4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na początku to, co ujrzał wydało mu się dziwne.

Jeden olbrzymi twór z dwoma głowami i czterema nogami, znajdował się usadowiony w cieniu przeciwległej ściany.

Rafael musiał podejść trochę bliżej, by móc określić, co tak naprawdę widziła.

Żanett spojrzała niespokojnie w jego stronę. Chyba domyśliła się, co jej małżonek planuje. Próbowała go powstrzymać. Zamierzała złapać go za rękaw marynarki, ale on wyślizgnął się jej. Nie zdążyła wypowiedzieć ani jednego słowa, gdy dziwny twór poruszył się i na ich oczach eksplodował.

Rafael szybkim ruchem odskoczył do tyłu unikając przeciwnika. Wtedy dopiero zrozumiał.

Wielki mutant o dwóch głowach okazał się być dwoma istotami, w dodatku jedna z nich była bardzo temperamentna i próbowała go zaatakować.

Rafael spojrzał na konkurenta. To śmieszne, przecież to był jakiś dzieciak. Jak ktoś taki mógł zrobić mu krzywdę?

Żanett przypatrywała się tej scenie ze strachem w oczach. Chłopak chyba to wyczuł, bo szybkim łypnięciem krwistoczerwonych tęczówek spojrzał na nią i warknął przeraźliwie. Nie mógł się uspokoić. Zaczął krążyć wokół drugiej istoty, która siedziała oparta o ścianę i przypatrywała się tej scenie ze znudzeniem w oczach.

Była inna od chłopaka i Rafael od razu to zauważył. Zdawało mu się, że jest bardziej dojrzała i opanowana. Odkąd weszli do domku nie poczyniła żadnych ruchów, natomiast jej towarzysz przeskakiwał z miejsca na miejsce powarkując i pokazując rząd ostrych, jak brzytwa zębów.

Nieznajoma tylko na nich patrzyła, swymi zimnymi niczym lód oczyma. Nagle utkwiła wzrok w Rafaelu. Młody mężczyzna zaczął zastanawiać się, czy czasem dziewczyna nie ma daru czytania w ludzkich myślach. Nieraz słyszał od ojca o takich wampirach, które potrafiły poznać wszystkie sekrety. Nawet takie, które były ukryte w najgłębszych zakamarkach podświadomości.

Rafael starał się myśleć o miłych rzeczach, tak aby nie zdenerwować banitki. Nie chciał jej niepotrzebnie urazić. Nadal ciągle nie ufał tej dwójce.

Nagle dziewczyna oderwała wzrok od jego oczu i przeniosła swoje spojrzenie na Żanett. Kobieta mimowolnie uśmiechnęła się do nieznajomej i skinęła jej głową.

Ciemnowłosy, młody wampir widząc, że nikt się nim nie interesuje, zaczął robić się bardziej denerwujący. Rzucał się na ściany, drapał podłogę, zachowywał się jak dzikie zwierze uwięzione w klatce.

Rafael miał dosyć tego cyrku. Najchętniej uciszyłby nieznajomego, jednakże obawiał się reakcji dziewczyny. Domyślał się, że muszą być ze sobą silnie związani. Nie mógł się denerwować, przecież obiecał to swojej małżonce zaraz przed tym, jak tu weszli.

Żanett podeszła jeszcze bliżej w stronę nieznajomych tak, że dzieliła ich już tylko przestrzeń jednego metra. Chłopak zrobił się jeszcze bardziej niespokojny. Widocznie zachowanie Żanett bardzo go zirytowało. Rafael zaczął obawiać się o swoją małżonkę. Ruszył w ślad za nią, aby móc ją ochronić, w razie gdyby nieznajomemu wampirowi przyszła jakaś głupota do głowy. Zachowanie dwójki starszych wampirów bardzo mu się nie spodobało. Jeszcze bardziej zaczął manifestować swe niezadowolenie. I wtedy stało się coś dziwnego. Zarówno Rafael jak i Żanett nie spotkali się z czymś podobnym w swoim długim życiu. Brunet zaczął wydawać blask. Niejednostajny, ale wyglądało to na coś w rodzaju wyładowań elektrycznych, jakby potrafił samoistnie  wyprodukować błyskawicę.

Młoda wampirka spojrzała na chłopaka z większym ożywieniem i krzyknęła coś w jego stronę, w obcym dla przybyłych wampirów, języku. Chłopak tylko spojrzał na nią i już wiedział, że musiał podporządkować się jej rozkazom.

To było niesamowite. Wystarczyło tylko jedno jej słowo, aby całkowicie umilkł. Poczłapał w jej stronę i usiadł skulony pod ścianą. Rafael nie mógł wyjść z podziwu.

– Wiesz co to za język? – Zapytał żony, lecz miał nadzieję, że obca dziewczyna sama udzieli mu odpowiedzi na to pytanie, tym samym dając dowód, że go rozumie.

Ona jednakże nawet nie zwróciła na niego uwagi. Cały czas patrzyła na siedzącego obok niej chłopaka.

On natomiast ukrył twarz w kolanach i nawet nie myślał, żeby spojrzeć na swoją towarzyszkę. Wyglądał jak mały, naburmuszony chłopiec. Dziewczyna lekko uśmiechnęła się do niego.

Rafael zaczął domyślać się, że brązowowłosa kobieta była nie tylko jego mentorką, ale przede wszystkim kimś bliskim. Może ukochaną, a może siostrą, tego zamierzał dowiedzieć się w najbliższym czasie. Jego własne myśli tak go pochłonęły, że nie usłyszał odpowiedzi małżonki, dopiero jej głośne westchnięcie wyrwało go z transu.

Dwójka młodych wampirów też zwróciła na nich uwagę. Tym razem przyglądali im się z wielkim zainteresowaniem, jakby na coś czekali.

Rafael spojrzał w stronę swojej wybranki z zawstydzeniem. Było mu głupio, że taka błahostka rozproszyła jego myśli. Zamierzał poprosić o powtórzenie odpowiedzi, gdy młody wampir nagle się odezwał.

Rafael i Żanett spojrzeli na niego machinalnie. Jego towarzyszka również skierowała na niego znudzony wzrok. Chłopak sprawiał wrażenie wkurzonego i bardzo pewnego siebie. Chyba zdawał sobie sprawę, że ta żałosna dwójka, która nad nimi stała nie rozumiała ani jednego słowa. Stał się jeszcze bardziej odważniejszy. Zaczął mówić coraz głośniej i szybciej. Nawet nie raczył zaszczycić wzrokiem intruzów, którzy niespodziewanie pojawili się w tym domku.

Młoda dziewczyna uważnie nasłuchiwała, co jej towarzysz miał do powiedzenia. Co jakiś czas ukradkiem spoglądała w stronę Rafaela i Żanett, którzy nie wiedzieli jak mają się zachować. Zorientowali się, że nie są tu mile widziani, lecz nie mogli tak po prostu odejść. Musieli doprowadzić tę sprawę do końca. Odkryć przeszłość tej tajemniczej dwójki.

W końcu chłopak przestał krzyczeć. Zmierzył wrogim spojrzeniem najpierw Żanett, a później Rafaela.

Mężczyzna wyczuł, że jego żona lekko zadrżała. Ewidentnie było widać, że bardzo się ich obawiała. Co takiego skrywała ta dwójka, że w oczach jego ukochanej była tak przerażająca? Rafael domyślił się, że kwestią, której najbardziej się obawiają, będą ich umiejętności. Przecież tak naprawdę kompletnie nic o nich nie wiedzieli. Mogli w tej chwili coś knuć, a oni nawet nie zdawali sobie z tego sprawy.

Wreszcie dziewczyna podniosła głos. W jej oczach pojawiły się dziwne ogniki. Zaczęła coś gorliwie tłumaczyć chłopakowi. Wyglądało to na swego rodzaju pouczenie. Rafael oddałby w tym momencie dosłownie wszystko, żeby tylko wiedzieć o czym rozmawiają.

– Czy możemy na chwilę wyjść na zewnątrz? – Żanett zapytała ściszonym głosem. Jej ton był ledwo słyszalny dla ludzkiego ucha, ale wyostrzony zmysł słuchu Rafaela nie miał żadnego problemu z przyswojeniem wiadomości.

– Nie rozgniewamy ich, jeśli teraz sobie pójdziemy? Pomyślą, że ich ignorujemy  – odpowiedział ostrożnie. Nie chciał wywoływać w sobie skrajnych uczuć.

Pamiętał o czym przestrzegała go Żanett. Nie miał zamiaru ich rozgniewać. Nie miał pojęcia jakie asy trzymają w rękawach.

– Zostawmy ich chwilę w spokoju. Potrzebują tego – Żanett ostrożnie spojrzała w stronę młodej kobiety siedzącej na brudnej, podziurawionej podłodze.

Ta natomiast skończyła już swój wywód i spojrzała na Żanett. Jej oczy rozbłysły zrozumieniem.

Rafael nie wiedział czy to złudzenie optyczne czy to, co widział było prawdą, ale zdawało mu się, że dziewczyna lekko uniosła kąciki warg w geście uśmiechu.

– Dziękujemy  – odrzekła Żanett i wymaszerowała z zaciemnionego pokoju w gwiaździstą noc.

Rafael nie wiedział co ma począć. Stał i wgapiał się w tę dwójkę jak wół w malowane wrota. Czy powinien wyjść w tej sytuacji? A może jego powinnością było pozostać i próbować nawiązać jakiś kontakt z obcą dla niego dwójką?

Rafael był już zmęczony tymi wszystkimi sprzecznościami, które zaprzątały mu głowę. Spojrzał jeszcze raz w stronę nieznajomej. Chciał dać jej do zrozumienia, że nie był jej wrogiem i nie zamierzał jej skrzywdzić.

Dziewczyna też uniosła wzrok i spojrzała w błękitne oczy Rafaela. Wtedy młody mężczyzna poczuł coś niezwykłego. W tamtym momencie zdał sobie z czegoś sprawę. Piękna, lecz wypiętnowana przez okrutne życie młoda wampirzyca nie była jak inne pijawki, które spotykał na swojej drodze. W ciągu długiego życia, które nie miało końca napatrzył się na wiele okrucieństw. Widział wielu swoich pobratymców, którzy zamiast drogi światła obrali ciemność za swojego anioła stróża, tym samym zabijając w sobie resztki człowieczeństwa. Stawali się przez to okrutnymi, pasożytniczymi bestiami. On od samego początku wiedział, którą z dróg winien wybrać. Nie chciał stać się takim, jak oni. Pozbawionym empatii i duszy potworem, który odbiera życie niewinnym istotom. Będącym katem i sędzią wydającym tylko wyroki śmierci.

Rafael wiedział, że dziewczyna miała podobny punkt widzenia. Był coraz bardziej skłonny jej zaufać. Natomiast wątpliwości budziło zachowanie chłopaka. Mimo niedawnej przemiany, którą Rafael doskonale wyczuwał u niego, budził on strach i obrzydzenie. Trąciło od niego zarazą i śmiercią. Nie był jak jego towarzyszka. Nie obrał jeszcze swej drogi, był zagubiony w mroku.

Rafael skupił teraz swój wzrok na chłopaku. Szukał czegoś, co potwierdziłoby jego przypuszczenia i doczekał się. Wokół jego osoby unosiło się coś dziwacznego, jakby czarny całun śmierci i zniszczenia okalał jego zranioną duszę i ciało.

Rafael wzdrygnął się na samą myśl, że chłopak mógłby skrzywdzić jego małżonkę i młodą wampirzycę siedzącą obok niego. Wielką zagadką był również dziwny dar nieznajomego. Dzięki niemu stawał się jeszcze bardziej nieobliczalny. Młody mężczyzna był niemal prawie pewien, że nie może obdarzyć zaufaniem tego chłopaka. Zaufa dziewczynie, lecz nie jemu. Nie miał on czego szukać w domu Rafaela. Nigdy nie zaprosi takiego potwora w kręgi rodziny i znajomych. Uważał, że nie mógł mu już pomóc.

Młoda dziewczyna jakby czytając myśli Rafaela, lekko wzdrygnęła się. Uniosła wzrok i spojrzała na niego dziwnie zmęczonymi i oszklonymi od łez, oczyma. Czyżby tajemnicza nieznajoma domyślała się, co Rafael zamierzał uczynić z nowo poznanym wampirem?

Nie chciał już dłużej patrzeć jej w oczy. Przez to czuł się winny swym myślom. Może jednak będzie w stanie pomóc tym nieszczęsnym istotom. Tego zamierzał dowiedzieć się w najbliższej przyszłości, ale najpierw musiał porozmawiać ze swoją małżonką. Nie ociągając się dłużej, Rafael wyszedł z domku i obrał tę samą drogę, którą wcześniej podążyła Żanett.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro