2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Riliana

Niebo zaczęło się ściemniać, a grube szare chmury zakryły ostatnie promienie słońca. Zjechałam z autostrady, kierując się poboczną drogą, która wydawała mi się najlepszym rozwiązaniem, aby ominąć miejski korek i zaoszczędzić czas. Minęłam kilka samochodów, z każdą chwilą oddalając się coraz bardziej od głównej drogi. Wiatr przybrała na sile, a z chmur spadły pierwsze krople deszczu. Z wolna pokonałam kilka zakrętów, gdy usłyszałam głośny huk i samochód zarzucił raz na prawo, raz na lewo. Bez chwili zastanowienia wcisnęłam z całych sił na hamulec, próbując wyprostować szarpiący się pojazd. Gdy udało mi się zatrzymać, odetchnęłam z ulgą, opierając się o kierownice. Deszcz rozpadał się w najlepsze, a przednie wycieraczki ledwo nadążały z oczyszczaniem szyby.
Kiedy dotarło do mnie co się stało i zorientowałam się, że jestem zupełnie sama na odludziu, zabluźniłam pod nosem.

- Shit! Dlaczego ja?! Czemu nigdy wcześniej nie nauczyłam się wymieniać koła?

Zrezygnowana i przemoczona do suchej nitki, wsiadłam do samochodu w poszukiwaniu telefonu. Gdy dotarło do mnie, że zostawiłam go w biurze, ponownie zdałam sobie sprawę, w jak beznadziejnej sytuacji się znajduję.

- Boże ja tu umrę i nikt mnie nie znajdzie. Spanikowałam.

Kiedy myślałam, że już nic mnie nie zbawi, zauważyłam w oddali światła nadjeżdżającego samochodu. Jak opętana włączyłam lampy awaryjne, modląc się w duchu, aby kierowca pojazdu się zatrzymał. Auto zwolniło i zjechało na drugi pas.

- Błagam, zatrzymaj się. - powtarzałam w myślach.

Kierowca przejechał z wolna niemal, że zaglądając w moją szybę. Zauważyłam ciemnego bruneta, który mogłabym przysiąść, pochłaniał mnie wzrokiem, co lekko mnie przeraziło.

- Błagam, tylko nie bądź jakimś zboczeńcem.

Samochód przejechał kilka metrów, po czym zatrzymał się, włączając światła awaryjne. Z jego wnętrza wyłoniła się wysoka postać, która niemal po chwili znalazła się koło moich drzwi.

- Hej potrzebujesz pomocy? - usłyszałam ciepły głos nieznajomego.

- Nie no coś ty. Postanowiłam zatrzymać się na środku drogi, żeby pooglądać widoki. - pomyślałam, niewinnie się uśmiechając i po chwili dodałam na głos: - Potrafisz zmienić koło?

- No jasne, a który facet nie potrafi. - usłyszałam pewną siebie odpowiedź.

W taki właśnie sposób poznałam rok temu Jasona, który już po pierwszym spotkaniu zaprosił mnie na randkę. Ponieważ od rozstania z Keily, od którego minęło półtora roku, nie umawiałam się z nikim, postanowiłam, że to okazja, aby przekroczyć pewien próg i zacząć znów się umawiać. Jason mimo trzydziestki, ciągle był kawalerem, chociaż nie brakowało mu niczego. Był przystojny, zabawny i poukładany. Dość szybko znaleźliśmy wspólny język i zainteresowania.

       ***
Tego wieczoru Jason zaprosił mnie do restauracji na wspólną kolację i uczczenie naszej pierwszej rocznicy. Zarezerwował stolik w jednej z najlepszych restauracji na Manhattanie i jestem pewna, że nie żałował ani grosza, ponieważ nie należał do skąpych. Właśnie szykowałam się do wyjścia, poszukując odpowiedniej kreacji na dzisiejszy wieczór. Miałam do wyboru kilka eleganckich, długich sukni, ale moja szczególną uwagę przykuła tylko jedna z nich. Zdecydowałam się na mój ulubiony kolor i po szybkim przebraniu i makijażu, postanowiłam uwiecznić swój wygląd na Instagram.

Little# black#dress#anniversary#

Gdy dotarliśmy do restauracji i zajęliśmy stolik w oczekiwaniu na kelnera, Jason opowiadał mi o swojej pracy i postępach przy renowacji Forda Mustanga z '69, którego jakiś czas temu zakupił ze swoim najlepszym przyjacielem. Trzeba było mu przyznać, że samochód robił spore wrażenie, mimo że w obecnej chwili nie był na tyle sprawny, aby można wyruszyć nim w trasę. Jednak sam jego widok odbierał dech w piersiach. Kiedy do stołu została podana pierwsza potrawa, wyjęłam z torebki telefon, aby upamiętnić zdjęciem dzisiejszy wieczór. Jednak moją uwagę natychmiast przykuła wiadomość od Jussy.

Boże jak dawno jej nie widziałam. Pomimo mojego wyjazdu ciągle miałyśmy kontakt, może i nie tak częsty, ale zawsze była i będzie moją przyjaciółką.

Wiadomość od Jussy:
- Hej zadzwoń, jak będziesz mogła. Buziaki.

Postanowiłam nie czekać i po tym, jak wyjaśniłam Jasonowi, kim jest Jussy, od razu do niej zadzwoniłam.

- Hej kochana co u ciebie? - usłyszałam głos pełny radości po drugiej stronie telefonu.

- Hej Juss, u mnie wszystko ok. Lepiej opowiadaj co u ciebie.

- Siedzisz? - spytała tajemniczo.

- Tak. Czemu pytasz?

- Bo nie chcę, żebyś upadła. - zażartowała, pospiesznie dodając: - Wychodzę za mąż.

- O mój Boże!!!! - zapiszczałam do telefonu, zrywając się z siedzenia i skacząc jak oszalała, co sprawiło, że wszyscy w restauracji zwrócili na mnie uwagę. - Gratulacje. Nawet nie wiesz, jak się cieszę.

- Oczywiście wiesz, że chcę cię zaprosić. Jeśli to nie jest problemem. No wiesz, o co mi chodzi. Zaprosiłam również Keily.

Moja twarz przybrała poważnego wyrazu.
Minęły prawie trzy lata, od kiedy ostatni raz coś od niej słyszałam. Nie miałam pojęcia jak, zareaguje na nasze spotkanie, ale jednego byłam pewna, nie mogłam odmówić Jussy, była dla mnie ważną osobą i oddaną przyjaciółką.

- Będę, możesz na mnie liczyć. - odpowiedziałam po chwili.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę.

- Już nie mogę się doczekać.

- Jesteś pewna, że obecność Keily nie jest problemem. Wiesz, jak ona jest dla mnie ważna.

- Wiem. Powiedzmy, że o to będziemy się martwić później. W tej chwili liczy się tylko twoje szczęście. Kiedy planujecie ślub?

- Szóstego czerwca, ale liczę na to, że pojawisz się tydzień przed na moim panieńskim.

- Jasne możesz na mnie liczyć. Już kupuję bilet.

- Super nawet nie wiesz, jak się cieszę. Już nie mogę się doczekać.

- Ja też.

- Mam tylko jedno pytanie. Będziesz z kimś? Bo widzę na Instagram, że świętujesz dziś jakąś rocznicę.- zapytała z nutą ciekawości w głosie.

- Tak przyjadę ze swoim partnerem, jeśli nie masz nic przeciwko.

- Ja nie, ale powiem ci, że jesteś odważna. - zaśmiała się do słuchawki.

- Wiesz, że zawsze byłam.

- Zaprosiłam również Patrycję z jej chłopakiem. Już nie mogę się doczekać, aż spotkamy się w naszym starym gronie.

- Ja również.

Cieszyłam się jak małe dziecko, ale w głębi ducha opanowało mnie przerażenie. Zastanawiałam się jak to będzie znów zobaczyć Keily i jak ona zareaguje na nasze spotkanie. Nie zdobyłam się na odwagę, aby zapytać Jussy o to, czy Keily się z kimś spotyka, a teraz to pytanie nie dawało mi spokoju. Nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Nie miałam pojęcia, co się z nami stało, ale odległość prawie dwóch tysięcy kilometrów sprawiła, że jeszcze bardziej się od siebie oddaliłyśmy i wszystko, co nas łączyło, po prostu umarło. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro