ROZDZIAŁ 55

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nocne koszmary uległy zatarciu w świadomości wampirzycy, zastąpione przez wydarzenia dzisiejszego poranka. Jedynie niekomfortowe uczucie niewiedzy doskwierało dziewczynie i sprawiało, że miała ochotę zapłacić największe pieniądze świata, by wreszcie rozwikłać tę dziwną zagadkę. Selene dobrze się bawiła. Nie ukrywała tego, iż bardzo lubiła przebywać w towarzystwie chłopaków z zespołu. Z dnia na dzień coraz bardziej przyzwyczajała się do ich obecności i wygłupów. Chłopcy, choć sprawiali wrażenie poważnych, potrafili dobrze się bawić i na okrągło śmieszkować ze wszystkiego. Na ustach Selene wykwitał szeroki uśmiech, gdy byli w pobliżu. Dzisiejszego dnia zagrali kilka kawałków, sprawdzili nowe instrumenty, które przed nastrojeniem wydawały płaczliwe dźwięki. Uzgodnili jeszcze kilka kwestii związanych ze współpracą, których wcześniej nie ustalili i mogli zabierać się za poważną pracę. Selene kochała to zajęcie. Przy rytmach muzyki mogła zapomnieć o otaczającym ją świecie i problemach. Te krótkie chwile, dawały jej niewysłowione poczucie szczęścia. 

- Świetnie poradziłaś sobie z tym kawałkiem. Wiedziałem, że masz kawał głosu. Zaśpiewałaś to tak, jak to sobie wymarzyłem - chłopak o imieniu Jason, podał kubek z kawą dziewczynie, po czym razem obserwowali, jak Bradley i Aaron zmagają się z ulokowaniem instrumentów, pod jedną ze ścian, tak by nikomu nie przeszkadzały. Próby zespołu odbywały się w garażu Aarona, dlatego chłopcy tak bardzo dbali, by zachować tam porządek. Aaron musiał mieć jeszcze miejsce, by zaparkować tam samochód. Marzyli o własnym studiu nagraniowym i sali, w której mogliby rozłożyć sprzęty, lecz najpierw musieli na to zapracować. 

- Dzięki, staram się jak mogę.

- Staraj się tak dalej, przed nami wielka kariera - chłopak uśmiechnął się miło i wziął łyk kawy z papierowego kubka. Selene nie chciała go martwić. Nic nie rzekła, lecz gdzieś w głębi siebie wiedziała, że nie zostanie z nimi na zawsze i ta myśl przyprawiła ją o zły humor. A dzień zapowiadał się tak dobrze. 

- Słuchaj, tak sobie myślałem. Świetnie nam się współpracuje i w ogóle. Pomyślałem sobie, że może chciałabyś wyskoczyć z nami w weekend na jakiś dobry film, albo do klubu? Może w te sobotę, co ty na to?

Selene oderwała swój wzrok od dwóch chłopaków, którzy znieśli już prawie wszystkie instrumenty, po czym przeniosła go na opierającego się o jedną z metalowych półek szatyna.

- No weź. Nie daj się prosić Selene. Jesteśmy teraz przyjaciółmi. Gramy w jednym zespole. Fajnie, by było spędzić razem czas.

Jason uśmiechnął się uroczo, a na jego policzki wystąpiły lekkie rumieńce. Wyglądał przeuroczo. Jak mały chłopczyk, który prosi o pozwolenie swej rodzicielki. 

- Wybacz, ale w sobotę nie mogę - Selene znowu przeniosła wzrok na Bradley'a i Aarona. Nie zauważyła, że w oczach szatyna pojawił się cień bólu. 

- Rozumiem, a w piątek?

Dziewczyna myślała, że chłopak odpuści, lecz on był bardzo zawzięty i za wszelką cenę próbował namówić ją na wyjście. Selene irytowało to, że każdy chłopak, którego ledwo znała chciał się z nią umawiać, a ona nie koniecznie tego oczekiwała. 

- Niestety nie dam rady. W weekend wyjeżdżam do rodziny, która mieszka w Manchesterze, więc nie będzie mnie w domu.

- Super, też byłem kiedyś w Manchesterze. Fajne miasto. No to może innym razem, dasz się wyciągnąć?

- Ok - Sel przytaknęła chłopakowi, a ten nagle się rozpromienił. 

- Dobra, zwijam się, mam robotę od piętnastej, ale muszę być wcześniej.

Aaron oznajmił z chrypą w głosie. Selene lubiła słuchać tego głębokiego, męskiego głosu. 

- Ja też muszę spadać. Mam jeszcze dodatkowe lekcje. Uczę jakiegoś szczyla gry na perkusji - Bradley teatralnie westchnął i schował pałki perkusyjne do torby, którą ze sobą przyniósł, czyniąc przy tym cierpiętniczą minę. 

- Aż tak koszmarnie wam idzie? - Aaron zarżał na reakcję kumpla. 

- Ten chłopak, w ogóle nie ma poczucia rytmu. Bethoven był głuchy, a potrafił lepiej zagrać.

Chłopak odgarnął włosy z czoła, zarzucił torbę na ramię i pożegnał się z przyjaciółmi. 

- Ja też musze już iść. Jadę z bratem do centrum handlowego. Chcę kupić prezent na urodziny mojej przyjaciółce.

- Mogę cię podwieźć do centrum, zresztą mieszkam niedaleko.

Jason od razu wtrącił się do rozmowy, patrząc na Selene przenikliwym spojrzeniem, mówiącym zgódź się dziewczyno. Selene jednakowoż kolejny raz zawiodła go, podczas tego dnia. 

- Dzięki za propozycję, ale muszę odmówić, jadę jeszcze po brata. Pomoże mi coś wybrać. 

Selene uśmiechnęła się uroczo i odstawiła papierowy kubek na szafkę. 

- To chociaż podwiozę cię pod dom.

Czy on zna słowo nie?  Pomyślała dziewczyna. 

- Jeśli masz ochotę?

- Pewnie, to co, jedziemy? - chłopak również odstawił kubek i wyszczerzył się do dziewczyny ukazując garnitur zębów. 

- Tak, trzymaj się Aaron, do zobaczenia na następnej próbie.

- Pewnie. Bawcie się dobrze - chłopak puścił im perskie oczko i roześmiał się. Jason nie posiadał się ze szczęścia, gdy prowadził dziewczynę do swego samochodu. 

- To naprawdę nie jest konieczne. Mogę złapać autobus, albo metro.

- Daj spokój to dla mnie drobnostka i przyjemność.

Jason obdarzył ją czułym uśmiechem, na widok którego Selene kruszała wewnątrz. Wampirzyca poczuła się okropnie. Wiedziała, że nigdy nie będzie w stanie otworzyć się przed tym człowiekiem, by ukazać mu swe wnętrze. Może nawet, gdyby on je poznał, nie chciałby się z nią spotykać. 

- Wskakuj. Zawiozę cię gdziekolwiek zechcesz. Nawet na koniec świata.

Selene roześmiała się na aluzję kolegi, lecz nic nie rzekła. Razem wsiedli do samochodu i odjechali spod domu Aarona.

****

Podróż w towarzystwie Jasona nie była taka zła. Chłopak cały czas trajkotał. Czasem Selene wydawało się, że mówił o niczym, tylko po to, by zapchać pustkę i nie dopuścić do ciszy. Może, obawiał się jej, cisza czasem bywała krępująca. Selene była naprawdę wdzięczna chłopakowi, za to, że zechciał ją podwieźć. Gdy opuściła już samochód, od razu udała się w stronę drzwi, nie patrząc za siebie. Może przez takie zachowanie sprawiała wrażenie zimnej i obojętnej, lecz w rzeczywistości taka nie była. Czasem emocje rozsadzały ją od wewnątrz, szukając drogi, którą mogłyby wydostać się na zewnątrz. Selene najpierw podążyła do kuchni, gdzie nalała sobie szklankę wody, następnie udała się w stronę pokoju, w którym rezydował Drake. Było już po trzeciej. Młodszy brat powinien być już w domu. Selene kulturalnie zapukała w drzwi, lecz nikt nie zaprosił jej do środka. Dziewczyna uznała, iż nie będzie trwonić cennego czasu. Weszła do pokoju rozglądając się naokoło. Co ciekawe, nikogo, w nim nie było. Selene właśnie zbierała się do wyjścia, gdy nagle usłyszała dźwięk spłukiwanej wody w toalecie. To oznaczało, że właściciel tego pomieszczenia, jednak jest w domu. Wyszedł z łazienki z naburmuszoną miną, a Selene już wiedziała, że jeśli zaraz się nie ulotni, będzie zmuszona do wysłuchania koncertu przekleństw. Mimo to, postanowiła skonfrontować się z bratem. 

- Cześć, mógłbyś coś dla mnie zrobić? - z minął najsłodszego szczeniaczka, jaką Selene potrafiła zrobić, uczyniła parę kroków, w stronę Drake'a. Chłopak spojrzał na nią podejrzliwie, poprawiając rozporek. 

- Czego chcesz..? - warknął niezbyt uprzejmie. Selene przestała wykrzywiać swą twarz. Słodki szczeniaczek, ani kot ze shrek'a, nie działały na Drake'a. Zresztą sam twierdził, że nie cierpi futrzaków i gdyby mógł, założyłby fundację, która zajmie się eksterminacją wszystkiego co puchate i słodkie. Selene westchnęła w myślach, po czym przyjęła inną taktykę. 

- Mamy zaproszenie na urodziny. Musisz pomóc mi w kupnie prezentu, dzisiaj, teraz... - Selene zmierzyła brata zdecydowanym spojrzeniem i wzięła się pod boki. W jego obecności, nigdy nie potrafiła być zdecydowana, lecz powolutku zaczęła się tego uczyć. - To jak? Jedziesz czy nie? - rzekła suchszym tonem. Drake popatrzył na nią tak, jakby wcale nie wychwycił zmiany jej głosu, po czym rzucił się na łóżko i wziął do ręki jakąś starą książkę. Selene zastanawiała się, skąd ją ma. 

- Czyje to urodziny? - zagadnął nie patrząc w jej stronę. 

- Olivii. Zaprosiła mnie i ciebie. Pomyślałam, że moglibyśmy kupić jej coś razem. Znam fajne sklepy w Londynie, potrzebuję kogoś do pomocy, kogoś, kto szybko podejmie decyzję. Przecież wiesz, że ja nigdy nie potrafię się zdecydować. Zapewne będę stać w jednym sklepie pół dnia i zastanawiać się, który kolor lepiej do niej pasuje, róż pompejański, czy róż indyjski..?

Dziewczyna przechadzała się w tę i we w tę mocno gestykulując dłońmi. Drake oderwał wzrok od książki, po czym wbił go w siostrę. 

- Przestań łazić po tym pokoju. Wkurzasz mnie - odłożył książkę na szafkę nocną i rozciągnął się na łóżku. 

- To jak? Pomożesz mi rozwiązać ten problem, czy skazujesz mnie na lawirowanie bez końca, wśród sklepowych półek?

- Sorry, ale nie pomogę ci. Nawet, kurwa nie mam pojęcia o czym mówisz - chłopak zirytowany prychnął pod nosem. Selene przerzuciła jego nogi, nie zważając na morderczy wzrok młodego wampira, po czym usiadła na przygotowanym dla siebie skrawku łóżka. 

- No właśnie i o to chodzi. Ty się nie zastanawiasz, ty działasz, jesteś konsekwentny. Dla ciebie różowy, to różowy i koniec. Tego mi trzeba. Nie daj się dłużej prosić, obiecuję, że w zamian zrobię coś dla ciebie.

Drake zastanowił się nad słowami siostry. Obiecała mu, że coś dla niego zrobi i Drake już nawet wiedział co to będzie, lecz wszystko w swoim czasie. 

- Ok, ale zrobisz dla mnie wszystko, jasne? Bez zbędnych pytań i dociekań - chłopak zmarszczył brwi, a dziewczyna wzruszyła ramionami. 

- Dobra ale tylko jedna, mała przysługa - pokazała mu jednego palca, a chłopak złapała za jej dłoń i wyciągnął jeszcze jednego. 

- Dwie i się dogadamy - posłał jej rozbrajający uśmieszek, od którego dziewczynom miękły kolana, lecz nie Selene. Znała te jego podłe sztuczki. 

- Czy w ogóle jest sens, byśmy się targowali? I tak postawisz na swoim, więc chyba nie mam wyjścia, w takim razie zrobię dla ciebie dwie małe przysługi, w porządku?

- Jedną większą, drugą mniejszą.

- Ej! Nie zmieniaj zdania. Dwie małe i koniec - Selene wyrwała rękę z uścisku brata i skrzyżowała ręce na piersi. 

- Nie zmieniam go. Od samego początku miałem to na myśli. Albo dostosujesz się do moich warunków, albo.... Będziesz zmuszona walczyć pomiędzy różowym, a różowym. No kurwa, w czym tu problem? Ja go nie widzę - chłopak uczynił ironiczną minę i rozłożył ręce, jakby coś w nich ważył. Nagle się skrzywił, chyba naprawdę, nie potrafił zrozumieć, iż ludzie mają, tak głupie problemy jak wybór kolorów, które pomimo różnych nazw, nie różnią się od siebie barwą, a przynajmniej tak stwierdziłby Drake Parker. Dla niego różowy, to ohydny różowy i koniec. Nienawidził tego koloru i wszystkiego co jest z nim związane. Na jego widok, miał ochotę wymiotować, albo wydłubać sobie oczy, by nie musieć go dłużej oglądać. 

- No dobra, niech ci będzie. Zbieraj się. Za pięć minut w moim samochodzie - Selene wstała z łóżka i podeszła do drzwi. 

- Będziemy jej kupować RÓŻOWE łachy? - chłopak specjalnie zaintonował słowo różowe, po czym skrzywił się, a jego ciałem wstrząsnął ledwo dostrzegalny dreszcz. Selene wykrzywiła usta w uśmiechu. 

- Może, jeszcze nie zdecydowałam.... Ale na pewno będzie to coś różowego.

Chłopak sapnął ciężko. 

- Nie każ mi tylko dotykać i nosić tych rzeczy.

- Się zobaczy - dziewczyna spojrzała z tryumfem w oczach na brata, który wyglądał tak, jakby zaraz miał dostać wysypki od tej rozmowy. Selene wyszła z jego pokoju z szerokim uśmiechem na ustach.

****

Oxford Street, to jedna z londyńskich ulic, która skupia ponad 300 różnych, często ekskluzywnych sklepów i domów towarowych. Jest to część dawnego Londynu – Oxford Road. Właśnie to miejsce, Selene wraz z Oliwią odwiedziły, zwiedzając Londyn po raz pierwszy. Dziewczyna szła z wlepionym wzrokiem w ekran swojego smartfona, próbując zlokalizować miejsce, w którym są. 

- Czy ty w ogóle wiesz, gdzie jesteśmy? - Drake spojrzał na nią z ukosa, lecz gdy dostrzegł zakłopotanie na jej twarzy, nie miał już żadnych wątpliwości. - Daj, nie potrafisz szukać. Ja to zrobię.

Wyciągnął w jej stronę dłoń, lecz Selene odwróciła się plecami i burknęła, że sama to zrobi. 

Taaa, ciekawe, no Drake przygotuj się, chyba spędzicie tu całą zimę. 

Chłopak uśmiechnął się krzywo i zaczął rozglądać. Na zewnątrz było bardzo zimno, mimo to wokół znajdowało się mnóstwo ludzi, chodzących od sklepu do sklepu. Akurat teraz jego siostrzyczka musiała wymyślić jakieś popieprzone zakupy. Chłopak włożył ręce do kieszeni i zaczął tupać nogą, wybijając jednostajny rytm. 

- Mam! Już wiem, gdzie jesteśmy, teraz tylko muszę znaleźć ten dom towarowy, który pokazała mi Olivia i będziemy w domciu..!

Selene podjarała się tym, że sama doszła do tego, jak uruchomić mapę. Sukces! Drake przewrócił oczami i nadal przyglądał się spacerującym ludziom. Jedni robili zakupy, inni przechadzali się tam i z powrotem, bez widocznego celu. Kobiety, prowadziły za rączki, małe, pulchne dzieci, których twarze były czerwone od zimna, a może od złości, bo mama nie chciała kupić im nowej zabawki? Zakochane pary, mizdrząc się do siebie i gruchając na swój widok, spacerowały chodnikiem, raz po raz obdarzając się namiętnymi spojrzeniami i całując się. Czasem Drake miał wrażenie, że chcieli nawzajem odgryźć sobie twarze. Gdyby tego nie uczynili, on chętnie by się tym zajął. Właśnie rozmyślał o tym, jak rozrywa gardło jednemu delikwentowi, gdy nagle ktoś pociągnął go za rękaw kurtki. 

- Chodź, już wszystko wiem, to niedaleko.

- Całe szczęście, już myślałem, że wrosnę w ziemię, jak tamto drzewo - chłopak wskazał podbródkiem, niewysokich rozmiarów, ciemne drzewo, którego gałęzie były całkowicie ogołocone. 

- Trochę wyrozumiałości. Od niedawana jesteśmy w tym mieście. Musimy wszystkiego uczyć się od nowa. Oooo tam! To nawet bliżej niż myślałam - Selene złapała Drake'a za rękę i zaczęła biec, lecz chłopak ją zatrzymał. 

- Spokojnie, bo pomyślą, że jesteśmy jakimiś szaleńcami, albo, że planujemy wysadzić ten budynek.

Wampirzyca dostosowała się do słów brata i szli obok siebie, takim samym, powolnym tempem. 

- Mam nadzieję, że wewnątrz będzie cieplej - szepnęła dziewczyna. Rzeczywiście, wewnątrz było cieplej i to zdecydowanie cieplej, wręcz gorąco. Selene zdjęła kurtkę, zostając w cienkiej bluzeczce. Drake uczynił to samo, choć miał na sobie tylko czarny podkoszulek. 

- Ok, plan jest taki. Najpierw rozejrzymy się za jakimiś ciuchami, a potem, jeśli nie uda nam się znaleźć czegoś fajnego, to poszukamy jakichś kosmetyków, czy czegoś w tym stylu, ale mam nadzieję, że ten pierwszy plan wypali. Na sam koniec pójdziemy coś zjeść - Selene poprawiła torebkę i ruszyła w stronę działów, które znajdowały się w jednym z domów towarowych, do którego weszli. Drake zapamiętał jego nazwę, Selfridges. Ani trochę mu się nie spodobała. Brzmiała jak jakieś lekarstwo na przeczyszczenie. Poza tym, wewnątrz roiło się od, wystylizowanych na czupiradła, bogatych paniuś, które z jęzorem na wierzchu, przyglądały się sklepowym wystawom. Ich służalcze pieski, w przebraniu, zapewne posiadających gruby portfel, mężów, rozglądały się w poszukiwaniu wyjścia, bądź sposobu ucieczki. 

- Zaczniemy od tego.

Selene weszła do pierwszego sklepu i stwierdziła, że to dobry wybór. Moda damska. Na pewno znajdą tu coś odpowiedniego. Drake szedł za siostrą i przeklinał siebie w myślach, za to, że dał się namówić. Następnym razem, choćby nie wiedział co, nie da się przekonać. Jedynie obietnica złożona przez Selene, trzymała go w tym miejscu. W innym wypadku już, by go tu nie było. Ciągle musiał spotykać się z zaciekawionymi i podnieconymi spojrzeniami, klientek i pracownic owego sklepu. Selene podeszła do jakiegoś manekina i wskazała na niego dyskretnie palcem. 

- Co sądzisz o tej sukience?

- Naprawdę chcesz znać moją opinię? - chłopak uniósł sugestywnie brwi. 

- Tak - Selene spojrzała na niego twardo. 

- Jest w chuj brzydka, jakby ktoś na nią nasmarkał. Widzisz te frędzelki, nawet psa, bym w to nie ubrał - chłopak zarzucił kurtkę na plecy, trzymając ją jednym palcem i zmierzył ponurym wzrokiem sukienkę. W sumie to Drake miał rację. Ta sukienka nie podobała się Selene i w ogóle nie pasowała do Olivii, ale zapewne ona zaczęłaby się zastawiać, czy aby na pewno tak jest. Dobrze, że go zabrała. Przynajmniej on potrafił nazywać rzeczy po imieniu. 

- Chodźmy dalej.

Dziewczyna przeglądała wieszaki i nie mogła znaleźć, niczego co mogłoby się jej spodobać. 

- Może w czymś państwu pomóc?

Ni stąd ni zowąd pojawiła się przed nią kobieta o czarnych sprężystych lokach. Miała na sobie różowy obcisły podkoszulek, który uwydatniał jej okrągły, sztuczny biust i plakietkę z napisem ADELE. Ekspedientka zamiast patrzeć na Selene, zagapiła się na Drake'a, przeglądającego jakiś poradnik, pod tytułem ,, Seksowna bielizna, czyli siedem prostych porad, by wyglądać w łóżku jak bogini." Chłopak ani trochę nie speszył się widokiem przybyłej kobiety, zamiast tego posłał jej uwodzicielski uśmieszek. Ekspedientka sapnęła ciężko, o mało nie tracąc równowagi. Kraina księżniczek, prychnął pogardliwie w myślach. 

- Dzień dobry, chcieliśmy kupić prezent dla koleżanki na urodziny. Szukamy jakichś ładnych ciuszków, może pani mogłaby nam pomóc? - Selene uśmiechnęła się do niej miło, a kobieta wyszczerzyła się tak, jakby ujrzała milion dolarów. Przerzucała wzrok z Selene na Drake'a, na którym zatrzymywała go o wiele dłużej, niż na Selenie. 

- Oczywiście, proszę za mną. Ile koleżanka ma lat i czego szukamy?

Ekspedientka wreszcie oderwała wzrok od chłopaka i ruszyła gdzieś w głąb sklepu. 

- Teraz będzie obchodzić dwudzieste pierwsze urodziny i bardzo lubi nosić sukienki, w różowym odcieniu.

Kobieta odwróciła się, zmierzyła Selene od góry do dołu, po czym uśmiechnęła się jak idiotka. 

- Wspaniale, mamy tutaj gamę cudownych sukienek w przecudnych różowych odcieniach. Jestem pewna, że któraś z nich, a może wszystkie oczarują państwa - znów uśmiechnęła się do nich przenosząc oczy na Drake'a, jakby badała jego reakcję, czy on ją widzi? Tak desperacko starała się zwrócić na siebie jego uwagę.

 - Pokażę państwu wszystkie, najnowsze modele.

Kobieta wprowadziła ich do działu, gdzie róż płynął strumieniami i zataczał koła. Chłopak czuł w powietrzu zapach róż, który płynął dosłownie z każdego kąta, tego przedziwnego sklepu. Wirował w jego nozdrzach, doprowadzając go do kichania. Przebywające tam osoby, obdarzała go niezrozumiałym spojrzeniem. 

- Zaraz te sukienki przestaną być różowe...

Drake rozkichał się na dobre, a Selene pomyślała, że jej brat musi mieć jakąś alergię na ten kolor. Zaniepokojona kobieta zmierzyła Drake'a badawczym spojrzeniem. 

- Wszystko w porządku. Mój brat nie jest przyzwyczajony do przebywania w takich miejscach - Selene zapobiegła jej pytaniu, które zapewne i tak, by się pojawiło. 

- Brat? - czarnowłosa ekspedientka wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. Chyba już zapomniała o tym, po co tu przyszli. Znów wpatrywała się w chłopaka, niczym wół w malowane wrota. Drake ostentacyjnie smarkał, w kawałek chusteczki, który wydobył z kieszeni swej kurtki.

- Przejrzymy te cudeńka i damy pani znać.

- Dobrze, proszę podejść do tamtej lady, w razie jakichś pytań, bądź wątpliwości.

Kobieta uśmiechnęła się miło do Selene, po czym podeszła do Drake'a. 

- Życzę miłych zakupów w naszym sklepie. Polecamy również seksowną bieliznę dla pana drugiej połówki. Jestem przekonana, że będzie to miły dodatek, do pańskiego życia erotycznego. Jeśli będzie pan zainteresowany, mogę pokazać. Mamy kilka fajnych modeli na zapleczu.

Drake spojrzał na Selene wzrokiem mordercy. Ta natomiast zaczęła przeglądać sukienki, podśmiewając się pod nosem. 

- Dziękuję. Moja druga połówka nie nosi bielizny - chłopak uśmiechnął się szatańsko i wyminął oniemiałą z podekscytowania kobietę. 

- Nie nosi, bo nie istnieje? - Selene mrugnęła do niego zabawnie. 

- Skup się na tych zakupach. Nie chcę oglądać jej majtek.

Chłopak zniżył ton i dyskretnie wskazał na jego niedoszłą kochankę, która stała w kącie i maltretowała go wzrokiem. Selene przejrzała już kilka rzeczy, lecz na nic nie mogła się zdecydować. Próbowała coś przymierzyć do chłopaka, ale ten odskakiwał na bok i fukał w jej stronę niczym kot. Selene ze zrezygnowaniem spojrzała na brata i razem zdecydowali, że udadzą się do innego sklepu. Rozczarowana ekspedientka próbowała ich zatrzymać, lecz Drake dobitnie jej wytłumaczył, iż nie są zainteresowani dalszymi zakupami w tym sklepie. 

- Pewnie już nigdy nic nam nie sprzedadzą w tym sklepie - Selene roześmiała się i spojrzała na brata, którego wzrok twardo utkwiony był w jakiś punkt przed nim. -  Ok, zobaczmy co tutaj nam zaoferują.

Weszli do następnego sklepu, który nie był tak paskudny, jak ten pierwszy. Nawet zapach był inny, bardziej przyjemny dla wampirzego nosa, taki zwyczajny. Wewnątrz było sporo osób, co potęgowało duszność. Dla Drake'a chodzenie po sklepach było prawdziwą torturą, a to był dopiero drugi sklep. Strach pomyśleć, co będzie jeśli Sel każe mu iść jeszcze do dziesięciu innych. Miał nadzieję, że szybko się namyśli i kupi coś tutaj, bo jeżeli nie to miał zamiar zaproponować jej zakupy w necie, tylko żeby zabrała go z tego miejsca. Ekspedientki również były bardziej ludzkie, mniej sztuczne i nie miały biustu na wierzchu, za to miło się uśmiechały. Jedna z nich, kobieta może po czterdziestce, zaprowadziła ich do działu kobiecego i pokazała kilka ładnych sukienek, które nawet w odczuciu Drake'a nie były takie złe. Wystarczy tylko, że podejmie szybko decyzję za Sel i z głowy. Będą mogli pójść coś zjeść i pojadą wreszcie do ciepłego i bezpiecznego domu, w którym nie ma napalonych plastików i innych tego typu stworzeń. Stał obok siostry i przyglądał się sukienkom, które Sel oglądała w lustrze, gdy nagle poczuł coś, czego nie powinien tutaj czuć. Odwrócił głowę i dostrzegł, dwie znane mu sylwetki, majaczące pośród boksów na ubrania. Drake przełknął ślinę. 

Nie mogą mnie zobaczyć! Kurwa jego mać! Pieprzcie się zakupy! 

- Wybrałaś już? - spojrzał zniecierpliwionym wzrokiem na Sel, równocześnie dbając o to, by koleżanki z klasy go nie zauważyły. Specjalnie stanął za jednym z manekinów, który na całe szczęście ustawiony był na jakiejś kartonowej platformie. Dzięki temu mógł go częściowo ukryć. 

- Nie, jeszcze nie. Nie mogę się zdecydować.

- Dobra, weź tę.

Drake wyrwał jej z rąk koronkową sukienkę w odcieniu pudrowego różu, choć pewnie chłopak nie zdawał sobie z tego sprawy. 

- Nie, nie, nie! Nie podoba Ci się ta? To chłodny róż, myślę, że lepiej będzie do niej pasować. Zresztą zwróć uwagę na ten krój i...

Chłopak kompletnie przestał słuchać Selene, która trzymała w rękach sukienkę i rozprawiała o jej atutach. Drake gorączkowo przeczesywał pomieszczenie w poszukiwaniu dwóch dziewcząt, które wcześniej zauważył, lecz gdzieś zniknęły mu z pola widzenia. Mimo to, wyczuwał ten intensywny zapach, doprowadzający go do dzikiego szaleństwa. 

- Słuchaj, kto tu decyduje ty czy ja?

Drake zagadnął siostrę nauczycielskim tonem, wskazując palcem najpierw na nią później na siebie. Sel westchnęła. 

- No, chyba ty...

- No właśnie. Bierzemy tę i koniec dyskusji.

Chłopak ruszył do kasy z suknią w dłoniach. Tak mocno zaciskał na niej palce, że na materiale pojawiły się zmarszczki. 

- Drake! Ale ona mi się nie podoba. Weźmy chłodny róż! - Selene krzyknęła i złapała Drake'a za ramię. Chłopak miał ochotę wepchnąć jej w usta, trzymaną przez siebie sukienkę, by powstrzymać jej krzyki.

- Dobra, dobra, bierz te cholerną sukienkę i spadamy stąd!

- Co się tak spieszysz? Ugryzło cię coś, czy co?

Selene przekrzywiła głowę na bok i z zainteresowaniem patrzyła na sylwetkę brata.

- Jeśli zaraz się stąd nie ruszymy, to wywiozą mnie w białym kaftanie. Już nigdy więcej nie dam namówić się na to gówno! Sama chodź sobie po tych debilnych sklepach - Drake warknął wściekle. 

- Ok, uspokój się, idę zapłacić. Ty odnieś tę sukienkę - dziewczyna wzięła chłodny róż, który tak sobie upodobała i podążyła z tą częścią garderoby do ekspedientki. Drake, zwinnie niczym kot przecisnął się przez stojaki z ciuchami i odwiesił sukienkę, pilnując się, by dziewczyny go nie ujrzały. Już miał wracać do Sel, gdy nagle zza jednego z owych stojaków wyskoczyła postać brunetki, a w ślad za nią podążała blond włosa wredność. Drake miał ochotę zawyć z wściekłości. Musiał je jakoś zgrabnie ominąć. Dziewczyny stanęły niedaleko Selene, która właśnie płaciła za sukienkę i rozmawiała z ekspedientką. 

Kurwa, zaraz zorientuje się, że mnie nie ma i zacznie wydzierać się na cały sklep. 

Drake pokiwał głową ze zrezygnowaniem. Blondynka i brunetka stały w tym samym miejscu, przeglądając jakieś bluzeczki i wybałuszając oczy na widok cen, po czym wybuchały śmiechem. Młody wampir nie miał pojęcia co je tak bawi. Wtem dostrzegł, że jego siostra odeszła już od kasy i rozgląda się po sklepie, szukając go, wśród osób, a on chowa się za jakimś pieprzonym manekinem, jak jakiś debil. Ujrzał, że zmarszczyła brwi. Już otwierała usta, by krzyknąć i ośmieszyć go przed całą szkołą, która zapewne dowie się o tym, że w wolnych chwilach, chadza ze swoją siostrzyczką na zakupy i ogląda sukienki i inne babskie badziewia (jego renoma złego chłopczyka, ległaby w gruzach), lecz przerwał jej dźwięk dobiegający ze sklepowego głośnika informujący o przecenach w tutejszym sklepie. Błogosławiony niech będzie ten, kto wynalazł to urządzenie, pomyślał Drake. Selene zamknęła usta i skierowała się do wyjścia. Chłopak nie wiedział co ma robić, był jak w pułapce. Wyciągnął telefon i napisał jej smsa, że zaraz do niej dołączy. Wypatrywał dziewcząt, które wreszcie ruszyły się z miejsca i przeszły do innego działu, chyba z bielizną. Drake nie chciał teraz o tym myśleć, chociaż chętnie zobaczyłby w jakim typie bielizny gustuje brunetka. Szybko jednak odgonił od siebie te myśli, gdyby go przyłapały, w takim miejscu, byłby niezły przypał. Wampir szybko wyszedł zza manekina i szybkim krokiem, nie sprowadzającym podejrzeń wyszedł ze sklepu. Przy wejściu stała wkurzona Sel. Palnęła go ręką w pierś i zaczęła mówić nieco podniesionym tonem. 

- Co ty wyprawiasz?! Myślałam, że zostawiłeś mnie samą?!

Drake przewrócił oczami. 

- Chodźmy lepiej coś zjeść. Mam już dość tych zakupów.

- Możemy kupić jeszcze jakieś buty, no wiesz, żeby pasowały. 

Selene zaczęła zastanawiać się nad tym pomysłem. 

- Nie wiem, na całe szczęście nie mam takich głupich problemów, jak wy. Ja mam jedną parę butów, która pasuje do wszystkiego i nie muszę się kurwa nad niczym zastanawiać.

- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne braciszku. Masz rację chodźmy lepiej coś zjeść. Od tych zakupów zrobiłam się głodna.

Dziewczyna otworzyła torebkę i pogrzebała w jej wnętrzu, wyławiając portfel i sprawdzając ilość gotówki. Wyszli z domu towarowego, lecz nie uszli zbyt daleko, gdyż Sel zaproponowała małą restauracyjkę, która stała niedaleko. Drake próbował wyperswadować jej, że wolałby zjeść gdzieś indziej, ale dziewczyna nadal była na niego zła i w ogóle nie chciała go słuchać. Koniec końców, podążyli tam razem. Wewnątrz nie było dużo ludzi. Młody wampir odetchnął z ulgą. Wreszcie chwila spokoju. Zaoferował zajęcie stolika, a Selene miała zamówić coś do jedzenia. Rzucił sukienkę na krzesło obok, a sam usiadł na jednym z krzeseł, które znajdowało się zaraz przy oknie. Wybrał doby stolik. Mógł obserwować ulicę i przechadzające się tłumy. Wkrótce pogratulował sobie wyboru tego właśnie miejsca. Wytrzeszczył oczy ze zdumienia, a mózg ponownie zaczął pracować na najwyższych obrotach. W kierunku restauracji zmierzały dziewczyny, przed którymi starał się uciec. Miał jeszcze nadzieję, że zmienią zdanie i pójdą w inną stronę, ale nie. Jednak chciały wstąpić do tej restauracji i być może wypić kawę. 

Kurwa no nie! Dlaczego muszę mieć takiego pecha? 

Chłopak wstał od stolika i zabrał sukienkę, po czym podbiegł do siostry. 

- Chodźmy, nie jestem głodny.

Złapał ją za rękę, lecz dziewczyna mu się wyrwała. 

- Co ci odbija? Już zamówiłam dla nas jedzenie usiądź przy stoliku.

Selene nic sobie z tego nie robiąc podeszła do wcześniej okupowanego przez młodego wampira stolika. Drake skierował swe oczy ku wyjściu i zobaczył, że pierwsza do środka weszła brunetka. Nie zauważyła go, gdyż nawet na niego nie spojrzała. Drake nie wiedział co ma robić, więc wycofał się do swojej siostry. 

- Usiądź. Zaraz podadzą jedzenie.

-  Idę do kibla.

Nie patrząc na Selene pobiegł w stronę męskiej toalety. Selene siedziała z wytrzeszczonymi oczami. Nie rozumiała zachowania Drake'a. W tym samym czasie Karina i Coralin zajęły dogodne miejsca po drugiej stronie Sali i zamówiły sobie po ciastku i kawie. Miło im się gawędziło. Karina co jakiś czas rozglądała się po restauracji, lecz nie dostrzegła tam nikogo znajomego. Selene z furią wymalowaną na twarzy wyciągnęła telefon i napisała smsa do młodszego braciszka. Co on sobie wyobrażał?! Kelnerka podała jedzenie, a jego nadal nie było. Minęło pięć, dziesięć, piętnaście minut, a on nadal się nie pojawiał. Zatwardzenia dostał przez te zakupy czy co? Pomyślała Selene. Drake stał przed lustrem i gapił się na swoje odbicie. Analizował różne plany w głowie i układał drogi ucieczki, lecz po chwili doszedł do wniosku, że niczego sensownego nie wymyśli. Nie ma wyjścia z tej sytuacji. Tak, czy siak, gdyby próbował po prostu stamtąd wyjść, to i tak, by go zauważyły. W sumie to mógł tak zrobić, czemu nie? Ale w tym wypadku, co powiedziałby wtedy swojej siostrze. Komórka w jego spodniach zawibrowała. Chłopak wyciągnął telefon i odczytał w myślach, nasączoną złością i irytacją wiadomość: 

DRAKE! CO TY WYPRAWIASZ!? JEDZENIE STYGNIE! WRACAJ TU SZYBKO, BO JAK NIE TO WKURWIĘ SIĘ NA CIEBIE TAK MOCNO, ŻE ZAPAMIĘTASZ TO NA ZAWSZE!! :( :( :( :0

Drake mechanicznie schował telefon do kieszeni i jeszcze raz przyjrzał się swojemu odbiciu. Nie był pewien, czy chce tam iść, ale gdy pomyślał sobie o tym smsie, to aż ciarki go przeszły. Sel był miłą i uczynną osobą, ale kiedy na kogoś się wkurzyła to nie było zmiłuj się. Pewnie w domu dostanie od niej z laczka na ryj, tak jak to mawiał kiedyś jego stary, ludzki przyjaciel. Drake odetchnął głęboko, umył ręce, poprawił koszulkę (instynkt podpowiadał mu, że tak należy zrobić), po czym wyszedł z łazienki. W restauracji przybyło ludzi, ale i tak dziewczyna i jej koleżanka były dla niego dobrze widoczne. On zresztą dla nich też, choć jeszcze go nie dostrzegły. W tamtej chwili Drake pomyślał, że fajnie by było mieć pelerynkę niewidkę, taką jak w Harrym Potterze, albo chociaż moc znikania, a nie jakichś przeklętych piorunów, które nie przydawała mu się w życiu codziennym. Ze zwieszoną głową i czujnym wzrokiem podszedł do stolika, gdzie siedziała jego siostra (dziewczyny o dziwo nadal go nie zauważyły. Gadały spokojnie, popijając kawkę i jedząc ciasto.) 

- Co ty tam tak długo robiłeś?! - Selene zmarszczyła brwi. Wyglądała jak zabawne, pomarszczone jabłko, które Drake kiedyś widział w Internecie. Idealnie odwzorowywało twarz. 

- A jak myślisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie, zabierając się za jedzenie. Selene pokiwała głową, lecz nic więcej już nie rzekła, biorąc kolejne kęsy swego jedzenia. Młody wampir siedział bokiem do Kariny i Coralin, lecz co chwilę zerkał w ich stronę. Jedzenie w ogóle mu nie smakowała. Nawet dokładnie nie wiedział, co leży przed nim na talerzu. Całą jego uwagę absorbowała dziewczyna, która niczego nieświadoma siedziała sobie po drugiej stronie sali. 

- Jesz to tak, jakby ci nie smakowało. Co jest grane?

Drake zezłościł się. Wkurwiały go te ciągłe pytania ze strony Sel. Czasem wolał, by była mniej nadopiekuńcza i dociekliwa.

- Mówiłem, żebyśmy stąd szli.

Chłopak ledwo wypowiedział te słowa, gdy nagle poczuł czyjeś palące spojrzenie. Coś mówiło mu nie patrz w tamtą stronę, lecz on głupi, naiwny nie mógł powstrzymać swego odruchu i spojrzał w te piękne, niczym bezchmurne niebo, błękitne oczy brunetki. Ona lekko zarumieniła się, lecz nie odwróciła wzroku. Znowu zamierzała toczyć z nim batalię na spojrzenia. Drake nie odpuszczał. Tym razem nie zamierzał dać jej wygrać. Gapił się prosto w jej oczy, marszcząc przy tym brwi. Brunetka uśmiechnęła się lekko, lecz zerwała kontakt wzrokowy, gdyż siedząca obok niej lolitka, szturchnęła ją w rękę. 

Ha! Wygrałem. 

Chłopak bardziej odważnie rozparł się na krześle, w sumie to zaczęło mu się to nawet podobać. Nic do siebie nie mówili, a jednak wiedzieli o swojej obecności i bez żadnych przeszkód mogli patrzeć w swoje oczy. Z tymi nieistniejącymi przeszkodami, to w sumie nie była prawda. Istniały dwie upierdliwe przeszkody – Coralin i Selene (chociaż Selene była tą mniej upierdliwą przeszkodą. Dobrze, że nie potrafiła czytać w myślach. Drake miał pewność, że ostro, by oberwał, za te wszystkie niemiłe wymysły na jej temat.) Selene zmierzyła badawczym wzrokiem Drake'a, który zdawał się odmienić. Nie był już tak spięty jak wcześniej. W dodatku cały czas rozglądał się po sali, nic nie mówiąc. Dziewczyna podążyła za jego ukradkowym spojrzeniem i ujrzała młodą brunetkę, która siedziała z jakąś blondyną i co jakiś czas zerkała w stronę jej braciszka, uśmiechając się przy tym. Selene wtedy wszystko zrozumiała. Już teraz wiedziała, dlaczego Drake tak dziwnie się przedtem zachowywał, nie chciał, by te dziewczyny go zauważyły. To zapewne były koleżanki z jego klasy. Selene uważniej przyjrzała się dziewczętom, ale tak, by nie za bardzo gapić się na nie. Blondynka była dosyć ładną dziewczyną, o prostych rysach twarzy, długim, chudym nosie, lekko opalonej cerze i tęczówkach, które odcieniem wpadały w błękit paryski, może były trochę jaśniejsze. Za to brunetka miała trochę zaokrągloną twarz, z widocznym kośćmi policzkowymi, co dodawało jej dziewczęcego uroku, bardziej przyciemnioną przez słońce skórę, co nie wyglądało niezdrowo, lecz estetycznie, a jej oczy, okrągłe, otoczone gęstymi, ciemnymi rzęsami, które raz po raz łopotały wdzięcznie na widok siedzącego w oddali chłopaka. Tęczówki, zaś były jaśniejsze niż u koleżanki, w kolorze cyjanu, bądź czegoś podobnego. Niezaprzeczalnie, dziewczyny były bardzo urodziwe. Selene nie zdziwiła się tym, że Drake obdarzył zainteresowaniem jedną z nich. Przecież zawsze powtarzał, że lubi brunetki, a tamta miała długie, falowane włosy, opadające na ramiona i plecy. Widziała te zainteresowane spojrzenia, którymi obdarzali się nawzajem. 

- Dobra, chodźmy już. Muszę jeszcze pochylić się nad projektem, a już jest szósta.

Selene dokończyła owocową herbatę i odłożyła filiżankę na bok, po czym uniosła się z krzesła i wzięła do ręki siatkę z sukienką, a na ramię zawiesiła torebkę. Drake szybko wypił swój sok i z lekkim ociąganiem wstał z krzesła. Mijając stolik z siedzącymi dziewczynami, nie spojrzał na nie ani przez sekundę. Karina obdarzyła nieodgadnionym spojrzeniem sylwetkę pięknej brunetki idącej obok chłopaka. 

- No kto by pomyślał. Więc nasz lord ciemności spotyka się z jakąś laseczką. To pewnie jego dziewczyna.

W tym momencie mały światek Kariny, do którego dziewczyna uciekała, gdy była sama, a w którym główną postacią, był właśnie owy chłopak, rozpadł się na milion kawałków, pozostawiając tylko uczucie wszechogarniającej pustki i zawiedzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro