ROZDZIAŁ 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z tego wszystkiego najbardziej zapamiętał minę Michaela, wyrażającą coś w rodzaju nieokazywanego wcześniej zszokowania, zdziwienia, może nawet rozkosznego rozbawienia – nigdy wcześniej nie oglądał starszego brata w takim wydaniu (przynajmniej nie zdarzało mu się doświadczać takich momentów, w których Mike zachowywałby się właśnie w taki sposób). Niby to krzątał się po salonie, przeglądając wiekowe – pewnie nawet nieczytane i niedotykane, chyba że przez jakiegoś ducha – książki, przyglądając się mosiężnym i złotym figurkom, obleczonym w przygasłe kolory, przystając na chwilę przy zielonych roślinkach dotykając ich liści, czy wyglądając na taras, który znajdował się zaraz naprzeciwko wejścia do rozłożystego ogrodu, w którym Drake nie przesiadywał tak często jakby chciał.

Pamiętał, że tylko kilkukrotnie podczas pobytu w domu Wiktora postawił tam swoją stopę. Pierwszy raz kiedy umyślnie podeptał rosnące tam kwiatki i ozdobił nawozem z wypalonych papierosów, a drugim razem, kiedy obiecał Jane, że wniesie tam drewniane palety z kwiatami. Selene opowiadała mu o ślicznej altance po środku tego bajecznego miejsca. Obiecał sobie, że kiedyś ją odwiedzi.

Tymczasem obracał w palcach podłużny, prostokątny model najnowszego smartfona, który służył mu za pokazowy obiekt. Kupił go specjalnie dla dziadka w ramach drobnej rekompensaty za wcześniejsze nieposłuszeństwo i samochód, który otrzymał od niego na urodziny, a z którego posiadania niezwykle był dumny. Najpierw opowiedział starszemu wampirowi o budowie i wyglądzie typowego telefonu komórkowego.

Wiktor przysłuchiwał się jego słowom z przymrużeniem jednego oka. Drugie pozostawało rozwarte, czujne jak u dzikiego zwierza. Drake nie wiedział, co ten gest oznaczał, dopiero później domyślił się, że w ten sposób starszy wampir okazywał zadowolenie.

Michael podszedł do stołu, za którym zasiadała dwójka wampirów i również usadowił się naprzeciwko nich. Drake wiedział, że przysłuchiwał się ich żywej rozmowie.

Wiktor nieustannie wyrażał swój sceptycyzm. Jako szanujący się, kilkutysięczny wampir odmawiał obcowania z cudami nowoczesnej techniki. Wydawały mu się nieprzychylne, takie jakieś obce i surowe – jak niedogotowane mięso starego zwierzęcia, bądź człowieka. Mimo wszystko Drake nie odpuszczał i cieszył się, że jego zawziętość jednak się opłaciła. Gdy nacisnął na boczny przycisk, a ekran rozbłysł ukazując kolorowy wyświetlacz, Wiktor rozszerzył oczy, przysłaniając je dłonią, jakby obawiał się, że nikłe światło dobywające się z komórki wypali mu gałki.

Drake nie mógł się powstrzymać i gruchnął donośnym śmiechem, wiedząc, że na pewno było go słychać w całym domu. Po opanowaniu największej fali i otarciu nagromadzonych w kącikach oczu łez, wytłumaczył Wiktorowi, iż nie miał się czego obawiać. Wyświetlacz na pewno nie wyrządzi mu żadnej krzywdy. Mike również się uśmiechał, przerzucając zafascynowane spojrzenie raz na ojca, raz na Drake'a.

Wiktor dotknął palcem urządzenie, stwierdzając iż faktycznie nie posiadało mocy, aby go obezwładnić, ale być może mogło zawładnąć jego umysłem. Drake rozwiał także te wątpliwości, cierpliwie tłumacząc, równocześnie pokazując do czego tak naprawdę służyło to małe urządzonko. Objaśnił starszemu wampirowi jak tworzyć wiadomości tekstowe – rzucając żart o tym, iż czarne ptaki dziadunia wreszcie będą mogły przejść na emeryturkę, odlatując do cieplejszych krajów. Wiktor oburzył się wizją chłopaka. Zaoponował, iż nie pozbędzie się swoich kruków na rzecz czarnego, twardego przedmiotu, który wyglądem przypominał mały telewizor, ale w rzeczywistości nim nie był. Drake uspokoił go, zapewniając iż nie miał nic złego na myśli mówiąc o ptasiej emeryturze.

Następnie pokazał siwowłosemu jak kontaktować się za pomocą głosu z inną osobą, lub wampirami na odległość. Wiktor nie ukrywał odbijającego się niedowierzania na jego starczej i naznaczonej wieloma bruzdami twarzy. Zaklął się na wszystkie wampiryczne przesądy, iż coś podobnego mogło mieć tylko miejsce, jeśli posiadało się telepatyczne zdolności. Drake machnął lekceważąco ręką, prosząc Michaela aby opuścił na chwilę salon.

Szatyn podniósł się na rękach, wstając pospiesznie zza stołu, posyłając Drake'owi perskie oczko. Wyszedł do ogrodu, zasuwając za sobą szklane drzwi. Młody wampir wziął telefon do dłoni, pokazując Wiktorowi, iż nie używał żadnej nieznanej magii a jedynie posługiwał się urządzeniem, które zresztą sam posiadał do własnej dyspozycji. Na liście kontaktów wyszukał numer niebieskookiego wampira – którego wpisał jako Michael, aby Wiktor nie pogubił się w numerach – po czym kliknął na niego jednym palcem.

Ekran pokryła czerń, a stary wampir rozszerzył oczy, patrząc na niego, wyczekując kulminacyjnego momentu. Drake specjalnie ustawił tryb głośno mówiący i odstawił telefon na stolik. Mike odebrał po trzecim sygnale witając się z ojcem.

Wiktor nie mógł uwierzyć własnym uszom. Cały wieczór mówił o tym, jakiż to wspaniały prezent sprawił mu Drake i ilóż to niezwykłych rzeczy mógł się dzięki temu nauczyć. Wszyscy potem podchodzili do jego słów z ogromnym entuzjazmem – tylko Sofia zachowała swój chłodny dystans. Drake pokazał Wiktorowi jeszcze inne funkcje, takie jak dostęp do kalendarza, zegara, notatnika – Wiktor ucieszył się na jego widok. Stwierdził, iż idealnie nada się do zapisywania nachodzących go w ciągu dnia przemyśleń. Drake nie dociekał jakie to były przemyślenia. Cieszył się, że zdołał zainteresować dziadka do tego stopnia, iż nawet sam zażądał aby opowiedział mu i pokazał jeszcze jakieś dodatkowe funkcje, które telefon mógł, ale niekoniecznie musiał posiadać. Drake wyjawił mu wszystkie tajemnice.

Nawet pokazał kilka aplikacji, na których starszy pan mógł posłuchać muzyki – w gruncie rzeczy klasycznej, lub gotyckiej – obejrzeć jakieś filmiki, czy nawet pooglądać lub umieścić własne zdjęcia. Okazało się, że Wiktor w szczególności zainteresował się zdjęciami i dopytywał Drake o wszystkie, nawet te najmniejsze szczegóły, równocześnie bawiąc się nową zdobyczą. Brunet obserwował, jak długie i nieco kościste paluszki dziadka tańczą na powierzchni gładkiego ekranu, od czasu do czasu spoglądając na niego nieporadnym wzrokiem. Drake uśmiechał się serdecznie, tłumacząc dziadeczkowi każdy krok i ruch. Na koniec nie mógł uwierzyć, jak szybko udało mu się nakłonić, a nawet przeszkolić starszego wampira w tych sprawach. Wiktor z dosyć dużą wprawą pisał smsy. Wysyłał je, a z jeszcze większą łatwością przychodziło mu dzwonienie do kogoś.

Drake nie podejrzewał, że inteligentny i w pewnym calu nawet szatański umysł starszego pana wpadnie na pewien niebezpieczny pomysł.

💎💎💎

Dzisiejsze popołudnie Drake spędzał z przyjaciółmi, siedząc i ucząc się do ważnego sprawdzianu z chemii. Brunet nie przepadał za tym przedmiotem – o wiele bardziej lubił biologię, ale być może jego niechęć do chemii była również spowodowana przez panią profesor, która prowadziła ten przedmiot.

Pani Adamson – surowa kobieta z zasadami. Z zainteresowania dręczycielka młodych umysłów – nie darzyła go ludzką sympatią, zresztą chyba żadnego z uczniów nie traktowała przychylnie (prócz kilku osób, które wykonywały każde jej polecenie, zawsze były przygotowane i służyły za przykład dla całej klasy, czyli między innymi Karina).

Drake bardzo chciał podciągnąć się z tego przedmiotu. Ostatnie tygodnie były dla niego niezwykle ciężkie. Treningi. Próby. Przygotowania do finałowych rozgrywek. Praktykowanie nowych kawałków, które planowali zagrać podczas przeglądu kapel rockowych. Domowe obowiązki takie jak nauka Wiktora obsługi telefonu, pomaganie Jane w ogrodzie, czy nawet wybieranie farby jeśli Selene ładnie go poprosiła. Pytając, do jakich celów potrzebowała jego opinii, odwracała się na pięcie i odpowiadała, że dowie się w swoim czasie. Kobiety. Fascynująca studnia, na dnie której leżało niezliczone bogactwo złota i szlachetnych kamieni. W tym momencie przypomniał sobie także o Nedzie i złożonej mu obietnicy tyczącej się odnalezienia szkatułki i otwarcia jej. Drake doskonale wiedział gdzie ów przedmiot się znajdował, ale robił wszystko, aby odciągnąć w czasie jego poszukiwania. Ned nie mógł mu nic zrobić, gdyż wiedział, że bez niego nie spełni marzeń o panowaniu nad wszelkim stworzeniem. Zdenerwował się, gdy dowiedział, że Jason został przez kogoś zaatakowany i leżał w szpitalu. Selene nie powiedziała mu, kim był napastnik, ale Drake domyślał się, czyja to była sprawka. Obiecał sobie, że Ned zapłaci za wszystkie krzywdy.

Tymczasem skupiał prawie wszystkie szare komórki na zawiłych wzorach i równaniach, pochylając się nad rozłożonym podręcznikiem. Co jakiś czas, jednym okiem zerkał na siedzącą po przeciwnej stronie Karinę, której dłoń swobodnie spoczywała pod jej podbródkiem. Napastliwe instynkty młodego bruneta – oraz wierny towarzyszy Dagon – nie mogli nacieszyć się z idealnego widoku, jaki ukazywał się ich oczom.

Drake nie wiedział, czy dziewczyna czyniła to świadomie – jeśli tak to totalnie go opętała – ale co jakiś czas, gdy na przykład spotykali się na wspólną naukę, bądź po prostu wychodzili w jakieś fajne miejsca, niebieskooka zakładała niezwykle interesujące bluzeczki – odsłaniające w pewnym stopniu dekolt i ukazujące skrawki opalonej skóry na wypukłościach piersi. Dzisiejszego dnia miała na sobie czarną, rozpinaną koszulkę z dekoltem w trójkąt, ozdobionym przez koronkowe kwiatuszki – lecz wprawne oko Drake'a zauważyło, że spod materiału wystawał również koronkowy materiał czarnego staniczka. Odsunął się niedbale na krześle, wkładając do ust długopis, gryząc go i tarmosząc językiem. O matko! Nie w głowie mu była chemia, czy tam związki chemiczne! No może tylko jeden związek brał pod uwagę.

Zagapił się na jej wystający stanik, nie zwracając uwagi na tępawe uśmieszki Chrisa i Yvesa, którzy chyba już od dawna wiedzieli, co tak naprawdę krążyło po czasem tajemniczej głowie ciemnookiego bruneta. Nie zwracał najmniejszej uwagi na ostentacyjne dźgania długopisami, lub ołówkami, które mu serwowali, czy nawet na sprośne aluzje o tym, że chyba mu stanął. Oj tak. Nie ukrywał, że często się naprężał, zwłaszcza, gdy rozmyślał o niej wieczorami.

Zacisnął mocniej zęby, wyobrażając sobie pewną interesującą scenkę, gdy nagle Karina uniosła swój wzrok i spojrzała na niego bez żadnej zapowiedzi. Brunet zawstydził się swoim śmiałym spojrzeniem, więc spuścił oczy na rozłożony przed nim podręcznik, nie przyswajając zawartej w nim treści. Wszystkie jego myśli absorbował fakt, iż dosłownie przed chwilą połkną plastikową końcówkę od zatyczki. Kaszlnął dwa razy, próbując wypchnąć to cholerstwo z przełyku, ale było już za późno. Musiał ją połknąć, krzywiąc się przy tym jakby zjadł całą cytrynę.

Chris i Yves wybuchnęli równocześnie głośnymi śmiechami, które stopiły się w jeden dźwięk. Siedzący w pobliżu uczniowie obrzucili ich stolik zdenerwowanymi lub pytającymi spojrzeniami. Coralin tylko pokręciła głową, nic nie mówiąc, natomiast Karina przeprosiła parę osób wzrokiem. Chłopcy bywali naprawdę bardzo energiczni i pełni niewymuszonej radości.

– Drake. Co to za wiadomości? Umawiasz się z kimś i my o tym nie wiemy? – Chris zamknął zeszyt, w którym nie zapisał ani jednego słowa, czy wzoru, gdyż całą swoją uwagę poświęcał przyjacielowi – zapatrzonemu w obrazek pod tytułem Karina. Mrugnął okiem, przydając swojej twarzy chłopięcej lekkości i wrażliwości.

Yves dorysował nóżki i rączki, a także uśmieszki, niektórym związkom chemicznym chwaląc się swoimi wyczynami rudowłosej Jennifer.

Brunet wziął telefon, odczytując wszystkie (piętnaście) wiadomości otrzymanych od siwowłosego wampira, którego zwał dziadkiem. Odkąd nauczył go obsługi telefonu często odczytywał różne wiadomości, maile, nawet czasem oglądał śmieszne zdjęcia, które starszy wampir znalazł gdzieś w Internecie.

– Jeśli mój dziadek się liczy to tak. Kupiłem mu telefon i nauczyłem pisać smsy. Teraz cały czas zasypuje mnie wiadomościami. Nie może się tym nacieszyć – Drake uśmiechnął się na wspomnienie szczęśliwego Wiktora.

– Później dokończymy tę rozmowę chłopcy. Niektórzy próbują się skupić na nauce – Blondynka posłała chłodne spojrzenie najpierw Chrisowi, a później zatrzymała je na zamyślonym Drake'u.

– Szkoda, że nauka nie jest tak prosta jak ruchanie. Chciałbym móc przespać się z książkami i zaliczyć wszystkie przedmioty – Chris ponownie otworzył podręcznik czytając o metalach i ich właściwościach.

– Dobrze powiedziane stary – Yves poparł jasnowłosego przyjaciela.

Czasem Drake odnosił takie wrażenie, że bez względu na to, co Latynos usłyszałby z ust Chrisa i tak zgodziłby się z jego opinią.

– Ciekawe, czy te książki zrobiłby wam śniadanie, albo wyprasowały koszulę.

Chris i Yves zanim wybuchnęli śmiechem, zmierzyli się spojrzeniami, a następnie mrugnęli do siebie porozumiewawczo. Aluzja wysunięta przez niebieskooką Coralin rozbawiła także Drake'a, który świetnie się bawił dogryzając jasnowłosej między innymi poprzez bazgranie w jej zeszycie, albo rysowanie nieprzyzwoitych rysunków na kilku stronach jej podręcznika – młodzieńcze hormony jeszcze w nim nie umarły.

Gdy zabrzmiał kolejny dzwonek obwieszczający zakończenie przerwy i rozpoczęcie się kolejnej w tym dniu lekcji, czyli właśnie chemii, udali się pospiesznie pod salę, mając na względzie to, iż pani Adamson nie znosiła, wręcz nienawidziła i pragnęła zniszczyć każdą pojedynczą, zbuntowaną osóbkę, która spóźniała się na jej wspaniałe zajęcia.

Podczas omawiania jednego z bardziej skomplikowanych wzorów – notabene należącego do kanonu materiału, którego Drake jeszcze nie zdążył przyswoić – nie mógł powstrzymać się od ostentacyjnego wywrócenia oczami. Na całe szczęście uczynił to w momencie, w którym pani profesor Adamson stała odwrócona tyłem.

Odetchnął z ulgą, gdy usłyszał kolejny dzwonek, tym razem będący zwiastunem wolności.

– Idziecie z nami do biblioteki? Ja, Karina i Jennifer chcemy dobrze przygotować się do tego egzaminu. Wam też radzę, bo pani Adamson nie lubi nieuków.

– Im dłużej o niej słucham i dowiaduje się nowych rzeczy, odnoszę takie wrażenie, że ona nikogo, ani niczego nie lubi – Drake prychnął, wyciągając z szafki kolejne książki.

Cholerna szkoła. Miał wrażenie, że z każdym dniem książek, jak i zadań ciągle przybywało, a on już nie wyrabiał się z tym wszystkim. Nie zdobywał wybitnych ocen, chociaż bardzo się starał, a najbardziej denerwował go fakt, iż pani Adamson ciągle zasypywała ich nowymi pracami domowymi, jakby myślała, że po powrocie do domów nie mają co robić.

– Może facet jej nie zaspokaja, dlatego chodzi taka wkurzona i dręczy innych – Chris dorzucił swoje pięć groszy, licząc na obraźliwy komentarz ze strony swojej dziewczyny.

– A ty ciągle tylko o seksie. Daj już sobie z tym spokój, bo zaraz ktoś pomyśli, że jesteś jakiś niewyżyty – Coralin zdzieliła go książką w głowę, zarzucając pasek od torebki na ramię.

Karina i Jennifer uśmiechały się, ale tylko w ukryciu – Jennifer udawała, że kaszle, natomiast Karina drapała się w zadarty nosek, który dodawał jej czegoś w rodzaju zadziorności, a nawet seksapilu.

Drake nie dziwił się przyjacielowi – może ciągle gadał o seksie, albo nawiązywał do tego tematu, ale widać było, że bardzo zależało mu na Coralin. Nie wyobrażał sobie bez niej życia, ponieważ znał ją od dzieciństwa, a wytworzona – w trakcie tych kilkunastu lat – więź czyniła ich związek nierozerwalnym. Młody wampir wiedział, że to co ich łączyło nie można było nazwać zwyczajną, szczenięcą miłością – to był taki wymiar miłości, której wiele z dorosłych osób nigdy nie zaznało, włącznie z jego osobą. Na jego wąskich, nieco zaczerwienionych ustach pojawił się leniwy uśmieszek. Zerknął na Karinę, która zawzięcie dyskutowała z Yvesem i Jennifer, udzielając pocieszającego wsparcia i ofiarując pomoc w pokonaniu morderczych zadań i niebywale trudnych wzorów. Bez zastanowienia przystał na propozycję Coralin, dopatrując się w niej osobistych korzyści w postaci marnotrawienia kolejnych kilku godzin na wpatrywanie się w brunetkę i rozmyślaniu o tym, którą z pozycji uznałaby za najlepszą i czy wolałaby być na górze, a może raczej pod nim? Z chęcią napierałby na jej ciało, aż wreszcie ustąpiłoby, odsłaniając krainę mokrej rozkoszy.

Siedzieli w bibliotece od kilkunastu minut rozwiązując wspólnie zadania. Gwar ucichł, przeistaczając się w przeciągłą ciszę. Nawet korytarze nieopodal wejścia do biblioteki świeciły przysłowiowymi pustkami, aby nie zakłócać idealnych warunków do przyswajania wiedzy.

Drake z zapałem – którego zarówno dziewczyny, jak i chłopcy jeszcze nie doświadczyli z jego strony – angażował się w wyjaśnienia i przykładowe zadania prezentowane przez ciemnowłosą koleżankę. Wykonywał każde jej polecenie, a także jak najlepiej tylko potrafił, pomagał jej w rozwiązywaniu kolejnych równań, chcąc udowodnić, iż byłby świetnym partnerem, nie tylko do nauki.

Chris poruszał sugestywnie brwiami, szturchając Yvesa w ramię.

– Siemka. Cóż za skupienie. Wiedza dosłownie paruje i unosi się w powietrzu. Dajcie trochę niuchnąć. Pora w końcu zmądrzeć.

Do długiego, wąskiego stolika przysiadł się Daniel – chłopak o jasnych włoskach, skręconych w loki, jak u małego cherubinka z obrazków. Obracał w dłoniach telefon komórkowy, który od czasu do czasu pobrzękiwał w jego dłoni. Dzięki widocznej aprobacie szkolnych znajomych zajął wolne miejsce obok Drake'a, dodatkowo klepiąc go po ramieniu.

– Pani Adamson przesadza. Po jej zajęciach mam ochotę włożyć głowę do kwasu solnego – rzucił bez najmniejszego zastanowienia wiedząc, że przyjaciele nie zrozumieją jego słów opacznie.

Drake przewrócił stronę w podręczniku napotykając na jeszcze większe hieroglificzne bzdury. Zaczął pocierać skórę nad prawą brwią, doświadczając uczucia niepohamowanego szału i równocześnie nieograniczonej bezsilności. Nie mógł uwierzyć w to, że jakaś głupia chemia, będąca jakimś szkolnym przedmiotem przyprawiła go o takie skurcze żołądka. Gdyby nie Karina już dawno zrezygnowałby z przyswajania tej wiedzy.

– Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie zaliczę tego przedmiotu. A jak nie zdam, to mogę pożegnać się z piłką i muzyką. Gówniana chemia. Do cholery! Mam dziewiętnaście lat, a dalej muszę się użerać z tym dziadostwem. Co ona sobie myśli, że będziemy tworzyć narkotyki jak w Breaking Bad? – Drake cisnął długopisem i ołówkiem, które odbiły się od płaskiej powierzchni stolika, zatrzymując się na środku rozłożonego podręcznika. Odchylił się do tyłu na krześle, zakładając przedramiona na piersi. Wydął do przodu dolną wargę, wyglądając, a nawet zachowując się, jak osoba, która coś sobie zaplanowała, ale niekoniecznie skończyło się to tak, jakby chciała.

Karina przyjrzała się twarzy chłopaka, która wciąż jawiło się niezwykle intrygująco i co ważniejsze tajemniczo. Jeszcze do niedawna młody brunet skrupulatnie ukrywał swój wiek – żadne z jego szkolnych przyjaciół, nawet Chris, czy Yves, którzy spędzali z nim najwięcej czasu, nie wiedziało ile tak naprawdę lat przeżył ich dobry kolega. Teraz sam się do tego przyznał, a Karina poczuła, jak miękki kocyk satysfakcji i błogiej radości otula jej skórę i cały umysł. Poznała kolejną tajemnicę z jego życia, ujawnił ją od tak, bez krępacji, czy zawahania. Powiedział to, ponieważ sam tego chciał. To było coś niezwykłego dla niebieskookiej dziewczyny. Wiedziała, że od tej pory będzie patrzeć na niego z jeszcze większym zainteresowaniem i uczuciem, a być może pewnego dnia chłopak dostrzeże ukryte piękno w jej oczach. Czekała na tę chwilę czując, iż z każdym dniem coraz bardziej się do niej zbliżali.

– Jesteś bardzo zdolny. Poradzisz sobie. Poza tym nie jesteś sam. Pomożemy ci – W przypływie nagłej odwagi powiedziała to, co od dłuższego czasu ciążyło na jej myślach, jak burzowa chmura, która nie wydała jeszcze na świat, ani deszczu, ani porażających błyskawic.

Tonęła w jego spojrzeniu, a ciemne tęczówki pożerały żywcem jej jasne. Za każdym razem, gdy toczyli tę niemą rozmowę czuli, jak granica między ich duszami zacierała się, a stęsknione brakiem miłości i obecności drugiej osoby byty tańczyły wokół siebie, poznając nawzajem własne intymne zakamarki.

Ścisnęła długopis, prostując plecy, a Drake obniżył wzrok patrząc na coś, co znajdowało się poniżej jej podbródka i Karina domyśliła się, iż wcale nie chodziło o jej wisiorek w kształcie srebrnej koniczynki, który otrzymała od mamy na szesnaste urodziny.

– Chyba przydadzą mi się dodatkowe korepetycje. Z chemii i nie tylko – uśmiechnął się w delikatny sposób przygryzając przy tym wargę.

– Może popraktykujecie też trochę anatomii. Ostatnio skarżyłeś się, że masz w tym temacie zaległości – Chris rzucił bez zastanowienia wzruszając już nie tak szczupłymi ramionami. Ciężkie treningi odbiły się na ciele nastolatka wzmacniając jego sylwetkę.

– Faktycznie anatomia jest fascynująca. Myślę, że ja i Karina świetnie poradzilibyśmy sobie w tym temacie – Drake obdarzył koleżankę przenikliwym spojrzeniem, a skóra na jej twarzy i szyi zmieniała kolory, balansując na granicy wstydliwej czerwieni i namiętnego rubinu.

Wiedział, że podobały jej się takie aluzje, więc pozwalał sobie na coraz więcej, nawet jeśli Coralin otwarcie protestowała i wyzywała go od zboczeńców, gwałcicieli i siewcy plemników.

– Skoro już sobie żartujemy, to pokażę wam coś naprawdę śmiesznego – Daniel parsknął krótkim śmiechem. Wziął telefon do ręki i zaczął przesuwać palcem po ekranie.

Chłopcy chętnie odłożyli podręczniki, natomiast dziewczyny kończyły rozpoczęte wcześniej zadanie. Gdy natknął się wzrokiem na to, czego szukał nie mógł powstrzymać się od śmiechu, chwiejąc się na boki. Koledzy czekali na wyjaśnienia z jego strony, unosząc do góry brwi.

Po tym jak chłopak całkowicie się uspokoił, ocierając łezkę wypływającą z prawego kącika oka podał telefon Drake'owi, a siedzący obok niego Chris przycisnął się do jego ramienia obserwując to, co znajdowało się na jego ekranie. Yves wstał, lokując się za plecami Drake'a.

– Ten dziadzio ma konto od jakiegoś tygodnia, a już udało mu się zebrać dwadzieścia tysięcy obserwujących. Ludzie lubią takich szalonych ekscentryków. Czaicie, że ten koleś myśli, że jest wampirem i mieszka w nawiedzonym zamku? Totalny odlot! Ciągle dodaje jakieś nowe posty, zdjęcia. Nawet odpisuje na komentarze fanów – Daniel zaniósł się histerycznym śmiechem, ale Drake'owi wcale nie było tak wesoło.

Okazało się, że opisany przez kolegę dziadzio był jego własnym dziadkiem – ściślej wyjaśniając wampirem, który udawał jego dziadka. Brunet z niedowierzaniem przeglądał zdjęcia i widniejące pod nimi sentencje – typu popołudniowa herbatka z Marią #herbatka #Maria #Wiktor #wiecznaprzyjaciółka.

Na zdjęciu widniał elegancko ubrany, siwowłosy mężczyzna, który w jednej dłoni trzymał porcelanową filiżankę z herbatą, a w drugiej telefon, którym zapewne wykonywał zdjęcie. Co najśmieszniejsze na stole stała jeszcze jedna filiżanka, zapewne przygotowana dla Marii – ducha kobiety, która faktycznie była przyjaciółką Wiktora, mieszkała w ich domu i spędzała z nim długie popołudnia na piciu herbaty.

Kolejne zdjęcie wampira_2000 przedstawiało jego sylwetkę na tle obrazu przedstawiającego londyńską panoramę z podpisem #londyn #Wiktor #wampir #townshend.

Drake przewijał i przewijał i nie mógł dopatrzyć się końca. Nie spodziewał się, że ten zawsze ułożony i dystyngowany wampir miał taką wyobraźnie. Wiktor fotografował wszystko. Swój ulubiony fotel, płaszcze, ptaki, obrazy, pokoje, ogród, rzekome duchy, a nawet członków własnej rodziny. Drake wybałuszył oczy, gdy zobaczył zdjęcie, na którym leży na kanapie w bibliotece, czytając jakąś książkę, a jego stopy odziane w różowe skarpetki w żółte kaczuszki (które dostał kiedyś od Selene. Uznała, że były mega zabawne i mogą wnieść odrobinę humoru do jego ponurego wyglądu) spoczywały wyłożone na niskim, szklanym stoliczku, który pełnił funkcję stolika do herbaty – dziadek Wiktor, jak na porządnego Londyńczyka przystało często pijał herbatę, równocześnie zadowalając się niekoniecznie porywającą, ale za to bardzo antyczną książką. Pod zdjęciem widniały podpisy #Drake #wnuk #książka #biblioteka #townshend #wampir_2000 #mójwnuk #jasnastronamocy i wiele, wiele innych.

Brunet zamierzał jak najszybciej pozbyć się tego zdjęcia z ekranu, ale stojący nad nim Yves wyrwał mu telefon z dłoni. W tej chwili Drake przeklął jego refleks i zapobiegliwość.

– Drake! To przecież ty! A ten wampir to twój dziadek! – Yves krzyczał, zwracając na siebie uwagę – nie tylko znajomych, ale także pozostałych osób znajdujących się w bibliotece.

Dziwnym zrządzeniem losu żaden ze studentów nawet się nie odezwał, nie przeszkadzając Latynosowi w oglądaniu kolejnych zdjęć.

Drake wstał i zaraz znalazła się przy kumplu prosząc go o zwrot telefonu.

– Drake nie wiedziałam, że lubisz nosić takie seksowne skarpetki. Następnym razem na urodziny kupimy ci różowe w czerwone serduszka – Coralin zaśmiała się dźwięcznie.

Zaraz za nią uczyniła to również Jennifer, natomiast Karina po prostu towarzyszyła koleżankom w ich radości – nie śmiała się na głos, lecz subtelny cień uśmiechu ozdobił jej pełne usta.

Drake nie potrafił zezłościć się na uwagę Coralin. W pewnym sensie była ona nawet zabawna.

– Przepraszam Drake. Nie wiedziałem, że to twój dziadek – Daniel zaczął się tłumaczyć, ale brunet mu przerwał.

– Nie przepraszaj. Mój dziadek jest trochę jakby to delikatnie ująć, dziwny.

– Twój dziadek fotografuje się z niewidzialnymi znajomymi. Pisze, że często urządza sobie z nimi pikiety i że ptaki są lepsze od tradycyjnej poczty – Chris wyczytywał wszystko, co wypisywał jego dziadek począwszy od niewidzialnych znajomych – jak zostało to ładnie ujęte przez blondynka – aż po skład jego ekscentrycznej garderoby, włącznie ze średniowiecznymi galotami, które nadal nosił i zachwalał ich jakość.

Drake przysłuchiwał się słowom blondyna z tępym uśmieszkiem, obserwując jak Yves kwiczy i dusi się ze śmiechu, a inni uczniowie znajdujący się w pobliżu także śmiali się pod nosem.

– Nauczyłem go obsługi telefonu i Internetu, to teraz szaleje.

– Twój dziadek jest najlepszy. Jestem jego fanem – skomentował Daniel.

– Już wiemy po kim odziedziczyłeś taki zajebisty charakter! – dodał Chris.

Śmiali się jeszcze przez chwilę, przekazując smartfona Daniela z rąk do rąk i oglądając szalone fotki Wiktora, które zamieszczał na swoim profilu.

Drake pomyślał, iż będzie musiał odbyć poważną rozmowę ze starszym wampirem na temat korzystania z takiego bagna jak Internet. Zapewne myślał, iż zrobione zdjęcia zachowywał tylko dla siebie, nie zdając sobie sprawy, iż w rzeczywistości były one widoczne dla wielu postronnych osób.

Po skończonych zajęciach udali się jeszcze w stronę knajpy, gdzie często przesiadywali, spędzając wspólny czas. Nie rozmawiali już na temat wampira_2000 oraz jego niewidzialnych przyjaciół. Po powrocie do domu, Drake poszedł do gabinetu Wiktora, aby z nim porozmawiać.

Oczywiście znów pozował w wytwornym stroju szlacheckim z siedemnastego wieku – Drake zastanawiał się skąd Wiktor brał takie ciuchy (pewnie z jakiejś wypożyczalni dla wampirów?) i dlaczego mole jeszcze się za nie, nie zabrały. Może wystraszyły się na śmierć niewidzialnych przyjaciół wampira – a długie, czerwone pióro opadało mu na pół twarzy.

Cały czas na nie dmuchał, instruując Sofię, aby pospieszyła się w wykonywaniu zdjęcia. Brunet już wiedział kogo dziadek wciągnął do tego misternego planu. Przeprosił starszego wampira, iż przeszkadzał mu w zrobieniu pamiątkowego zdjęcia, ale chciał jak najszybciej opowiedzieć mu o tym, co zobaczył i usłyszał dzisiaj w szkole.

Wiktor nie był zdziwiony jego wywodem – za to Drake odczuł zaskakujące poczucie szoku. Czyżby Wiktor wiedział, że upubliczniał swoje zdjęcia i wpisy, nie przejmując się tym, że długo skrywana tajemnica ich tożsamości mogła wyjść na jaw?

– Większość osób chodzących po tej ziemi uważa mnie za ekscentrycznego starca, który nie ma już za wiele do powiedzenia w wielu sprawach. Udowadniam, że jednak się mylą. Nie martw się mój wnuku. Ludzie nie wierzą w to, co wypisuję. Poza tym udało mi się nawiązać kontakt z osobami, które uwielbiają wampiry i otrzymałem nawet zaproszenie na imprezę organizowaną dla sympatyków.

– Chyba nie zamierzasz na nią pójść? – Drake uniósł ciemne brwi w geście zdziwienia.

– Kto to wie – Wiktor zaniósł się potężnym śmiechem, dławiąc się łaskoczącym go w nos i podniebienie piórem.

Drake pokręcił głową. Wymienił jeszcze parę zdań ze starszym wampirem i parę słów z Sofią, która jak zawsze pełniła rolę cichej towarzyszki. Gdy uzgodnili już z dziadkiem, że zaprzestanie internetowych harców – lub ograniczy je do pewnego znośnego minimum, to znaczy zaprzestania publikowania zdjęć rodziny, duchów (których nie dało się uchwycić na aparacie. Wiktor o tym nie wiedział, dlatego cały czas był smutny i równocześnie zły, że jego słudzy nie chcieli z nim współpracować i uciekali za każdym razem, gdy pojawiał się z szatańskim prezentem od klucza), a także pomieszczeń i absurdalnych strojów. Od tego dnia siwowłosy mężczyzna obiecał, iż skupi swą uwagę i artystyczne zapędy na bogatej roślinności rosnącej na terenie rozłożystego ogrodu. Drake zgodził się z jego pomysłem, opuszczając mroczny gabinet wampira z nową dawką humoru i w świetnym nastroju.

Przypomniał sobie pierwszy dzień w tym domu i spotkanie z Wiktorem – cień obawy powrócił, dźgając niewidzialnym ostrzem. Nie do uwierzenie było to, iż jednak udało mu się stworzyć tak dobre kontakty ze starszym pobratymcem. Wiktor nie był zły, na pewno nie tak jak mu się wcześniej wydawało.

Każdy posiadał w sobie jakąś mroczną część, której się wstydził. Jego mroczną częścią były błędy – błędy przeszłości, które niczym pies podążały za nim w ciągu dnia i ciemnej nocy. Nareszcie wznosił się na wyżyny, nie myśląc o upadku. Oby on nigdy nie nastąpił, bo wgniecie go w zimną ziemię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro