2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejny pracowity i słoneczny dzień. Jane siedziała w swoim biurze i przeglądała dokumentację z wcześniejszej rozprawy, ale nie mogła się skupić. Co chwilę jej myśli wędrowały ku dwóm członkom jej rodziny, którzy nie wrócili do domu. Mogła spodziewać się tego po Drake'u, ale nie po Selene. Jane miała bardzo złe przeczucia. Wiedziała, że coś musiało się stać. Oddałaby teraz wszystko, żeby mieć dar jasnowidzenia i móc zobaczyć gdzie ukrywają się jej podopieczni. Nagle z zamyślenia wyrwał ją dzwonek telefonu. Pomyślała, że to klient, ale na wyświetlaczu widniało imię jej męża. Poczuła ogromny uścisk w głowie i przeszywający ją chłód. Coś się wydarzyło tamtej nocy i to coś niedobrego. Pośpiesznie odebrała.

- Tak słucham?

 - Jesteś jeszcze w biurze?

 - Tak, przeglądam papiery. Coś się stało?? - chciała ukryć przerażenie w głosie, by nie wywoływać zbędnej paniki.

 - Nie wiem. Nie mam żadnych wieści od nich. Kontaktowali się z Tobą.

 - Nie, jeszcze nie. - Janie nie wiedziała dlaczego, ale odczuła ulgę. To lepsze niż wiadomość o ich śmierci.

- Dzwonił mój ojciec. - Michael zrobił pauzę. Czekał na reakcję żony.

-Tak?? - tym razem Jane nie mogła opanować uczuć. To był zły znak.

 - Pytał czy wszystko u nas w porządku.

 - I co mu powiedziałeś??

 - Prawdę.

 Michael nie był dziś bardzo wylewny. Cała ta sytuacja go przytłaczała. Jane nie chciała go więcej męczyć i postanowiła, że pojedzie do domu.

- Zaczekaj chwilkę. Już się zbieram, zaraz będę w domu to porozmawiamy.

 - Jane wiem, że stało się coś okropnego.

 Jane o mało nie wypuściła komórki z dłoni. Mimowolnie łzy napłynęły jej do oczu. Musiała się bardzo powstrzymywać, żeby się nie rozpłakać i móc normalnie wyjść z biura.

- Nigdzie nie wychodź, zaraz będę.  – i szybko się rozłączyła. Nie chciała już więcej wysłuchiwać tych proroctw. Pospiesznym ruchem włożyła swój żakiet i zabrała teczkę. Wymknęła się niepostrzeżenie z budynku i wsiadła do zaparkowanego samochodu. Dzień był bardzo upalny i słońce potrafiło dawać się we znaki. Jane założyła okulary przeciwsłoneczne i tak szybko pędziła do domu, że chyba złamała wszystkie przepisy drogowe. Ale co tam. Ważniejsza jest przecież jej rodzina. Zaparkowała pośpiesznie samochód i wysiadła z niego. W drzwiach stał jej mąż a za nim czaiła się jakaś postać. Jane na początku nie wiedziała kto to jest, lecz po chwili ją wyczuła i rozpoznała.

- Sofia! Jak miło cię widzieć, co tu robisz?

 Szczupła kobieta o imieniu Sofia również była wampirzycą i mieszkała razem z Wiktorem, ojcem Michaela. Była jego siostrą i najlepszą przyjaciółką zarazem. Choć nie łączyły ich więzy krwi dogadywali się jak prawdziwe rodzeństwo. Byli w zbliżonym wieku do siebie i nawet bardzo podobni. Kobieta miała gęste, falowane, do ramion, czarne włosy i przepiękne błękitne oczy. Identyczne jak u Michaela. Mieli nawet podobny typ karnacji. Lekko blady z połączeniem moreli. Może dlatego ludzie brali ich za prawdziwych bliźniaków.

- Sofia ma dla nas bardzo złe wieści.

- Może pomówimy o tym wewnątrz. Nie chcę, żeby ktoś nas usłyszał. - Sofia uśmiechnęła się przyjaźnie i skinęła na Jane i Michaela. Wszyscy weszli pospiesznie do salonu.

 - Napijecie się czegoś? - zagadnął Michael.

- Nie dziękuję. - odrzekła Sofia.

- Co to za wieści?? - Jane nie mogła już wytrzymać tej atmosfery tajemnicy.

 - Michael'u usiądź proszę z nami. - odpowiedziała miłym tonem Sofia.

- Dowiem się wreszcie o co chodzi czy będziecie trzymać mnie w niepewności przez całe popołudnie. - Jane była na skraju wytrzymania. Nie dość, że Selene i Drake zniknęli bez wieści i nie wrócili na noc do domu to jeszcze ta niespodziewana wizyta siostry Michael, która pojawiała się zawsze gdy działo się coś potwornego. Potrafiła ujrzeć czyjąś przyszłość bądź przeszłość. Wiktor określał ją mianem widzącej to co niewidoczne dla ludzkich, śmiertelnych oczu.

- Ta kwestia dotyczy członków waszej rodziny. - spojrzała ponurym wzrokiem na Michaela i Jane.

- Mów i nie trzymaj nas dłużej w niepewności. - rozkazał jej Michael. Jane nie wiedziała czy chce usłyszeć prawdę. Co jeśli będzie tak okropna, że jej życie straci jakikolwiek sens? Długo egzystowała w cierpieniu, które powodował Drake, ale mimo to nie przestawała go kochać. Sofia omiotła ich spojrzeniem, by zbudować napięcie pomiędzy zebranymi. Uwielbiała to robić. Już nie raz przekazywała zebranym wampirom okropne wieści. To była jej działka.

 - Zeszłej nocy miałam wizję. Była tak realistyczna, jakbym tam była. Ujrzałam młodych mężczyzn stojących naprzeciwko siebie.

 - Młodych mężczyzn?? - zagadnął poruszony Michael.

- Tak, mój bracie.

 - Czy to były wampiry czy ludzie? - Jane również musiała dorzucić swoje pięć groszy do tej wymiany pytań.

- Wampiry. Dwóch młodych mężczyzn. Jeden do szpiku kości zepsuty, spowity mrokiem. Nie wie co to empatia i uczucia. Wysoki, budzący grozę. Władczy.

 - Ned... - Michael przerwał monolog Sofii.

- A ten drugi?? Jak wyglądał?? - Jane z przerażenia spojrzała Sofii w oczy. Chyba znała odpowiedź, ale bała się ją usłyszeć. Michael najwyraźniej również oczekiwał jej ze smutkiem.

- Drugi był bardzo podobny do niego, ale coś go wyróżniało. Jakby... no nie wiem jak to określić. Na pewno wydawał się słabszy od tego pierwszego i bardziej mu uległy. Wydaje mi się jednakże, że przed czymś się bronił. - Sofia się zamyśliła i zaczęła pocierać podbródek. W tym zachowaniu była bardzo podobna do Michaela, który robił to samo, gdy zastanawiał się nad czymś dogłębnie.

- Miał ciemne włosy i tatuaże na rękach? - Jane nie odpuszczała z pytaniami, chciała dociec wreszcie prawdy.

- Szczerze nie mam pojęcia co do tatuaży, ale miał ciemne włosy. Tak, to wiem na pewno.

 - Drake... - i ponownie Michael zamilknął.

- To ten Twój brat?? - zagadnęła Sofia.

- Niestety tak... - odrzekł Michael. Jane bardzo się zasmuciła. Po co Drake spotykał się z Nedem, najbardziej parszywym wampirem na całym świecie?

- Bardzo mi przykro. - Sofia próbowała ich pocieszyć, więc przybrała cierpiętniczą minę i ciągnęła dalej.

 - W mojej wizji pojawił się ktoś jeszcze. Tym razem była to kobieta i przerwała dziwną rozmowę tamtych. - Sofia spojrzała znacząco na Michaela. On tylko kiwnął głową, jakby czytał jej w myślach. Jane już się nie odzywała. Nie chciała przerywać jej tajemniczego wywodu, z którego mało co rozumiała, ale nie zadawała więcej pytań.

 - Ta kobieta zezłościła się na widok rozmawiających mężczyzn i rzuciła się w ich stronę. Później poczułam ogromny ból i wyrzuty sumienia a na koniec ujrzałam jak jeden z wampirów rzuca się w tłum wygłodniałych pokrak i stara się obronić tę kobietę.

 - Selene... - Jane na te słowa mimowolnie zadrżała. To nie mogła być prawda. To jakiś koszmar. Jane chciała się uszczypnąć, aby przekonać się czy to co się dzieje jest jawą, czy tylko jakimś okropnym nieporozumieniem.

 - Co dalej?? - dopytywał wzburzony Michael aż wstał z kanapy i zaczął krążyć tam i z powrotem.

- Nie wiem. Została już tylko ciemność i ból. To wszystko.

 - Wiedziałem! Mogłem pojechać z nią szukać Drake'a. - Michael był w rozsypce. Jane chciała mu pomóc, ale sama nie była w stanie opanować własnych emocji. Zaczęła się trząść i płakać, aż łzy spływały na jej białą bluzkę.

- Sądzę, że oni żyją tylko są uwięzieni.

 - Skąd takie przypuszczenia? - Michael zatrzymał się i spojrzał w stronę siostry, Sofii.

- Bo gdy ktoś umierał w moich wizjach czułam coś jeszcze, taką niewysłowioną pustkę. W tym przypadku jest inaczej, więc oni gdzieś są.

 - Ale gdzie?? - mało brakowało a Michael zacząłby rwać sobie włosy z głowy.

- Tego nie wiem, ale to miejsce było bardzo ciemne i zimne. - Sofia spuściła głowę. Nic więcej nie wiedziała i nie umiała już pomóc.

 - To okropne... - Jane ciągle pochlipywała.

- To nie koniec. Bardzo wam na nich zależy, widzę to. Trzeba poprosić o pomoc Wiktora. On będzie wiedział co uczynić.

 - Jak Wiktor ma nam pomóc? My jesteśmy tutaj a on w Londynie... - Jane zaczęła obgryzać paznokcie. Próbowała się powstrzymać, ale nie mogła walczyć z tym nawykiem. Zawsze to robiła, gdy bardzo się czymś przejmowała.

- Ojciec nie zareaguje. Wiesz jaki jest restrykcyjny co do naszych zasad. Nigdy nie zaakceptuje takiej zdrady. - Michael stracił już wszelką nadzieję. Był taki przybity. Jane nie mogła patrzeć na to cierpienie. Sofia uniosła się z kanapy i podeszła do swojego brata. Złapała go za ramię i skierowała w swoją stronę.

- To ojciec mnie tu przysłał. Chce wam pomóc i ja też. Przed wyjazdem mnie wyposażył.

 Sofia podeszła do kanapy i z torebki wyjęła małe puzderko. Jane mimowolnie skierowała wzrok w jego stronę. Było owalne i pokryte srebrem. Na jego wierzchniej części było coś wyryte, ale Jane nie potrafiła rozczytać tych dziwacznych, misternych znaków. Sofia uniosła wyżej tajemnicze pudełeczko i lekko je pogładziła.

- Nie wierzę. Naprawdę Ci je ofiarował?? -Michael podszedł bliżej, aby przyjrzeć się tajemniczemu pudełeczku. Jane nie rozumiała zdziwienia męża. Chociaż wiedziała, że coś poważniejszego musi być na rzeczy. Tajemnicze puzderko musiało posiadać jakąś magiczną moc. Na sam jego widok Jane czuła się tak jakoś nieswojo. Ten przedmiot potrafił być bardzo hipnotyzujący.

 - To tylko jeden, ale w tej sytuacji wystarczy. Wkrótce dowiemy się gdzie się znajdują.

 Michael spojrzał na Sofię z ogromną nadzieją w oczach. Jane uniosła się z kanapy i podeszła do męża. Przytuliła go, ponieważ chciała mu dodać trochę otuchy, która sama z niej ulatywała. Sofia złożyła dłonie w kształt łódeczki i umiejscowiła małe pudełeczko na ich środku. Zaczęła mruczeć coś pod nosem. Jej oczy z ogromnym skupieniem wpatrywały się w enigmatyczny przedmiot. Jane z ruchu jej gałek wywnioskowała, że kobieta odczytuje wyryty na pudełku napis, ale co on takiego oznaczał nie miała pojęcia. To musiał być jakiś prastary, magiczny język, z którym Jane nigdy nie miała styczności. Zresztą wiedziała, że Wiktor i Sofia w przeszłości parali się magią, więc pewnie niektóre umiejętności jeszcze z nimi pozostały. To czyniło ich jeszcze bardziej niebezpiecznymi. Nagle zakończyła swój szept i wyprostowała ręce przed siebie. W tym samym momencie na zewnątrz zrobiło się całkowicie ciemno. Pomieszczenie, które zajmowali obiegły nieprzeniknione ciemności. Jane trochę się wystraszyła. To nie wyglądało jak dobra magia. Michael wyczuł jej podenerwowanie i mocniej przyciągnął ją do siebie.

- Dzień się skończył. - szepnął jej tylko do ucha. Jane nie zrozumiała jego słów. Dopiero później przyszło jej do głowy, że słońce zaszło i dlatego zrobiło się tak potwornie ciemno. Nagle ujrzała coś niesamowitego. Pudełeczko otworzyło się a z jego wnętrza wyleciała mała, przejrzysta istotka. Miała skrzydła tak delikatne jak motyl i maleńkie człowiecze ciałko. Nie wyglądała na złą, tego Jane mogła być pewna. Z tej przedziwnej istotki promieniowała czysta i dobra energia aż Jane nie mogła nacieszyć oczu tym zjawiskiem. Michael również był pocieszony. Już tak dawno nie doświadczył tego wspaniałego spektaklu. Maleńki człowieczek usiadł na palcach Sofii i wpatrywał się w nią swymi srebrzystymi oczkami.

- Dziękuję Aer za twe przybycie. - Sofia ukłoniła się przed nim. Jane i Michael uczynili to samo, gdyż uznali, iż tak trzeba postąpić.

- Przerywamy Twój spokojny sen, ponieważ dwójka naszych dzieci zstąpił ze ścieżki dobra i obrała drogę niegodziwości. Lecz to nie jest ich wybór. Złe moce opętały ich i odebrały jasność myślenia. Proszę pomóż nam sprowadzić ich z powrotem do domu. - Sofia jeszcze raz pochyliła głowę i tym razem uklękła na jedno kolano. Jane zabierała się do tego samego, ale Michael ją powstrzymał i kazał stać. On sam ani nie drgnął, wpatrywał się w małą istotę i czekał na jej reakcję. Delikatny jak piórko duszek uniósł się w powietrze i zaprezentował im swą maleńką posturę. Jane na jego widok aż westchnęła. Jak takie maleństwo ma im pomóc w odnalezieniu Selene i Drake'a? Zaczęła obwiać się o bezpieczeństwo tego małego duszka. Przecież Ned był nieobliczalny i mógł zrobić z tym maleńkim człowieczkiem co mu się tylko żywnie podoba. Duszek skierował swe srebrzyste, nieprzeniknione oczy na Jane. Ta lekko zadrżała. Czyżby potrafił czytać w myślach? Jane zaraz skarciła samą siebie. Na pewno potrafił je rozczytywać, przecież był potężnym duchem. Jane uniżyła swój wzrok.

- Widzę, że wasze intencje są czyste niczym łza. - odezwał się swym potężnym głosem. Jane była zdumiona, że w tak małym ciałku mieści się przepełnione taką mocą brzmienie.

 - Pomogę wam, jeśli okażą się godni mojej pomocy.

 - Dziękujemy Ci o Wielki. Udaj się w drogę. Będziemy przesyłać Ci naszą energię, a gdy wrócisz udasz się na zasłużony odpoczynek.

 Mały duszek skinął głową i podleciał do Sofii. Namalował coś na jej czole i powiedział.

- Będziesz przewodniczką. Ujrzysz wszystko to co ja zobaczę i poczujesz wszystko to co ja odczuję. Teraz zstąpię do wylęgarni zła, lecz pamiętaj moja widząca, jeżeli Twoje dzieci okażą się niegodne będę musiał je zniszczyć. Jane nie mogła wytrzymać.

- Jak to zniszczyć? A co muszą zrobić, żeby być godni?? - Jane nie potrafiła opanować narastającej paniki zwłaszcza, iż Drake mógł okazać się niegodnym. Michael natychmiast ją skarcił.

 - Nie możesz kwestionować jego słów. - odparł niegrzecznym w stosunku do Jane tonem. Młoda kobieta postanowiła, że następnym razem ugryzie się w język zanim coś powie.

- Jedno z was nie jest pewne. - odparł poważnym tonem duch.

- Wszyscy jesteśmy złączeni w naszych postanowieniach. Wybacz tej córce jest zbyt emocjonalna. - Sofia próbowała jakoś załagodzić sytuację.

 - Widzę jej dar. Jest bardzo potężny.

 Ona i potężny dar, pomyślała Jane. Nigdy jakoś szczególnie o nim nie myślała. Potrafiła przywołać setki innych darów, które wydawały jej się lepsze od jej.

- Nigdy w siebie nie wątp. - usłyszała głos małej istotki i aż się wzruszyła.

- Dziękuję i wybacz mi moje słowa. - ukłoniła się nisko ze skruchą w sercu.

- Wybaczam, a teraz usiądźcie w kręgu i złapcie się za ręce.

Zebrani uczynili wszystko co nakazał im mały duszek. On natomiast uniósł się wyżej ponad nich i nagle rozpłynął się w mroku. Oni siedzieli z zamkniętymi oczami i trzymali się za ręce. Jednakże jedno z nich odczuwało ogromne cierpienie i niepewność. Jeżeli Drake żyje i ciemne moce jeszcze go nie skrzywdziły to niedługo zrobi to jego własna rodzina i to dobro, które miało nikogo nie krzywdzić.

- W życiu trzeba coś poświęcić, moja droga Jane, dla dobra nas wszystkich. - usłyszała stłumiony głos Sofii. Wtedy wszystko zrozumiała. Śmierć Drake'a była tylko kwestią czasu. Zaplanowanym elementem a ona dołoży swoją własną cegiełkę. Łzy wypłynęły spod jej powiek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro