ROZDZIAŁ 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drake po raz kolejny był sam. Nie miał ochoty spędzać czasu, ze swoją pieprzoną rodzinką więc uciekł z domu jak najprędzej. Nie bardzo wiedział, w którą stronę powinien się udać, dokąd pójść. To miasto w całości było dla niego obcym i nieprzyjaznym miejscem. Był już wieczór, a na ulicach wciąż było mnóstwo ludzi. Drake przechadzał się uliczkami Londynu i obserwował tamtejszą architekturę. Nie cieszył się jej widokiem. Już nic nie miało dla niego znaczenia. Po części był smutny, po części zły, że siostra nie próbowała go zatrzymać. Z każdym kolejnym dniem bardziej utożsamiała się do nich. Przestała już być jego ukochaną siostrą, na którą zawsze mógł liczyć. Drake wszedł do ogromnego parku, który rozpościerał się niedaleko rezydencji, w której miał zamieszkać. Na jak długo? Tego nikt nie mógł być pewien, ale Drake postanowił, że ten okres będzie jak najkrótszy. Błądził wśród alejek i drzew co jakiś czas zerkając w stronę przechadzających się tam ludzi. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Tym lepiej, nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Usiadł pod jednym z rozłożystych drzew i zaczął zastanawiać się co dalej zrobi ze swoim życiem. Na Neda i jego bandę nie mógł już liczyć. Zostawili go samego w tej starej, opuszczonej fabryce i od tamtej pory nawet nie próbowali się z nim skontaktować. Nie mógł też oczekiwać wsparcia ze strony Selene, która dzisiaj udowodniła, że nie stoi już po jego stronie, nie wspominając już nawet Jane, która ewidentnie słucha rozkazów Michaela. Jakże Drake nienawidził tego człowieka. Na samo wspomnienie o nim zacisnął jeszcze mocniej pięści, aż knykcie mu zbielały.

- Masz ogień? -nagle z zamyślenia wyrwał go jakiś głos. Drake spojrzał w górę i ujrzał nad sobą jakiegoś menela. Jechało od niego brązem i alkoholem na kilometr. Chłopak skrzywił się na jego widok.

- Nie. - odwarknął w stronę żula z nadzieją, że ten zajarzy aluzję i sobie pójdzie. Tamten natomiast był bardzo uparty i nie zamierzał tak szybko odejść.

- Masz jakieś drobne? Tylko na piwo... - mężczyzna seplenił i ledwo stał na nogach. Zataczał się w tył i w przód. Musiał złapać się drzewa, żeby nie upaść na glebę. Drake miał dosyć tego mężczyzny. Wstał z ziemi z zimnym wyrazem twarz i odrzekł:

- Słuchaj alkoholiku, nie mam pieprzonej kasy, a nawet gdybym ją miał to i tak bym ci jej nie dał, więc łaskawie odwal się ode mnie, albo pomogę ci się przetransportować w inne miejsce. - Drake ściągnął brwi złowieszczo i zmierzył mężczyznę chłodnym wzrokiem.

- Bez nerwów panie..... Już idę..... - mężczyzna chwiejnym krokiem odszedł od młodego chłopaka. Drake ciężko westchnął i rozejrzał się po okolicy. W pobliżu już nikogo nie było. Park zaczął powoli pustoszeć. Obserwował jeszcze przez jakąś chwilę odchodzącego mężczyznę, po czym w jego głowie zrodził się pewien złowieszczy plan. Podbiegł do mężczyzny od tyłu i silnym uderzeniem obezwładnił go. Tamten upadł jak długi na ziemię i stracił przytomność. Tym lepiej, przynajmniej nie będzie krzyczeć i wiercić się, pomyślał Drake. Chłopak zaciągnął go w jakieś krzaki i wyją nóż, który często ze sobą nosił. Przepocona i brudna skóra mężczyzny trochę obrzydzała Drake, ale nie mógł ukryć faktu, iż był głodny. Odchylił kołnierz koszuli, w którą ubrany był menel i wbił swe ostre zęby w szyję mężczyzny. Następnie uczynił większe nacięcie, aby móc szybciej spijać krew. Niestety ten posiłek nie należał do najprzyjemniejszych. Ta krew była jeszcze bardziej obrzydliwa niż to czym poczęstował go Ned. Przynajmniej teraz mu się tak wydawało. Przesiąknięta była alkoholem i narkotykami. A więc trafił mi się jeszcze ćpun, a to ciekawe, pomyślał Drake. Gdy zaspokoił już swoje pragnienie ukrył ciało mężczyzny pod warstwą ziemi, tak by nikt nie odnalazł ciała. Zapewne i tak nikt nie będzie go szukał. Był obciążeniem dla społeczeństwa. Po dosyć obfitym posiłku Drake ponownie rozpoczął swą wędrówkę po mieście. Przechodził od ulicy do ulicy i nie zauważył nic co mogłoby przyciągnąć jego uwagę na dłużej. Nagle poczuł jak jego komórka mocno wibruje. Wyjął ją z kieszeni spodni i sprawdził połączenie. To była jego siostra. Na pewno chciała wiedzieć gdzie jest i co się z nim dzieje, ale Drake nie miał ochoty na rozmowę. Nie teraz. Wyłączył telefon i ponownie umieścił go w spodniach. Ukrył jeszcze ręce w kieszeniach i z obojętnym wyrazem twarzy przemierzał dalsze ulice. Wreszcie dotarł na Piccadilly Square. Po środku placu znajdowała się duża fontanna. Co jakiś czas przechodziła tamtędy jakaś zakochana para, która wylewała swe uczucia na zewnątrz. Drake poczuł odruch wymiotny na widok tych wszystkich obściskujących się par, więc poszedł dalej. Nagle poczuł dziwne mrowienie w całym ciele. Nie potrafił zdefiniować tego uczucia. Coś nakazało mu iść naprzód. Przemierzał kolejne ulice aż wreszcie znalazła się pod budynkiem, który przypominał klub nocny. Czyżby Ned chciał mu zaoferować powtórkę z rozrywki? Na to wyglądało. Nie ociągając się Drake ruszył w stronę wejścia. Chciał spotkać się z tym białym fiutem, Nedem i wszystko sobie wyjaśnić. Wewnątrz budynku panował tłok. Zewsząd dochodziły odgłosy głośnej, klubowej muzyki. Kobiety w skąpych strojach, albo bez tańczyły na platformach, a mężczyźni gorąco im wiwatowali. Drake rozejrzał się po pomieszczeniu. Spostrzegł parę czarnych jak węgiel oczu, które bacznie mu się przyglądały. Młody wampir ruszył w stronę dawnego kumpla. Przepychając się przez tłum ludzi zauważył, że Ned wstał od stolika i skierował się w stronę bocznych drzwi. Czyżby chciał uciec?? Niemożliwe. Drake coraz agresywniej zaczął odpychać od siebie ludzi i podbiegł w stronę drzwi, przez które do niedawna przechodził Ned. Czym prędzej znalazł się po ich drugiej stronie. Spodziewał się jakiegoś pomieszczenia czy coś. Okazało się natomiast, że było to tylne wyjście. Drake rozejrzał się dookoła i poczuł go. Nie musiał go widzieć, żeby wiedzieć o jego obecności.

- Czego chcesz?? - warknął przeciągle wkurzony chłopak. Oczekiwał na jakąś reakcję ze strony Neda i wreszcie się doczekał. Z cienia jednej z uliczek wyłonił się nie kto inny jak jego niedoszły wspólnik.

- Miło cię widzieć mój przyjacielu. - odrzekł w stronę Drake'a z kpiącym uśmiechem na twarzy.

- Daruj sobie to pierdolenie i przejdź do konkretów.... -Drake skrzyżował ręce na piersi, żeby dodać powagi wypowiadanym przez siebie słowom.

- Spokojnie, chcę tylko porozmawiać. - Ned uniósł wyżej ręce w geście poddania się i podszedł bliżej do chłopaka.

- Ty skurwielu!! Zostawiłeś mnie samego !!! A teraz nagle się pojawiasz i chcesz sobie ze mną pogawędzić??

To było bardzo bezczelne ze strony Neda. Drake jednakże wiedział, że starszy od niego wampir nie odpuści.

- Może trochę grzeczniej Amigo, masz wobec mnie dług, który musisz spłacić. Nie pamiętasz już co mi obiecałeś? - Ned zapytał ze szczyptą ironii w głosie.

- Gówno Ci obiecałem, zostaw mnie w spokoju. -Drake założył kaptur na głowę i ruszył w jedną z bocznych uliczek. Nagle poczuł szarpnięcie za bluzę i znalazł się na kolanach przed obliczem Neda.

- Ty......!!!

- Gnido, pijawko, potworze, kreaturo, czorcie, inkubie, tak, tak słyszałem już to wszystko z Twoich ust. Porozmawiajmy lepiej na temat naszej umowy.

- Mam gdzieś tą pieprzoną umowę. Już nie jestem jednym z was. - Drake wyrwał się z mocnego uścisku jednego z wampirów i wstał na równe nogi. Czuł się głupio klęcząc przed Nedem. Ten potwór nie zasługiwał na żaden szacunek.

- Grubo się mylisz Drake'u. Umowa nadal nas obowiązuje, tym bardziej, że jesteśmy ze sobą połączeni, to po pierwsze, a po drugie chyba nie chcesz, żeby coś złego stało się twojej siostrze. - Ned spojrzał na Drake'a z chytrością w oczach i wyjął z kieszeni jakieś zdjęcie.

- Piękna jak zawsze. - Ned uniósł zdjęcie tak, by Drake mógł zobaczyć kto na nim jest i westchnął teatralnie.

- Pożałujesz jeszcze tego... - warknął nieludzkim głosem Drake.

- Dobrze, a teraz umowa. - Ned schował zdjęcie do kieszeni spodni i zaczął swą przemowę.

- Zapewne pamiętasz naszą ostatnią rozmowę na temat tajemniczego przedmiotu, który musisz odnaleźć dla mnie. - Ned skupił swój wzrok na Drake'u, by móc obserwować mimikę jego twarzy. Nie musiał tego robić, ponieważ wiedział co chłopak czuje w danym momencie przez więź, którą oboje byli połączeni, jednakże uwielbiał wkurzać Drake'a, a takie zabiegi doprowadzały go do szaleństwa.

- Tak pamiętam i co z tego, nie udzieliłeś mi wtedy za wielu informacji. - Drake spojrzał gdzieś w bok, by chociaż trochę zminimalizować napięcie, które wytworzyło się w jego ciele.

- Dziś nadszedł ten dzień, w którym wyjawię Ci moją największą tajemnicę. - Ned uśmiechnął się przebiegle. Drake tego nie zauważył, ponieważ nadal patrzył gdzieś w dal.

- W takim razie skończ owijać w bawełnę i zacznij gadać. Nie chcę tu stać wieczność. A tak na marginesie, następnym razem jak będziesz chciał się ze mną spotkać to wybierz jakieś przyjemniejsze miejsce.

Ned roześmiał się na głos, gdy usłyszał słowa Drake'a.

- Nie podobały Ci się te piękne kobiety, które tańczą w klubie?? - Ned już się trochę uspokoił i spojrzał ponownie na chłopaka.

- Nie widzę teraz ich cycków, więc co mi z tego, że tam są. - Drake wzruszył niedbale ramionami i jeszcze mocniej zacisnął pięści. Ned ponownie się zaśmiał, lecz tym razem jego śmiech był trochę przyjemniejszy dla ucha Drake'a.

- Powiesz wreszcie o co chodzi??

- Widzę, że jesteś bardzo niecierpliwy mój przyjacielu.

- Nie po prostu spieszę się na dobranockę, ale nie, czekaj cholera już dawno po. Tak długo pierdoliłeś o niczym, że o tym zapomniałem, dzięki stary.

Tym razem wampir, który stał obok Neda nie wytrzymał i zaczął płakać ze śmiechu.

- Widzę, że dobry humor Ci dopisuje.

- Trenuje stand-up'y, jeżeli nie wyjdzie mi władanie światem, wówczas zajmę się tym pierwszym. - Drake mówił to z taką powagą w głosie, że nie wyglądało to wcale na żarty.

- Przejdźmy już do konkretów.

- Nareszcieeeee... - westchnął przeciągle chłopak i oparł się o stojący śmietnik.

- Słyszałeś kiedyś mit o puszce Pandory? - Ned podszedł jeszcze bliżej do młodego wampira. Drake gorączkowo zaczął zastanawiać się nad tym dlaczego Ned zadaje mu takie dziwne pytanie.

- Hmmmm.... Coś tam kiedyś słyszałem...

- Czyli nie wiesz za wiele na jego temat?

Drake spojrzał na Neda i zauważył, że spiął mięśnie. Prawdopodobnie nie spodobała mu się jego odpowiedź.

- Słyszałem o tym micie dawno temu. Nie wiem czy wszystko dobrze pamiętam. Czy to jest w ogóle teraz istotne?? Przecież miałem ci pomóc znaleźć jakiś przedmiot, a nie opowiadać o jakiejś Pandorze i jej zasranej puszce. - Drake był poirytowany zachowaniem i pytaniami Neda. O co chodziło temu wampirowi do jasnej ciasnej??

- Ten mit jest Ci potrzebny do zrozumienia mojej historii. -Ned odrzekł z dziwnym wyrazem twarzy.

- Nie mów tylko, że to ty jesteś tym gościem, z którym chajtnęła się ta cała Pandora, bo i tak ci nie uwierzę. -Drake roześmiał się i posłał głupkowaty uśmiech w stronę Neda. Tamten nie odwzajemnił go, a jego rysy stężały.

- Co o nim wiesz? - powtórzył pytanie. Drake głośno westchnął i zmarszczył czoło. Zdjął kaptur i zaczął mierzwić swoje gęste, ciemnobrązowe włosy.

- To było tak, że greccy bogowie stworzyli taką babkę, która miała być karą dla ludzi za to, że jakiś gościu na P, sorry, ale nie pamiętam imienia, wykradł bogom ogień. No i oni później zesłali ją na ziemię czy coś. Wiem jeszcze, że w posagu dostała jakąś puszkę i wyszła za jakiegoś gacha, którego imienia to już kurwa na pewno nie pamiętam, bo było bardziej pojebane niż tego pierwszego i później oni otworzyli tą puszkę i bam! Wyleciały z niej jakieś złe potworki i wszyscy byli później nieszczęśliwi. Koniec. - Drake zakończył swoją opowieść z kpiącym uśmiechem na twarzy.

- Aaaaaaa przypomniało mi się, ten gościu miał na imię Prometeusz! - Drake klasnął w ręce z zadowolenia, że przypomniał sobie imię herosa. Ned nie wiedział co ma powiedzieć, więc wywrócił oczami. Totalnie go wmurowało, albo Drake udawał takiego idiotę, albo na serio nim był.

- Mniej więcej tak to było... - mruknął w stronę chłopaka.

- Ale jest dalsza część tej historii, o której nikt nie wie. - Ned poruszył znacząco brwiami w stronę Drake'a.

- To jest coś dalej? Jej to musi być niezwykła historia, czekaj pójdę po jakiś zeszyt, muszę zrobić notatki. - Drake oderwał się od kontenera, ale nie zdążył postawić ani jednego kroku.

- Przestań błaznować do cholery i się skup!! - Ned zaczął krzyczeć tak głośno, że psy z pobliskich kamienic zaczęły głośno ujadać.

- Ktoś tu się zdenerwował... - Drake zaczął uśmiechać się arogancko.

- Milcz i słuchaj...... Tu chodzi właśnie o ten przedmiot. Kiedy Pandora i Epimeteusz odeszli z tego świata... - Ned nie dokończył, ponieważ Drake podniósł rękę do góry.

- Tak..?

- Ten Epicośtam to ten mąż Pandory?

- Zgadza się.

- Mówiłem, że miał pojebane imię. Kto normalny się tak nazywa??

- No nie wiem może greccy herosi, agggrrr....!!! Skończmy już ten temat i przejdźmy do konkretów. - Ned spojrzał twardo na młodego chłopaka. Ten tylko uniósł ręce w geście kapitulacji.

- No więc, gdy Pandora i Epimeteusz odeszli z tego świata pozostawili po sobie puszkę, wówczas wyglądała ona raczej jak coś w rodzaju beczki. Została sprzedana pewnemu rybakowi, który nie zdawał sobie sprawy z tego jak potężny przedmiot posiada. Zapewne domyślasz się do czego ją wykorzystywał...?

Drake zaczął otwierać usta, ale Ned szybko mu przerwał.

- To było pytanie retoryczne. W każdym bądź razie pewnego felernego dnia rybak zatonął wraz ze swą łodzią. Wszystko oprócz puszki poszło na dno. Dopłynęła ona do jednego z królewskich portów. Została wyłowiona przez królewskich poławiaczy i zaniesiona przed oblicze króla. Władcy spodobał się ten przedmiot, więc postanowił go zatrzymać w swym posiadaniu. Pewnej nocy we śnie, odwiedziła go piękna kobieta, ubrana w śnieżnobiałe, niczym nieskalane szaty. Przestrzegła króla przed tajemniczym przedmiotem i nakazała odszukanie jej prawdziwego posiadacza. Władca nie chciał zgodzić się na taki obrót spraw, więc i tym razem przedmiot ukazał swą destrukcyjną potęgę. Król wraz z całą rodziną zachorowali na dziwną chorobę i pomarli. Miały lata, a o puszce już dawno nikt nie słyszał, aż do pewnego razu kiedy dziwny kupiec przywiózł tajemniczy przedmiot na jedną z wsi. Wręczył go pewnej kobiecie mówiąc, że jest właścicielem tej puszki. Gdy jej syn dorósł, kobieta poddała mu pod pieczę dany przedmiot i kazała się nim opiekować bez względu na wszystko. Wkrótce potem zmarła. Mężczyzna został sam z przedmiotem, który odziedziczył. Obiecał go bronić do ostatniego tchu, jednakże nie było mu dane dotrzymać obietnicy złożonej matce. Pewien pan, który posiadał moc i wpływy wtargnął na ziemię zamieszkiwaną przez biedaków i rozkazał im oddać magiczny przedmiot. Wiedział, że któryś z nich dzierży go w swych rękach. Jeden z mieszkańców, który był prawowitym posiadaczem puszki próbował z nią uciec, jednakże nie mógł ukryć się przed każącą ręką pana. Za nieokazanie posłuszeństwa i próbę ucieczki, pan skazał nieszczęśnika na największy wymiar kary. Pozbawił go duszy i umieścił ją w szczelnie zamkniętej szkatule. Następnie wyssał jeszcze dusze ze wszystkich mieszkańców tej wioski i pognał na swym czarnym koniu w stronę zachodzącego słońca. Nastała ciemność. Ci którzy przeżyli starcie z puszką stali się pustymi, pozbawionymi duszy potworami, łaknącymi ludzkiej krwi i oto jestem. - Ned zakończył swój wywód i spojrzał na Drake'a. Chłopak już się nie uśmiechał. Analizował każde słowo wypowiedziane przez Neda ze skupieniem na twarzy i nie przypadły mu one do gustu.

- Ty jesteś tym mężczyzną z wioski, któremu odebrano duszę? - zapytał po chwili namysłu.

- Tak, skazano mnie na życie w odmętach mroku, chociaż sam tego nie chciałem. Stałem się potworem bez duszy pragnącym zemsty.

- Kim był ten mężczyzna, który odebrał Ci przedmiot? - Drake patrzyła na Neda z wyraźnym zainteresowaniem na twarzy.

- Znasz go. Nawet mieszkasz z nim pod jednym dachem. - głos Neda był przepełniony goryczą. Drake od razu zorientował się o kogo chodzi. Jego intuicja się nie myliła, od samego początku wiedział, że jest coś nie tak z Wiktorem.

- To dlatego pragniesz zemsty na mojej rodzince. Za to co zrobił Wiktor.

- Tamtego dnia obiecałem sobie, że jeszcze jego dusza będzie się smażyć w piekle. Pomszczę nie tylko siebie, lecz także tych ludzi z wioski, których nieszczęsne dusze padły jego łupem.

- Rozumiem... - Drake doskonale znał to palące uczucie odwetu. Sam niegdyś zemścił się na tych, którzy skrzywdzili jego rodzinę.

- Jako członek mojego klanu chcę, abyś dowiedział się czegoś na temat tego przedmiotu. Gdzie jest, jak wygląda i tym podobne. Chodzi o to, że nigdy nie możesz być pewien co do jej wyglądu. On notorycznie się zmienia, może przybrać formę szkatułki, puszki, skrzynki, beczki, puzderka, czegoś w tym rodzaju. Jedno tylko się nie zmienia, to napis.

- Co to za napis? - Drake zmarszczył czoło. Poczuł jak od tych wszystkich emocji zasycha mu w gardle.

- Z przodu szkatułki jest napisane vendere animam tuam, a z tyłu animam non vendam. - Ned wyraźnie akcentował każde słowo, aby Drake mógł je zapamiętać.

- Co oznaczają te zdania??

- Pierwsze mówi, sprzedam swoją duszę, a drugie nie sprzedam swojej duszy. To zaklęcia, które umożliwiają odpowiednio w kolejności otworzyć szkatułkę lub ją zamknąć. Jednakże nie każdy może to uczynić. - Ned bardzo spoważniał i wbił swe lodowate spojrzenie w jakąś nierówność na ziemi.

- Nie wystarczy wypowiedzieć tych magicznych zaklęć, żeby ją otworzyć? - przy słowach magiczne zaklęcia, Drake zasygnalizował cudzysłów. To wszystko o czym opowiadał mu Ned wydawało mu się takie dziwne, odległe, jakby z innej bajki.

- Istnieje pewne proroctwo. Szkatułkę może otworzyć, albo jej właściciel, w tej sytuacji potomek Pandory i Epimeteusza, albo ktoś kto zasmakował mroku i jasności równocześnie. - Drake oczekiwał na dalsze słowa starszego wampira, lecz ten zamilknął. Chłopak zaczął się zastanawiać nad drugą częścią zdania wypowiedzianą przez wampira.

- Jesteś właścicielem tej szkatułki, więc bez problemu powinieneś ją otworzyć. - Drake wypowiedział to zdanie z oczywistością w głosie.

- Nie mogę! - zakrzyknął z goryczą, Ned.

- Dlaczego!? Przecież przed chwilą powiedziałeś, że jesteś jej właścicielem. -Drake wywrócił oczami. Czyżby Ned zaprzeczał sam sobie? Myślał, że Drake jest idiotą i nie zapamięta tylu szczegółów naraz.

- Nie mam duszy, a według proroctwa szkatułkę może otworzyć tylko ten kto posiada duszę.

- No to masz problem kolego, spóźniłeś się o jakieś siedemdziesiąt lat... - Drake głośno westchnął, jakby ta sprawa obchodziła go chociaż trochę. W rzeczywistości miał to wszystko głęboko gdzieś.

- Mylisz się, właśnie o to chodzi. Wybrałeś światłość i dzięki temu zachowałeś część duszy... twoje serce wciąż bije... - Ned mówił z coraz większym poirytowaniem.

- Nie wiem czy pamiętasz, ale pijąc twoją krew tak jakby dołączyłem do waszej świty, więc chyba moje wcześniejsze wybory nie mają już żadnego znaczenia.

Ned walnął się z placka w czoło, był coraz bardziej zdenerwowany tą całą sytuacją.

- Słuchaj, to prawda dołączyłeś do naszej grupy, ale tylko ty masz moc i możliwość odnaleźć i otworzyć tą przeklętą szkatułkę. Żadne z nas nie może tego zrobić, ale ty... ty zasmakowałeś nie tylko mroku, wcześniej twoim panem była światłość. Poza tym jesteś mocno związany z człowieczeństwem. Jeszcze nie wyzwoliłeś się do końca od swojej przeszłości, ona wciąż w tobie żyje. Nie umarła i to sprawia, że jesteś tak potężny. - Ned prawie krzyczał wypowiadając te słowa namiętnym i rozgorączkowanym głosem. Drake miał wrażenie, że jego przyjaciel zaraz dojdzie, postanowił, że zastopuje trochę jego zapędy.

- Hola, hola stary, czekaj chcesz mi powiedzieć, że to ja mam otworzyć dla ciebie tę szkatułkę, a później ty spijesz całą śmietankę władzy??

- Razem będziemy panować po kres świata a nawet i dłużej.

- Skąd taka pewność, że to zrobię? - Drake uniósł jedną brew do góry i odpowiedział aroganckim tonem.

- Chcesz się targować widzę. Czego żądasz w zamian? - Ned spojrzał na chłopaka ciężkim wzrokiem. Miał już dość tego gówniarza, wcale nie miał zamiaru się z nim targować. Postawi mu ultimatum i Drake będzie musiał tańczyć tak jak on mu zagra. Biedny chłopczyk myślał, że ma coś do gadania. Ned uśmiechnął się sam do siebie na te myśli. Drake spojrzał na niego beznamiętnym wzrokiem. Zbyt dobrze znał tego wampira. Doskonale widział, że coś knuje, jednakże postanowił brnąć dalej w swoje postanowienia.

- Otworzę dla ciebie ten gówniany przedmiot, ale musisz mi obiecać, że po tym wszystkim nie skrzywdzisz mojej siostry i Jane. - Drake postawił sprawę jasno. Przeczuwał, że Ned może nie zgodzić się na takie warunki.

- Zgoda.

- Zgadzasz się tak po prostu? - Drake nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą usłyszał.

- Mam powtórzyć? Zgadzam się, nie skrzywdzę ani Selene ani Jane. - Ned uśmiechnął się w tylko sobie znany sposób. Drake jeszcze nigdy nie widział u Neda takiego uśmieszku, dlatego nie był przekonany co do prawdziwości słów starszego wampira.

- Nie ufasz mi Drake'u? - zapytał jakby od niechcenia.

- Ehhhhhh, jedziemy na tym samym wózku. Ja potrzebuję ciebie ty potrzebujesz mnie. Zaufam Ci, ale jeżeli złamiesz daną obietnicę to odbiorę Ci nie tylko duszę, zrozumiałeś?? - Drake zmierzył swojego przeciwnika złowrogim spojrzeniem i ściągnął brwi przez co wydawał się być jeszcze bardziej niebezpieczny.

- Jeszcze się przekonasz kto jest twoim prawdziwym przyjacielem. - Ned odszedł trochę w bok i kontynuował przemówienie.

- Znajdź ją dla mnie. Gdy już ją namierzysz skontaktuj się ze mną. Pomogę Ci ją przechwycić. Później udzielę Ci więcej informacji.

- A co jeśli nie będzie jej w posiadłości Wiktora?? Musiałby być głupcem, żeby trzymać ją w swoim własnym domu wiedząc, że ktoś może mu ją odebrać. - Drake zaczął powątpiewać.

- Jeżeli jej tam nie będzie, wówczas będziemy szukać dalej. Teraz naszym celem jest dom Wiktora.

- Ok, wkrótce dostaniesz to co ci odebrano.

- Mam nadzieję. Weź to, będziemy w stałym kontakcie. - Ned podał Drake' owi telefon.

- Nie było cię stać na lepszy model? - zaśmiał się sarkastycznie Drake.

- Nie wygłupiaj się. Nie będę mógł kontaktować się z tobą telepatycznie. Twoja rodzinka może coś poczuć, albo zauważyć, lepiej dmuchać na zimne. Na razie zachowuj się normalnie i nie sprowadzaj na siebie podejrzeń. Nie widziałeś mnie.

- Jasne, dla mnie już nie istniejesz. - Drake posłał łobuzerski uśmiech w stronę Neda. Ten tylko przewrócił oczami i podszedł do drugiego wampira, z którym przyszedł.

- Do zobaczenia Drake'u, mam nadzieję, że wkrótce. - i rozpłynął się w otaczającym ich mroku. Drake schował telefon, który otrzymał od Neda, do kieszeni i ruszył przed siebie. Znowu stał się bezdomnym. Może teraz powinien wrócić do domu i przeprosić za swoje zachowanie? W tej sytuacji raczej nie było to możliwe. Musiał przemyśleć sobie zadanie, które postawił przed nim Ned, więc postanowił, że dzisiejszą noc spędzi poza domem wśród brytyjskich uliczek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro