2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

💎💎💎

Selene zastukała delikatnie w drzwi, po czym pchnęła je lekko do przodu zastając – porwaną przez szał rutynowych zajęć – koleżankę.

Olivia nie zwolniła kroku, nawet gdy w pobliżu jej osoby i oczu znalazła się jeszcze jedna postać. Rzuciła szybkie cześć, przenosząc pudła z kocami i karmą, które schronisko otrzymało od anonimowych darczyńców.

– Ludzie potrafią być naprawdę wspaniali i hojni jeśli tylko zechcą. Spójrz! Ile smakołyków i zabawek! – Olivia wyglądała na osobę, której fortuna sprzyjała w życiu.

Selene przekonała się, że schronisko i znajdujące się w nim zwierzęta były największą wartością dla błękitnookiej czarodziejki. Wampirzyca posiadała pewność, iż zrobiłaby dla nich wszystko – nawet oddała wszystkie pieniądze, aby ocalić cały gatunek tych zwierząt. Brązowowłosa pokiwała głową, zbliżając się do złotowłosej, która położyła małe pudełko na jednym z większych.

Czekało ją mnóstwo pracy, ale pomyślała, że mała przerwa jej nie zaszkodzi. Podparła rękoma boki i słuchała, co wampirzyca miała jej do powiedzenia.

– Myślę, że w tej sytuacji przydadzą się dodatkowe ręce do pracy. Przyprowadziłam kogoś ze sobą – Selene zerknęła w stronę drzwi prowadzących na jeden z korytarzy.

Dziewczęta nie znajdowały się w gabinecie Olivii tylko w magazynie, ale z racji tego, iż Selene dość często odwiedzała to miejsce, zdążyła zaznajomić się z niektórymi zakamarkami, nawet tymi najbardziej ukrytymi, gdyż Olivia bez przeszkód pozwalała jej zaglądać tam gdzie wampirzyca chciała. W tym samym czasie, gdy wypowiadała ostatnie słowo do rozległego pomieszczenia wszedł dobrze znany Olivii wysoki, ciemnowłosy chłopak.

Blondynka zastygła w bezruchu, obserwując jak brunet zmniejszał dystans między sobą, a Selene. Stanął zaraz u jej prawego ramienia, dosłownie jakby czekał na dalsze instrukcje ze strony starszej siostry. Olivia poczuła się nieswojo – nie było jej wstyd, ale odniosła takie wrażenie, iż chłopak wcale nie przyszedł tutaj dobrowolnie. Zachowywał się bardzo nienaturalnie i wyglądał tak, jakby zaraz miał zapaść się pod ziemię, albo wybiec przez drzwi, bądź wyskoczyć przez okno i popędzić ku zachodzącemu słońcu, lub tam gdzie rośnie pieprz. Osobiście Olivia nie za bardzo kochała ostre przyprawy, wobec czego wybrała pierwszą, pomyślaną opcję.

Jednak wbrew jej wcześniejszym oczekiwaniom, chłopak zerknął z ukosa na siostrę, która delikatnie kiwnęła głową (Olivia domyśliła się, iż nadawali na charakterystycznych dla siebie falach, do których ona nie miała dostępu), po czym głośno westchnął, ale nie jak człowiek, który robił coś, bo zmuszała go do tego sytuacja, tylko jak człowiek, który chciał coś zrobić, ale nie wiedział do końca jak się do tego zabrać. Blondynka wyczuwała jego opory i rozterki wobec czego postanowiła pierwsza zabrać głos i przywitać się z nim.

– Cześć Drake. Miło cię widzieć – Posłała mu serdeczny uśmiech w nadziei, że odwdzięczy się jej tym samym, lub chociaż podobnym gestem.

Na ustach bruneta odbił się cień chłopięcego półuśmiechu. Oddalił się trochę od siostry, naciągając nić porozumienia i ochrony, która między nimi zawisła, jak most upleciony z lin nad przełęczą, zbliżając się w stronę Olivii. Przystanął nieopodal pudeł, przyglądając się sińcom pod jej oczami, które przebijały się przez słabo maskujący podkład. Mimo odbijającego się na jej twarzy zmęczenia, zdawała się być bardzo silną, nieugiętą i pełną radości osobą.

– Cześć. Selene powiedziała mi, że potrzebujesz pomocy. Akurat mam wolne popołudnie, więc postanowiłem, że może wpadnę. Masz tutaj sporo pudeł. Jestem dosyć silny. Bez problemu zajmę się wszystkimi – zamknął usta, zastanawiając się nad czymś, lecz Olivia nie zdążyła zareagować na jego wypowiedź, gdyż odezwał się ponownie. Tym razem tonacja jego głosu nie przybrała charakteru brawury, czy odwagi. – Nawiasem mówiąc, należą ci się solidne przeprosiny z mojej strony. Ostatnim razem zachowałem się jak gbur. Nie chciałem cię urazić i wybacz, że byłem wobec ciebie taki opryskliwy.

Olivia splotła palce u obu dłoni, zerkając od czasu do czasu na stojąca za chłopakiem Selene, która patrzyła na brata z taką miłością, jakiej nie zaobserwowała u żadnego ludzkiego rodzeństwa. Młoda czarodziejka domyślała się, iż Selene tak naprawdę nie kochała Drake tylko i wyłącznie jako brata – dla niej był on kimś znacznie więcej.

Sam Drake niezwykle denerwował się kolejnym spotkaniem z tajemniczą blondynką. Co prawda znał jej prawdziwą tożsamość, wiedział kim była i czym się zajmowała. Mógł poczuć się przy niej swobodnie, gdyż należała do ich świata, a sekret, który skrywali z siostrą, nie był narażony na ujawnienie. Mimo wszystko nadal nie potrafił przełamać wewnętrznej blokady i poczucia słabej awersji – nie względem złotowłosej dziewczyny, ale samego siebie. Zbyt często obwiniał się, bo czas i dnie przepływały przez palce jak strumień rwącej rzeki. Nie potrafił nad nim zapanować, chociaż tak wiele razy próbował udowodnić, że był do tego zdolny. Nie wystarczało stanąć przed lustrem i powiedzieć na głos, że było się kimś, gdy w głębi duszy czuło się pustkę.

W pewnym sensie młoda czarodziejka znała to uczucie, ten przedsmak porażki i goryczy po bitwie z samym sobą, dlatego szczerą radością obdarzyła słowa dawnego sługi Neda.

– Doceniam twoje słowa. Zapomnijmy o tym, co było i cieszmy się obecną chwilą. Z ogromną chęcią przyjmę twoją pomoc. Prócz przenoszenia tych pudeł, muszę też zaopiekować się psiakami. Takie rutynowe zajęcia.

– Karina też ma pieska. Wabi się Nutelka. Może jak poczuje na mnie zapach innych psów to przestanie tak się pieklić, gdy będę w jej pobliżu – Drake stwierdził fakt, bez którego dziewczyny mogłyby się obejść, mimo wszystko coś kazało mu wypowiedzieć te słowa na głos.

Dziewczyny spojrzały po sobie obdarzając się porozumiewawczymi spojrzeniami.

– A ja myślałam, że jesteś dobrym bratem i kolegą, a ty tylko dopatrujesz się w tym czynie osobistych korzyści – Selene przechodząc, pacnęła go delikatnie w ramię, śmiejąc się pod nosem.

Drake również się uśmiechnął, ukazując ładne, co najważniejsze człowiecze zęby.

– No dobrze, już nie będę się pogrążał. Co mam robić? – Drake skrzyżował przedramiona podchodząc do jasnowłosej, tym samym zamykając usta Selene, która chciała dorzucić jeszcze jedną, mało uszczypliwą, za to śmieszną uwagę.

Nie wierzyła w mocne zaangażowanie brata – wiedziała, że jego zapał raczej równał się wysuszonej w sierpniowym słońcu słomie – lecz niezwykle pozytywnie się zawiodła. Szybko uwinęli się z pracą w schowku, gdyż Olivia – jak na wieloletnią wolontariuszkę i pracownicę tego miejsca, a także urodzoną liderkę (Selene zauważyła u niej ten talent i gen przywódczy) przystało – w mgnieniu oka rozdzieliła zadania, przydzielając każdemu z nich jakąś część i rodzaje pakunków do ułożenia.

Drake – jako, że pełnił rolę silnego mężczyzny, jak zresztą wcześniej sam zapewnił – przenosił worki i opakowania z karmą. Selene przypadło w udziale noszenie pudeł z gumowymi zabawkami i przyrządami do stylizacji, a Olivia zajęła się przenoszeniem pudełek z kocykami i podusiami dla psiaków. Na koniec układała je pod ścianą i na regałach, gdy dwójka wampirów kończyła przydzielone im zadania. Chociaż Drake skończył wcześniej niż Selene – gdyż potrafił unieść kilka worków na raz, nie naruszając ich stanu – więc zaczął pomagać Olivii w porządkowaniu i układaniu. Blondynka nie spodziewała się, że tak szybko skończą, więc postanowiła, iż od razu zabiorą się za pozostałe czynności – takie jak karmienie, mycie pupili, a także sprzątanie ich boksów.

Nie rozdzielili zajęć, gdyż uznali, że praca pójdzie im o wiele sprawniej jeśli będą współpracować. Najlepszą częścią w całym procesie zajmowania się czworonożnymi przyjaciółmi było wyprowadzenie ich na spacer, a raczej na duże podwórko, które znajdowało się na tyłach rozciągniętego budynku.

Na zewnątrz znajdowało się kilkanaście boksów, w których obecnie nie było żadnych zwierząt. Pogoda dopisywała, wiał ciepły wietrzyk, więc blondynka zadecydowała, iż psiaki mogą wyjść na zewnątrz nieco się przewietrzyć, dotlenić i zabawić.

Drake wziął do dłoni jedną z gumowych zabawek w kształcie koguta, ścisnął ją słysząc charakterystyczny pisk. Kilkadziesiąt par oczu spojrzało na niego w tym samym czasie dzieląc się z nim niezwykle ufnym spojrzeniem. Zaskoczyły go. Całkowicie inaczej wyobrażał sobie to miejsce – w umyśle widział je jako ciemne, smutne i ponure, wypełnione zwierzęcym smrodem i charkotem – oraz przebywające w nim zwierzęta. Nie sądził, iż spotka się z taką niewymuszoną radością i zaufaniem z ich strony. Przygotował się na najgorsze, jednak wyszedł naprzeciw całkowicie innej rzeczywistości.

Wsunął się pomiędzy pieski, które energicznie machały ogonkami, różnej wielkości i umaszczenia, a następnie – w równych odstępach czasu – zaczął naciskać na koguta, biegając po całej szerokości podwórza, okrążając je i krzycząc przy tym jak wariat, czując się niezwykle wolnym i szczęśliwym. Chmara psów biegała za nim tam i z powrotem, wystawiając na wierzch wilgotne, czerwone języki.

– Niesamowite jak słowa i czynny innych potrafią wpłynąć na naszą zmianę. To wspaniałe uczucie móc na niego patrzeć i w pewnym sensie wiedzieć, iż udało nam się zwyciężyć z okrutnym losem, który nadpisał nam wiele zakończeń tej historii. Jednak teraz z nadzieją patrzę w przyszłość. Oby ciemność ponownie nie zawładnęła jego sercem – Olivia stała z boku, trzymając w dłoniach szmacianą podobiznę małego psa, którą nie zainteresował się ani jeden z jej podopiecznych.

Postać ciemnowłosego pana wywierała na nich większe wrażenie, gdyż pan biegał, rzucał piszczącymi, miękkimi, czasem nawet twardymi przedmiotami, a także głaskał zawsze wtedy kiedy udało się któremuś z nich złapać szybujący w powietrzu przedmiot. Psy wyczuwały roztaczającą się nad jego ciałem aurę – zapach niebezpieczeństwa, dzikiego strachu, ciemnych piwnic i opuszczonych lasów – jednak pomimo tego chętnie zezwalały na pieszczoty i wymyślne zabawy. Odrzuciły wcześniejsze uprzedzenia wiedząc, że dobra pani o jasnych włosach nie przyprowadziłaby złego człowieka, kolejnego w ich krótkim życiu krzywdziciela.

Zwierzęta bardzo różniły się od ludzi – pragnęły dobra swojego pana, najlepszego przyjaciela, rodziny którą posiadały. Gdyby mogły uczyniłyby wszystko dla szczęścia osoby, która się nimi zajmowała i poświęcała im wolny czas. Psy potrafiły symulować chorobę ze względu na poczucie samotności i chęć skłonienia ludzkiego przyjaciela do wspólnej zabawy.

Drake wiedział, że psy były lepszymi kompanami niż ludzie, ponieważ one zawsze bezinteresownie cieszyły się na widok drugiego człowieka, nie wymagały za wiele, jedynie odrobiny miłości i zainteresowania.

Selene śledziła wzrokiem Drake'a, który wyglądał na dobrze bawiącego się człowieka, takiego jakim zapewne był kiedyś, jeszcze w czasach człowieczeństwa, przed wojną, która nadeszła znienacka jak złodziej o północy. Skrzyżowała ręce na piersiach, myśląc nad ostatnim zdaniem, które wypowiedziała jasnowłosa dziewczyna.

– Drake nie pragnął tej zmiany. Ona w nim zaszła, gdyż poświęcił się z mojego powodu. Wcześniej deklarował odejście, lecz tak naprawdę jedyne czego naprawdę chciał to uzyskanie poparcia i uznania w oczach rodziny. Szkoda, że wcześniej nie zdołaliśmy tego dostrzec. Wiele spraw mogłoby potoczyć się inaczej. Niemniej uważam, że nie mamy już czego żałować. Drake się zmienił i póki ma nas po swojej stronie, on będzie stał po naszej, powstrzymując zapędy Neda.

Olivia podeszła do Selene stając zaraz obok jej prawego ramienia, ściskając w dłoniach pacynkę, którą ulokowała za plecami.

Jeden z małych piasków, o piaskowej sierści odbił od pozostałych, drepcząc w kierunku Olivii, wkrótce domagając się, aby pani zainteresowała się jego obecnością. Jasnowłosa pochyliła się nad nim, poddając mu pod pyszczek materiałową zabawkę, w której piesek zatopił ząbki.

– Widziałam przyszłość Selene. Moja wizja była przerażająca. Jednak coś pozwala mi wierzyć, że słowa przepowiedni i to, co zobaczyłam nigdy nie będzie miało miejsca w tej rzeczywistości – Olivia podniosła się z klęczek, biorąc wiercącego się pieska na ręce.

Drake nie zwalniał tempa, a gdy wreszcie położył stopę na gumowej piłeczce i wykonał niezgrabne salto w przód, umyślnie upadając, chmura utworzona z psich ciał opadła na niego z całą mocą, atakując mokrymi i szorstkimi językami. Wkrótce sylwetka chłopaka zniknęła, a jedyne co świadczyło o jego ciągłej obecności pomiędzy pieskami był jego głos – donośny i jednostajny śmiech.

– Chyba powinnyśmy mu pomóc – Selene rzekła spokojnie, nie ruszając się jednak z miejsca.

Olivka przytulała do siebie pieska i głaskała go po jego małej główce, która cały czas obracała się, a czujne oczy śledziły każdy ruch pozostałych przyjaciół. Zaszczekał dwa razy, gdy śmiech Drake'a przeszedł z gardłowego na bardziej piskliwy.

– Masz rację. Zaraz wykąpią go w ślinie – Olivia uklęknęła, pozwalając małemu pieskowi potruchtać na krótkich nóżkach w kierunku rozszczekanych, rozbieganych i podskakujących psów.

Selene oderwała jedną stopę od ugniecionej ziemi, ale szybko położyła ją z powrotem, gdyż blondynka wystawiła przed nią rękę, zatrzymując ją w tym samym miejscu, w którym stała. Brązowowłosa nie zrozumiała jej zachowania, lecz gdy spojrzała w stronę psiego zgromadzenia zorientowała się, że ono ucichło – tak nagle, jakby wszystkie psy utraciły zdolność szczekania w tym samym czasie.

Statyczna cisza, przerywana jedynie przez silniki samochodów poruszających się po przeciwległej stronie ulicy, zapadła w powietrzu jak kurtyna na deski teatru.

– Chce go poznać – Olivka wskazała podbródkiem na białą, włochatą kulkę z czterema nogami i małą wypukłością w kształcie kokosa z dwoma węgielkami poniżej zaokrąglonej krzywizny.

Równie czarny, sercowaty nos uniósł się ku górze wraz z pyszczkiem łapiąc zapach, który notabene był jej znany, lecz jeszcze nie do końca poznany. Suczka wyskoczyła zza winkla jednego z boksów, drepcząc powoli w kierunku dużego zgromadzenia rozbrykanych psów i tajemniczego pana, którego obecność potrafiła wzbudzić lęk.

Selene patrzyła, jak suczka podchodzi niepewnie do innych psów, a one schodzą jej z drogi, dając dostęp do siedzącego na ziemi Drake'a, który ocierał mokrą twarz, brudną od ziemi dłonią. Kawałki zaschniętej trawy, piasku i kamyczków przykleiły mu się do czoła i policzków, potęgując u Selene chęć wybuchnięcia śmiechem – widziała brata już w takim wydaniu, zwłaszcza w pierwszych dnia po przemianie, gdyż Drake nie należał do najczystszych wampirów, zwłaszcza w tamtym okresie – lecz powstrzymała się w ostatniej chwili.

Drake chyba nie zdawał sobie sprawy z tych niecodziennych ozdób, gdyż drapał za uszkiem czarnego pieska, który siedział mu na kolanach. Nagle ciało psa zesztywniało – jak rażone prądem – a następnie drgnęło tak mocno, iż pod wpływem skurczu ześlizgnęło się z kolan chłopaka. Zwierzę popędziło gdzieś w bok, a Drake odprowadzał je smutnym spojrzeniem, nie wiedząc dlaczego tak zareagowało. Zastanawiał się, czy zrobił coś nie tak, lecz gdy spostrzegł białą damę wkraczająca między pospólstwo, zrozumiał o co chodziło.

Nieskazitelnie biała sierść, wyróżniała się na tle innych, przyćmiewając je nienagannym blaskiem. Czarne oczy patrzyły z inteligencją godną samego człowieka w jego równie czarne źrenice. Mierzyli się spojrzeniami, aż wreszcie Drake przerwał tę niemą rozmowę wystawiając dłoń. Suczka przekrzywiła łebek, a pozostałe pieski zaczęły machać ogonami.

Nastała chwila napięcia i przerażającej ciszy – żaden samochód nie przejechał w tamtej chwili i nie ośmielił się przerwać tej magicznej ceremonii. Drake czuł jak powietrze, które wdychał z każdą chwilą stawało się cięższe i gęstsze (chyba że jego płuca poczuły się zmęczone wcześniejszymi harcami i odmówiły posłuszeństwa.)

Białowłosa zbliżała się powoli, a jej uniesione uszka rejestrowały nawet najcichsze szmery. Olivia przytknęła palce do ust, śledząc wzrokiem Perełkę, natomiast Selene zapomniała przez chwilę, iż Drake kompletnie nie zdawał sobie sprawy, iż Perełka w rzeczywistości nie była zwyczajnym psem, tylko stworzeniem wykreowanym z pradawnej mistycznej magii, połączonej z czarodziejską energią.

Drake podniósł się do pozycji całkowicie siedzącej, podkurczając nogi, tym samym przesuwając rękę bardziej do przodu i prostując ją w łokciu – wtedy też dotknął czubka jej głowy, pokrytej miękką sierścią, w dotyku przypominającej włosie a nie zwierzęce kudły. Zatopił w nich palce, doświadczając poczucia opanowującej ciało ulgi. Zamknął oczy wyobrażając sobie, iż znajduje się na piaszczystym brzegu, a zaraz przed jego osobą płynął wartki strumień wąskiej rzeczki. Nieopodal rosły rozłożyste drzewa, spomiędzy których wychodziły dzikie zwierzęta, podchodzące do wody i pijące z jej strumienia. Na obleczonych w liście gałęziach siedziały czarne ptaki, nie odrywające okrągłych oczu od siedzącego nad wodą pana. Świat, który ujrzał czyimiś oczami był piękny – pełen nieznanych mu dotąd kolorów, intensywnych, roślinnych zapachów, ciepła, opadających na skórę promieni słońca, kojącej wody, tańczącego wiatru we włosach i pomiędzy koronami drzew. Cisza i spokój zapanowały w jego dotychczas niespokojnym umyśle, gdy nagle jeden z czarnych ptaków otworzył dziób wydając na świat zduszony okrzyk. Zaraz za nim zaskrzeczał kolejny ptak i jeszcze następny, a Drake zauważył, że gałęzie pękały i łamały się z suchym trzaskiem pod ich naporem. Ptaki obległy wszystko – drzewa, ziemię, łąki, niebo, nawet wodę, w której zatapiały czarne ciała, a gdy mrugnął przeniósł się do zupełnie innej rzeczywistości. Języki wiecznie głodnego ognia tańczyły na popękanej ziemi. Nagie, umierające konary drzew zdawały się błagać o małą kroplę wody i promienie słońca, które zniknęły z nieba, przysłoniętego gęstą, ciemną mgłą. Szum wody przeistoczył się w martwą ciszę. Wiatr pogwizdywał między otworami w białej czaszce zwierzęcia, które padło martwe z głodu i pragnienia. Drake nie ruszył się z ziemi, czując jej żar – jakby siedział na rozgrzanym żelazie. Jedna dłoń wciąż spoczywała na czymś miękkim i przyjemnym w dotyku, lecz gdy zacisnął na tym palce, posłyszał kolejne krakanie i otworzył powieki.

Oczy białej suczki lśniły różową poświatą, w której dostrzegł odbicie zobaczonych przed chwilą obrazów. Nie poczuł się jakoś szczególnie zaskoczony, nawet wtedy gdy Olivia i Selene stanęły zaraz nad jego głową. Perełka usiadła, a jej oczy na powrót przybrały barwę głębokiej, nieprzystępnej czerni.

– Perełka pokazała ułamek twoich możliwości. Teraz już wiesz, że los całego stworzenia zależy tylko i wyłącznie od ciebie – Olivia podała Drake'owi dłoń, aby pomóc mu wstać z ziemi.

Chłopak odmówił – nie dlatego, iż nie oczekiwał od niej pomocy, lecz ze względu na bardzo brudne dłonie. Nie odwrócił wzroku od Perełki, która patrzyła na niego z taką samą intensywnością i ukrytym zrozumieniem, jak przed kilkoma minutami, a jej, jakby się zdawało zainteresowanie dopiero co poznanym panem nie topniało wraz z upływem czasu – wręcz przeciwnie, umacniało swoją pozycję.

– Od dawna wiem, że szkatuła tutaj jest. Mimo tej nieopisanej energii, która tutaj krąży, potrafię wyczuć jej moc. Słyszę, jak ukryte w jej wnętrzu demony szepczą, wypowiadając moje prawdziwe imię. Błagają o uwolnienie, ale tak naprawdę nie chcę jej otwierać. Nie chcę nawet na nią patrzeć, czy dotykać. Wolałbym, żeby została tutaj, z dala od wpływów Neda. Myślę, że on nawet nie domyśla się, że szkatuła może być tutaj. W innym wypadku zapewne próbowałby zdobyć ją na własną rękę. Zrobię wszystko, żeby nigdy nie położył na niej swoich brudnych rąk – Spojrzał na własne dłonie umazane od ziemi i zieleni trawy.

Perełka podniosła się, zmierzając w stronę nóg Olivii, przy których przystanęła, podziwiając wysoką, metalową siatkę i znajdujący się za nią pusty plac.

– Staramy się ją ochraniać najlepiej jak tylko potrafimy – Olivia rzekła, patrząc na zamyślonego chłopaka.

– Czy to prawda co mówią te wszystkie proroctwa? Naprawdę jestem kluczem i posiadam moc zniszczenia świata?

Olivia nie wierzyła w prawdziwość słów wypowiedzianych przez ciemnowłosego wampira. Czyżby wątpił we własną moc i posiadane umiejętności? Był najpotężniejszą istotą w całym wszechświecie, a jego potęga sięgała nieskończonych granic. Nic, ani nikt nie mógł się z nim równać – szkatuła dawała ogromną moc, władztwo nad życiem i śmiercią, a nie było większej pychy, od tej zgubnej świadomości, iż los całego świata i żyjącego na nim stworzenia zależał tylko i wyłącznie od jednej osoby i jej decyzji. Olivia uśmiechnęła się do niego przyjaźnie, kiwając potwierdzająco głową.

Brunet chyba nadal nie znał słów przepowiedni i roli, jaką miał w niej odegrać. Ukradkowo łypnęła oczami na Selene, która spojrzała na nią w tym samym momencie. Zespoliły swoje spojrzenia, nawiązując niewidzialny splot porozumienia, czytając sobie w myślach.

Olivia zdecydowała, że nie powie Drake'owi o trzech drogach, trzech wyborach, które na zawsze miały przypieczętować dalsze losy całej ziemi. Uznała, iż niewiedza bywa czasem bardziej zbawienna od wiedzy – im chłopak mniej wiedział, tym w lepszym kierunku zmierzał.

– Tak. Klucz może być tylko jeden.

– To dlatego Ned się mną interesował. Dla pozyskania szkatuły i władzy  – Drake stwierdził oczywisty fakt, nie wyglądając na specjalnie poruszonego.

– Nie warto o nim mówić. Zaprowadźmy psy do środka i napijmy się czegoś – Selene wskazała dłonią na drzwi, przeczesując spojrzeniem teren podwórka.

Pieski harcowały w najlepsze. Nie będzie łatwo zmusić ich do ponownego powrotu do boksów.

– Ned nigdy nie da nam spokoju. Obiecałem odnaleźć przedmiot, jeszcze zanim dowiedziałem się czym jest. Teraz nie mogę wycofać się ze złożonej obietnicy. Podpisałem na siebie wyrok. Nigdy nie będę mógł w pełni cieszyć się towarzystwem innych ludzi nie myśląc o tym co będzie, gdy dowiedzą się, czym jestem – Monotonność i brak emocji w tonie głosu chłopaka nieco zaniepokoił Olivię i stojącą obok niej Selene.

Obie dziewczyny patrzyły na niego z troską i choć nie było to widoczne, zainteresowaniem problemami i rozterkami, które na co dzień targały jego niespokojną duszą. W tej chwili jasnowłosa dziewczyna zapragnęła zapewnić go, iż miłość i nadzieja zawsze zwyciężały, jeśli ośmieliło się uwierzyć w ich zbawienną pomoc i czynione przez nich dobrodziejstwa.

– Ned nie ma nad tobą władzy. To ty masz władzę nad nim. Pamiętaj, że to twoje słowo i twój wybór staną się najważniejsze w ostatecznym rozrachunku.

– Masz rację. Dziękuję – Drake przyznał rację Olivii, gdyż bardzo chciał wierzyć w jej słowa i wzniosłe zapewnienia.

Propozycja Selene, która wcześniej padła z jej usta okazała się być niezwykle trafna, gdyż Drake poczuł ogromne pragnienie. Opuścili teren podwórka – wcześniej zamykając psy w boksach – po czym podążyli do gabinetu jasnowłosej dziewczyny, w którym rozsiedli się wygodnie i zaspokoili głód przyniesionymi przez Olivię kanapkami z szynką i serem oraz pragnienie – owocowym sokiem, gdyż zarówno Drake jak i Selene odmówili picia herbaty, gdyż odkąd pojawili się w Londynie zaczęli jej nadużywać.

Młoda wampirzyca opowiadała z ekscytacją o próbach i być może najważniejszym koncercie w całej ich muzycznej karierze (której i tak nie będą rozwijać, ale nie chcieli zabijać tych marzeń w zarodku), natomiast Olivia dzieliła się z nimi przemyśleniami i opowiadała o spektaklu w Rosji, do którego się przygotowywała. Drake nie wiedział, że Olivia trenowała balet, chociaż mógł się wcześniej domyślić, zważywszy na jej słodki i urokliwy wygląd.

Szkatuła wciąż zabiegała, wręcz rozpaczliwie błagała o atencję, lecz on nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi, nawet nie skupił ani jednej myśli na pięknie zdobionym przedmiocie, który kusił bogatym wyglądem i zepsutym wnętrzem – jak jabłko, z pozoru wyglądające na zdrowe z dojrzałą, czerwoną skórką, lecz jego czarne, umierające wnętrze wypełnione od białych larw odbierało na nie apetyt. Tak samo było ze szkatułą – Drake nie pragnął jej widoku, gdyż nigdy nie zamierzał posmakować zepsutego smaku, który oferowała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro