14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Riliana

Stałam w łazience, szykując się do wyjścia. I mimo nieprzyjemnej dyskusji, która właśnie odbyłam z Jasonem, opublikowałam swoje zdjęcie na Instagram. Podpisując:

#dres#weddingparty#mylovelyfriend#

Widząc, że mój partner w osłupieniu ciągle siedział na łóżku i ociągał się z wyjściem, ponagliłam go, mówiąc:

- Chodź, bo się spóźnimy.

- Nigdzie się stąd nie ruszę, dopóki nie powiesz mi, co się dzieje.

- Proszę cię, to naprawdę nie jest rozmowa na teraz. - odpowiedziałam, wychodząc z łazienki i pospiesznie zakładając szpilki.

- O co chodzi? Jesteś na mnie zła za komentarz o sukience? - spytał, bladnąc na twarzy.

- Powiem ci wszystko, co chcesz wiedzieć, ale proszę cię nie teraz. Moja najlepsza przyjaciółka właśnie wychodzi za mąż i chcę być na czas.

Jason ciągle niechętny, aby opuścić hotelowy pokój, wolnym krokiem podniósł się z łóżka i stanął przy lustrze, niezdarnie poprawiając sobie krawat.

- Staraj się teraz o tym nie myśleć. To nie jest nasz wieczór. Przyrzekam, że dokończymy tę rozmowę później. - podeszłam do niego i pomogłam mu zawiązać krawat.

Kilka minut później dojechaliśmy spóźnieni pod urząd miasta, chowając się na tyłach zebranych ludzi. Byłam zła, ponieważ spóźniłam się na ślub mojej przyjaciółki i już nic nie było w stanie tego zmienić. Do tego Jason nie odzywał się do mnie całą drogę, co jeszcze bardziej mnie irytowało.
Gdy po ceremonii ruszyliśmy w stronę sali weselnej jak na niedobór złego, mój chłopak dotarł na parking w tej samej chwili co Keily. Wysiadając z samochodu, zauważyłam ciemną blondynkę, która otwierała drzwi swojej partnerce. W momencie przypomniało mi się, jak kiedyś robiła to dla mnie i nie chcąc tego widzieć, spuściłam wzrok w ziemie, mówiąc do mojego partnera.

- Proszę, pośpiesz się.

Jason po chwili znalazł się koło mnie, obejmując mnie w pasie i prowadząc w stronę wejścia, przy którym stał fotograf i robił zdjęcia.
Zanim dotarło do mnie, co się dzieje, mężczyzna zaproponował nam wspólne zdjęcie, na które Keily natychmiast odmówiła:

- To nie jest dobry pomysł. My się nawet nie znamy. - usłyszałam bolesne słowa, padające z jej ust.

- Zgadzam się z nieznajomą. To nie jest najlepszy pomysł. - potwierdziłam.

Wszystko odbywało się jak by przez mgłę. Światło lampy błyskowej i twarz zdziwionego, Jasona, który na szczęście o nic nie pytał. Ciemna blondynka po chwili zniknęła z mojego pola widzenia, a ja poczułam w momencie wypełniającą mnie pustkę. Gdy zajęliśmy miejsce przy stole, przez chwilę poszukiwałam Keily błędnym wzrokiem po sali, nie mogąc się skontrolować. Dostrzegłam ją kilka stolików dalej, siedzącą koło Jussy.

No tak mogłam się domyślać, przecież była świadkową.

Gdy na parkiecie pojawili się pierwsi tancerze, nie musiałam długo czekać, aż ktoś poprosi mnie do tańca. Mężczyzna w podeszłym wieku, grzecznie zaproponował taniec, odciągając mnie od stołu, przy którym zostawiłam Jasona. Wywijając z nim niechętnie piruety, poszukiwałam wzrokiem Jussy. Od czasu do czasu grzecznie się uśmiechając i odpowiadając na jakieś standardowe pytania typu: Od której strony jestem? I jak długo znam pannę młodą. Po skończonej piosence, wróciłam do Jasona i postanowiłam przedstawić go Jussy i Benowi.

- Ślicznie wyglądacie. Jeszcze raz wam gratuluję- powiedziałam do Jussy, szeroko się uśmiechając.

- Dziękuję. - odpowiedziała, lekko czerwieniąc się na mój komplement i dodając: - To pewnie twój sławny Jason?

Mój partner wymienił się uściskiem dłoni z państwem młodym, po czym grzecznie powiedział:

- Super przyjęcie, pyszne jedzenie i dobra muzyka.

- Cieszę się, że ci się podoba.- odpowiedział Ben, przyjaźnie się uśmiechając.

- Mężu daj spróbować Jasonowi tego trunku, który przyrządzała twoja mama. - wtrąciła Jussy, najwyraźniej chcąc zostać ze mną sam na sam.

- Musisz go spróbować. Mam jeszcze kubańskie cygara, ale nikt nie chce ze mną zapalać- zażalił się Ben.

Jason uśmiechnął się szeroko i niemal, że natychmiast udał się za mężem Jussy.

- Jak się bawisz? - spytała panna młoda, gdy zostałyśmy same.

- Dobrze. Przyjęcie jest naprawdę super.

Jussy spojrzała na mnie podejrzliwie, unosząc jedną z brwi do góry.

- Nie o to mi chodzi. Rozmawiałam z Patrycją.

- Mogłoby być lepiej. - odpowiedziałam, zdając sobie sprawę, o co tak naprawdę chodziło mojej przyjaciółce.

- Riliana naprawdę mi przykro.

- Już nic nie poradzimy. - odpowiedziałam, czując, jak ponownie wypełnia mnie smutek.

- Pogadam z Keily. Sama jestem na nią zła. Sposób, w jaki się dzisiaj zachowuje, jest naprawdę nie na miejscu.

- Nie musisz. Ma prawo, żeby się tak zachowywać.

- Nie pochwalam jej zachowania, ale będąc z tobą szczera, sama nie wiem, jak bym zareagowała, gdyby Ben pojawił się na przyjęciu z inną dziewczyną. Pewnie gotowałabym się ze złości.

- Wiem, dlatego nie jestem na nią zła.

- Ale robi ci przykrość, robiąc tę całą szopkę na pokaz.

Moje oczy posmutniały, a ja nie mogłam się zdobyć na żadną odpowiedź. Co było powodem, dla którego Jussy kontynuowała swoją wypowiedz:

- Wiem, że ci na niej zależy. Pogadam z nią. Tylko tyle mogę zrobić. Jednak wiem, czy moje słowa coś zmienią. Mogę ci tylko dać dobrą radę. Jeśli chcesz ją odzyskać, musisz zacząć coś robić. Keily nie będzie czekać na twoje słowa, ona chce zobaczyć twoje czyny. Jeśli wiesz, co mam na myśli?

Przytaknęłam, doskonale wiedząc, o co chodzi mojej przyjaciółce. Byłam wdzięczna, że chciała mi pomoc, ale tak naprawdę wiedziałam, że wszystko zależy ode mnie.
*

Po raz pierwszy tego wieczoru Jason poprosił mnie do tańca, próbując rozładować panującą między nami niezdrową sytuację. Zgodziłam się na wspólny taniec, zmuszając się do jak najszczerszego uśmiechu, na jaki tylko mogłam się zdobyć. Tak naprawdę nie miałam ochoty na jego towarzystwo i wyraźnie dawałam mu to odczuć cały wieczór. Jednak w głębi ducha wiedziałam, że to nie jego winny, tylko moja. Robiło mi się przykro, kiedy widziałam, jak bardzo się starał, choć z drugiej strony było mi to zupełnie obojętne. Znów miałam huśtawkę emocjonalną, która z każdą chwilą przyspieszała obroty. Oparłam głowę o szerokie ramię mojego partnera, ponownie błądząc wzrokiem po sali w poszukiwaniu Keily. Gdy zobaczyłam ją na środku parkietu, tańczącą z tą nieznajomą, ponownie poczułam melancholię. Kilka minut później, kiedy piosenka dobiegła do końca i zauważyłam, że Jussy tańczy z Keily, a jej partnerka ruszyła w kierunku stolika. Jakaś nieziemska siła pchnęła mnie w jej stronę. Przeprosiłam Jasona, po czym jednym skokiem znalazłam się przy nieznajomej.

- Hej. Dobrze się bawisz? - spytałam, uśmiechając się jak najbardziej przyjacielsko.

- Hej, a to ty jesteś tą nieznajomą ze zdjęcia. - przywitała się, dodając: - Przyznam szczerze, że mimo tego, iż oprócz Keily nikogo tu nie znam, bawię się świetnie. Dziękuje. A ty?

- Również. Przyjęcie jest fenomenalne. - skłamałam, znów wysilając się na szczery uśmiech. Mimo że przed moimi oczami właśnie wyobrażałam sobie jak topie ją w naczyniu z cytrynowym ponczem.

- Jestem Sofi. - powiedziała, wyciągając w moją stronę rękę.

- Riliana.- odpowiedziałam nie chętnie, wymieniając uścisk dłoni. 

- Jesteś rodziną, któregoś z nowożeńców? - spytała, a ja poczułam natychmiastową ulgę, że Keily nic nie powiedziała jej na mój temat.

- Nie. Przyjaźnie się z panną młodą.

- To tak jak Keily. - rzekła, podejrzliwie wtrącając: - Dziwne, że się nie znacie.

- Jakoś nie miałyśmy tej przyjemności. - skłamałam, szczerząc rząd białych zębów.

- To może lepiej. Bo mogłabym być zazdrosna. Na szczęście ty wolisz inną partię. - odpowiedziała, chichocząc. A ja właśnie wyobraziłam sobie jak ją duszę.

Zaśmiałam się głośno, robiąc minę słodkiej idiotki, po czym powiedziałam.

- Musisz bardzo kochać swoją partnerkę, skoro jesteś zazdrosna o hetero dziewczynę.

Sofii najwyraźniej się odprężyła, odpowiadając:

- Niestety nie jesteśmy parą, ale ciągle nad tym pracuję. Ona jest idealna. Ciężko znaleźć dziewczynę, która jest seksowna, ma duże poczucie humoru i do tego jest dobrze poukładana. Nie wspominając już o tym, że ma świetny styl bycia i ubierania.

Nie wiem jakimi słowami mogłabym opisać ból, który poczułam, gdy Sofi mówiła o osobie, którą kocham. Jedno jest pewne, stałam tam z pokerową maską na twarzy i jednocześnie czułam, jak wszystko w moim wnętrzu powoli się sypie.

- Powodzenia. - odpowiedziałam, żegnając się z dziewczyną i kierując się szybkim krokiem w stronę wyjścia, zanim ktoś zauważy łzy napływające do moich oczu.

———————————————————————-
Kochani to taki urodzinowy bonus ode mnie. Dziękuje za tyle wyświetleń, za wspaniałe komentarze i gwiazdki. Big kiss 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro