5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*******

Gdzieś po szóstej wieczorem znajomi blondyna uznali, iż to najlepsza pora na zakończenie dzisiejszej schadzki.

Drake najładniej jak umiał podziękował za zaproszenie. Pożegnał się najpierw z Chrisem, a później z Yvesem uściskiem dłoni, a dziewczynom pomachał na odchodne. Mógł zachować się w inny sposób, ale uważał, że pozostałe czyny mogłyby być zbyt poufałe, a Drake dopiero co ich poznawał. Ale teraz już wiedział, że byli porządnymi ludźmi. Gdzieś tam w głębi siebie czuł, że być może znalazł swoje miejsce na ziemi. Po raz pierwszy w swym życiu miał jawną i świadomą ochotę wracać do domu. Zaczął nawet przyzwyczajać się do rodziny, co było dziwne jak na niego. W tej sytuacji nie chciał tego rozstrząsać.

Włączył radio i zatopił się w dźwiękach muzyki dobywającej się z urządzenia. Jechał spokojnie. Przestrzegając wszystkich zasad, zatrzymując się tam gdzie powinien i jadąc z odpowiednią prędkością. Nie spieszył się. Nie potrzebował szybszej jazdy, żeby się wyżyć. Nie było mu to do niczego potrzebne. W jego ciele i duszy zagościł spokój i wolność, które już tak dawno nie odwiedzały jego włości. Z uśmiechem na ustach poruszał głową w takt melodi stukając palcem wskazującym o kierownicę. Zatrzymał się na światłach uważnie obserwując rozpościerającą się przed nim drogę i kolumnę samochodów. Cierpliwie czekał, aż kolor światła zmieni się na zielony. Lubił czerwony i zdecydowanie wolał tę barwę od zielonej, aczkolwiek nie mógł przejechać na czerwonym świetle nie? Chociaż kiedyś pewnie nie rozstrząsał by tego tak jak teraz. Rozparł się wygodnie w fotelu, poprawiając zapięty pas. Kolejna czynność, której wykonanie było do niego niepodobne. Nigdy nie przejmował się takimi drobnostkami jak pasy bezpieczeństwa. W jego przekonaniu był wybitnym kierowcą i nie potrzebował krępujących ruchy pasów. Nie lubił, gdy coś go przytrzymywało. Czuł się wtedy mocno ograniczony, choć to mogło być tylko takie wrażenie. Sięgną do plecaka, który umiejscowiony był na miejscu pasażera. Chciał wyciągnąć z niego telefon, żeby zobaczyć kto przysłał mu wiadomość. Wtedy jego oczy spoczęły na pewnej zapatrzonej w siebie parze, która zmierzała wzdłuż chodnika rozmawiając i wymieniając się promiennymi uśmieszkami. Chłopak zapatrzył się na tę scenę. Nie zauważył kiedy światło zmieniło już swe położenie, a kierowcy za nim zaczęli się niecierpliwić. Dopiero głośny klakson przywrócił go na ziemię. Drake ruszył z miejsca z piskiem opon, ale nie pojechał prosto, drogą, która prowadziła do jego dzielnicy. Skręcił w prawo, zatrzymując się na niewielkich rozmiarach parkingu. Ponownie ujrzał dwie, a raczej jedną znajomą postać. Tym razem znalazły już miejsce, do którego zmierzały i weszły do wnętrza jakiejś kawiarni. Drake zmrużył brwi. Jego siostra powinna być na próbie z kapelą, w której śpiewała. Znał cały rozkład jej dnia. Nie musiał go zapamiętywać. Zbyt często o nim opowiadała, o tych wszystkich warsztatach, w których brała udział. Musiałby być chyba głuchy, albu głupi, by tego nie słyszeć i nie zapamiętać. Ale w takim razie, co ona tutaj robiła? I to w dodatku z jakimś obcym mężczyzną? A może to był ten tajemniczy Arthur, o którym Selene wspominała a nikt z ich rodziny jeszcze nie miał okazji poznać go bliżej. To był odruch.

Chłopak wysiadł z samochodu i mocno trzasnął za sobą drzwiami. Auto zakołysało się na oponach, wydając zgrzytliwie dźwięki. Brunet nie przejął się tym. Włożył ręce do kieszeni i z kamienną twarzą oraz zaciśniętymi zębami ruszył w stronę wejścia do lokalu. Na zewnątrz było nieprzyjemnie chłodno, więc jak najszybciej chciał znaleźć się wewnątrz. Chociaż bardziej zależało mu na tym by nie zgubić swej siostry pośród tłumu inych osób. Szybkim krokiem przemierzył niewielką odległość dzielącą go od wejścia, po czym zamaszystym ruchem otworzył drzwi. O mało co nie wpadł na kobietę, która właśnia opuszczała lokal.

Zmierzyła Drake'a pogardliwym wzokiem i z uniesoną do góry głową wyminęła go. Drake nawet na nią nie spojrzał. Zignorował jej obecność, zanurzając się we wnętrzu ciepłego pomieszczenia. Gorące powietrze buchnęło mu twarz, a w nozdrzach zawirowały przeróżne, słodkie i soczyste zapachy. Mocniej się nimi zaciągnął. Lecz nie miał czasu by analizować je wszystkie. Wypatrywał znajomej twarzy i jej towarzysza. Dostrzegł ją. Co prawda tylko jej plecy i rozpuszczone długie, falowane włosy, gdyż siedziała plecami do wejścia.

Siedzący naprzeciwko niej mężczyzna uśmiechał się szeroko, prawdopodobnie patrząc jej prosto w oczy. Drake pomyślał, że ciemnowłosy koleżka miał szczęście. Gdyby jego wzrok spoczywał w innym miejscu, poniżej podbródka jego ukochanej siostry, wtedy miałby z nim do czynienia.

Drake oderwał wreszcie stopy od podłoża i skierował się w stronę stolika. Selene chyba nadal nie miała pojęcia, że tu był, gdyż spokojnie popijała jakiś płyn z filiżanki, kiwając przy tym głową. Uważnie przysłuchiwała się słowom swojego rózmówcy, którego usta ciągle o czymś rozprawiały. Szkoda, że za chwilę będą musiały się zamknąć. Chłopakowi ani trochę nie było żal z tego powodou. W tej sytuacji skrucha nie odgrywała pierwszoplanowej roli.

- Selene? – bez cienia zawahania zatrzymał się za jej krzesłem, po czym wyrzekł lekko głośnym, aczkolwiek rozdygotanym głosem. Nie mógł powstrzymać kotłujących się w nim emocji. Nie wiedział dlaczego, ale poczuł coś na kształt wściekłości i zazdrości.

Dziewczyna wzdrygnęła się, po czym szybko, może za sztywno odwróciła się na krześle. Spojrzała na twarz młodzieńca, który przeszywał ją oskarżycielskim wzorkiem, a jego brwi ściągnięte były w wyrazie niezadowolenia.

- Drake? Co ty tutaj robisz...? – nie było jej stać na nic więcej. Nagłe pojawienie się młodszego braciszka wprawiło ją w niemałą konsternację.

Arthur również uniósł głowę przyglądając się przybyłemi brunetowi.

Drake obrzucił go niechętnym spojrzeniem. Nie zamierzał poświęcać mu dłuższej uwagi.

- Nie powinnaś być czasem na próbie?

Drake zmarszczył ciemne brwi. Zrobiło mu się gorąco, więc musiał rozpiąć kurtkę, którą miał na sobie.

Brunetka uważnie obserwowała jego ruchy, po czym na jej ustach pojawiło się zniesmaczenie. Domyślała się, że brat tak łatwo nie odpuści i nie będzie mogła go spławić. Zachowywała się bardzo dziwnie, a te znaki niepokoiły młodego wampira. Z jego siostrą było coś niewporządku. Musiał dowiedzieć się, co było tego powodem.

- Nie gram już w zespole. A ty nie powinieneś być w domu? Chyba już dawno po zajęciach – Selene wyrzekła suchym tonem zaciskając przy tym zęby.

Nie uszło to uwadze ciemnookiego chłopaka. Czuł, że siostra nie była skora do rozmowy i zwierzania się. Może krępowała się w obecności przebywającego z nią mężczyzny.

- Witaj. Jestem Arthur. Narzeczony Selene. A ty pewnie jesteś Drake. Młodszy brat mojej ukochanej – Arthur wstał a jego modnie skrojona bluza opięła dobrze zbudowane, ludzkie ciało.

Chłopak czuł, jak przez jego żyły przepływa ciepła krew, jak jego mięśnie napinają się przy każdym wykonywanym ruchu. Rytmiczne uderzenia serca współgrały ze spokojnym oddechem. Brunet miał pewność, iż ten osobnik stanowił jeden z wielu ludzkich egzemplarzy. Ale w takim razie dlaczego wampir miał wrażenie, że coś tu nie gra?

Mężczyzna wystawił w jego stronę opaloną dużą dłoń, ale Drake jej nie pochwycił. Zamiast tego skrzyżował ręce na piersi, przybierając zamkniętą postawę. Izolując się od powitalnych gestów ciemnowłosego mężczyzny.

- Możemy pogadać w cztery oczy? – zwrócił się do Selene z nadzieją, iż siostra odczyta ukryty przekaz i porozmawia z nim na osobności. Propozycja chłopaka nie zadowoliła jej. Nie musiała jawanie tego okazywać. Drake czuł, że nie miała ochoty na rozmowę z nim, dlatego postanowił, że jeszcze bardziej będzie upierał się przy swoim. Ale ona uczyniła coś całkiem innego. Jakby głowa myślała o czymś innym, ale ciało wykonywało przeczące gesty.

- Zaraz wrócę – posłała Arthurowi uspokajający uśmiech.

Mężczyzna siedział na wybranym przez siebie krześle i popijał jakiś płyn, który najpewniej był herbatą, gdyż unoszący się w powietrzu aromat na to wskazywał. Od czau do czasu obrzucał wysokiego bruneta nachalnym spojrzeniem ciemnoniebieskich oczu i choć w swym wyrazie były jak najbardziej ludzkie, to jednak czaiło się w nich coś złego, co nie pozwalało brunetowi przejść obok niego obojętnie. Miał nadzieję, że wkrótce dowie się o co chodzi.

Tymczasem niebieskooka wampirzyca wstała i obrzuciła Drake'a pełnym pretensji spojrzeniem. Młody wampir nie zraził się. Złapał dziewczynę za nadgarstek i obesowo ciągnął ją w stronę wyjścia.

- Auć... zatrzymaj się! Nie wyjdę na zewnątrz...! – brązowowłosa warknęła, siłując się z silnym uściskiem brata. Próbowała mu się wyrwać, ale była bez szans w obliczu jego żelaznego objęcia.

Drake ukazał jej oblicze pełne złości i wyrzutu, który oczywiście skierowany był w jej stronę.

- Dlaczego nie? Chcę z tobą tylko porozmawiać.

- Porozmawiajmy tutaj – wyrwała swoją dłoń, rozmasowywując ją.

- Nie chcę rozmawiać przy nim – Drake wskazał ruchem gałek ocznych na mężczyznę lekko pochylonego nad stolikiem, patrzącego we własną filiżankę.

Kąciki ust Selene uniosły się na ten widok. Sprawiała wrażenie takiej zadowolonej i zakochane, już gdzieś to widział.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Co ci się stało? – znów próbowal chwycić ją za nadgarstek, ale ona był szybsza i cofnęła rękę w ostatniej sekundzie.

Drake był zmieszany. Nie poznawał własnej siostry. To fakt, sam rzadko kiedy bywał w domu. Spędzał z nią mało czasu, ale nigdy wcześniej nie zaobserwował u niej takiego zachowania, takiego wyrazu twarzy, który przerażał go i dawał sporo do myślenia. Takiego wyrazu oczu, za którymi kryła się jakby inna osoba.

- A tobie? Nie mów, że obchodzi cię moje życie... – brunetka ofuknęła go, marszcząc przy tym nos.

Wciąż stali nieopodal wyjścia, dlatego przechodzący tamtędy bywalcy lokalu, bądź obsługa patrzyli na nich z przymrużeniem oczu. Pewnie zastanawiali się, czy czasem nie brakuje im piątej klepki.

- Skąd ty go w ogóle wytrzasnęłaś? Nie podoba mi się – chłopak zmarszczył brwi, ściszając ton, tak by tylko stojąca naprzeciwko niego osoba mogła go usłyszeć.

Wnętrze restauracji wypełniały dźwięki cichej uspokajającej muzyki, która dodatkowo działa na korzyść bruneta.

- Nie musi ci się podobać. Ważne, że ja go kocham, a on kocha mnie... – Selene zaczęła się bronić.

Drake zorientował się, że wszedł na niebezpieczny grunt, który łatwo mógł rozsypać się pod jego stopami.

- Co ty wygadujesz...?! Sel! Zastanów się! Czy ty go znasz? – nie potrafił zapanować nad emocjami, więc kilka słów wypowiedział rozgorączkowanym i podniesionym głosem.

Ciemnowłosy fagas uniósł głowę i zaintrygowanym spojrzeniem mierzył sylwetkę Drake'a. Chłopak miał ochotę podejść do niego i włożyć mu te małe, słodkie łyżeczki ze zdobieniami do oczodołów.

- Gdybym go nie znała, nie byłabym z nim. Jeśli nie masz zamiaru ze mną normalnie porozmawiać to lepiej wyjdź stąd. Nie mam ochoty na dziecinne kłótnie... – mocno zazgrzytała zębami.

Chłopak czuł, jak tłumiła w sobie agresję. Jeszcze chwila i wybuchnie ukazując podłe, rozwścieczone oblicze wampirzycy. Jej twarz wykrzywiła się. Przez jedną krótką chwilę miał wrażenie, że widzi twarz obcej osoby. W tym momencie oddałby prawie wszystko za dar pomyłki, ale nie mylił się i to było najgorsze.

- Aż tak wyprał ci mózg, że nie chcesz mnie widzieć i zamienić ze mną paru słów? A może po prostu wstydzisz się mnie? Albo całej naszej rodziny skoro jeszcze nie przyprowadziłaś go do domu? Zdajesz sobie sprawę, że to nie ma racji bytu, więc odpuść. Nie będziesz z nim szczęśliwa. W dodatku to człowiek i jest w nim coś dziwnego. Nie ufam mu... – Drake złapał ją za ramiona tym samym prowokując jej spojrzenie.

Selene popatrzyła niechętnie na jego twarz. Po chwili w jej oczach ukazało się obrzydzenie. Wykrzywiła usta i cofnęła się do tyłu, stwarzając pomiędzy nimi pokaźną przestrzeń. Zachowywała się tak, jakby się nie znali, a przecież wspólnie przeżyli tyle lat tego długiego życia.

- Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Nie zmienię swojego, bo ty tak chcesz. Nie mam ci już nic do powiedzenia. Lepiej już stąd idź – dziewczyna bez cienia wahania wyrzekła te słowa uważnie obserwując rekację młodszego braciszka.

Drake zacisnął zęby i przybrał wrogą postawę. Nie podobało mu się to, że Selene traktuje go w taki sposób. Chociaż z drugiej strony, przez tyle lat, a zwłaszcz w okresie po spotkaniu Neda zachowywał się całkiem podobnie. Wspomnienia nigdy nie odchodziły. To był jedyny pewnik, który określał to kim był. Zmrużył oczy, patrząc na dziewczynę przenikliwym wzrokiem, jakby chciał przebić ją na wylot.

- W porządku. Skoro tego naprawdę chcesz. Może tak będzie lepiej.

Nie mówiąc już nic więcej odwrócił się na pięcie, uderzając barkiem w postać kelnera, niosącego jakieś kubki.

Młody mężczyzna zmierzył go nieprzychylnym spojrzeniem, zaciskając przy tym usta. Oczekiwał na jakąkolwiek reakcję ze strony bruneta, na coś w rodzaju przeprosin, ale się nie doczekał, gdyż chłopak wyszedł z wnętrza lokalu. Gdyby było to możliwe to trzasnął by drzwiami, ale ze względu na to, że posiadały one pewien mechanizm taki czyn nie wchodził w grę.

Kipiał z wściekłości. Przez rozszerzone nozdrza nabrał mroźnego, grudniowego powietrza i mocno się nim zaciągnął. Zanim odszedł rzucił jeszcze pełne nienawiści spojrzenie na frontowe drzwi budynku. Lecz po chwili coś zmieniło się w jego wyrazie twarzy. Spuścił ramiona i głowę, po czym udał się w stronę zaparkowanego nieopodal samochodu, a jego chód przypominał wędrówkę wygłodniałego przez jałową ziemię. Smutek, wstyd, niedowierzanie, rozgoryczenie, pragnienie bycia na pierwszym miejscu, tego by cokolwiek czuć, by być obdarzanym takimi gorącymi uczuciami. Selene patrzyła na tego człowieka z miłością i z taką wdzięcznością, której Drake jeszcze u niej nie widział i zastanawiał się, cóż takiego zrobił dla niej, że tak go pokochała. Odtrąciła jego osobę, pomimo tego, że był jej bratem. Niezrodzonym z jednej matki, ale jednak kimś bliskim.

Dotarł do pojazdu, opierając skamieniałe dłonie o maskę. Ugiął się na kolanach, wystawiając zęby na zimne podmuchy wiatru. Słone łzy płynęły z jego zrozpaczonych oczu, a on nie potrafił nad nimi zapanować. Nawet wiatr nie mógł zatrzymać tego strumienia. Siostra już go nie kochała. Jego jedyna rodzina odwróciła się od niego. Zapomniała o nim. Zostawiła samego pośród zimnej, szarej pustki. Oderwał się od samochodu łapiąc za twarz i przecierając ją. Nikt nie mógł ujrzeć tej słabości, która niestety czaiła się w każdej komórce jego ciała. Nienawidził jej i nienawidził samego siebie. Nienawidził mężczyzny, który pojawił się w ich życiu.

W tym samym czasie, gdy Drake myślał o nim, Arthur wyszedł na zewnątrz z komórką w dłoni. Z kimś rozmawiał. To musiała być ważna rozmowa, gdyż emocje na jego twarzy tańczyły, jak zawodowi tancerze.

Drake wsiadł do samochodu otwierając jedną z szyb. Odpalił silnik i włączył radio. Przejechał obok mężczyzny nie zaszczycając go spojrzeniem. Prześladowało go trudne do określenia wrażenie. Uczucie, że człowiek, którego spotkał nie był tym za kogo się podawał. Ale nie miał na to żadnych dowodów. W życiu nie można wiedzieć wszystkiego. 

*****

Odkąd wrócił do domu, nie mógł uspokoić myśli. Wciąż przed oczami stał mu obraz mężczyzny, który zniżonym tonem rozmawiał z kimś przez telefon. Nie wyglądał na szczerego. Przynajmniej tak wydawało się Drake'owi. Ewidentnie próbował coś ukrywać. Ta rozmowa nie należała do naturalnych i codziennych. Lecz chłopak nie miał na to żadnych dowodów, więc jedyne co mu pozostawało to czekać i przyglądać się dlaszemu rozwojowi wydarzeń.

Wstał i rozprostował nogi. Z zaciętą miną krążył po pokoju. Co on sobie wyobrażał? Miał czekać kiedy jego siostra być może po raz drugi marnowała swoje życie? Nie. Nie mógł tego przepuścić. Obiecał sobie, że gdy wróci do domu jeszcze raz z nią porozmawia. Rodzina zapewne zaobserowała tę zmianę w sposobie mówienia i zachowania. Stał się milczący i mało ekspresyjny, ale to dlatego, że był przygnębiony. Chciał jak najszybciej rozwiązać tę dręczącą go sprawę. Wreszcie się pojawiła.

Mało co zamknęła za sobą drzwi, a chłopak otworzył je śmiałym ruchem i wparował do wnętrza przytulnego, zatopionego w mroku pokoju. Jego siostra nie lubiła takich klimatów, tym bardziej zaczął podejrzewać, że coś było nie tak jak powinno.

- Dalej masz zamiar męczyć mnie tymi swoimi morałami? – Selene prychnęła.

Drake miał wrażenie, że nie chciała poznać odpowiedzi na postawione pytanie. Przemieszczała się po pokoju, sztywnym, podenerwowanym krokiem, nie zwracając na niego uwagi. Czasem dokonując bezcelowych poczynań tylko po to, by zająć czymś ręce i nie muieć zwracać na niego uwagi. A nie mogła tak łatwo go przeoczyć. Chłopak nie zamierzał odejść, póki nie doprowadzi tej sprawy do końca.

- Musisz jeszcze to przemyśleć. Wydaje mi się, że on nie jest dla ciebie odpowiedni. Powinnaś go rzucić... – Drake skrzyżował ręce na piersi wodząc spojrzeniem za dziewczyną, która właśnie składała świeżo wyprane koszulki.

Jej dłonie zatrzymały się w powietrzu. Na twarzy pojawił się grymas rozczarowania i rozgoryczenia. Przeszyła go spojrzeniem pełnym bólu i niedowierzania, jakby próbowała mu przekazać i ty przeciwko mnie?

Szczupłe palce, na których znajdowały się srebrne, bogato zdobione pierścienie zacisnęły się na materiale czarnej, koronkowej koszulki.

- Nie traktuj mnie tak, jak sam nie chciałbyś być traktowany! Jestem dorosła i wiem z kim powinnam się zadawać a z kim nie! Mam prawo do tego, żeby być szczęśliwą, bez względu na innych. Zrobię co zechcę i nikt mnie nie powstrzyma...

- Nie mówię, że masz czegoś nie robić! Chcę tylko, żebyś przejrzała na oczy! Jak możesz być taka głupia. Ten idiota wykorzystuje cię. Może wygląda jak człowiek, ale nim nie jest. Zrozum... historia znowu się powtarza, a ja nie chcę, żebyś przez to cierpiała. Przez kolejnego dupka, który zniszczy ci życie... – Drake wszedł jej w słowo, wyrzucając i wylewając własne myśli i przekonania. Tak bardzo chciał, żeby młoda wampirzyca zrozumiała ten przekaz.

Natomiast ona zmarszczyła brwi i patrząc mu głęboko w oczy rzekła:

- Już zdecydowałam. Wyjeżdżamy do Chin. Zamieszkamy tam razem z dala od tej nieuzasadnonej nienawiści... – zacisnęła dłonie w pięści, aż kostki jej zbielały.

- Do Chin? Nie możesz z nim jechać... – głos bruneta załamał się.

Selene poczuła smak tryumfu.

- Tak do Chin. Athur chce tam zamieszkać, a ja nie będę psuła jego marzeń. Zresztą również chciałabym badziej poznać tamtejszą kulturę. Jestem na to gotowa. A ty powinieneś to zrozumieć i uszanować moją decyzję. Nie jesteś małym dzieckiem, które potrzebuje matki. Poradzisz sobie. Pora zacząć żyć na własny rachunek – dziewczyna cisnęła ugniociony i niezłożony kawałek materiału na stertę bluzek.

Pomiędzy nimi zapanowała cisza, tak wyniosła w swej istocie, iż mogli zasłyszeć swoje własne oddechy. Mniej lub bardziej głębokie.

Drake nie mógł dać wiary w to, że siostra tak po prostu postanowiła go opuścić.

- Coś mi obiecałaś, że nigdy mnie nie zostawisz... – podejmował desperackie próby, aby dotrzeć do niej, używając litościwych, ekspresyjnych wyrażeń. Lecz niebieskooka zdawała się być oziębła i obojętna na to, co usłyszy. W jej oczach nie dopatrzył się ani krzyny zrozumienia, czy jakichkolwiek łez. Nie było tam miejsca na miłosierdzie. I wtedy zdał sobie z czegoś sprawę. Już wiedział jak to bolało. Jak cierpiała, gdy on zachowywał się podobnie. W jej obliczu mógł dopatrzyć się podłego obrazu samego siebie. Jakiż wtedy był wściekły i zły.

- Ty również mi coś obiecałeś... nie interesowały cię moje słowa, moje potrzeby. Teraz zaczynam nowe życie Drake. Nie chcę, żebyś się do niego wtrącał. Żadne z was – Selene położyła nacisk na słowo was, tym samym stawiając wyczuwalną granicę pomiędzy nimi. Widocznie miała już ułożony plan na dalsze życie, w którym nie było miejsca na rodzinę i dawne sentymenty. Ale czy mogła być naprawdę szczęśliwa odgradzając się od ludzi, których kiedyś znała i kochała? Czy potrafiła o nich zapomnieć?

Brunet rozluźnił ręce, zwieszając je wzdłuż tułowia. Ale ten gest nie oznaczał, iż otwierał się na kolejne słowne ciosy. Przygarbił się, jakby chciał się przed nią obronić. Przed jej mściwym, oskarżycielskim, wypominającym tonem i wzrokiem. Przegrał, a mimo to za wszelką cenę pragnął udowodnić, choćby samemu sobie, że w rzeczywistości nic się nie działo a rozmowa, którą toczył była zwyczajną pogawędką, do której powinni przywyknąć.

- Kiedy zamierzasz nas zostawić? – miał nadzieję, że pokaże jej, iż nie zależy mu już na tym. Że zgadza się z jej opinią, ale tak nie było. Niewdzięczne struny głosowe wydawały tak żałosne dźwięki, zwiastujące nadchodzący płacz. Wiedział, że nie uroni przed nią łez. Choćby nie wiedział co, nie uczyni tego. Nie pozwoli jej nad nim zwyciężyć.

- Miałam poczekać do zakończenia semestru, ale może jednak przyspieszymy nasz wyjazd... – wciąż unikała jego spojrzenia, krzątając się to tu, to tam po pomieszczeniu. Przekładając rzeczy z półki na półkę. Wreszcie wyciągnęła walizkę, z którą przyjechała do Londynu.

Drake przypomniał sobie, jak bardzo nie chciał przyjeżdżać tutaj i jak bardzo nienawidził tego miejsca. Chociaż nie miał ku temu żadnego powodu. Teraz go miał.

- Mścisz się na mnie za to co ci zrobiłem. Masz rację, należy mi się. Ale przemyśl to jeszcze...

- Nie zamierzam. Ufam mu – definitywnie zakończyła tę rozmowę stawiając kropkę na końcu zdania. Nie było jej przykro. Nawet jeśli go raniła, czyniła to świadomie. Drake powinien zrozumieć, że cała jej uwaga nie kręciła się wokół niego. Może kiedyś rzeczywiście tak było. Przyzwyczaiła go do tego, że to on był najważniejszą osobą w jej życiu. Zdecydowała, że pora zakonczyć tę chorą relację. Jakież okropne myśli kiełkowały i wiły się w jej głowie, jak stado rozrzuconych w samolocie węży. Ale przestała już to roztrząsać. Do niedawna jeszcze się opierała, obecnie zaprzestała tej walki i wreszcie poczuła się taka swobodna i do niczego niezobowiązana.

Za to całkiem odwrotne uczucia targały wnętrzem chłopaka.

- Rozumiem. Skoro tak... nie zamierzam cię dłużej przekonywać. Bądź szczęśliwa... – brunet odwrócił się, ale zanim wyszedł spojrzał jeszcze w stronę siostry, na jej niegdyś dobrą i poczciwą twarz. Teraz nie zauważył tam niczego, co mogłoby wyrażać starą Selene. Załamał się.

- Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż cię kocham i będę, nawet jeśli mnie porzucisz. Chyba nie nadajemy się do tego, żeby składać komukolwiek i jakiekolwiek obietnice. Nie potrafimy ich uszanować i dotrzymywać. Więc darujmy już to sobie. Oby okazał się być lepszym od twojego poprzedniego wybranka. Dobranoc – zlustrował wyraz jej twarzy, po czym opuścił wnętrze sypialni, zamykając za sobą drzwi.

Selene poczuła swego rodzaju niesmak. Myślała, że Drake wścieknie się, głośno trzaśnie drzwiami, okazując swe niezadowolenie. Wymaszeruje z owiśniętą wargą. Jednak zdawało jej się, że zawiodła go. Że on poddał się, bojąc się kolejnej przegranej. Ale nie było jej żal. Nie było jej nawet przykro. Wreszcie czuła się wolna. Teraz mogła zrobić co tylko chciała. Wszystko o czym marzyła.

🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️🏃‍♂️

The Neighbourdhood - Afraid

,, (...) Sprawiasz, że chcę krzyczeć ile sił mam w płucach,
To boli, ale nie będę z Tobą walczył,
I tak jesteś do niczego,
Sprawiasz, że chcę umrzeć, właśnie kiedy się budzę, boję się, że ktoś inny może zająć moje miejsce.
Kiedy się budzę, boję się, że ktoś inny może zostać mną (...) "

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro