„Krwawy Ogród" | SzefowaWiruLibra

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tytuł: Krwawy ogród

Autor: Bajurka_

Tym razem podjęłam się recenzji książki pod tytułem „Krwawy Ogród". Opinia została napisana na podstawie prologu i pięciu opublikowanych do tej pory rozdziałów.

Jako ciekawostkę dodam, że ciągle ten tytuł przekręcam i myślę: „Szklany Ogród". Nie mam pojęcia, czemu akurat ta wersja mi się wryła.

Tradycyjnie zaczynamy od okładki, w tym przypadku rzucającej się w oczy i porządnie zrobionej, chociaż nieidealnej. Grafika nie jest monochromatyczna, ale — zwłaszcza w tle — zastosowano ciemne kolory, przez co sprawia wrażenie poważnej i nieco ponurej. Umieszczone na niej róże całkiem ładnie komponują się ze sobą nawzajem i plamkami — prawdopodobnie — krwi. Napis tytułowy przyciąga z daleka uwagę swoim rozmiarem, jednak jest nieco nieczytelny. Warto też zauważyć, że nie jest przekombinowany, o co łatwo, gdy wybieramy najbardziej wymyślne czcionki. Nie byłam w stanie zidentyfikować białego elementu, na którego tle znalazły się kwiaty. To są jakieś płatki czy coś bardziej w stylu piór? Na początku myślałam, że może to rozpryśnięta farba, ale faktura się nie zgadzała. Patrzyłam długo i nie mogłam nic wykombinować. Zapunktowało u mnie natomiast ciemne tło oraz gałąź, która częściowo zakrywa napis, ponieważ mam słabość do nagich gałęzi (jakkolwiek by to nie brzmiało).

Mimo wszystko na grafice czuć przesyt i chaos. Mały, bo mały, ale zobaczywszy ją po raz pierwszy, musiałam poświęcić dłuższą chwilę, żeby zorientować się, co gdzie jest. Mam wrażenie, że elementów jest na niej po prostu za dużo i można się zgubić.

To, co mi się mało podoba, to sposób, w jaki zapisano na grafice nazwę autorki. Literki są mniejsze niż w tytule, więc złym pomysłem jest użycie tutaj ciemniejszego koloru, ponieważ tekst ciężej dojrzeć. Na samym dole okładki też są ciemne, malutkie literki, ale za nic w świecie nie jestem w stanie ich rozczytać. Nie widzę sensu w umieszczaniu na grafice napisu, którego nie da się rozszyfrować, więc radziłabym albo go usunąć, albo powiększyć i użyć czytelniejszego fontu.

Opis historii wyjaśnia, skąd tytuł opowiadania oraz okładka. Przedstawia szkielet fabuły, ale jednocześnie niewiele zdradza. Zapowiedź jest napisana bardzo ładnie, zaciekawia i zawiera nutkę tajemnicy. Można ocenić, że jest to pomysł intrygujący i niby wiadomo, o co chodzi w książce, ale jednocześnie nie poznajemy szczegółów, jak to, kim są bohaterowie. Nie jest to banalne ani schematyczne, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że gdybym szukała opowieści do przeczytania, wybrałabym właśnie tę.

Nazwy rozdziałów oraz tytuł książki zostały napisane specjalnymi znakami wykopanymi z głębin tablicy Unicode. Nie wszystkie telefony, między innymi mój, takie pseudoczcionki odczytują i ten szczegół mógłby sprawić, że mimo zachęcającej okładki i dobrego opisu zrezygnowałabym z lektury. Teoretycznie mam laptopa, na którym te znaki są odczytywane, ale i tak radziłabym autorce zmienić nazwy na standardowy zapis. Może i nie będzie wyglądać to tak ładnie, ale zapewniam, że czytelników od tego się nie straci, a wręcz przeciwnie — może ich przybyć. Będzie to ułatwienie dla tych, których telefony nie posiadają wcześniej wspomnianej opcji.

Przed właściwymi rozdziałami umieszczono post z grafikami mającymi nawiązywać do postaci. To miły dodatek cieszący oko — podoba mi się kolorystyka i to, że grafiki są tajemnicze, majestatyczne oraz roztaczają mroczną atmosferę. Przy okazji poznajemy również imiona i nazwiska głównych bohaterów.

Do właściwej historii podeszłam z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony przekonywała mnie okładka, opis oraz fakt, że jest to historia o wampirach, czyli jeden z moich ukochanych typów powieści. Z drugiej jednak towarzyszyła mi obawa, czy „Krwawy Ogród" nie będzie kolejną opowiastką z serii „o wilkołakach i/lub wampirach", które cierpią na klątwę bycia schematycznym, do bólu przewidywalnym romansidłem z papierowymi postaciami, nieklejącą się fabułą, masą błędów i wszystkim, co najgorsze. Wyjątków od tej reguły jest naprawdę mało, a nieraz opis prezentuje o wiele lepszy poziom od faktycznej historii, co kończy się ogromnym rozczarowaniem i niesmakiem. Czy w tym przypadku było podobnie? Zaspoileruję wam: totalnie nie.

Jak już wspomniałam — historia skupia się na wampirach. Byłam ciekawa tego, jak autorka je przedstawi, i się nie zawiodłam. Wampiry w tej opowieści to krwiopijcy, o jakich chce się czytać. Potężniejsi od ludzi, przerażający dla naszego gatunku, chłodni, wyniośli, a jednocześnie wyjątkowo ludzcy, ze słabościami i nieidealnym charakterem. Co warto zauważyć, nie wyglądają jak greckie rzeźby... a nawet jeśli, to nie zostało to podkreślone i bogu dzięki. Bardzo odświeżające było zobaczenie świata „nietoperków" oddzielonego od świata ludzi. Jest to pomysł intrygujący; świat przedstawiony sprawia wrażenie niedostępnego i mrocznego z perspektywy zwykłego czytelnika-śmiertelnika. W większości dzieł tego gatunku krwiopijcy żyją w naszym świecie, nie posiadają własnego. Niestety, uniwersum, choć o dużym potencjale, nie zostało do końca rozbudowane; o świecie wampirów wiemy niewiele, przedstawiono jedynie podstawowe informacje o Ogrodzie i nazwy klanów. Liznęliśmy też trochę kultury, jednak nie zostało to, według mnie, dostatecznie rozwinięte. Świat nadnaturalny jest zbyt skąpo opisany, autorka nie przedstawiła jego wyglądu, szczegółów dotyczących monarchii i wierzeń ani nie podała informacji dotyczącej tego, czy żyją tam jeszcze inne istoty. Uniwersum wydaje się przez to płaskie i potraktowane nieco po macoszemu. Mam nadzieję, że wraz z rozwojem fabuły czytelnik poza więcej szczegółów dotyczących wampirzego świata.

Świetnym pomysłem było też to, aby kilku ludzi utrzymywało z wampirami kontakt, dzięki czemu obie rasy żyły w pokoju. W większości historii z wampirami świadomość ludzi na temat tych potworów dzieli się na „to tylko bajki" oraz „żaden człowiek nie powinien wiedzieć, ale kilku zdaje sobie z tego sprawę i robi za dawców bądź kochanków". Stąd wątek istnienia kilku wybranych śmiertelników, na których barkach spoczywa tak odpowiedzialne zadanie, jest bardzo ciekawy. To, że ludzki świat źle wpływa na wampiry i sprawia, że słabną, było kolejną nowością i zabiegiem, który również przypadł mi do gustu. Dzięki temu widzimy wyraźnie, że mimo wzmocnionych cech, istoty nadprzyrodzone mają słabość, którą ludzie mogliby wykorzystać, gdyby wiedzieli o istnieniu tych stworzeń. I, o ironio, tą piętą achillesową jest miejsce, w którym żyją ludzie, czyli z perspektywy wampirów słabe, nic nieznaczące i głupie istoty, które w założeniu nie powinny stanowić dla nich wyzwania. Autorka opisała tu ciekawy paradoks, dzięki któremu czysto teoretycznie obie strony mają wyrównane szanse podczas ewentualnego konfliktu.

Bardzo zaciekawił mnie też wątek ogrodu, który jest wyjątkowo oryginalnym pomysłem. Ja bym nie wpadła na to, żeby z kruchych róż utożsamianych z delikatnością i miłością zrobić swego rodzaju serce potężnych, nadnaturalnych istot pijących ludzką krew, które dla człowieka są największym koszmarem. Naprawdę winszuję, bo to rozwiązanie zaskakuje, sprawdza się i ma sens.

Idea wampirów mających swoją społeczność, ubierających się inaczej niż ludzie, dzielących się na tych, którzy śmiertelnikami gardzą, i na tych, którzy uważają, że zasługują oni na życie, mających swoje wierzenia, przyzwyczajenia i legendy, a ponadto współpracujących z wąskim, wtajemniczonym gronem ludzi, żeby zachować pokój, skojarzył mi się z... Harrym Potterem. Tak, jako Potterhead do kwadratu potrafię w prawie każdej historii znaleźć nawiązania do opowieści o nastoletnim czarodzieju, także się nie przejmujcie. Zadziało to nawet na korzyść „Krwawego Ogrodu", bo z nutką sentymentu czytało mi się to przyjemniej.

Jedyne, co trochę mnie śmieszyło, to „spiczaste uszy" wampirów, ale to czysto subiektywne gusta. Od razu przed oczami stają mi mimowolnie mroczne elfy rodem ze Skyrima czy Baldurs Gate albo nietoperze. Kto wie — może właśnie do tych ostatnich miało to być nawiązanie.

Historia jest zręcznie poprowadzona. Podoba mi się to, że nie ma jednego głównego bohatera, przynajmniej na tę chwilę. Wątki kilku postaci przeplatają się ze sobą, ale autorka prowadzi je sprawnie i splata wszystkie historie w jedną spójną, dzięki czemu nie czuć chaosu ani przytłoczenia. Akcja toczy się płynnie. Mimo całkiem okazałej długości rozdziałów czyta się je szybko i z zaciekawieniem. Opisy są napisane w sposób bardzo porządny, nie zanudzają, a jednocześnie kreślą wyraźny obraz świata przedstawionego. Czytając, wiemy co, gdzie i kiedy się wydarzyło, natomiast dodatkowym plusem jest szczegółowość i artystyczny charakter narracji, który nie przytłacza. Autorka płynnie przechodzi z tematu na temat, dzięki czemu się nie gubiłam. Szybko skojarzyłam, kto kim jest i jak ma na imię, a naprawdę bardzo rzadko mi się to zdarza, jeśli w ciągu trzech rozdziałów poznaję pięć lub więcej postaci. Wszystko zostało tak opisane, że nie było możliwości pomylenia bohaterów, czemu sprzyjał fakt, że bardzo się od siebie różnili.

Autorka poprawnie prowadzi również konwersacje, oddając za pomocą kwestii dialogowych oraz opisów charakter postaci w sposób wiarygodny i realistyczny. Gdy któraś z nich jest zdenerwowana, doskonale to czujemy i łatwo potrafimy sobie wyobrazić; w momentach napięcia zaś czujemy faktycznie napięcie. Mogę tylko pogratulować, bo pokazanie emocji za pomocą słów to ciężkie wyzwanie, a w „Krwawym Ogrodzie" zostało nienagannie zrealizowane.

Historia jest nam dawkowana w wyważonym tempie. Na tyle wolno byśmy mieli czas złapać przysłowiowy oddech oraz uporządkować sobie w głowie wydarzenia, ale jednocześnie na tyle szybko, żeby nie zanudzić czytelnika i by ciągle coś się działo. Stale utrzymywany jest lekko mroczny i niepokojący klimat ze szczyptą napięcia i niepewności, a odpowiednia atmosfera to również ważny element historii. Fabuła wydaje się na tę chwilę przemyślana i mam nadzieję, że będzie tak dalej. Wielokrotnie widziałam autorów, którzy po kilkunastu rozdziałach zaczynają się gubić w tym, co piszą, tracą zapał czy na siłę coś zmieniają, bo nie podoba im się już, w jakim klimacie stworzyli poprzednie części, przez co wszystko szlag trafia. Życzę autorce z całego serca, by tego nie doświadczyła.

Jeżeli chodzi o postaci, to — jak wspomniałam wyżej — są realistycznie wykreowane. Wyraźnie odróżniają się od siebie, zapadają w pamięć, są charakterystyczne, lecz nie przerysowane. Polubiłam ogromnie Ezekiela, który z charakteru kojarzy mi się z Lokim, ale dwaj pozostali bracia również przypadli mi do gustu. Mam nadzieję, że dostaną w przyszłości tyle samo „czasu ekranowego", co wyżej wspomniany brat. Ich wzajemne relacje zostały przedstawione bardzo naturalnie. Za Ezekielem moim faworytem jest Francis, na trzecim miejscu plasuje się Elvira, a zaraz za nią Renwick.

Na początku wydawało mi się, że Francis zostanie przedstawiony jako człowiek-nieudacznik, a jednak zostałam zaskoczona i to w sposób bardzo pozytywny. To postać złożona, która radzi sobie ze stresem i ciężarem wyznaczonego jej zadania w taki, a nie inny sposób. Widać, że kocha on rodzinę i chciałby żyć normalnie. Aż żal mi gościa! Podobnie było z Elvirą, która jest bardzo charakterną babką, choć przeglądając komentarze, doszłam do wniosku, że jestem w mniejszości, ponieważ większość woli Pana Masochistę Renwicka. W moim rankingu jego rywalka, Elvira, wygrała, co nie zmienia faktu, że kreacja ich obojga zyskała moje uznanie. Podoba mi się, jak została zbudowana między nimi relacja odwiecznych rywali. Ich spór nie jest zero-jedynkowy, obydwoje mają wyraźne powody do tego, by nie lubić siebie nawzajem. Niezbyt podobał mi się natomiast brak obiektywizmu, ponieważ Renwick został trochę wybielony, a Elvira przedstawiona bardziej jako antagonistka. Motyw z ich miłością do ogrodu był w moim odczuciu zrobiony lepiej — oboje są do niego przywiązani, ale na swój sposób. Ich motywacje różnią się wyraźnie od siebie, a to ukazuje nam dwa kompletnie różne spojrzenia na jeden temat i to od czytelnika zależy, które z nich uzna za słuszne. No i przyznam, że przy tej dwójce odezwała się moja wewnętrzna shipperka... Pasują mi do siebie w myśl zasady: „kto się czubi, ten się lubi".

Dowodem na to, że autorka potrafi znakomicie tworzyć postacie, jest ludzka dziewczyna, Michelle, z rozdziału drugiego. Pojawiła się raz i wydaje mi się, że nie wróci, ponieważ była tylko pionkiem mającym pokazać ważne wydarzenia fabularne. Mimo swojej epizodyczności postać okazała się złożona. Ukazano jej charakter, relacje z siostrą i sposób bycia, dzięki czemu czytelnik mógł sobie wyrobić o niej opinię. Skutkowało to tym, że sytuacja, która przydarzyła się jej na końcu, została odebrana w sposób zależny od tego, jakie kto miał na jej temat zdanie. Mnie było jej po prostu szkoda, gdyż przypominała mi nieco mnie, utożsamiłam się z nią, a na dodatek żal spotęgował fakt, iż Michelle nie miała złych zamiarów, chciała dobrze i w swoim konflikcie z siostrą to ona tak naprawdę była tą „dobrą", a spotkał ją niewesoły los.

Jeżeli chodzi o błędy, to ciężko było mi się skupić na szukaniu ich. Wciągnęła mnie fabuła i wolałam się skoncentrować na niej, aby wszystko dokładnie zapamiętać. Udało mi się jednak zachować na tyle trzeźwości, że zauważyłam kilka niedociągnięć. W rozdziale szóstym w jednym z fragmentów mamy ucięte prawdopodobnie zdanie, co zresztą już ktoś wypunktował. Raz czy dwa wyłapałam też literówkę bądź inny drobny błąd, ale były to rzadkie momenty i nie przeszkadzały w lekturze. Czasami można było też zauważyć trochę poprzestawiany szyk zdań. Dialogi były zapisywane poprawnie, a to się chwali. Mogę powiedzieć śmiało, że pod kątem języka „Ogród" jest dopracowany, co pomaga w komfortowym czytaniu.

Podsumowując, do „Ogrodu" podchodziłam z lekką rezerwą oraz strachem miłośnika wampirów i wilkołaków, który chciał przeczytać dobre opowiadanie o nadnaturalnych istotach. Czy je dostałam? Jak najbardziej. Oczywiście "Ogród" ma kilka niedociągnięć czy niedopracowań, jednakże trzeba wziąć pod uwagę fakt, że książka ma dopiero kilka rozdziałów i wszystko ma szansę się jeszcze rozkręcić. Jeżeli ktoś szuka niebanalnej, dobrze napisanej historii o wampirach, z ciekawymi, charakterystycznymi bohaterami, to rekomenduję „Ogród".

Nie żałuję, że zgodziłam się to zrecenzować i bardzo prawdopodobne, że zostanę z tym opowiadaniem prywatnie. Jest to kawał wciągającej pracy z poprawnie wykreowanym, choć wymagającym rozbudowania, światem, realistycznymi postaciami i intrygującą fabułą. Starania i talent autorki są wyraźnie widoczne i modlę się, żeby jakość opowiadania rosła wraz z liczbą rozdziałów, bo inaczej doznam zawodu roku.

Gratuluję autorce i życzę dalszego rozwoju, żeby było jeszcze lepiej.

Korekta: szekspir_z_salem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro