29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Riliana

Kolejne dni w pracy mijały na wariackich papierach. Byłam zawalona obowiązkami i nie miałam czasu, żeby bujać w obłokach. Moja szefowa wpadała co pół godziny do mojego biura, prosząc o sprawdzenie dodatkowych szczegółów oraz kontakt telefoniczny z naszymi klientami. Prawie nie wychodziłam zza biurka, a w czwartek, gdy zajmowałam się projektem oświadczenia wstępnego dla pani Smith, nawet nie zauważyłam, że za oknem zaczęło się ściemniać. W biurze robiło się coraz ciszej, a ja natomiast w skupieniu wpatrywałam się w komputer, pragnąc, aby ten tydzień szybko się skoczył. Z wolna mijały kolejne minuty, a mi było coraz trudniej skupić się na tym co, robię. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi, które po chwili z wolna się otworzyły. 

- Zauważyłam, że u ciebie wciąż pali się światło.  - pełna aparycji w moim biurze stanęła moja szefowa. - Masz może chwilkę? - spytała, radośnie się uśmiechając.

- Nigdzie się nie wybieram. Mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia. - odwzajemniłam serdeczny uśmiech.

Pani Smith przeszła się po moim biurze, obchodząc biurko, po czym stanęła przy oknie. Dopiero teraz zauważyłam, że za szybą zapadł całkowity zmierzch.

- Doceniam twoje poświęcenie dla mojej firmy. - rzekła, spoglądając przez okno i skupiając się na czymś w oddali.

- Dziękuję. Miło mi to słyszeć.

- Lubisz tu pracować? - spytała, po raz pierwszy odwracając się w moją stronę.

- Tak wiele się tu nauczyłam. - odpowiedziałam, nerwowo sortując papiery na biurku i nie przestając się uśmiechać.

Pani Smith odczekała moment, po czym mówiła dalej:

- Riliano. - jej głos zabrzmiał poważnie, co przysporzyło mnie o gęsią skórkę. - Długo się nad tym zastanawiałam i mam dla ciebie pewną propozycję.

- Znów przerwała, odsuwając krzesło i siadając naprzeciwko mnie. Spanikowałam, nie mając pojęcia, co za chwilę usłyszę.

- Widzę, jak bardzo się starasz i ile serca wkładasz w swoją pracę. Tak jak już mówiłam, bardzo sobie to cenię. 

Skinęłam głową, nie mogąc się zebrać na żadne słowa.  

- Na pewno jesteś poinformowana, że planuje przejść na przedwczesną emeryturę. Mam już swoje lata i trochę odpoczynku mi się przyda. - uśmiechnęła się, zabawnie odgarniając kosmyk kręconych włosów.

- Rozumiem. - to były jedyne słowa, na jakie się zdobyłam, gryząc się w język.

Zasada numer jeden. Nigdy nie mów kobiecie, że jest stara.

- Pewnie zastanawiasz się, do czego zmierzam? - spytała, uważnie mi się przyglądając.

Miałam wrażenie, że to pytanie retoryczne i nie powinnam na nie odpowiadać. Skinęłam głową, czekając na dalszą część przemówienia mojej szefowej.

- Przejdę do rzeczy. Riliano wydaje mi się, że jesteś odpowiednią osobą, aby przejąć moje stanowisko. Co o tym myślisz?

Poczułam, jak cały świat wokół mnie zawirował. Zamknęłam oczy i zaczęłam sobie przypominać cały trud, jaki włożyłam, aby zdobyć tę posadę. Wszystko to przewijało się w mojej głowie  jak jakiś stary, czarno- biały film. Moje marzenia właśnie się realizowały. Wydawało mi się, że nikt nie jest w stanie zrozumieć radości, jaka wypełniała każdy zakątek mojego serca. Tak długo na to czekałam. Gdy już chciałam podskoczyć ze szczęścia i powiedzieć mojej szefowej, że to największy zaszczyt, jakie mnie spotkał, pomyślałam o Keily. Wtedy też zdałam sobie sprawę, że jeśli przyjmę propozycję pani Smith, będę musiała zostać w Nowym Jorku, a to oznaczało koniec między mną i Keily. Poczułam huśtawkę emocji, a mojej twarz pobladła w jednej chwili. Moja szefowa patrzyła na mnie uważnie, czekając na odpowiedź.

- Dziękuję to naprawdę wielki zaszczyt. Nawet nie wyobraża sobie pani, ile to dla mnie znaczy. - odpowiedziałam, chwytając powietrze w płuca i przerywając na chwilę. - Ale niestety nie mogę przyjąć pani propozycji.

Jej twarz pobladła, a w oczach zniknął dotychczasowy blask.

- Mam nadzieje, że masz jakiś poważny powód. - rzekła, ciągle nie dowierzając.

- Tak mam. - odpowiedziałam, spuszczając wzrok w drewniany blat biurka.

Moja szefowa odchyliła się na krześle, czekając na wyjaśnienia. Zauważyłam, jak bardzo była spięta.

- Wiem, że może pani to uznać za niedojrzałe i prawdopodobnie nigdy mnie pani nie zrozumie, ale jest ktoś bardzo ważny w moim życiu, dla którego nie mogę zostać w Nowym Jorku.

Starsza kobieta uśmiechnęła się do mnie sympatycznie, pytając:

- Miłość?

- Tak, ale ta odległość nas zabija i nie mogę pozwolić, aby była przyczyną zakończenia tego, co nas łączy. Już raz się nam nie udało przetrwać tej próby, ale los znów nas połączył i nie chcę zmarnować tej szansy.

- Rozumiem cię. Kiedyś też byłam młoda. Mam tylko nadzieję, że on jest tego warty.

- Ona i tak jest tego warta. Jestem w stanie poświecić dla niej wszystko.

- Moja strata, ale muszę przyznać, że szczęściara z niej. Widzę, że bardzo ją kochasz.- pani Smith uśmiechnęła się wyrozumiale. 

Moja twarz oblała się rumieńcami. Poczułam, jak kamień spadł mi z serca i byłam szczęśliwa, że moja szefowa była tak wyrozumiała.

_______________________________
Zastanawiam się czy któraś z was poświęciła by się tak dla miłości jak Riliana 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro