Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jake

- Mackenzie? – wychrypiałem, sięgając ręką na drugą stronę łóżka, jednak natrafiłem na pustkę.

Uchyliłem lewą powiekę. Wgłębienie na poduszce niemal w całości się uwypukliło. Dziewczyna zniknęła, zostałem sam w pokoju. Przetoczyłem się na plecy, zasłaniając wzrok przed promieniami słońca, które wdzierało się do sypialni. Pod powiekami czułem pieczenie – skutek nieprzespanej nocy. Miałem to gdzieś, było zajebiście. Tylko gdzie podziała się Mackenzie?

Zmusiłem się, żeby wstać, naciągnąłem na siebie czystą bieliznę i ruszyłem na poszukiwania. Niestety całe mieszkanie okazało się puste. Rudzielec uciekł, kiedy spałem, i nie zostawił żadnej notatki, nie wysłał żadnej wiadomości. Nie, żebym tego oczekiwał, ale jakoś ta ucieczka mi do niego nie pasowała. Nie potrafiłem tego wyjaśnić, lecz ta myśl nie dawała mi spokoju.

Ogarnąłem się i spojrzałem na zegarek. Musiałem dzisiaj stawić się na szkoleniu – przeprowadzałem egzamin dla młodych snajperów. Spotkanie z Mackenzie należało odłożyć w czasie, chociaż pragnąłem poznać odpowiedzi na kilka pytań, które do niej miałem. Czy żałowała, że trafiliśmy do łóżka? Z kobietami różnie bywało, więc należało wziąć taką ewentualność pod uwagę.

A ty żałujesz, Jake? – zapytałem samego siebie w myślach.

Spojrzałem na odbicie twarzy w lusterku. Mackenzie była pierwszą dziewczyną od śmierci Charlotte, której pragnąłem. Nie rozumiałem, dlaczego wybór padł na nią, bo naprawdę nie szukałem żadnej kobiety, żeby spuścić z krzyża. To się po prostu stało. Nie żałowałem, tego byłem pewien. Czy zamierzałem dopuścić ją bliżej? Absolutnie nie. Czy chciałem się z nią znów spotkać i kochać do szaleństwa? Zdecydowanie tak. Jako mężczyzna miałem swoje potrzeby, nie zapomniałem, jakie to uczucie kogoś pożądać. Jeśli Mackenzie nie zgłosiłaby sprzeciwu, moglibyśmy kontynuować nasz romans.

Kiedy późnym popołudniem wyszedłem z bazy, zerknąłem na komórkę. Mackenzie nadal się nie odzywała, więc nie wiedziałem, jak powinienem potraktować ciszę, która między nami zapanowała. Nie dowiem się, jeśli nie napiszę, prawda?

Gdzie jesteś?

Wysłałem wiadomość i wskoczyłem za kierownicę. Zdążyłem dotrzeć do siebie, zanim otrzymałem odpowiedź.

Wychodzę z pracy. Coś się stało?

Jej SMS był oszczędny w słowach. Doszedłem do wniosku, że najrozsądniejszym wyjściem było spotkanie się z nią i sprawdzenie, czy coś się stało. Nawet nie wysiadłem z samochodu, tylko od razu udałem się pod dobrze mi znany adres. Nie uprzedziłem, że wpadnę. Lubiłem wykorzystywać element zaskoczenia w każdej sytuacji. Wtedy ludzie szczerze reagowali, nie potrafili niczego ukryć; w każdym razie nie od razu.

Gdy zapukałem do drzwi jej mieszkania, poczułem przyjemne mrowienie na całym ciele. Chyba zbyt długo pościłem i teraz wszystko odbierałem o wiele intensywniej. Musiałem się opanować – przecież nie mogłem dać po sobie poznać, co tak naprawdę się ze mną działo. Nie, kiedy niczego nie byłem pewien. Jeśli Mackenzie nie życzyła sobie, żebyśmy się spotykali, to nie zamierzałem jej zmuszać. Pokazać, że wolałbym nie zrywać naszego kontaktu, również nie.

- Jake? – Jej zszokowana mina wszystko mi powiedziała. Zdecydowanie się mnie nie spodziewała. – Co tutaj robisz? – Zmrużyła oczy, krzyżując ręce na piersiach.

- Mogę wejść? – zapytałem.

Przez chwilę między nami panowała cisza. W końcu Rudzielec uchylił drewniane skrzydło. Gestem dłoni wskazał wejście do salonu, więc to tam skierowałem swoje kroki. Słyszałem, że za mną szedł, aż w końcu się zatrzymał. Odwróciłem się w jego stronę, zmierzyłem spojrzeniem. Mój umysł przeszyła myśl, żeby podejść, złapać dłonią za długie włosy, odchylić głowę i wpić się ustami w kuszącą, delikatnie opaloną skórę. Na samo wyobrażenie mój członek drgnął w spodniach. Musiałem wziąć się w garść. Jeśli mi się poszczęści, wkrótce spełnię swoją fantazję.

- Uciekłaś rano – stwierdziłem. – Czy wczoraj zrobiłem coś nie tak? – Nie lubiłem owijać w bawełnę.

- Nie – odparła Mackenzie, unosząc podbródek do góry. – Nie widziałam powodu, żebym dłużej u ciebie przebywała. Chyba nie poczułeś się tym urażony?

Już ją lubiłem. Była podobna do mnie pod względem nietracenia czasu na zbędne frazesy. Uśmiechnąłem się arogancko, na co jej brwi poszybowały jeszcze wyżej. Zapewne się zastanawiała, czego, do diabła, od niej chciałem.

- Urażony? Nie. Zaskoczony? Tak.

- Zdradzisz, co cię tak zdziwiło? Czy muszę się tego domyślić? – westchnęła z irytacją, kiedy nie dokończyłem.

- Sądziłem, że gdy się rano obudzę, będziesz obok i znów powtórzymy jakże przyjemną noc. Poza tym, to raczej faceci uciekają nad ranem.

Obserwowałem ją uważnie, a pragnienie, które odczuwałem w jej obecności, zaczynało narastać. Nie, zdecydowanie nie zamierzałem poprzestać na jednej nocy.

- Jake, połączył nas seks – przemówiła po kilku sekundach. – Nie jesteśmy parą i nią nie zostaniemy. Wczoraj było naprawdę świetnie... – gwałtownie zamilkła, jakby szukała odpowiednich słów – ... ale nie doszukujmy się w tym czegoś więcej.

- Mówisz o związku? – uściśliłem. Rudowłosa skinęła głową twierdząco. – Nigdy o nim nie wspominałem. Ty go nie chcesz? Dla mnie idealnie, bo nie zamierzam angażować się emocjonalnie. Bez urazy, Mackenzie.

- Nie chowam jej. – Na twarzy kobiety naraz pojawił się uśmiech pełen zrozumienia. – Nie wiedziałam, czego tak właściwie ode mnie oczekujesz. Nie zamierzałam robić ci niepotrzebnych nadziei, więc dobrze słyszeć, że oboje nie myślimy o czymś na stałe.

- Pozwolisz, że cię o coś zapytam?

Postąpiłem krok do przodu, czując, jak erekcja powoli wypełniała mi spodnie.

- Pytaj. – Zielone tęczówki zatrzymały się na moich ustach. Wyobraziłem sobie, jak kobieta chwyta wargami mojego penisa. – Jake?

- Przepraszam. – Niechętnie przegoniłem kuszącą wizję, wracając do rzeczywistości. – Co sprawiło, że zmieniłaś zdanie? Na temat jednonocnych przygód – dopowiedziałem, widząc jej wzrok.

- Z tego, co właśnie zrozumiałam, to nie chcesz, by ta przygoda trwała tylko jedną noc. Ale w porządku, odpowiem na twoje pytanie, przynajmniej na tyle, na ile mogę to zrobić. Postanowiłam odrobinę zaszaleć. Związek nie zawsze jest tym, czego człowiek aktualnie potrzebuje. Liczę, że nie odbierzesz tego jako próby wykorzystania.

- Spokojnie. – Roześmiałem się zadowolony. Ulżyło mi z wielu powodów; jednym z nich było to, że za chwilę zamierzałem zagarnąć tę dziewczynę w ramiona i spełnić z nią fantazję, która przewijała się w moim umyśle niczym kadry z filmu. – Skoro wyjaśniliśmy już niezbędne kwestie... – celowo zawiesiłem głos, robiąc kolejny krok w stronę Mackenzie.

- To co? – spytała odrobinę zadziornie, a jej oczy gwałtownie pociemniały, przybierając barwę soczystej zieleni trawy.

Doskonale wiedziała, do czego zmierzałem i seksownie przygryzła wargę. Byłem już twardy jak cholera i chciałem zatopić się w jej wnętrzu jak najszybciej.

- Myślę, że dosyć się nagadaliśmy. Teraz w inny sposób spożytkujemy wspólny czas.

Zamknąłem jej usta pocałunkiem, chwytając za ramiona i przytulając do siebie. Mackenzie nie oponowała. Przylgnęła do mnie całym ciałem, oddając mi swoje wargi we władanie. Jej piersi rozpłaszczyły się na moim torsie, a dziewczyna otarła się o moją twardość. W moich żyłach zapłonęło czyste pożądanie. Chciałem ją gwałtownie posiąść, tak, jak to miało miejsce wczoraj.

Złapałem ją za pośladki i uniosłem, pozwalając, aby oplotła mnie nogami i skierowałem się z nią prosto na kanapę. Położyłem na niej kobietę i nakryłem swoim ciałem. Moje dłonie wdarły się pod jej bluzkę i, gdy dotknęły zaokrąglonych półkul, z gardła Mackenzie wydostał się cichy jęk, który natychmiast stłumiłem pocałunkiem. W końcu niechętnie się od niej oderwałem – w końcu musiałem pozbawić ją ubrań. Oczy Rudzielca błyszczały pożądaniem. Czułem dokładnie to samo, co on.

Doszedłem do wniosku, że jeśli za chwilę nie poczuję jej na sobie, to przyjdzie mi zwariować. Dawno się tak nie zachowywałem i bez żalu przyznałem, że tęskniłem za takim stanem. Nie wiem, co Mackenzie w sobie miała, że tak na mnie działała, ale w tym momencie nic, poza nią, się nie liczyło.

- Jake, pospiesz się! – wykrzyknęła, a ja uśmiechnąłem się drapieżnie.

Wstałem, żeby zrzucić z siebie koszulkę, spodnie i bieliznę. Nie odrywałem spojrzenia od dziewczyny, która oblizała usta na widok sterczącej męskości. Zanim się znów nachyliłem, Rudzielec uniósł się i złapał ją w dłoń. Niemal zawyłem z rozkoszy, a całe moje ciało zadygotało.

Mackenzie – patrząc mi prosto w oczy – zaczęła sunąć dłońmi po moim kutasie i usiadła na skraju sofy, rozszerzając kształtne uda. Lekko rozchyliłem usta, ale wtedy ona wysunęła język i polizała czubek główki. Wstrząsnął mną potężny dreszcz. Patrzyła mi bezwstydnie w oczy, jakby próbowała dać do zrozumienia, że to dopiero początek. Rozwarła szerzej wargi i pozwoliła, by członek wślizgnął się znacznie głębiej. Walczyłem ze sobą, żeby go dalej nie pchnąć, ale ostatecznie pozwoliłem kochance zachować kontrolę.

Miękkie usta się wycofały, zassały główkę penisa i znów przyjęły go do środka. Przymknąłem oczy, rozkoszując się doznaniami. Ta dziewczyna była niesamowita! Przestałem się powstrzymywać i wsunąłem dłonie w gęste włosy, zagłębiając się pomiędzy rozchylone wargi. Zacząłem się poruszać, próbując zbytnio nie szarżować. Gdy na pośladkach poczułem wbijające się w nie paznokcie, jęknąłem przeciągle. Zbliżałem się do końca.

- Mackenzie... – zachrypniętym głosem wyszeptałem jej imię, a ona jeszcze zaczęła lizać mojego fiuta. – Zaraz dojdę – ostrzegłem, ponieważ dobrze wiedziałem, że nie każda kobieta lubiła smak spermy i nie chciała, aby facet spuszczał się w jej usta. Rudzielec nie zareagował, a ja znów przymknąłem oczy. Wkrótce trysnąłem nasieniem, zalewając gardło mojej kochanki. Z trudem zmusiłem się do otwarcia powiek. Zrobiłem to w momencie, w którym Mackenzie wszystko przełknęła i posłała mi pełne zadowolenia spojrzenie. – Zabijesz mnie – wyszeptałem.

- Chodź do mnie – odpowiedziała cicho, ponownie sięgając dłonią do na wpół twardej męskości.

Masaż, który wykonywała, sprawił, że nabrałem chęci na dalsze rozgrywki.

- Gdzie znajduje się twoja sypialnia? – zapytałem, łapiąc ją na ręce.

Liczyłem na coś znacznie więcej niż szybki numerek na kanapie. Zamierzałem zachwycać się cudownym ciałem kobiety, każdym jego szczegółem tak długo, jak tylko to było możliwe.

- Na wprost – wymruczała i ukąsiła mnie w szyję.

Krew zawrzała w moich żyłach, a członek stanął na baczność, zupełnie jakbym przed chwilą nie osiągnął spełnienia. Trafiliśmy do przestronnego pokoju, w centrum którego znajdowało się łóżko. Położyłem na nim Mackenzie i od razu zarzuciłem sobie jej nogi na biodra. Spojrzałem w przepełnione pragnieniem oczy, po czym wbiłem się w nią za jednym zamachem. Krzyk, który wydobył się z jej ust, brzmiał niczym najpiękniejsza melodia. Pochyliłem sią nad nią i pocałowałem. Nasze jęki mieszały się ze sobą, języki splatały w tańcu, a delikatne dłonie kobiety badały strukturę mięśni na moich plecach.

Zacisnąłem palce na piersiach Mackenzie, ściskając stwardniałe brodawki. Obserwowałem twarz dziewczyny, gdy w nią wchodziłem. Donośny krzyk odbił się od ścian, a mnie ogarnęło zadowolenie, że miałem w tym swoją zasługę. Mackenzie spojrzała mi prosto w oczy, a jej uda jeszcze mocniej zacisnęły się wokół mojej talii. Zagryzłem dolną wargę w obliczu kolejnego orgazmu, który zbliżał się coraz szybciej. I wtedy sobie uzmysłowiłem, że nie założyłem prezerwatywy.

Kurwa! zakląłem w myślach.

Chciałem skończyć w środku, lecz w tej sytuacji to byłaby skrajna nieodpowiedzialność, pomijając fakt, że po wszystkim Rudzielec zapewne urwałby mi fiuta. W ostatniej chwili wysunąłem się z wnętrza kobiety, by po kilku sekundach wystrzelić białym strumieniem wprost na zroszony potem brzuch. Stęknąłem przeciągle, gdy członek pompował z siebie nasienie, aż skapnęła z niego ostatnia kropelka.

Spojrzałem na twarz Mackenzie. Malowało się na niej wiele emocji: od niedowierzania, po rozczarowanie. Nie zamierzałem pozostawić jej niezaspokojonej, co to, to nie! Zaprezentowałem najbardziej czarujący uśmiech, na jaki tylko było mnie stać i zdjąłem z siebie jej nogi. Zsunąłem się nieco niżej, aż moja twarz znalazła się pomiędzy aksamitnymi udami. Zapach kobiecości niemal doprowadził mnie do szału. Wysunąłem język, aby trącić nim różowe płatki, a wtedy Mackenzie zaskomlała. Kolejnym ruchem zagłębiłem się w niej, ssąc dolne wargi. Jej ciało wygięło się w łuk, a ja kreśliłem różne figury, ssałem i lizałem w najlepsze.

- Jake! – wykrzyczała moje imię, dochodząc.

Pragnąc wzmocnić jej doznania, nie ustawałem w wysiłkach. Orgazm przetaczał się przez jej ciało, które trzęsło się w spazmach, a drobne dłonie chwyciły mnie za włosy, dociskając do pulsującej cipki. Po kilku sekundach uniosłem się i zająłem miejsce obok Mackenzie, przyciskając ją do swego boku. Leżała na plecach: oddech miała płytki, nierówny. Jej oczy wciąż pozostawały zamknięte; jakby w ten sposób próbowała pozostać dłużej w świecie rozkoszy. Poczułem zmęczenie – potrzebowałem krótkiej regeneracji. Nie zamierzałem zbyt wcześnie opuścić mieszkania mojej towarzyszki. Zamyśliłem się do tego stopnia, iż nie zauważyłem, że zaczęła mi się przyglądać.

- To było niezłe. – Usłyszałem, więc skierowałem na nią wzrok.

- Tylko niezłe?

Moje brwi wystrzeliły do góry, a Mackenzie wybuchnęła śmiechem. Lubiłem go. Był szczery, pełen nietajonej radości i sprawiał, że człowiek od razu cieszył się życiem.

- Próbuje pan wymusić komplement, panie Russo?

Obróciła się na bok i podparła na łokciu. Moje oczy samoistnie zjechały niżej twarzy, na piersi, na które miałem doskonały widok. Objąłem jedną z nich i delikatnie ścisnąłem. W odpowiedzi usłyszałem przyjemne westchnienie.

- Sądzę, że zasłużyłem przynajmniej na jeden – powiedziałem stanowczym tonem, acz żartobliwie. – Nie uważasz?

- No dobrze. – Teatralnie zatrzepotała rzęsami. – Byłeś diabelnie dobry. I obyś szybko ładował baterie.

- To brzmi jak groźba – rzuciłem.

Zabrałem dłoń z piersi i uniosłem brodę dziewczyny odrobinę do góry.

- Wolę słowo sugestia.

Zmysłowy uśmiech spłynął na nabrzmiałe od pocałunków usta, które jeszcze nie tak dawno obejmowały mojego członka.

- W takim razie mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że zbyt wcześnie stąd dzisiaj nie wyjdę – obiecałem i ją pocałowałem.

- Właśnie na to liczyłam – wymruczała, zamykając oczy.

Musiałem na jakiś czas przysnąć, bo kiedy się obudziłem, Mackenzie przerzuciła nogę nad moim ciałem i dosiadła mnie okrakiem. Westchnąłem, jeszcze nie do końca rozbudzony, ale już czułem budzące się we mnie pożądanie. Objąłem ją za uda i docisnąłem do twardniejącego penisa. Wilgoć sącząca się z jej szparki, zostawiając ślad na całej długości męskości.

- Prezerwatywa – stęknąłem, zawczasu przypominając sobie o zabezpieczeniu.

Istniało ryzyko, że na tyle mógłbym się zapomnieć, iż doszedłbym w środku. Marzyłem o tym, lecz wolałem, żeby nasze spotkanie nie zakończyło się kłótnią o to, że nie dopilnowałem tak ważnej kwestii.

- Jesteś słodki, myśląc racjonalnie – sapnęła, a ogień w jej oczach buchnął żywym płomieniem. – Mam kilka w szufladzie. – Gdy pochyliła się w stronę niewielkiej szafki nocnej, jej pierś znalazła się nad moimi ustami. Nie wahając się ani chwili, złapałem ją zębami i lekko pociągnąłem. – Jake! – Ciało Mackenzie zadygotało, a ona sama straciła równowagę i runęła na mnie.

- Tak, słodziutka? – Uśmiechnąłem się do niej szelmowsko, kiedy tylko spojrzeliśmy sobie w oczy. – Czyżby ci się coś nie podobało? – Wsunąłem dłonie między nas i wślizgnąłem się w jej wnętrze dwoma palcami.

Twarz kochanki zastygła w rozkosznym grymasie, a ja zacząłem ją pieścić, równocześnie usiłując sięgnąć po prezerwatywę. Mackenzie poruszyła biodrami, a ja dotarłem do czułego punktu i zacząłem go delikatnie uciskać.

- Jake! – Mocniej naparła na moje palce. – Proszę...

- O co prosisz? – Szybko przerzuciłem dziewczynę na plecy. Musiałem ją mieć, mój członek boleśnie się tego domagał. – O to? – Wprawnymi ruchami nałożyłem zabezpieczenie i ustawiłem się między nogami partnerki.

Czubkiem penisa naparłem na ciasne wnętrze, sprawiając, że oczy Mackenzie się rozszerzyły, a oddech ugrzązł w piersiach.

- Wejdź we mnie natychmiast! – zażądała głośno.

- O taaak! – zawołałem, wbijając się w nią gwałtownie i bez problemu.

Po chwili wycofałem się odrobinę, by znów zagłębić się w kobiecość. Wsunąłem język w usta Mackenzie, a ona go delikatnie zassała, jednocześnie obejmując mnie ramionami. Słowa stały się zbędne. Oboje dążyliśmy do tego samego; spełnienia, które wyniesie nasze ciała do krainy przyjemności. Ocieraliśmy się o siebie: raz intensywniej, raz delikatniej, jakbyśmy nie mogli zdecydować się na żadną z opcji.

- Weź mnie mocniej! – Usłyszałem w pewnym momencie. Spojrzałem na twarz kobiety, która wykrzywiła się w grymasie zbliżającej się ekstazy. – Błagam!

Nie mogłem zignorować potrzeby mojej kochanki . Twardy penis znikał w niej coraz szybciej, dochodząc do samego końca. Ustami posiadłem opuchnięte od pocałunków wargi Rudzielca. Każdym pchnięciem przybliżałem nas do następnego orgazmu.

Jednak Mackenzie dotarła na szczyt znacznie wcześniej ode mnie. Krzyknęła, odchylając głowę, a jej cipka zaczęła zaciskać się na członku. Ja również znajdowałem się coraz bliżej końca. Moja dłoń dotarła do gładkiej szyi kobiety i lekko ją ścisnęła. Nie ustawałem w wysiłkach, wypychając biodra do przodu raz za razem. Ta chwila była doskonała. Nasze zbliżenie było perfekcyjne. I wtedy poczułem rozprzestrzeniającą się rozkosz w każdym zakamarku mojego ciała. Doszedłem, głośno stękając. Opadłem powoli na ciało Rudzielca, dysząc mu w ramię.

- Było wystarczająco mocno? – zapytałem, gdy udało mi się poprawnie sklecić zdanie.

- Mhmhm – zamruczała w odpowiedzi kobieta.

Zsunąłem się z niej i objąłem ramieniem. Ledwo się zorientowałem, że zasnęła, a zaraz nakryłem ją delikatną narzutą i przymknąłem oczy. Oboje potrzebowaliśmy odpoczynku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro