*34.Żadna mi nie odpowiada*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzisiaj Ewa, jej mama i ja omawiamy sprawy pogrzebu małej Maji. Nie jest mi łatwo o tym mówić, bo to nie moja rodzina.

-Czyli za trzy tygodnie?-Ewa nie patrzała na nikogo. Wpatrywała się w swoje stopy

-Tak, za trzy tygodnie, wydaje mi się,że wtedy będzie najlepiej

-Okej, a kogo zapraszamy?

-Tate, napewno tate i może dziadków

-Okej

-Twojego kuzyna też

-Justina?(P.S. Żeby nie było, jej kuzyn pochodzi z Niemiec, okeej?)

-Tak

-Okej

-Victoria, proszę powiedz jej coś

-Ale co ja mam jej powiedzieć prosze pani? Ona to przeżywa, nie rozumie pani tego?

-Rozumiem

-Nie krzycz na nią Vicky-Ewa się odezwała i na mnie spojrzała, po czym wstała i zapłakana pobiegła do łazienki.

Poczułam się za to odpowiedzialna i poszłam za nią. Szczerze, nigdy bym sobie nie pomyślała,że Ewa mogłany kiedyś się tak zachowywać. Przeważnie jest spokojna.

-Wszystko okej?-zapukałam do drzwi

-Nie, nic nie jest okej

-Przepraszam, nir powinnam tak na nią naskakiwać

-Nie powinnaś, masz rację, ale to nie tylko twoja wina

-Wezmę całą na siebie

-Dziękuje,że mi pomogłaś, słyszałam,że Kinga cie potrzebuje w Gdańsku, możesz już jechać -otworzyła drzwi i spojrzała na mnie zaszklonymi oczami

-Nie, nie zostawie cie

-Nalegam, już wystarczająco zrobiłaś, idź po Remka i jedźcie

-No dobrze

*

W gdańsku byliśmy o 15. Kinga zadzwoniła,że będzie na mnie czekała o 16 przy salonie w Gdańsku Głównym. Remek odwiózł mnie do domu a sam pojechał do swojego mieszkania.
Przywitałam się z rodzicami i poinformowałam o sytuacji u Ewy i o tym,że za chwilę pojadę do salonu. Tata zgodził się mnie zawieźć.
Poszłam do pokoju i przebrałam się w jakąś sukienke, w której się jeszcze zmieściłam. Ostatnio mama kupiła mi specjalną na jakieś wyjście z Remkiem. Klasyczna, ale ładna błękitna sukienka.
Przebrałam się w nią i zeszłam na dół. Moja mama zrobiła mi obiad i zrobiła szarlotkę, na którą mam teraz wielką ochotę.

-Gdzie dokładnie jedziesz?

-Do głównego

-Wybrałs tylko jeden salon?

-Nie mam pojęcia, może więcej

-Jeżeli więcej, to chyba odwiedzicie je innego dnia, bo dzisiaj nie zdążycie, moja kochana

-Tak wiem mamo, jestem tego świadoma

-Wybierzcie jakąś ładną

-Nawet nie wiem ile chce na nią wydać

-Znając twojego brata, dużo

-Myślisz, że tak powyżej 5 tysięcy?

-Okoł, wiesz,że Patryk mało nie zarabia

-No niby tak, ale jeszcze musi zostać na ślub, organizację całą

-On ma już wszystko załatwione, nie wysyłał by Kingi po sukienke, gdyby nie wiedział ile może jej na to przeznaczyć

-Może i masz rację

*

-Hej Kinga

-Cześć Vicky -dziewczyna przytuliła mnie

-Dzień dobry-powiedziałam do jej siostry i mamy

-Dobra, możemy już iść

-Podeksctytowana?

-Bardzo, boję się szczerze

-Czego?

-Że nie znajdę nigdzie tej idealnej

-Po to tu jesteśmy, żebyśmy ci pomogły

-Ty nie miałaś takiegi stresu?

-Nie, siostra daj sobie spokój i skup się na sukienkach -weszłyśmy do pierwszego salonu na liście Kingi

-Oto trzecia sukienka jaką wybrała Kinga-nie wysoki brunet z Kingą pod ręką wszedł do pokoju w którym się znajdowałyśmy.
Dziewczyna miała na sobie trzeci, inny od poprzednich krój. Sukienka była po kolana, z ładnymi falbankami przy biuście. Kinga uśmiechała się na jej widok, ale to nadal nie ta sukienka.

-Czwarta sukienka...

-Piąta...

-Kolejna sukienka Kingi...

-Chodźmy gdzie indziej- Kinga wyszła tym razem bez sukienki na sobie
-Ubrałam z siedem sukienek i żadna mi nie odpowiadała na tyle, żebym była wystarczająco zadowolona.

-Jutro?Macie jakieś plany?-mama Kingi zapytała

-Mi odpowiada-odpowiedziałam i wsiadłam do samochodu mojego taty
-Do jutra

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro