*38.Zapłacisz mi za wszystko*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miriam

-Słuchaj Martyna, Remigiusz do mnie dzwonił

-Co mnie to

-Pytał o Victorię, bo ona podobno od niego nie odbiera

-Jeszcze raz powiem, oni mnie nie obchodzą-Martyna oburzona walnęła ręką o stół

-No dobrze, czekaj znowu dzwoni-odebrałam telefon

-Halo?Miriam, do cholery, co jest z Victorią?!

-Nie ma jej u mnie

-Jak to nie ma? Jest 22 , gdzie ona jest w tej chwili?

-Nie mam pojęcie, pokłuciłyśmy się

-O co?

-O waszą znajomą

-Nie jestem ich znajomą-odezwała się Martyna pijąc piwo i coś szepcząc sama do siebie

-Cz-czy to Martyna?

-Tak, to ona, a co?-spojrzałam na dziewczynę, patrzała na mnie pytającym wzrokiem

-Dobra, nie ważne, lepiej mi powiedz, gdzie moja narzeczona?!

-Nie mam pojęcia, okej?

-Jak to nie masz pojęcia, czy ty siebie słyszysz? Ona jest w ciąży, nie zna adresu do domu, ani nikogo w pobliżu u kogo miała by spać, jeżeli jej się coś stało, to nie ręcze za siebie-rozłączył się a ja nie wiedziałam co robić, może to naprawdę moja wina, nobo gdzie ona teraz jest?

-Czego on chciał?

-Nie wiem, mówił, że to moja wina, że jej nie ma, że może jej się coś stać

-Jest dorosła

-Ale ona ma dziecko

-Dziecko?

-To ty nie wiesz?

-Eee, niby skąd mam o tym wiedziećm?-złapała się za głowę
-W którym miesiącu ?

-Nie jestem pewna, ale chyba 5

-Mhm... a.. gdzie jest teraz Remigiusz?

-Nie wiem

-Czy ty coś w ogóle wiesz?-naskoczyła na mnie, nigdy się tak agresywnie w stosunku co do mnie nie odnosiła

-Wiem, że jest wkurzony i powiedział, że jedzie właśnie do Gdańska

-Jedzie? Okej, dzięki, wiesz może gdzie mieszka?

-Poco ci ta wiadomość?

-Nie ważne, wiesz czy nie?

-Tak, chcesz adres?

-Chcę, muszę z nim porozmawiać. Długo czekałam i w końcu dam radę

-Czekałaś na co?

-To tylko rozmowa, dobrze?

-No dobrze, masz.. to ich adres -podałam jej kartkę na której Remek zapisał mi kiedyś adres

-Mieszkają razem?

-No tak, w końcu będą mieli dziecko

-To jego pismo?

-Jezu, ty serio jesteś chora

-Dzięki-zmrużyła na mnie oczy i wyszła z mojego mieszkania

**

Remek

Pojechałem prosto do Gdańska, Multi zatrzymywał mnie mówiąc, że na pewno nic jej nie jest. I wtedy uświadomił mi,że może być u jakiejś przyjaciółki i jedyny kto mi przyszedł do głowy do Karol, ale najpierw wolałem się upewnić,że nie ma jej w domu.

Zaparkowałem samochód przed garażem i zauważyłem,że ktoś stoi przed drzwiami. Podbiegłem i złapałem ją za ramię,a ona się odwróciła.

-Martyna?

-Tak, też się cieszę,że cię widzę, mogę wejść?

-Po co?

-Chcę porozmawiać

-Nie mamy o czym

-Mamy, mamy, po prostu mnie wpuść

-Co chcesz? Nie mam teraz czasu, muszę pojechać jeszcze w kilka miejsc

-Szukasz Victorii?

-Tak, więc muszę już iść-poszedłem w stronę kuchni i nalałem sobie pepsi, po czym odstawiłem szklankę na stół i na chwilę przeszłem do salonu zostawiając Martynę samą w kuchnii.

Kiedy wróciłem do miejsca pełnego jedzenia, moja była stała koło blatu i patrzała na szklankę.

-Coś nie tak??

-Em..wszystko okej, możemy w końcu porozmawiać?

Upiłem kilka łyków pepsi i spojrzałem na nią marszcząc brwi. Czego ona nie rozumie w słowach: SZUKAM NARZECZONEJ?

-Nie, nie możemy, przykro mi, może jutro, może nie

-Ale Remek, proszę, jestem wyjątkowo w Gdańsku a ty mnie wyrzucasz

-Nie mam ochoty z tobą teraz rozmawiać, rozumiesz?-oparłem się o blat łapiąc za głowę, zaczęło mi się robić słabo. Oczy same mi opadały i wszędzie widziałem tylko czarny ekran.

-Co ty mi dolałaś?

-Ja? Oszalałeś?

-Tak, ty-zacząłem lekko mamroczeć

-Zapłacicie mi obydwoje za zranienie mnie, za wszystko-to ostatnie słowa, które usłyszałem, a potem nie wiem co było...

#Zaczyna_Się_Drama xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro