ROZDZIAŁ 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Samolot wylądował na lotnisku Heathrow w Londynie, które znajduje się niecałą godzinę od centrum miasta. Selene nie mogła nadziwić się ogromowi tego miejsca. Znajdowało się tam chyba z pięć terminali, które oferowały wiele ciekawych usług, dla strudzonych podróżą pasażerów. Gdy wreszcie znaleźli się w jednym z nich, Sofia zakomunikowała, iż musi udać się do bankomatu, w celu wypłacenia pieniędzy. Michael zaoferował swoje środki jednakże małomówna wampirzyca odmówiła. Zresztą zaproponowała, aby rodzina wampirów wynajęła taksówkę. Był to jeden ze sposób dostania się do posiadłości Wiktora Townshenda, która znajdowała się w dzielnicy Knightsbridge na ulicy Hyde Park Street. Mieli jeszcze do wyboru autobus, lub wypożyczenie samochodu, jednakże wszyscy, z wyjątkiem chłopaka, który nieznacznie oddalił się od swojej rodzinki, zdecydowali, że taksówka w tym momencie jest najlepszym wyjściem. Zresztą mieli ze sobą mnóstwo walizek, które trzeba było jakoś pomieścić. Sofia oddaliła się od stojącej grupki wampirów i udała się w znanym tylko dla siebie kierunku. Selene co jakiś czas spoglądała w stronę swojego brata. Od czasu wyjścia z samolotu nie odezwał się już ani słowem. Udawał, że ta cała sytuacja w ogóle go nie obchodzi, lecz Selene zauważyła, że chłopak co jakiś czas rozgląda się we wszystkie strony, jakby kogoś wypatrywał. Michael i Jane zajęli się rozmową na temat ich życia w Londynie. Rozmowa tak ich pochłonęła, że przestali zwracać uwagę na oddalającego się od nich chłopaka.

- Dokąd się wybierasz? - Sel z lekkim poirytowaniem w głosie zapytała swojego braciszka. Ten tylko wzruszył ramionami i posłał jej wrogie spojrzenie.

- Nigdzie nie pójdziesz. Nawet nie znasz tego miasta. Poza tym mieliśmy czekać na Sofię. - Selene uniosła jedną brew do góry. Nie mogła uwierzyć, że jej braciszek jest taki lekkomyślny.

- To je poznam. - odburknął ze wściekłością w głosie. Najwidoczniej takie kontrolowanie go przez Sel bardzo go wkurzało. Selene westchnęła i pociągnęła brata za rękę.

- Nie pozwolę ci teraz odejść. - posłała mu ostrzegawcze spojrzenie i ruszyła w stronę Michaela i Jane. Drake nie miał wyjścia. Tym razem uległ siostrzyczce, lecz następnym razem nie będzie już taki potulny. Gdy zbliżyli się do dwójki stojących obok siebie wampirów spotkali się z ich promiennymi uśmiechami. Ten widok był bardzo dziwny dla Drake'a, nie pamiętał kiedy jego brat ostatnim razem się uśmiechał. Bez obaw braciszku, niedługo ten szeroki uśmieszek zejdzie z Twojej twarzy. Już ja się o to postaram, pomyślał Drake i z kpiącym uśmiechem obserwował to całe widowisko.

- Jak wam się podoba?? - zagadnął wreszcie Mike. Nie mógł już dłużej ukrywać swojej ekscytacji, która, została wywołana przez to miejsce.

- Jest cudownie. To spełnienie moich marzeń. - odrzekła Sel ze łzami w oczach. Drake tylko prychnął z pogardą. Jak jego siostra może być taka słaba? Że też właśnie musiał trafić na takich mięczaków.

- Zaczekaj aż zobaczysz to miasto, te budynki, parki, wszystko jest takie piękne i magiczne. - Michael rozmarzył się na temat wypowiedzianych przez siebie słów. Jane na ich dźwięk również przybrała rozanielony wzrok i zaczęła uśmiechać się do wszystkich jak głupia do sera. Drake nie mógł już wytrzymać tego cyrku więc postanowił, że wtrąci się do rozmowy i podniesie trochę ciśnienie rodzince. No przecież muszą poczuć tę radość z powodu przybycia do nowego miasta, nie tylko powierzchownie, ale również dogłębnie.

- Taaaaaaaaa, nie rozumiem czym tu się tak jarać. Przecież i tak za kilka lat opuścimy to miasto i znajdziemy sobie kolejne do zamieszkania. Wtedy też będziecie udawać takich uradowanych i szczęśliwych?? -i posłał w stronę swej rodziny jadowity, sarkastyczny uśmieszek. Jego słowa dotkliwie poruszyły Michaela, który nie mógł pozostawić tego bez komentarza.

- Przynajmniej potrafimy odczuwać jakiekolwiek emocje. W twoim przypadku to musi być bardzo trudne, prawda Drake'u? - odpowiedział mu pytaniem na pytanie. Jakiż ten Mike był głupi. Za każdym razem Drake mógł go łatwo omotać i wszcząć kolejną kłótnię. Otwierał już usta w geście wypowiedzenia jakiejś kąśliwej uwagi w stronę Michaela, gdy nagle poczuł szarpnięcie za kaptur.

- Zdejmij go wreszcie i przestań błaznować. Sofia wraca, pewnie zamówiła już taksówkę.

Drake posłał ostrzegawcze spojrzenie w stronę Sel, aby nigdy więcej nie tykała jego kaptura. Ta natomiast posłała mu tylko niewinny uśmieszek.

- Taksówka już przyjechała. Możemy iść. - Sofia podeszła do grupki nowo przybyłych wampirów i wskazała im wyjście z terminalu.

- Za mną. - bez zbędnych słów, zabrała swoją walizkę i udała się w stronę wyjścia, a za nią podążyła jej nowa rodzina.

- Nie daruję Ci tego. - Drake złapał swoją siostrę za łokieć i przyciągnął ją do siebie bardzo blisko tak, że swymi ustami dotykał jej ucha. Dziewczyna nie wyrywała się. Spojrzała głęboko w oczy swojemu braciszkowi. Pomimo młodszego wieku był od niej o wiele wyższy i do tego lepiej zbudowany. Selene prezentowała się przy nim jak nic nieznacząca i wątła osóbka. Wiedziała jednakże, iż jej brat tak tylko się z nią droczy.

- Ojej Drake'y już się boję. - zrobiła wielkie oczy, po czym uśmiechnęła się radośnie w stronę swojego młodszego braciszka i złapała go za rękę.

- Teraz możemy udawać parę. Jak myślisz pasujemy do siebie?? - zagadnęła go ze szczyptą ironii w głosie.

- Jesteś chora. - Drake odsunął się od niej i włożył ręce do kieszeni swych czarnych spodni, po to, aby Selene nie miała do nich dostępu. Młoda dziewczyna dobrze się bawiła strojąc sobie żarty z jej brata.

- Nie dąsaj się tak przystojniaku. Złość piękności szkodzi. - i puściła mu perskie oczko. Ten tylko spojrzał na nią i przyłożył sobie środkowy palec do czoła, po czym postukał się nim kilka razy. Selene nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Na całe szczęście zdążyli już wyjść z terminala i jej głośny chichot rozniósł się wśród zgromadzonych tam ludzi.

- Ty chyba na serio masz coś z głową. - skwitował poważnie Drake.

- Selene, co się stało? - Michael podszedł do Sel i spojrzałna nią z troską w oczach.

- To się nazywa debilizm, większość społeczeństwa cierpi na tę chorobę.

Michael spojrzał poważnym wzrokiem w stronę Drake'a, ale nie skomentował jego słów.

- Nic się nie stało. Po prostu jestem taka szczęśliwa, że musiałam jakoś odreagować. - ledwo wydobyła z siebie te słowa. Śmiech je tak dławił, że nie była już w stanie powiedzieć nic więcej. Jane również była szczęśliwa widząc swoją rodzinę w komplecie i w nienajgorszych nastrojach.

- Niech podadzą walizki. Spakujemy je i możemy ruszać. - Sofia swym chłodnym i opanowanym tonem przerwała tę przyjemną atmosferę wypełnioną śmiechem. Taksówkarz wraz z Mike'iem zabrali walizki Sel i załadowali je do bagażnika. Gdy Michael wyciągnął rękę po walizki chłopaka, ten szybkim ruchem zwinął mu je sprzed nosa, mrucząc coś, że sam sobie poradzi i nie życzy sobie, aby dotykać jego rzeczy. Taksówkarz widząc wściekłość wymalowaną na twarzy młodzika gwałtownie odsunął się od chłopaka i szybko wskoczył do samochodu. Rodzina wampirów wreszcie usadowiła się na siedzeniach pasażerskich i wyruszyli z lotniska w stronę dzielnicy, w której mieli rozpocząć nowe życie. Selene miała ochotę na lekkie przekomarzanie się ze swoim bratem, jednakże ten założył słuchawki i włączył tak głośną muzykę, że wszyscy w taksówce mogli zaśpiewać utwór, który właśnie był przez niego odtwarzany. Chociaż z tym śpiewaniem to pewnie lekka przesada, bo ten typ muzyki wymagał niespotykanego wokalu. Selene z zaciekawieniem na twarzy przyglądała się mijanym po drodze budynkom. Z zapałem obserwowała londyńską architekturę. Nawet takie drobiazgi jak latarnie, autobusy czy budki telefoniczne cieszyły jej oczy. Sel nie mogła się doczekać, gdy będzie mogła poznać to miasto i odkryć jego zagadki. W tej chwili przypomniała sobie o skrawku papieru, który otrzymała od tajemniczej dziewczyny. Na myśl o niej zrobiło jej się cieplej na sercu. Nigdy by się nie spodziewała, że ktoś obcy wywoła w niej takie miłe uczucia. Postanowiła, że pomimo zakazów jej brata skontaktuje się z dziewczyną. Być może była to jej szansa na zdobycie przyjaciółki, kto wie? Selene chciała żyć tą nadzieją i marzeniami, że właśnie tak będzie. Nawet nie wiedziała kiedy podróż tak szybko minęła. Spojrzała na tabliczkę z napisem ulicy, na której mieli zamieszkać, więc musieli znajdować się już bardzo blisko celu. Nie myliła się. Spojrzała na zegarek z modnym, czarnym paseczkiem i srebrnym łańcuszkiem, który znajdował się na jej ręce. Sofia nie kłamała mówiąc, że droga zajmie im godzinę. Selene zaczęła intensywnie rozglądać się wokół, aby móc zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Nagle jej oczom ukazała się ogromna, metalowa brama, z jakimiś dziwacznymi, misternymi zdobieniami. Selene nie mogła ukryć jęku zachwytu, który samowolnie wydobył się z jej ust. Owa brama wyglądała jak portal do jakiegoś magicznego, pozaziemskiego świata. Jane i Michael również byli zachwyceni tym widokiem. Niecodziennie mogli spotkać się z takim luksusem. Taksówka zatrzymała się na ogromnym i szerokim podjeździe, który prowadził do schodów tego domostwa.

- Jesteśmy na miejscu. - taksówkarz obdarzył rodzinę wampirów miłym uśmiechem i pozwolił opuścić im wnętrze swojego samochodu, ubiegając się jeszcze o zapłatę. Gdy Sofia uregulowała rachunek mogli już spokojnie wysiąść i zabrać wszystkie walizki. Drake nie bardzo palił się do tego, by opuścić samochód. Dopiero mocne szturchnięcie Selene sprawiło, że chłopak ociężałym ruchem wysuną się z wnętrza pojazdu. Wszyscy jak jeden mąż stanęli przed ogromną rezydencją. Selene nieśmiało rozejrzała się wokół. Ta posesja musiała być ogromna. Dziewczyna nie orientowała się dobrze, gdzie zaczynają a gdzie kończą włości Wiktora. Pomyślała jeszcze, że ten starzec, który ma zostać ich dziadkiem musi mieć mnóstwo kasy. Ale skąd? Może lepiej tego nie wiedzieć. Z zamyślenia wyrwał ją dziwny dźwięk. Wampirzyca dopiero po chwili zorientowała się, że to drzwi domostwa otwierają się, a za nimi można było dostrzec sylwetkę starszego mężczyzny. Na oko Selene, miał on może z ponad siedemdziesiąt lat, rzecz jasna w odniesieniu do ludzkich lat. Nie mogła zdefiniować jego wampirzego wieku. Nie chciała też za bardzo świdrować go wzrokiem. Sama czuła się trochę niekomfortowo w tej sytuacji stojąc razem z Drake'iem, który wyglądał na niewzruszonego, za plecami Michaela, Jane i Sofii. Co jakiś czas posyłała niepewne spojrzenie w stronę staruszka, który wyszedł na powitanie przybyłej rodziny. Z pozoru wydawał się być bardzo miły i łagodny. Selene miała ogromną nadzieję, że życie w tym mieście lepiej im się ułoży niż w poprzednim.

- Witam, moi kochani! Jak minęła wam podróż?? - starszy pan podszedł już nieco bliżej do bardziej wysuniętych na przód wampirów i zapytał ich z nutą troski w głosie.

- Wspaniale mój ojcze. Bardzo się cieszymy, że możemy tu być. - Michael podszedł i przytulił swojego ojca. Ten poklepał go po plecach i zaśmiał się serdecznie.

- Mój mały synek nareszcie wrócił do domu. Długo na Ciebie czekałem.

Selene oczekiwała jakichś wyrzutów ze strony starszego mężczyzny, jednakże się nie doczekała. Zamiast tego odczuła ogromną ulgę w słowach Wiktora.

- Jane moja piękna, podejdź bliżej. Niech no nacieszę swe stare oczy twym przesłodkim widokiem.

Jane jak na zawołanie podbiegła do starszego pana. Ujęła jego dłoń i ucałowała w geście ogromnego szacunku. Starszy pan był wyraźnie zadowolony z jej reakcji i ucałował ją w głowę.

- Tak bardzo za wami tęskniłem.

- My za tobą też ojcze. - Jane odpowiedziała ledwo słyszalnym i łamliwym głosem.

- Nie ma co się smucić. Już jesteśmy w komplecie. - Michael uśmiechnął się w stronę ojca i spojrzał na dwójkę stojących trochę w oddali wampirów. Na twarzy pierwszej z postaci malowała się niepewność i strach. Druga postać wydawała się być mało zainteresowana wydarzeniem, które właśnie się odbywało. Sofia przeniosła walizki swojej nowej rodziny pod schody domostwa i podeszła do ojca. Przywitała go uśmiechem i rzekła:

- Jak się miewasz ojcze?

- Doskonale, bo wreszcie mogę mieć najbliższą rodzinę przy sobie.

Wiktor z uśmiechem na twarzy powędrował za wzrokiem Michaela i spojrzał na dwójkę młodych wampirów. Od razu ich rozpoznał.

- A któż to?? Czyżby Selene i Drake, te dzieci o których tyle mi opowiadałeś Michaelu?

Selene poczuła jak jej brat jeży się na dźwięk słowa dzieci. Wiedziała, że nienawidził, gdy ktoś umniejszał jego autorytet.

-Tak ojcze. Selene, Drake, przywitajcie się z Wiktorem. - Michael intensywnie wpatrywał się w młodego chłopaka. Chciał wyczytać coś z jego twarzy, ale maska kpiny i pogardy, którą w tamtym czasie przywdział jego młodszy brat, przysłoniła mu jasny pogląd na sytuację.

- Ohhhhohohoh Michaelu, z jakim Wiktorem?? Powinieneś powiedzieć, że z dziadkiem. No nie bójcie się tak. Podejdźcie bliżej. - Wiktor posłała im tak czułe spojrzenie, że Selene nie mogła mu odmówić. Ruszyła się ze swojego miejsca i podeszła do starszego Pana.

- Dzień dobry. Mam na imię Selene. - i zamknęła usta, gdyż nie wiedziała co więcej mogłaby powiedzieć. Nie użyła sformułowania dzień dobry Wiktorze, albo dzień dobry dziadku, ponieważ jeszcze nie wiedziała jak może określać owego mężczyznę. Starszy pan podszedł do dziewczyny i uścisnął jej dłoń, po czym ucałował ją w rękę.

- W życiu nie widziałem cudowniejszej istoty. W pełni zasługujesz na to przepełnione urokiem imię.

Selene odwróciła wzrok z zawstydzenia, ale po chwili skierowała go w stronę Drake'a, który głośno prychnął. No nie już się zaczyna, pomyślała Selene. Starszy mężczyzna obszedł dziewczynę i staną na przeciwko młodego chłopaka. Spojrzał mu głęboko w oczu. Chciał zobaczyć co uczyni, gdy spotka się z jego ciężkim spojrzeniem. Jednakże tamten tylko założył ręce na piersi i uniósł głowę jeszcze wyżej, by móc patrzeć z góry na starszego pana, którego przewyższał wzrostem.

- A to z pewnością jest Drake. - starszy pan na chwilę się zamyślił po czym dodał:

- Właśnie tak go sobie wyobrażałem.

Zapadła cisza. Co to miało niby znaczyć? Wszyscy zgromadzeni tam zauważyli jak Drake napina mięśnie. Nikt nie miał wątpliwości, że zaraz wybuchnie.

- Nie przesadzaj tak z tymi fantazjami dziadku. Ani ja ani moja siostra nie gustujemy w starych prykach.

No i stało się. Drake musiał dorzucić swoje pięć groszy. Czy on nie może się czasem ugryźć w język?? Zarówno Selene jak i Michael, i Jane poczuli ogromne zażenowanie, wywołane słowami Drake'a. Sofia tylko stała i przyglądała się chłopakowi z obojętnym wyrazem twarzy. Zdążyła się już przyzwyczaić do jego humorków. Wiktor nie ukrywał zdziwienia słowami młodego chłopaka, ale postanowił, że zachowa zimną krew i pokaże mu kto tu rządzi. Ten chłopak wymagał dyscypliny i bata nad sobą.

- Miło mi Cię poznać mój drogi wnuku. Ogromnie się cieszę, że ośmieliłeś się nazwać mnie dziadkiem. - podszedł do chłopaka jeszcze bliżej i wyciągnął w jego stronę rękę. Tym razem to Drake był zaskoczony. Co ten stary dziad robi?? Powinien być na niego zły. Przecież przed chwilą go obraził. Najwidoczniej zbyt mało się postarał.

- Rzekłbym, że też jest mi miło, ale musiałbym skłamać, więc sobie daruję. - chłopak wypowiedział te słowa z jadem w głosie, naśladując przy tym akcent Wikora i patrząc mu prosto w oczy. Chciał go sprowokować i ujrzeć jego prawdziwe oblicze, ukryte za maską doskonałości, którą przywdziewał i jego brat. Miał pewność, że ten dziwny mężczyzna niczym nie różni się od jego starszego braciszka. Będzie miał nad sobą kolejnego kata. Wiktor widząc, że chłopak nie jest chętny do uściśnięcia jego dłoni, spuścił ją na dół.

- No dobrze, jesteś dorosłym człowiekiem i szanuję twoje słowa. Skoro je wypowiadasz muszą być dobrze przemyślane. -Wiktor posłała tajemniczy uśmiech w stronę Drake'a i odwrócił się od niego. Ten dziadek coraz bardziej go wpieniał. Był taki niewzruszony i chłodny.

- Zatem wejdźmy do środka. Przygotowałem dla was ucztę i małe upominki, które mogą wam się tutaj przydać.

Udał się w stronę szerokich drzwi, które były otwarte na oścież i wszedł do środka, a za nim podążyła jego nowa rodzina.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro