*42.Epilog*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

2 miesiące później...

Dzisiaj ślub mojego brata. Nadal mieszkam u Karola, a moje życie nie zmieniło sie wcale...prócz dwóch rzeczy. Ubrałam niebieską sukienkę, na życzenie mojego braciszka. Karol będzie moją osobą towarzyszącą, i bardzo dobrze.
W torebce musze mieć dzisiaj wszystko. Jako świadkowa, powinnam dbać o zdrowie i chumor panny młodej. Chusteczki, plastry, zapasowe rajstopy, tabletki na ból, buletka wody, dowód osobisty, sama nie wiem po co, ale podobno jest bardzo potrzebny, muszę zostawić jeszcze miejsce na jej kosmetyki. Wiecie, wrazie czego, jakby sie rozmazała.

-Dlaczego musimy być tak szybko?

-Jestem świadkową Karol, po prostu muszę. Ona mnie teraz potrzebuje, będę jej pomagała z suknią, bo sama jej nie ubierze, z welonem też nie jest łatwo

-Od czego ma matkę

-Oh...jesteś nie miły

-Bo nie mam ochoty tam siedzieć, nie znam ich

-Zaopiekujesz się ich córeczką, będziesz miał zajęcie

-Karol tatuś...jaasne

-Chodź, muszę tam być za dwadzieścia minut

**

Panna młoda ubrana w suknię i welon była gotowa do wyjścia. Jako, że jestem świadkową(co mówiłam już chyba z 20 razy) poprawiłam jej szybko makijaż i wyszłyśmy.

Kinga wsiadła do samochodu, a raczej limuzyny i pojechała pod kościół. Ja za to jechałam z Karolem tuż za nimi. Dokładnie i na spokojnie przejrzałam po raz trzeci swoją torebkę, czy na pewno wszystko jest. Wzięłam głęboki wdech i włączyłam coś w radiu.

-Jesteś spięta

-No coś ty, moja rola w tym ślubie jest bardzo ważna

-Wiem, czytałem o tym

-Serio?

-Tak, jak Zuzia zasnęła

-I co tam wyczytałeś?

-Że, na świadkową mówi się też druhna. Że będziesz jej nyga w ten o to piekny dzień

-Karol...

-Tak wiem, jestem nie normalny i głupi

-Dokładnie. Wiesz...dobrze znowu widzieć Gdańsk, tęskniłam za tym miastem

**

Ceremonia sie odbywa. Moje serce bije jak nigdy wcześniej. Mam problemy z oddechem, ale dam sobię jakoś radę. Stoję koło Kingi i dodaję jej odwagi, chociaż mi też by się taki ktoś przydał.

-Wdech i wydech

-Gdzie jest Zuzia?

-Jest już w środku

-A jak zacznie płakać?

-Twoja mama da radę

-To nie był sobry pomysł, żeby ją tu zabierać

-To był bardzo dobry pomysł, po zatym to twoja...córka -ściszyłam głos

-Hej wszystko dobrze?

-T-tak

-Nadal to przeżywasz?

-Nadal? Kinga minęło dopiero dwa miesiące!

-Przepraszam, chodź -rozłożyła ręce, a ja wtuliłam się w blondynkę

-Nie, to ja przepraszam, to twój wielki dzień, nie powinnaś się mną przejmować

-Vickuś, każdy przeżywa to samo co ty, w końcu to nasza rodzina

-Dam radę, już pójdę, a ty zaraz wychodź

-Oczywiście, tylko poczekam na tatę

**

Stoję na przeciwko mojego brata. Chłopak jest zdenerwowany. Widzę to po jego mimice twarzy. Marszczy brwi i bawi sie palcami. W końcu na mnie spojrzał i się uśmiechnął.
Usłyszałam cichą melodię. Orkiestra zaczęła grać, a do środka weszła Kinga w towarzystwie taty. Szeroko się uśmiechnęłam i aż skakałam z radości. NIC NIE MOŻE ZEPSUĆ TEGO DNIA

Panna młoda podeszła do nas i podała mi kwiaty. Potem odwróciła się do mojego brata i zaczął się ślub.

**

-Czy ty, Patryku Blake bierzesz Kingę Cichą za żonę?

-Tak, biorę

-Dobrze, a czy ty Kingo..

-Stop!-każdy odwrócił się w stronę wyjścia. Stał tam wysoki mężczyzna w garniturze, który szedł w naszą stronę.

-Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę coś zrobić

Remek podszedł do nas i skierował się w moją stronę. Szybko wzrokiem odszukałam Karola. Zdezorientowany chłopak patrzał na Remigiusza.
Przełknęłam ślinę. Wszystkie złe wspomnienia nagle wróciły.

-Victoria...-uklęknął
-Czy wybaczysz mi wszystko i...i... znowu zostaniesz moją narzeczoną?

Nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu łzy same mi leciały.

-Nie...

-C-co?

-Nie Remek, przez...przez ciebie straciłam dziecko

-Nasze...dziecko nie żyje?

-Patryk...-spojrzałam na brata

-Jasne- podszedł do niego i wyprowadził z kościoła

Zepsułam ślub
JEDNAK COŚ MOGŁO POPSUĆ TEN DZIEŃ...

☆◇The End◇☆

Ah..kochani, nawet nie wiecie, co ja teraz przeżywam. Mi także jest przykro, że tak się to skończyło. Ale no wiecie... Przeważnie każde FF kończy sie dobrze. Ja chciałam to zrobić inaczej. Bardziej realnie. Nobo, nie każdy jest szczęśliwy, prawda?

Zapraszam do miłego czekania na 3 część, na którą mam malutkie plany, ale sama nie wiem, kiedy to przeleje na telefon.
Kocham was ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro