18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Riliana

Z każdym kolejnym krokiem oddalając się z wolna od Keily, czułam się coraz bardziej samotna. Gorące łzy spływały po moich policzkach, zatrzymując się na moich ustach. Nie byłam gotowa na spotkanie z Jasonem. Nawet nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Byłam pewna, że widział całą sytuację. Chociaż w głębi ducha chciałam, żeby to zobaczył, byłoby mi łatwiej powiedzieć, co czuje i to wszystko wytłumaczyć. Skręciłam w prawo, szybkim krokiem kierując się w stronę łazienki. Chciałam tam dotrzeć, zanim ktokolwiek zauważy stan, w jakim się znajduję. Gdy dotarłam do pomieszczenia, zamknęłam za sobą drzwi na klucz i oparłam się o umywalkę, spoglądając w lustro. Miałam spuchnięte oczy i żałowałam, że nie wzięłam ze sobą kosmetyków. Chociaż z drugiej strony miałam dość i nie chciałam już więcej nic ukrywać. Byłam wyczerpana tym wszystkim. Wzięłam głęboki oddech i kiedy już wiedziałam, co powiem, wyszłam z łazienki, kierując się w stronę Jasona. Gdy dotarłam do stolika, zauważyłam, że go przy nim nie było. Wyszłam na zewnątrz, aby go poszukać. Jednak zamiast mojego partnera ujrzałam Keily, która siedziała na ławce i rozmawiała z Sofie. Poczułam, że robi mi się przykro. Chciałam wrócić do środka, gdy poczułam jak ktoś mnie obejmuje i pyta:

- A tu jesteś, wszędzie cię szukałem.-
uśmiechnął się do mnie radośnie, a ja poczułam od niego nieprzyjemny zapach alkoholu.

- Piłeś?

- Takk z Benem i kilkoma chłopakami. To chyba normalne? Jesteśmy na ślubie. - spytał zdziwiony moją reakcją.

Zrozumiałam, że nie było go na sali, kiedy tańczyłam z Keily i teraz będzie mi ciężej cokolwiek wytłumaczyć.

- Chcę wracać do hotelu. - powiedziałam zdenerwowana, że muszę przełożyć naszą rozmowę na jutro, ponieważ Jason ledwo trzymał się na nogach. Nie lubiłam, kiedy pił, ponieważ nie znał granic.

- Już? - spytał zdziwiony, ledwo utrzymując równowagę.

- Nie ma ochoty cię stąd wlec!- odpowiedziałam, czując jeszcze większą złość.

- Ok poproszę Bena, żeby zamówił taksówkę.
Chyba że ty możesz prowadzić? - ciągle durnie się uśmiechał, co jeszcze bardziej mnie irytowało.

- Żartujesz? Nie mam ochoty stracić prawa jazdy.

*
Światła ulicznych latarni odbijały się w szybie taksówki, która zmierzała w stronę hotelu. Jason zasnął oparty o moje ramię, ciężko oddychając. Ruch na ulicy był niewielki, więc mogłam ze spokojem obserwować miasto nocą. Jednak przejeżdżając, koło dobrze znanych mi miejsc, powracały bolesne wspomnienia. Zaciskałam nerwowo pieści, aby się nie rozpłakać i nie obudzić śpiącego Jasona.

Czemu musiałaś się ochlać? Chcę mieć już to za sobą.

Taksówka skręciła w kolejną ulicę, przejeżdżając obok sklepu, który należał do ciemnej blondynki. Fala wspomnień przetoczyła się gwałtownie w moich myślach, ukazując obraz za obrazem. Nagle przypomniało mi się ile wspólnych chwil, spędziłyśmy tu razem. Te małe rzeczy zabolały mnie najbardziej. Moje wszystkie myśli krążyły jak oszalałe wokół jednej osoby i tych ślicznych zielonych oczu, za którymi tak bardzo teraz tęskniłam. Kiedy kilka minut później dojechaliśmy na miejsce, obudziłam Jasona i udaliśmy się do pokoju. Chłopak runął jak kłoda na łóżko, zasypiając w jednej chwili. Poczułam ulgę, ponieważ nie miałam ochoty udawać, że wszystko jest ok, gdy wcale tak nie czułam. Długo nie mogłam zasnąć, myśląc nad jutrzejszą rozmową. Wciąż jeszcze nie miałam pojęcia co powiedzieć Jasonowi. Miałam nadzieje, że coś przyjdzie mi na myśl we właściwej chwili.

*
Obudziłam się wczesnego ranka i pierwsze, o czym pomyślałam to o tym, że muszę przed wyjazdem zobaczyć się z Patrycją i to jeszcze najlepiej, zanim zakończę związek z Jasonem. Wymknęłam się po cichu z łóżka i zostawiłam mu liścik na nocnej szafce:

Jestem u Patrycji i mam nadzieję, że wrócę, zanim wstaniesz.
Riliana

Jak wystrzelona z procy opuściłam hotel, pędząc do mojej przyjaciółki, która jeszcze nie wiedziała, że się do niej wybieram. Gdy dotarłam na miejsce i zaparkowałam samochód pod jej domem, niemal jak oszalała ruszyłam w stronę drzwi wejściowych.

- Opanuj się. Zaraz mi drzwi z zawiasów wylecą. Słyszę przecież, że pukasz. - powiedziała zaspana Patrycja, otwierając przede mną drzwi wejściowe.

- Przepraszam. Obudziłam cię? - spytałam, gdy zauważyłam, że miała na sobie turkusową piżamę.

- No coś ty. Zawsze tak chodzę po domu. - odpowiedziała złośliwie, dodając: - Normalni ludzie śpią o ósmej rano, gdy są po weselnym przyjęciu.

- Wybacz, ale musiałam się z tobą zobaczyć. - wytłumaczyłam na jednym wydechu.

- Choć do środka i mów co się stało.

Ruszyłam za nią w stronę salonu, zajmując miejsce na kanapie. Gdy przyjaciółka wróciła z kuchni, niosąc ze sobą kawę, rozpoczęłam moją opowieść.

- Musiałam się z tobą zobaczy,  ponieważ to nie jest rozmowa na telefon.

- Niech zgadnę. Chodzi o Keily i ten taniec. - oznajmiła Patrycja, kierując podejrzliwie wzrok w moją stronę.

- Nie...Tak...W sumie to podjęłam decyzję.

- Decyzję? Dotyczącą kogo? - dziewczyna pobladła w jednej chwili, uważnie mi się przyglądając.

- Uświadomiłam sobie, że skoro ciągle zależy mi na Keily, to coś powinnam z tym zrobić.

- Wow gratuluje postępu. - Patrycja zaśmiała się sarkastycznie, po chwili zauważając, że nie spodobało mi się jej poczucie humor.

- To nie jest śmieszne. - zaprotestowałam.

- Przepraszam. - rzekła, wyrażając skruchę, po czym dodała: - A co konkretnie planujesz?

- Po pierwsze zakończę związek z Jasonem. Nie mogę z nim być, skoro nie czuję do niego tego, co czuję do Keily. To nie sprawiedliwie w stosunku do niego.

- Podoba mi się twój tok myślenia. Mów dalej.

Posmutniałam, szukając dalszej odpowiedzi.

- Co dalej to nie wiem, aż tak daleko się nie zastanawiałam.

- Nie masz żadnego planu? - Patrycja spojrzała na mnie przerażona.

- Niestety nie.

- Ale dziś wieczorem wylatujesz do Nowego Jorku. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że nie masz za wiele czasu.

- Przełożę lot na jutro. Nie wiem, czy to dobry pomysł wracać z Jasonem, ale i tak muszę wrócić. Ciągle mam tam pracę. Poza tym nie oczekuje, że Keily rzuci mi się w ramiona i wszystko mi wybaczy.

- Masz rację. Może faktycznie. Daj temu czas. Porozmawiaj najpierw z Jasonem, a później zobaczymy. W każdym razie to dobry początek.

*

Po rozmowie z przyjaciółką wróciła do hotelu, gdzie czekał na mnie Jason. Chłopak zdążyła się obudzić, zanim dotarłam na miejsce. Gdy znalazłam się w pokoju, spojrzał na mnie zaskoczony, pytając:

- Riliana co się dzieje? Od kiedy przyjechałem, zachowujesz się dziwnie.

Wiedziałam, że nie ma już odwrotu i muszę mu wszystko powiedzieć. Podeszłam wolnym krokiem do łóżka i usiadłam na jego brzegu, mówiąc:

- Jest coś o czy chce z tobą porozmawiać.

Twarz Jasona pobladła w jednej chwili.

- O czy chcesz ze mną rozmawiać?

Wolna zaczerpnęłam powietrze, czując, że to będzie jedna z najtrudniejszych rozmów w moim życiu.

- O nas.

Zauważyłam, jak się spiął, a jego źrenice się powiększyły. Mój oddech gwałtownie przyspieszył.

- Jason muszę ci o czymś powiedzieć, coś co nie daje mi spokoju, od kiedy tu przyjechałam. - zaczerpnęłam powietrza, szukając w myślach odpowiednich słów. Jednak im dłużej ich szukałam, tym ciężej mogłam je wypowiedzieć. Brunet oparł się o parapet, czekając.

- Nigdy nie chciałam cię zranić. Uwierz, nie planowałam tego. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, ale czuje coś do kogoś innego. I mimo tego, że nigdy nie będę z tą osobą, nie mogę przestać o niej myśleć. To doprowadza mnie do szału. Pragnę jej w sposób, w jaki nigdy nie pragnęłam ciebie. Nie mogę żyć ze świadomością, że cię oszukuję. Naprawdę na to nie zasługujesz. Jesteś dobrym partnerem i napewno znajdziesz kobietę, z którą będziesz szczęśliwy do końca życia. Przepraszam.

Zapadła między nami niemiła cisza. Chłopak analizował dłuższą chwilę słowa, które do niego skierowałam. Jego oczy posmutniały. Tego wieczoru nasze drogi się rozeszły. To był również ostatni raz, gdy go widziałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro