pocałował mnie czule i objął w pasie.

- Co tylko będziecie chcieli, kochanie. Tylko nic ekstremalnego. 

- Tak, tak spokojnie. Nie zabijemy się. Zresztą, będziesz z nami. - powiedziałam. Kiedy Isaac chciał coś jeszcze powiedzieć, ktoś zapukał nieśmiało do drzwi. Spojrzałam na nie i zaprosiłam naszego gościa do środka. Okazał się nim Matt. Wstałam szybko z łóżka i podbiegłam do niego. Kucnęłam przed braciszkiem i przytuliłam go mocno do siebie. Matt odwzajemnił przytulasa.

- Tęskniłem Ruth. - powiedział. W oczach pojawiły mi się łzy. 

- Ja też braciszku. Ja też. Przepraszam, że cię zaniedbałam. - powiedziałam. Matt spojrzał na Isaaca, który powoli do nas podszedł. Kucnął przy mnie i zaczął głaskać mnie po plecach.

- Spokojnie Ruth. Rozmawiałem z ciocią Leilą i powiedziała, że musiałaś z Isaac'iem odpocząć. Nie mam ci tego za złe. - odsunął się ode mnie i usiadł na podłodze. Mam mądrego brata. Zrobiliśmy z Isaac'iem to samo. Blondyn objął mnie w pasie, przez co opierałam się o jego tors. 

- Jak ci się układa z Melody? - zapytałam. Matt zaczerwienił się, jednak gdy zaczął odpowiadać na moje pytanie, uśmiech wkradł się na jego twarz.

- Melody jest bardzo fajna. Nie kłócimy się w ogóle, ale cały czas podbiera mi moje jedzenie! A to jest nie fajne. - powiedział zbulwersowany. Zaśmiałam się cicho. Isaac wstał na chwilę i wrócił do nas po kilku minutach, trzymając w rękach UNO. Zapiszczeliśmy razem z Mike'em. Uwielbiamy tę grę, chociaż w domu dziecka nie mieliśmy okazji, aby grać w nią codziennie. Raczej co tydzień. Siadaliśmy w każdą niedzielę i graliśmy calutki dzień. Od rana do wieczora. Isaac podał karty Mattowi, a ja rzuciłam mu się na szyję, całując w usta.

- Kocham cię Isaac. A teraz Matt tasuj, rozdaj i gramy. - klasnęłam w dłonie podekscytowana. Isaac pokręcił głową. Kiedy brat rozdał karty, dał jedną na środek. Żółta siódemka. Usiadłam obok trochę dalej od Isaaca i Matta, aby nie spojrzeli na moje karty. Każdy miał ich po siedem. Miałam dwie karty +2, dwie żółte, jedną niebieską i dwie czerwone. I zero siódemki. Kurcze! No nic. Pierwszy zaczynał Matt. Chwilę popatrzył na kartę i z uśmiechem dał dwie siódemki. Później był Isaac. Musiał dać albo siódemkę albo zieloną kartę. Z pokerową miną, dał zieloną. Siódemkę. Popatrzyłam na niego i na moje karty. Cholera! Nie mam ani siódemki ani zielonej karty. Świetnie. Przygryzłam wargę. Z chęcią dałabym kartę +2, ale nie jestem pewna, czy braciszek też nie ma z plusem. Jeśli da taką, a Issac też będzie ją miał, będę udupiona, ponieważ pozbędę się od razu najlepszych kart. No nic. Sięgnęłam po nową. Ha! Siódemka, czerwona. Z uśmiechem dałam ją na odsłonięte karty. Graliśmy chyba z pół godziny. Użyłam mojej ulubionej karty, oczywiście z plusem (+2), przez co rozpętało się piekło. I Matt i Isaac mieli karty z plusem (+4 i +4).  Razem było do zabrania dziesięć kart. Dałam moją drugą kartę z plusem i krzyknęłam szczęśliwa:

-Uno! - i zaśmiałam się. Matt dodał kolejne +4 a Isaac +2. Czyli razem kart osiemnaście. Spojrzałam na moją kartę. Niebieska dwójka. Cholera... Sięgnęłam z zamkniętymi oczami po kartę i spojrzałam na nią. Rzuciłam ją na górkę. 

- Znowu uno. - mam nadzieję, że szczęście będzie mi sprzyjało. Matt uśmiechnął się do mnie czule i dał kartę ze strzałkami. 

- Uno siostrzyczko. - powiedział słodko. Kiedy wzięłam kartę, wiedziałam, że przegrałam. Jęknęłam głośno i zaczęłam brać dwadzieścia kart. Super. Po unie. Kiedy je zebrałam, była kolej Isaaca. Dał zmianę koloru na zielony, przez co Matt z krzykiem rzucił zieloną kartę z piątką, krzycząc:

- Po unie! - rzuciłam karty na stos i zaczęłam klaskać. Isaac po chwili dołączył do mnie. 

- To co, jeszcze raz? - zapytał braciszek. Zaśmiałam się.

- Matt, skarbie wiesz, że tutaj nie musimy w to grać co tydzień? Możemy nawet codziennie. Na dzisiaj mam już dosyć. - zaśmialiśmy się. Przeszłam na kolanach do Isaaca i usiadłam mu na udach, wtulając się w jego brzuch. Ziewnęłam. Zrobiłam się strasznie senna.

- Wiesz co młody, może zagramy w wisielca? 

- Przyniosę tablicę! Mam ją w pokoju, zaraz wracam!- młody wstał szybko, posprzątać karty i wybiegł z pokoju. 

- Kocham cię Isaac. - powiedziałam. Poczułam czuły pocałunek na czole.

- Też cię kocham.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro