^35^

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

_Ruth_

Gdzie dusza leci po śmierci? Jedno pytanie a każdy człowiek ma swoją odpowiedź, w którą wierzy i trzyma się jej. Na przykład pani McPuppy wierzyła i starała się wpajać dzieciom, że duszę idą do piekła i nieba. Ja sądzę inaczej. Dla mnie, jest to błędne koło. Człowiek umiera, a w tym samym czasie rodzi się nowa osoba. Dusza opuszcza ciało i szuka swojego miejsca. Z ciała do ciała. I tak w kółko. Dusze mate, przeznaczonych po śmierci, rozdzielają się, żeby po kilkunastu latach, znów się odnaleźć. 

Poszłam do sypialni Isaaca, gdyż nie potrafiłam nazwać jej "naszą". Ciekawe czemu... Wracając, w sypialni wzięłam moją dużą walizkę, którą rzuciłam na łóżko i otwarłam. W szybkim tempie, podeszłam do szafy, brałam byle jak moje ubrania i wrzucałam je do walizki. Kiedy większa część moich ciuchów znalazła się w środku torby, musiałam je poukładać, abym mogła włożyć do niej moje kosmetyki i ją zapiąć. Spojrzałam na szafę. Dużo moich ubrań nie zostało. Będę musiała wziąć jakiś spory plecak, aby z szafy mężczyzny zniknęły moje wszystkie rzeczy. Nie mam zamiaru zostawić w tym pokoju jakichś śladów po mnie. Pobiegłam do łazienki i wzięłam wszystko, co moje. Każdy mój perfum, żel pod prysznic i szampon, znalazł się na ubraniach. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Chyba wszystko mam... Wróciłam do sypialni i zamknęłam walizkę. Jednak nie potrafiłam jej zapiąć. Sfrustrowana, usiadłam na niej skacząc i próbowałam wszystkich sił, by się zapięła, bez rozwalania zamka. Po kilku minutach, udało mi się.  Wstałam z walizki, kładąc ją na podłodze. Oplotłam się rękami i zaczęłam masować swoje ramiona. Jak mam zabrać resztę ubrań? Jednak pomysł z plecakiem jest cholernie zły. Musiałabym wyjść z pokoju luny i mu go oddać, a nie zamierzać oglądać jego twarzy. Tak, zostaję na terenie watahy, ale na jak długo? Tego nie wiem. Westchnęłam. Na razie niech zostaną, kiedy będzie spał, abo załatwiał jakieś sprawy, wproszę się do jego pokoju i zabiorę resztę moich rzeczy. 

Zamknęłam szafę, złapałam za rączkę walizki i ruszyłam w stronę drzwi. Czułam się, jakbym wyprowadzała się z domu. Straszne uczucie. Jeszcze nie opuściłam pokoju, a już zaczęłam tęsknić! Kiedy miała już klamkę w dłoni, drzwi otwarły się gwałtownie. Musiałam zrobić trzy kroki w tył. Do środka wleciał Isaac. Tak, wleciał. Potknął się o dywan i wyrżnął orła na dzień dobry. Zaśmiałam się krótko. Mężczyzna podniósł się z podłogi, klnąc pod nosem ile wlezie, po czym spojrzał na mnie.

- Skarbie moje... Co to kurwa jest za walizka?! - wywarczał przez zęby, kiedy zobaczył mój bagaż. Prychnęłam. 

- Ty myślisz, że zostanę w twoim pokoju? - zapytałam oschle. Kiedy nie odpowiadał przez kilka sekund, minęłam go w drzwiach. Skierowałam swe kroki do pokoju luny. Kiedy byłam już blisko mojej nowej sypialni, poczułam czyjąś rękę na mojej ręce, którą trzymałam walizkę. Odwróciłam się przodem do Isaaca. 

- Puść walizkę i wróć do naszej sypialni. - zażądał, na co się zaśmiałam. On chyba sobie kurwa kpi.

- Po pierwsze nie puszczę walizki, bo są tam wszystkie moje rzeczy, a po drugie to jest twoja sypialnia. Nie nasza. - odpowiedziałam. Szarpnęłam walizką, którą puścił. Otworzyłam drzwi do białego pokoju i dałam walizkę do środka. Nazwałam pokój luny "białym pokojem", ponieważ ściany, łóżko, jak i każdy mebel w środku, był białego koloru. Jedynie podłoga była z brzozowego drewna. Jedynie łazienka się różniła i miała czarno-szare kafelki. Kiedy chciałam wejść do środka, zostałam szarpnięta do tyłu. Pisnęłam cicho, jednak mężczyzna odwrócił mnie szybko i pocałował. Na początku chciałam oddać pocałunek, jednak słuchając rozumu, ugryzłam go w wargę. Mężczyzna puścił mnie i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Zacisnęłam usta w cienką linię, wspięłam się na palce i zbliżyłam usta do jego ucha, szepcząc:

- Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj. - po czym kolanem uderzyłam prosto w najczulszy punkt każdego faceta. Isaac jęknął głośno, złapał się za krocze i upadł na kolana. Uśmiechnęłam się, odwróciłam na pięcie i weszłam do mojej sypialni. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie plecami. Przed tym, szybko je jeszcze zakluczyłam.  Do oczu napłynęły mi łzy, gdy Isaac zaczął dobijać się do drewna po drugiej stronie. Mężczyzna zaczął szarpać za klamkę i uderzać pięściami w drzwi, krzycząc przeprosiny. Zasłoniłam usta ręką, by szloch nie wydostał się z mojego gardła. Jednak to było nieuniknione. 

- Naprawię to kurwa! Rozumiesz? A teraz wyjdź z tego cholernego pokoju, bo inaczej... - nie dokończył, ponieważ ktoś do niego podszedł.

- Synu, uspokój się i odejdź od tych drzwi. - usłyszałam jego ojca. Isaac jednak krzyknął negatywną odpowiedź. Później słyszałam jedynie szamotaninę.

- Dosyć tego! - ryknął starszy alfa, po czym usłyszałam, jak zabiera Isaaca siłą spod drzwi. Kiedy nastała cisza, zsunęłam się po drzwiach, siadając pod nimi. Schowałam głowę między kolanami i wzięłam kilka głębokich wdechów. Po kilku minutach, wyprostowałam się, starłam łzy z policzków i wstałam. Wzięłam jeszcze głęboki wdech i podeszłam do walizki, którą postawiłam pod szafą. Z szuflady w biurku wyjęłam paczkę Rothmansów, wzięłam jeszcze zapalniczkę i wyszłam na balkon. Tak, w pokoju znajdował jeszcze się duży balkon. Na zewnątrz były doniczki z kwiatami i mały fotel w kształcie bombki. Obok fotela znajdował się mały stoliczek. Na nim wazon z bukietem stokrotek i mała miseczka.  Dawno nie paliłam. Coś mi mówiło, żebym tego nie robiła, jednak chęć uspokojenia się, była większa. Wyjęłam jednego papierosa, którego odpaliłam. Zaciągnęłam się, zamknęłam oczy i odchylając głowę do dymu, wypuściłam dym. Nie były to mocne papierosy. Preferuję te słabsze i z klikiem. Po pięciu minutach zgasiłam resztę papierosa w miseczce, po czym spojrzałam jeszcze na otaczający nas las i weszłam do środka, zamykając drzwi. Położyłam paczkę z zapalniczką na biurku, a sama położyłam się na łóżku. Nie chciało mi się przebierać w piżamę. Spojrzałam jeszcze na zegarek na szafce nocnej, który wskazywał piątą po południu. Wzdychając, zamknęłam oczy, oddając się całkowicie snu.

~*~*~*~*~*~
Obiecany rozdział. Miał pojawić się kilka godzin wcześniej, jednak laptop coś nawala i nic nie chciało mi się włączyć. Przepraszam za tak późną porę.
Ciekawią mnie wasze komentarze♥ Dziękuję każdej osobie za każdy komentarz, który pojawił się w książce. I nie, nie jest to koniec, chociaż moja "przemowa" na to wskazuje ;)
Do następnego♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro