ROZDZIAŁ 67

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Drogi pamiętniczku.

Dawno już tutaj nie zaglądałam, ale wreszcie czuję, że jestem szczęśliwa, że znalazłam miejsce i osobę, do której pragnę przynależeć.

Arthur to wspaniały mężczyzna i nie zamieniłabym go na nikogo innego. Wiem, że mnie kocha. Codziennie mi to okazuje. Dlaczego moi przyjaciele, moja rodzina i brat nie są w stanie tego zaakceptować? Czy nie mam prawa do czystego szczęścia?

Wyjazd do Chin trochę mnie przeraża. Nie znam tamtejszej kultury, ani języka. Zresztą to bardzo daleko od Europy, mimo to czuję, że jestem gotowa by tam pojechać. Będę z nim. Z moim ukochanym. Martwi mnie jednak jedna kwestia, a mianowicie mój brat. Dlaczego nie potrafi zaakceptować tego, że znalazłam sobie kogoś? Przecież nie mogę wiecznie pełnić roli jego niańki. Jest już dorosły. Powinien wziąć odpowiedzialność za życie, we własne ręce i dać mi wreszcie spokój. Może ostatnim razem, zbyt ostro go potraktowałam, ale chyba nie mogłam postąpić inaczej. W innym wypadku nie dałby mi spokoju. Czy żałuję decyzji, które dotychczas podjęłam? Nie. Zaczynam nowy etap w swym życiu i nie cofnę się przed niczym by być szczęśliwą. Poślubię miłość mego życia. Powiem mu o tym kim jestem. Na pewno zrozumie. Może jeśli się zgodzi to przemienię go w wampira i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Tego właśnie pragnę. Życia w poczuciu, że wreszcie do kogoś pasuję, że dobrze wybrałam. Faktem jest, że najbliższe mi osoby oddaliły się ode mnie, ale uważam, że tylko tracąc wszystko zyskujemy wolność.

******

- Chyba was do reszty pogrzało. Chcecie śledzić jakiegoś chłopaka, bo Drake wam kazał? - poirytowany głos Coralin rozniósł się po całym korytarzu.

Chłopcy dopiero co przedstawili dziewczynom swój wybitny plan, który obmyślili razem z Drake'iem. Spodziewali się takich reakcji. Na całe szczęści mieli w zanadrzu coś jeszcze.

- Nie. Sam go wymyśliłem. Drake nie chciał was w to mieszać, ale uznaliśmy, że możecie nam pomóc. Będziecie bardzo przydatne. No weźcie. Będzie super - Chris począł wyjaśniać całą sytuację posyłając dziewczyonm uśmiech niewiniątka, głównie kierując swą perswazję w stronę Coralin, która była bardzo nieugięta. Blondyn wiedział, że jego ukochana nie przepadała za osobą starszego kolegi, mimo to próbował ją jakoś namówić.

- Drake twierdzi, że ten koleś chce wykorzystać jego siostrę i wywieźć do Chin. Nie możemy na to pozwolić - do rozmowy wtrącił się Yves.

Dziewczyny przez chwilę stały, nic nie mówiąc. Zastanawiały się nad odpowiednią rekacją. Coralin kręciła przecząco głową. Jej nietęga mina wyrażała niezadowolenie i niechęć udziału w przedstawionym przedsięwzięciu. Jeniffer i Karina wyglądały na zamyślone. Chyba rozważały wzięcie udziału w tej akcji.

- Jeśli nam nie pomożecie, to sami wszystko zorganizujemy.

Chris założył ręce na piersi i zerknął z ukosa na ciemnoskórego kolegę, który stał obok niego, instynktownie czyniąc to samo.

- To może być niebezpieczne. A co jeśli to jakiś bandzior? - Karina rzekła cichym, drżącym głosikiem jak to miała w zwyczaju. Wiedziała, że chłopcy byli szaleni. Ale że aż tak? Bardzo chciała jakoś pomóc. Zwłaszcza, iż ta sprawa dotyczyła chłopaka, w którym potajemnie się podkochiwała. Ale jej strachliwa natura i niezdecydowanie nie pozwoliły jej podjąć szybkiej decyzji. Czuła się z tym źle, lecz mogła jedynie zawodzić innych i samą siebie.

-Kari ma rację. Równie dobrze może też być jakimś gwałcicielem, albo co gorsza handlarzem żywym towarem. Złapie nas i wywiezie do domu publicznego, gdzieś w Azji... - rudowłosa dziewczyna złapała za ramię brunetki, lekko nim potrząsając. Martwiła się o swoje bezpieczeństwo i jej najbliższych znajomych.

- Naoglądałyście się za dużo filmów. Nic takiego się nie wydarzy. Wszystko robilibyśmy w ukryciu, ale skoro nie jesteście zainteresowane, to nie. Sami damy radę.

Blondyn wygiął wargę do przodu. Nie ukrywał, że postawa dziewcząt trochę go zafrasowała, ponieważ myślał, że kiedy dowiedzą się o co chodzi, pomogą im. Ale nie. One zawsze musiały być mądrzejsze, zwłaszcza Coralin.

- Nie pozwolimy, żebyście sami mieszali się w ten syf - rzekła oburzona.

- Chcemy pomóc Drake'owi. Nie widziałyście go jaki był smutny i przygaszony. Musimy mu pokazać, że może na nas liczyć w każdej sytuacji, że jest naszym prawdziwym przyjacielem.

Chris mówił to z takim przekonaniem w głosie i oczach, iż dziewczyny zmieniły stosunek do tego pomysłu.

- Jesteśmy jego przyjaciółmi. Chyba bardzo kocha swoją siostrę. Skoro Drake ma takie podejrzenia wobec tego mężczyzny, musi być to prawdą. Dobrze, zgadzam się. Pomogę wam - Karina uśmiechnęła się miło wywołując falę euforii w chłopakach. Cali byli w skowronkach, a inni przechodzący obok nich uczniowie popatrywali na nich z pobłażaniem w oczach.

- Jesteś cudowna Kari! Myślę, że zapunktujesz u naszego przystojniaka - Chris puścił koleżance oczko, a ta się zarumieniła.

- I dlatego to robisz? Żeby zwrócił na ciebie uwagę? - Coralin parsknęła ironicznie, kręcąc przy tym głową.

Karina poprawiła szelkę od plecaczka na ramieniu i obojętnym tonem zwróciła się do przyjaciółki.

- Nie. Robię to, bo myślę, że on zrobiłby to samo dla nas.

- Może masz rację. Też w to wchodzę i obiecuję nie wygadam się nikomu. Przynajmniej postaram się - Jen podskoczyła wesoło w miejscu.

Uradowany Latynos podszedł do niej, objął ją ręką w pasie i ucałował w czubek głowy. Miękkie włosy dziewczyny połaskotały jego policzki.

- To jak Coralin. Dołączysz do nas? Czy pozwolisz, żeby ominęła cię cała zabawa? - Chris wystawił do przodu otwartą dłoń.

Reszta znajomych dołączyła już swoje dłonie do jego. Teraz czekali na decyzję blondynki, wpatrując się w jej twarz wyczekującym wzrokiem.

Dziewczyna była wściekła i jawnie to manifestowała. Nie mogła uwierzyć, że byli w stanie nadstawiać za niego karku, chociaż tak naprawdę dobrze go nie znali. Dla niej osobiście nie był żadnym przyjacielem. Tylko znajomym, którego raz na jakiś czas widuje się w szkole, albo gdzieś na ulicy.

- Goń się Chris! - syknęła przez zęby, odchodząc z purpurową od złości twarzą.

Wszyscy w skupieniu patrzyli na jej plecy i energiczny chód, nadal nie mogąc pojąć, iż oddalała się od nich z każdym kolejnym krokiem.

- Porozmawiam z nią - Karina wypowiedziała te słowa smutnym tonem. Oderwała się od ściany, lecz Chris ją zatrzymał.

- Nie. Lepiej nie. Jeszcze powie coś czego później będzie żałować. Przemyśli to sobie i wróci. Nie wiem dlaczego tak się na niego uwzięła. Drake to spoko koleś. Co ma jeszcze zrobić, żeby wreszcie odpuściła?

Blondyn pozostawił to pytanie bez odpowiedzi. Było mu przykro, że Coralin tak się zachowuje. Zresztą nie tylko jemu. Karina bardzo pragnęła, by jej przyjaciółka zrozumiała, iż Drake był inny w rzeczywistości niż wkazywały na to pozory. Czuła to, gdzieś tam w głębi siebie wiedziała i nie potrafiła tego wytłumaczyć. Patrząc na niego, miała takie dziwne wrażenie, że skądś go znała. Może kiedyś uda jej się odkryć tajemnicę tych nieodgadnionych przeczuć.

******

Pokłóciła się z najlepszymi przyjaciółmi. Obraziła własnego chłopaka i zraniła najbliższą jej duszy przyjaciółkę, ale nie potrafiła inaczej postąpić. Było jej tak cholernie przykro, że przyjaciele nie dostrzegali jej obaw. Bo nie sprzeciwiała się dlatego, że nie lubiła chłopaka. W gruncie rzeczy to był jeden z głównych powodów. Negowała pomysł Chrisa i Yvesa, ponieważ bała się o dobro przyjaciół. Tylko to się liczyło.

Wyszła przed szkolny budynek, po czym usadowiła pupę na jednym z zimnych, kamienistych schodków. Uczniowie mijali ją bez większego zainteresowania, a ona tak bardzo chciała się komuś wygadać. Nie miała na co liczyć.

- Gdzie podziałaś tego zakochanego kundla?

Słodki, aczkolwiek wredny głos Sabine zaskoczył ją, wywołując dreszcze na ciele. Odwróciła głowę, by na nią spojrzeć, lecz po chwili powróciła nią na poprzednie miejsce. Zrobiło jej się niedobrze na widok znienawidzonej koleżenki. Te jej obcisłe, obleśne ubiory, rodem z filmów pornograficznych. Do tego równie tandetny humor, zachowanie, a także sposób wyrażania się. Od samego słuchana puchły jej uszy.

- Nie interesuj się moim życiem Sabine. Ja nie zwracam uwagi na twoje, więc daj mi spokój.

Coralin nie miała ochoty na kłótnie. Miała naprawdę paskudny humor, a obecność dziewczyny jeszcze bardziej pogłębiła stan beznadziei, w której się znalazła.

Platynowa blondyna zachichotała, po czym w ślad za nią uczyniły to również jej trzy koleżaneczki. Blondyna określała je mianem sobowtórów bez mózgów, lub poronionym pomysłem matki natury, defektem, którego niestety nie da się usunąć.

- Nie poznaję cię Coralin. Zawsze taka wyszczekana, bardziej niż ten twój piesek. Co? Zabrakło słówek? Może przynieść ci słownik z biblioteki? Albo wiesz co. Nie, nie zrobię tego. Po co babrać świeżo pomalowane paznokcie w kurzu.

Sabine uśmiechnęła się fałszywie, przyglądając się własnym paznokciom.

Coralin nie wytrzymała. Nie mogła pozostać dłużna tej przejaskrawionej pindzie.

- Powiedz lepiej, iż boisz się, że nauczysz się nowych słów. Może wtedy zobaczysz jak bezwartościową osobą jesteś - Coralin przechyliła głowę w lewo zakładając ręce na piersi. Wcześniej wstała i stanęła naprzeciw jasnowłosej koleżanki.

Tamta tylko zarżała śmiechem na jej słowa.

- W odróżnieniu od ciebie nie zadaję się z bandą tchórzy. Wiem, że obgadujesz mnie za plecami. Twoje życie musi być tak nudne, że musisz być nim mega rozczarowana. Współczuję. Z takim charakterkiem i wyglądem strzygi nie znajdziesz sobie nikogo lepszego. Moja babcia ma lepsze poczucie gustu niż ty.

Dziewczyna obdarzyła ją wrednym uśmiechem. Mimo moźnego wiatru i pory roku, jasnowłosa miała odsłonięty prawie cały dekolt. Jej skóra zaczerwieniła się od zimna, przybierając gęsiej skórki.

- Ale to oryginalne Sabine. Wymyśl wreszcie coś swojego, a nie zżynaj z tych tanich harlekinów, które czytasz. O ile potrafisz czytać ze zrozumieniem.

Blondynka nie miała ochoty na dalszą kłótnie. Postanowiła, że zignoruje postać upierdliwej koleżanki i tym samym uniknie dręczącej i męczącej rozmowy z nią. Odwróciła od niej swą twarz, zabrała torebkę i ruszyła w stronę szklanych drzwi prowadzących do wnętrza ciepłego budynku.

- Popatrzcie jaka mądralińska. Cóż. Niektórzy są kimś, inni muszą tylko udawać. Ty chyba coś o tym wiesz. Jak to jest być wredną suką, która denerwuje i przysparza nieprzyjemności nawet własnym przyjaciołom, którzy są tak samo idiotyczni jak ty? No bo przecież nikt o fajnej osobowości nie zadawałby się z tobą. Wiesz co kretynko. Mam dla ciebie radę. Zdechnij, ty i ten twój kundel. O dwóch kretynów mniej w tej szkole...

Sabine nie hamowała się. Paplała wszystko,co ślina przyniosła jej na język. Jej twarz rozpromieniła się jakby właśnie wygrała główną nagrodę na jakiejś loterii. Zadowolona z siebie głośno się śmiała podburzając innych do tego samego, wytykała ją palcami.

Coralin rozejrzała się, lecz nie dostrzegła tam ani jednej przyjaznej twarzy. Otoczyli ją znajomi tej żmiji. Jedna z dziewcząt popchnęła ją, wyrywając jej torebkę z dłoni.

- Oddawaj!

Coralin krzyknęła bojowym tonem, lecz dziewczyny nie wystraszyły się jej.

Jedna z nich otworzyła torebkę i wysypała na ziemię, to co znajdowało się w jej wnętrzu. Sabine nie mogąc powstrzymać się od kolejnej fali śmiechu, schyliła się unosząc jeden przedmiot do góry.

- No nie wierzę! Czy to tampon dla dziewic! Ha ha ha! Chris musi mieć mega małego siusiaka!

Wybuchnęła jeszcze donośniejszym śmiechem posyłając kłęby gorącej pary w twarz Coralin. Wirujące kropelki wody osiadły się na jej zaczerwienionej od wściekłości i wstydu twarzy.

Szydzili z niej, doprowadzali do ostateczności, lecz nie mogła wykrzyczeć na głos tego, co przychodziło jej w tym momencie do głowy. Wiedziała, że nie miała z nimi najmniejszych szans, nie w tym środowisku. Poczucie beznadziei oplotło całe ciało, uniemożliwiając odejście, bądź wykonanie jaiegokolwiek sensownego ruchu. Łzy w jej oczach zaszkliły się, powodując, iż dziewczęta poczęły się jeszcze głośniej śmiać.

- Wystarczy Sabine!

Silny, męski głos zagłuszył dziki jazgot rozwrzeszczanych nastolatek.

Umilkły, kierując zaciekawione spojrzenia na sylwetkę chłopaka, który dopiero co wkroczył na schody. Zorientowawszy się nad kim pastwią się jego szkolne koleżanki przyspieszył kroku i stanął przed zaskoczoną blondynką, osłaniając ją własnym ciałem.

- Chcesz spożytkować wolny czas, idź do męskiego kibla. Taka szmata jak ty idealnie nadaje sę do tego, żeby wypucować tamtejszą podłogę - ostry ton chłopaka przeszył bębenki zgromadzonej tam publiczności. Z wrogością bijącą od jego twarzy i każdego ruchu, pochylił się, by zebrać porozwalane rzeczy, włożyć je do torebki i wręczyć pokrzywdzonej blondynce.

- Chodźcie dziewczyny. Nie będziemy zniżać się do ich marnego poziomu.

Blondyna uśmiechnęła się fałszywie. Zarzuciła platynowe włosy na plecy, machnęła ręką na znajome i odwróciła się od Drake i Coralin kołysząc przy tym biodrami.

- W odróżnieniu od was, my chociaż posiadamy jakiś poziom. Spadajcie, bo zatruwacie tlen tym swoim głupim gadanie - Drake burknął na tyle głośno, iż jego ostre, nieprzyjemne słowa dotarły do uszu koleżanek.

Sabine otowrzyła usta. Wyglądała jak ryba wyciągnięta z wody. Po chwili zamknęła usta, mrużąc oczy. Prychnęła cicho pod nosem i bez najmniejszego komentarza weszła do szkoły, a zaraz za nią szwadron ludzko - podobnych lalek.

- Jak ja nie cierpię tej suki.

Cichy, zachrypnięty głos blondynki dotarł do uszu bruneta powodując jego gwałtowną rekację.

- Mam podobnie. Na jej widok mam ochotę wydłubać sobie oczy, połknąć je, a następnie wysrać. Przynajmniej nie byłbym zmuszony do patrzenia na te groteskę - chłopak pokręcił nieznacznie głową.

Na ustach Coralin pojawił się subtelny uśmiech. Nie spodziewała się tego po nim. Tej uczynności i pomocy z jego strony. Przecież była dla niego okropna. Przez cały ten czas traktowała go jak nieprzyjaciela. Próbowała odsunąć od niego swoich przyjaciół. Tymczasem mogło okazać się, iż on był jednym z nich.

- Ooo... nie podniosłem jeszcze tego.

Brunet ugiął się na nogach, sięgając po mały przedmiot, który spokojnie spoczywał na mokrym kamieniu.

- Nie trzeba. Podniosę.

Coralin zorientowała się, o który przedmiot mu chodziło. Próbowała go wyprzedzić w tym czynie, aczkolwiek chłopak był szybszy. Trzymał biały, miękki rulonik przypatrując mu się nieodgadnionym spojrzeniem. Po chwili podał go zapeszonej blondynie.

- Dzięki - bąknęła cicho. Włosy opadły jej na twarz, przysłaniając nieco czerwone wypieki.

- W porządku. Nie ma co się krępować. Rozumiem. Wy dziewczyny macie swoje babskie sprawy.

Posłał jej łagodny, neutralny uśmiech, inny od dotychczasowych min, czy spojrzeń.

- Ciężko mi w to uwierzyć... - zaczęła niepewnie, nie chcąć urazić kolegi. Lecz ten nie wydawał się być zły. Może lekko przygaszony.

- Nie znam się na tym, ale mam siostrę.

Coralin nie mogła się powstrzymać od śmiechu, lecz szybo ukryła go pod rękawem kurtki. Brak zrozumienia u kolegi rozbawił ją.

- Nie o to mi chodziło. Chciałam powiedzieć, że byłam dla ciebie wredna, a ty tak po prostu pomogłeś mi. Zaskoczyłeś mnie. Nie wiem, co powiedzieć.

Dziewczyna wzruszyła delikatnie ramionami, unosząc ku górze wzrok i przypatrując się twarzy kolegi. Nadal nie mogła tego zrozumieć i pojąć. Dlaczego? Mógł swobodnie przejść, zignorować tę scenę, udać, że po prostu jej nie zauważył. Mimo to postąpił ianczej i blondyna nie była w stanie zrozumieć, co w niego wstąpiło, bądź co ustąpiło na rzecz milszej natury.

Chłopak uśmiechnął się blado, a jego ciemne, niczym gorzka czekolada tęczówki nieco pojaśniały pod wpływem bladych promieni słonecznych przedzierających się przez gęste, zespolone obłoki.

- Na imprezie wspominałem coś, że jestem wspaniały. Właśnie to udowadniam - ukłonił się nieznacznie, posyłając koleżance zdezroientowany uśmiech.

Otworzyła usta ze zdumienia, lecz zanim wypowiedziała jakiekolwiek słowo, jego już nie było. Zniknął za szklanym drzwiami, pozostawiając jedynie mgliste obłoki wydychanego powietrza. Ulotnił się. Zostawiając samą pośród tłumu zmierzających na zajęcia uczniów. Wciąż to do niej nie dotarło. No bo to niemożliwe. Nie mogła się mylić. Jak? To nie do pomyślenia. A jednak. Wiedziała, że będzie żałowała tej decyzji.

Pokręciła przecząco głową. Ruszyła w stronę drzwi. Pora przeprosić przyjaciół i zgodzić się na tę nierozsądną akcję, póki jeszcze się nie rozmyśliła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro