43

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Keily

Po porannym prysznicu ucałowałam Rilianę na pożegnanie i udałam się do pracy. Zakopana pod stertą faktur, ciągle rozmyślałam nad wczorajszym wieczorem, który spędziłam z brunetką.

- Ziemia do Keily. - usłyszałam głos mojej ekspedientki, która od dłuższej chwili stała w moim biurze i przyglądała mi się z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Hej Claudia. - odpowiedziałam, wracając zza świata marzeń.

- Musisz być w dobrym nastroju.

- Hmmy? - spytałam zaskoczona.

- Stoję tu już kilka minut i widzę, jak szczerzysz się do komputera.

Zachichotałam, przewracając oczami.

- Spędziłam miło wieczór.

- Musiał być naprawdę miły skoro jesteś nieobecna. - wyszczerzyła rząd białych zębów.

- W czym mogę ci pomóc? - spytałam, zmieniając temat.

- Pewien klient czeka na ciebie w sklepie.

- Ok. Powiedz mu, że zaraz będę.

Po tych słowach zniknęła za drzwiami, zostawiając mnie wraz z moimi myślami. Nie pozwalając dłużej czekać tajemniczemu klientowi, opuściłam zaplecze, kierując się na salę sprzedaży. Przy regałach z odzieżą stał wysoki brunet, podziwiając stroje do nurkowania. Wolnym krokiem ruszyłam w jego stronę, grzecznie się witając.

- Dzień dobry. W czym mogę panu pomoc?

Wysoki mężczyzna odwrócił się w moją stronę, przyjaźnie się uśmiechając. Gdy tylko zobaczyłam jego twarz, natychmiast dotarło do mnie, że się znamy.

- Mike. - wykrzyczałam z entuzjazmem, pospiesznie dodając: - Kopę lat. Co tu robisz?

Uczęszczaliśmy razem do college'u. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy i chodziliśmy razem na wszystkie imprezy. W sumie byliśmy nierozłączni. Po studiach Mike wyjechał do rodzinnego miasta, aby tam otworzyć swoją działalność. Nie widzieliśmy się parę lat. Byłam w szoku, że dziś stał w moim sklepie.

- Wróciłem do Miami. - rzekł, przybijając mi piątkę i odprawiając nasze rytualne powitanie.

Zaśmiałam się, przypominając sobie, jak dawno tego nie robiłam.

- Planujesz tu zostać na stałe? - spytałam, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu.

- Raczej tak. Szlag trafił moją firmę i myślę, aby otworzyć tu coś nowego. A co u ciebie? Widzę, że przejęłaś działalność ojca.

- Mój staruszek nie miał już siły. Musiałam się tym zająć.

- Biedak, pewnie wykończyły go twoje akcje. - zaśmiała się, wspominając szalone czasy college'u.

- Hej...może wyskoczymy coś zjeść? - zaproponowałam, gdy dotarło do mnie która jest godzina.

Brunet niemal, że natychmiast zgodził się na moją propozycję.

- Ok, ja wybieram lokal. - uśmiechnął się podejrzliwie.

- Niech zgadnę. - po czym w jednej chwili razem wypowiedzieliśmy naszą starą miejscówkę.

-Carlo's

Szybko poinformowałam Claudie, że biorę przerwę, po czym ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę Ocen Drive.

Bar był przepełniony po brzegi. Głośna muzyka napierała z głośników, zagłuszając rozmowy ludzi siedzących w lokalu. Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy stolik, z którego przed chwilą odeszła grupka ludzi. Gdy do stolika podeszła kelnerka zamówiłam dużą colę i hamburgera.

- Opowiadaj co u ciebie. - nalegał Mike, gdy zostaliśmy sami.

- Stary...Nie widziałam cię tyle lat. Sporo tego jest. - zaśmiałam się, przewracając oczami.

- Mieszkasz jeszcze ze swoim staruszkiem?

- Nie. Boże to dawne czasy. Od paru lat wynajmuję własne mieszkanie. A ty gdzie się zatrzymałeś? - zrewanżowała się pytaniem.

- Załatwiłem mieszkanie w Downtown. Jutro powinni dowieść wszystkie rzeczy.

Uśmiechnęłam się, nie mogąc ukryć zadowolenia, jakie mnie w tej chwili wypełniało.

- A jak w miłości? - spytał, pospiesznie dodając: - Udało się jakiej dziewczynie cię oswoić. Bo z tego, co pamiętam... - zaśmiał się.

- Nie uwierzysz, ale jednej się udało. A jak u ciebie?

Oczy bruneta wyraźnie się powiększyły, a na twarzy pojawiło się zaskoczenie.

- Ja... Wieczny singiel. - odpowiedział. - Nie gadaj. Nie wierzę.

Upiłam łyk napoju, pospiesznie dodają:

- No co, w końcu trzeba się ogarnąć.

- Muszę poznać tę laskę. Chyba musi być niesamowita.

- Uwierz mi, jest niesamowita. - zapewniłam, wyszczerzając rząd białych zębów.

- Pamiętasz jeszcze Alice z trzeciego roku? - spytał.

- Jak mogłabym zapomnieć. Twój obiekt westchnień. Ciągle jesteś na mnie zły?

- Żartujesz. Teraz to mi się z tego śmiać chcę.

Mike podkochiwał się w tej dziewczynie przez trzy lata. W sumie była obiektem westchnień całej drużyny futbolowej. Śliczna szatynka o jasnej karnacji i zgrabnej figurze jak na cheerleaderkę przystało. Pewnego dnia założył się ze mną, żebym zaprosiła ją na randkę. Chciał się przekonać czy nie podobają jej się czasem  dziewczyny. W grę wchodziło pięćdziesiąt dolarów. To spora sumka jak dla studenta i nie musiał mnie długo namawiać. Zgodziłam się na zakład i zakręciłam się wokół tej dziewczyny. Po tygodniu zgodziła się wyjść ze mną do kina. Po filmie odwiozłam ją do domu i pocałowałam na pożegnanie. W sumie nic wielkiego, gdyby nie fakt, że ona naprawdę była hetero. Obróciłam jej świat do góry nogami. Mike dał sobie spokój, a ja miałam spory problem. Dopiero w ostatnim roku zaczęła spotykać się z kapitanem drużyny i znienawidziła wszystkie lezby w szkole. Nie wspominając już o mnie.

- Wiesz, że ona naprawdę była za facetami. - rzekłam, przegryzając dolną wargę. - Miałeś u niej szanse.

- Teraz to wiem. Byłaś jedyną laską, na jaką poleciała. Później znienawidziła twój gatunek. - zaśmiał się.

- To były czasy. Young and free. -dodałam, wypuszczając ciężko powierzę.

- Pamiętasz, jak na drugim roku zrobiliśmy listę, kto więcej razy pójdzie na randkę.

- O Boże pamiętam. Nie mów o tym, proszę przy mojej dziewczynie.

- Zawsze wygrywałaś, ale nie byłem daleko od ciebie.

Zachichotałam, wspominając dawne czasy. Spędziłam z Mike całe popołudnie. Na koniec spotkania wymieniliśmy się telefonami i obiecaliśmy sobie, że koniecznie musimy powtórzyć nasze spotkanie. Był moim najlepszym kumplem i cieszyłam się, że wrócił na stare śmieci.

*

Gdy dotarłam do sklepu, zaczęłam przeglądać faktury i robić rozliczenia. Na moich ustach ciągle widniał uśmiech.
Kto by pomyślał, że poniedziałek może być tak przyjemnym dniem. Pomyślałam, wbijając kolejne cyfry do komputera. Gdy skończyłam rozliczanie ostatniej faktury i powoli zbierałam się do wyjścia, na ekranie mojego telefonu ukazał się nieznany mi numer. Wolno odblokowałem urządzenie, odbierając połączenie przychodząc

- Tak, słucham? - pewnym tonem, rzekłam do słuchawki.

- Witam Keily. Chyba nie muszę się przedstawiać? - usłyszałam poważny głos po drogiej stronie.

Zamarłam, kiedy dotarło do mnie, od kogo jest ten nieoczekiwany telefon.

- Witam pani Smith. - przywitałam się ciepło.

- Wybacz, że dopiero teraz do ciebie dzwonię, ale niecałą godzinę temu dotarły na moje biurko papiery od mojego doradcy.

Moje serce gwałtownie przyspieszyło, a dłonie zaczęły się pocić.

- Nic nie szkodzi, rozumiem.

- Twoja propozycja okazała się o wiele bardziej interesująca, niż się spodziewaliśmy. Mój doradca dopiero przygotował biznesplan, co jest powodem, że tak późno do ciebie dzwonię.

Czy ja właśnie usłyszałam, że moja propozycja im się spodobała?

- Czy mam rozumieć, że podoba wam się mój pomysł?- spytałam niepewnie.

-  Jesteśmy zainteresowani jego realizacją.

Zapiszczałam w słuchawkę, nie mogąc powstrzymać uczucia radości, jakie mnie wypełniło.

- Przepraszam.- rzekłam, pospiesznie dodając: - Emocję wzięły górę.

Po drugiej stronie usłyszałam cichy śmiech pani Smith.

- Rozumiem. - rzekła, swobodnie kontynuując- Kiedy możemy podpisać umowę z Rilianą?

- Chcę ją pani osobiście poinformować?

- Chętnie ustaliłabym z nią wszystkie szczegóły.

Przeczesałam nerwowo ręką włosy, próbując dobrać odpowiednio słowa.

- Czy nie miałaby pani nic przeciwko, gdybym pierwsze poinformowała Rilianę, chciałabym jej zrobić niespodziankę.

Po drugiej stronie zapadła chwilowa cisza. Czekałam z napięciem na odpowiedź pani Smith.

- Ach ta młodzież. - zaśmiała się do telefonu.

Nasza rozmowa zmieniła się z bardzo formalnej na luzacką.

- Czy mam rozumieć, że się pani zgadza?

- Oczywiście. Zadzwonię do niej po dwudziestej. Mam nadzieje, że do tego czasu zrealizujesz swój plan. - ponownie zaśmiała się do telefonu, powodując, że stres, który do tej pory czułam, zniknął.

- Dziękuję. Jestem pani bardzo wdzięczna.

- To ja dziękuję. - odpowiedział, dodając. - A Keily w sprawie wynajmu biura. Mój doradca skontaktował się już z lokalnym maklerem i znaleźliśmy idealne miejsce na nasze biuro.

- Czy może mi pani wysłać dokładne dane, abym mogła się zająć tą sprawą.

- Myślę, że zrobiłaś już wystarczająco. Resztą zajmie się moja firma.

- W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam powodzenia.

- Pamiętaj, masz czas do dwudziestej. - zażartowała, grzecznie się żegnając i kończąc naszą rozmowę.

W trybie natychmiastowym spakowałam laptopa do dużej torby, którą pospiesznie przerzuciłam przez ramię. Nerwowo spojrzałam na zegarek, po czym szybkim krokiem ruszyłam w stronę kasy, przy której stała Claudia.

- Zamkniesz? - spytałam. - Muszę natychmiast coś załatwić.

Dziewczyna spojrzała w moją stronę, nie ukrywając zaskoczenia i odprowadzając mnie wzrokiem do drzwi, rzekła:

- Masz to jak w banku.

Jednym skokiem znalazłam się przy samochodzie, rzucając na tylne siedzenie torbę z laptopem, po czym szybkim ruchem zajęłam miejsce kierowcy i prawie że z piskiem opon wyjechałam z parkingu. Rozpierała mnie niesamowita radość, a zarazem panika czy zdążę. Po drodze zatrzymałam się w pobliskim sklepie spożywczym, wybierając najdroższą butelkę szampana, jaką tylko mieli. Gdy wyszłam na zewnątrz, kierując się w stronę mojego samochodu, zauważyłam po drugiej strony ulicy małą kwiaciarnię. Szeroko się uśmiechnęłam i szybkim krokiem ruszyłam w jej stronę. Poprosiłam ekspedientkę o wykonanie jak najładniejszego bukietu i dołączeniu kartki z napisem: Gratulacje.

Po zapłaceniu rachunku wróciłam do samochodu, odjeżdżając, ile tylko fabryka dała w stronę mojego mieszkania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro