ROZDZIAŁ 32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W podmiejskiej linii metra, która była opuszczona przez ludzi, panował ogromny gwar i poruszenie. Pokraczne istoty o wykrzywionych twarzach i krwistoczerwonych oczach ziejących pustką spragnione były ludzkiej krwi. Ich pan zabronił im polowań na szersza skalę, więc były skazane na wieczny głód. Nie odczuwały jednakże złości, ani sprzeciwu wobec swego pana, który był dla nich czymś w rodzaju bóstwa, opiekującego się nimi i dającego nowe życie. Czy było ono leprze od tego, które posiadali Ci mieszkający na górze? Zdecydowanie nie. O tym mógł się przekonać jeden z nich, ten który kiedyś dzielił swój żywot z tak zwanymi ludzkimi marionetkami, bo tak właśnie Ned określał tych, którzy żyli w ludzkim świecie. Drake ze spuszczoną głową snuł się po opuszczonych liniach metra. Nie miał pojęcia co powinien teraz począć. Co chwilę nadziewał się na jakiegoś spragnionego potworka. Drake widział tą pożerająca ich rozpacz i głód ziejący z ich oczu. Sam był głodny i zmęczony. Odkąd Ned podarował mu ten dziwny wisiorek, stał się jeszcze bardziej głodny. Musiał spożywać dwa razy więcej krwi, żeby zaspokoić swe pragnienie, a i to zdawało się iść na marne. Nie wiedział dlaczego, ale czuł, że jego ciało umiera. Z każdym kolejnym dniem czuł się coraz słabszy i bardziej wycieńczony. Powłócząc ledwo nogami oparł się o jedną z zimnych ścian. Nawet chłód przestał już być kojący. Jego ciało było tak samo zimne i twarde jak te skały. Mogliby się stopić w jedno, pomyślał ze smutkiem Drake. Gdy tak stał ze zrezygnowaniem wymalowanym na twarzy, nagle usłyszał jakiś przeraźliwy i nieprzyjemny dla ucha dźwięk. To był ludzki krzyk. Był bardzo zmęczony, lecz zmobilizował swe mięśnie i ruszył się z miejsca. Trochę chwiejnym krokiem przedostał się do głównego tunelu, w którym było największe zgromadzenie. Czerwonookie wampirzyska wyły i charczały z podekscytowania. Drapały ziemię pod swoimi stopami a z ust toczyły pianę, oblizując przy tym łakomie wargi. Wyglądali okropnie. Drake zlustrował to zgromadzenie z obrzydzeniem na twarzy. Jeżeli miał się stać czymś takim to chyba będzie musiał podziękować Nedowi za współpracę. To prawda można było być mniej dzikim, lecz w tych warunkach, by osiągnąć coś takiego, byłoby to prawdziwym sukces. Drake odgarnął od siebie kilka wampirów, które zaczęły lgnąć do niego jak dzieci do matki i przedostał się przez tłum wąpierzy, aż do samego epicentrum zdarzeń. Rozwarł oczy ze zdumienia. Miał wrażenie, że zaraz zwariuje z pragnienia. Te bezmózgie potwory przyniosły tu jakąś kobietę. W dodatku, nawet nie myślały o tym, by od razu pozbawić jej życia, lecz zabawiały się z nią w najlepsze. Kobieta krzyczała z całych sił w płucach, mając nadzieję na przybycie jakiegoś superbohatera, który ją ocali. Szkoda tylko, że tacy bohaterowie nie zapuszczają się w takie miejsca. Drake zbliżył się bardziej w stronę kobiety i trójki mężczyzn, którzy się z nią zabawiali. Najwidoczniej to oni ją tu sprowadzili i kazali reszcie patrzeć na ich wyczyny. Drake był wściekły. Podszedł do jednego z wampirów, który stał do niego tyłem i złapał go za bluzę. Pociągnął mocno w swoją stronę tak, że wampir upadł na ziemię wydając przy tym zdenerwowany okrzyk. Dwójka pozostałych przestała ciąć kobietę i spojrzeli wybałuszonymi oczyma na Drake i ich leżącego kolegę. Od razu zrozumieli, że młody wampir chce im odebrać pożywienie. Nie bacząc na nic równocześnie rzucili się na chłopak. Drake tylko uśmiechnął się pod nosem. Miał idealną okazję, by poćwiczyć swe umiejętności. Wyciągnął swą prawą rękę przed siebie i chwycił za kark, jednego z cuchnących wampirów. Drugi złapał Drake za nogę, lecz nie mógł mu nic zrobić. Chłopak nagle uwolnił swą energię, która przepłynęła z jego ciała, na ciała przeciwników. Momentalnie padli na ziemię paląc się i wijąc w konwulsjach. Reszta widząc to, co nowoprzybyły uczynił z tą nieszczęsną dwójką odsunęli się pokornie i wlepiali swe puste oczy w postać chłopaka. Trzeci z wampirów odsunął się od Drake'a i czołgając się wsunął pomiędzy resztę swych pobratymców. Chłopak obdarzył ich wszystkich ciężkim i ponurym wzrokiem, obnażając przy tym ostre zęby i wydając niski, gardłowy dźwięk. Tamci wiedzieli już, że nie wolno zadzierać z tym wampirem. Drake podszedł do kobiety leżącej na ziemi. Nie wyglądała najlepiej. Jeszcze oddychała, ale jej ciało było poszarpane. Te dzikusy naprawdę nie potrafiły się powstrzymać. Gdy Drake przy niej uklęknął otworzyła popuchnięte oczy. Chciała coś powiedzieć, lecz uniemożliwiła jej to krew wypływająca z ust. Chłopak doskonale wiedział, że to jej ostatnie dechy. Jeżeli tego nie ukróci przemieni się w jedną z nich i będzie przeżywać wieczne męki. Kobieta nabrała jeszcze głośniej powietrza w swe płuca i wyszeptała resztką swej siły:

- Obiecałeś. - Drake był zdumiony. Nigdy wcześniej nie poznał tej kobiety i nie mógł jej niczego obiecać. Uznał, iż bredzi. Odgarnął skołtunione włosy z jej szyi. Każda komórka jego zmęczonego ciała pragnęła łyku tej ożywczej substancji.

- Zabijesz własną siostrę. - usłyszał przytłumiony głos. Jakby dochodzący skądś zza niego. Uniósł głowę i spojrzał na twarz kobiety. Odskoczył od niej jak poparzony. Reszta wystraszyła się reakcji chłopaka i wycofali się jeszcze bardziej w mrok. To nie mogła być prawda. Drake stał nad ciałem swojej siostry Selene i patrzył na nią przerażonym wzrokiem. Jej martwe, sponiewierane ciało leżało przed nim. Chłopak upadł na kolana i tarł swe oczy ze zdumienia.

- To niemożliwe, Sel n-nie... - wziął ciało swej siostry w ramiona i zaczął nim potrząsać.

- To nie może być prawda, obudź się!!! - zaczął krzyczeć. Miał gdzieś, że cały podziemny świat go usłyszy. Potrząsał coraz mocniej ciałem kobiety. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że Selene mogłaby zginąć z rąk takich potworów.

- Dlaczego mi to robisz??!! Obudź się!! - Drake krzyczał coraz głośniej i przyciskał ciało kobiety do swej piersi. Wtedy poczuł coś dziwnego. Amulet, który miał założony na szyi zaczął wydawać jaśniejący blask. Nie palił go już tak jak przedtem, to było przyjemne ciepełko. Poczuł jak jego ciało napełnia się przez nowe siły witalne. Spojrzał na twarz kobiety, która teraz była pomarszczona i wyssana. Przypominała główkę tsantsa. Nie była już jego siostrą. Chłopak odrzucił od siebie ciało nieznajomej i zaczął się czołgać w stronę tłumu, ledwo nabierając przy tym powietrza. Nagle uderzył o czyjeś nogi. Uniósł swoje oczy do góry i ujrzał nad sobą Neda. Wyglądał tak jak zawsze, władczo i złowieszczo. Pstryknął palcami i jakichś dwóch gości wybiegło zza niego. Pochwycili Drake'a i ułożyli do pionu. Chłopak był zdezorientowany. Nie wiedział co przed chwilą się wydarzyło.

- Widzę, że wreszcie nakarmiłeś swego przyjaciela. Musiał być bardzo głodny. - zlustrował chłodnym wzrokiem ciało martwej kobiety i przeniósł go z powrotem na chłopaka.

- To... j-ja...? - Drake zaczął się jąkać z przerażenia. Ned położył mu rękę na ramieniu.

- Uspokój się. Nic się nie stało. To demon, którego Ci podarowałem. Nie możesz karmić go krwią, a ludzką energią. Chyba się nasycił bo wyglądasz już zdecydowanie lepiej. - Ned posłał mu sztywny uśmieszek. Drake spojrzał na swoje dłonie. Rzeczywiście były już bardziej zdrowsze i wyglądały naturalnie.

- Wcześniej karmił się tobą, to dlatego byłeś taki słaby.

W tamtym momencie wszystko stało się jasne. Jego organizm nie szalał z pragnienia. Ta słabość wywołana była brakiem energii, ale skąd mógł wiedzieć, że tak musi postępować. Ned nie uprzedził go wcześniej.

- Dobrze, że jesteś musimy porozmawiać.

👹👹👹👹👹👹👹👹👹👹👹👹👹👹

Bring me the horizon - Shadow moses

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro