„Maska Megery" | LinnaQ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zabieram się za pisanie recenzji książki, która nie nadaremno trafiła w moje ręce. Jest to bowiem romans autorki VeronicaRReiger, na którego zakończenie nie byłam gotowa. Książka zdołała zachwycić mnie do tego stopnia, że nie mogłam oderwać się od czytania chociażby na moment. Lektura przyprawiała mnie o dreszcze; niekiedy chciałam sama znaleźć się na miejscu głównej bohaterki, aby poczuć to, co ona.

Tytuł opowieści — „Maska Megery" — był intrygujący, idealnie dopasowany do motywu przewodniego, choć z początku może się to wydawać niejasne. Odpowiedzią jest fakt, że Megera to jedna z bogiń zemsty, szczególnie w przypadkach zdrady i nieczystości w małżeństwie.

Piękna, estetycznie wykonana okładka nie przeszła obok moich oczu obojętnie. Znajduje się na niej postać kobiety, której część twarzy została zasłonięta, tworząc wrażenie maski, co nawiązuje do tytułu opowieści.

Po przeczytaniu opisu byłam przekonana, że jest to utwór, na którym z pewnością się nie zawiodę. Uwielbiam nawiązania do ciągnącej się przeszłości, od której nie sposób jest uciec: magię tajemnicy, powolne wychodzenie na jaw sekretów i dowiadywanie się więcej o życiu bohaterów w przystępny sposób.

Moją uwagę zwróciło już na samym początku to, z jaką dokładnością autorka podchodzi do każdego szczegółu. Cudownie czyta się teksty osób, które mają wprawę w tym, co robią. W tym przypadku świadome komponowanie elementów stworzyło perfekcyjną całość i można było poczuć, że każdy dodatek, ten mniejszy czy większy, jest potrzebny.

Brak błędów pod względem interpunkcyjnym, ortograficznym oraz językowym również udowadnia, z jaką starannością autorka podeszła do napisania tego dzieła.

Mogłabym godzinami opowiadać o klimacie, który towarzyszył opowieści. Każda postać, miejsce, emocja i zachowanie — wszystko to sprawiało wrażenie tak lekkiego, a zarazem prawdziwego. Nie czytałam słów na siłę, każda kolejna linijka wciągała mnie głębiej w historię, którą mogłam niemal poczuć na własnej skórze. Przyjemnie, wręcz bardzo przyjemnie, spogląda się na każdy wers. Nie wiadomo, czego się spodziewać, co zatrzymuje czytelnika przy historii.

Styl pisania autorki zachęcał do dalszego czytania. Wiele wspaniałych opisów charakterystycznych dla danej sytuacji i to, w jaki sposób utworzone zostały więzi pomiędzy bohaterami, to tylko niektóre z rzeczy, jakie ma do zaoferowania książka. Widać po tym, jak bardzo zależało Veronice na dokładnym przekazaniu wszystkich tych emocji i przeżyć; że skupiła się na tym, aby czytelnik współodczuwał emocje postaci.

Ciekawa, wciągająca i trzymająca w napięciu czytelnika akcja to nieodzowny element każdej dobrej książki — tutaj ten cel niewątpliwie udało się zrealizować. Fabuła „Maski Megery" miała wyważone tempo, wszystko ze sobą współgrało, a każde wydarzenie miało znaczenie.

Wydarzenia mają miejsce w Szkocji i ze znajomością jej kultury autorka poradziła sobie wyśmienicie, bez wyraźnego problemu. Gdy czytałam o szkockich potrawach, napojach, świętach czy innych detalach dotyczących regionu, miałam poczucie, jakbym naprawdę się tam znajdowała.

Zajmijmy się teraz postaciami. Dogłębnie zostały przekazane i nadane emocje, dzięki czemu było wiadomo, co czuje dany bohater. Co ważne: każda sytuacja miała swoje konsekwencje.

Główna bohaterka, Mary Grey, to szalenie intrygująca i tajemnicza postać, która nagle pojawiła się w miasteczku Tobermory, znajdującym się na wyspie Mull. Poznaje tam wiele osób i powoli przekonuje się do tamtejszych zwyczajów. Stara się również nadać miejscu jeszcze bardziej magicznego klimatu, aby nikt nigdy nie zapomniał o „bezpiecznej przystani", do której zawsze można wrócić i poczuć się jak w domu.

Z biegiem czasu w Mary zaczynaja dominować uczucia, których za wszelką cenę chce się pozbyć; uciec od wszystkiego, co ją otacza, i skupić się na celu, który tkwi w jej myślach od czasu pojawienia się w Tobermory. Powoli dowiadujemy się więcej o bohaterce, o jej intrydze i ciążącej przeszłości, która wpływa na jej dotychczasowe życie.

Fraser Inness to z kolei mężczyzna, który już od pierwszych rozdziałów obraca świat Mary do góry nogami oraz funduje jej dogodne towarzystwo i atrakcje, o jakich w życiu nie śniła. Lubiłam tę postać od początku, miała w sobie coś, koło czego nie dało się przejść obojętnie. Uwielbiał tajemnice; sam był z początku bardzo skrytą i zagadkową osobistością, która nie dawała po sobie poznać, co tak naprawdę dzieje się w jej wnętrzu.

Relacja Mary i Frasera była cudowna, każde ich spotkanie napawało mnie radością, bo umieli zrozumieć się bez słów, bez zbędnych komplikacji. Wpływali na siebie, dając sobie nawzajem nadzieję na lepszą przyszłość i tym samym starając się nie popaść w wir przyzwyczajeń. Na każdym kroku były przedstawiane ciężkie momenty pomiędzy nimi, lecz żadne z nich nie zapomniało o uczuciach, jakimi się darzyli. Z każdym kolejnym razem coraz bardziej wierzyli, że ciągnąc tę relację, postępują słusznie — jak od zawsze pragnęli.

Muszę wspomnieć również o bohaterce, która znalazła specjalne miejscu w moim sercu. Jest to Fia McLean, kochana, emanująca ciepłem starsza pani, która nieustannie pomagała postaciom, jak tylko umiała. Starała się dogodzić każdemu, kto tego potrzebował. Jej dar przekonywania i uparte dążenie do swego były czymś, co wyróżniało ją na tle innych postaci i ładowało pozytywną energią.

Ilość bohaterów w książce była nieprzesadzona, każdy odgrywał tam określoną rolę, był częścią większej całości. Z łatwością przychodziło mi zapamiętywanie imion, każdy z bohaterów tworzył niesamowicie realistyczną atmosferę, a ich zachowania nie różniły się niczym od takich, które można spotkać w codziennym życiu. Wszystko idealnie wpasowywało się w dane sytuacje. Postaci otwierały się przed sobą, starały wzajemnie zrozumieć swoje odczucia, pozwalając zarazem istnieć temu rąbkowi tajemniczości. Bohaterowie to najważniejsza część opowiadania, a tutaj robota została wykonana solidnie.

Podoba mi się to, że nacisk położony jest nie na fizycznych kwestiach, tylko na tym, co dzieje się w głowie bohaterki. Skupienie na uczuciach jest ważne, tym bardziej jeśli ma się do czynienia z rodzajem książki, w którym wszystko opiera się właściwie na nich. Tu nie zabrakło kompletnie niczego.

Autorka trzymała się głównego wątku, jednak zwracała również uwagę na te poboczne. Każdy z nich miał swój szczególny cel, znaczenie w życiu postaci.

Warto jest przypatrywać się wszystkiemu, gdyż naprawdę godne podziwu jest to, jak zostały ujęte sprawy, jak potoczyły się losy bohaterów i jak autorka zdołała nadać wszystkiemu tak ogromne znaczenie.

Jeśli chodzi o długości rozdziałów, jest to niewątpliwie kwestia ilości posiadanego w danym momencie czasu. Dla kogoś, kto nie ma go zbyt wiele, może być dobre przeczytanie choćby jednej części. Nie sposób jest się jednak oderwać od kolejnych, bo sekrety czekają na odkrycie, a nie ma nic lepszego od chęci dowiedzenia się, co wydarzy się dalej. Jest to dobra pozycja dla osób, które mają czasu pod dostatkiem i tylko czekają, aż coś dostarczy im wspaniałych i emocjonujących doznań.

Zdecydowanie książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Nie pomyślałam, że tak bardzo wciągnę się w tę lekturę, zanim nie zaczęłam czytać dalszych rozdziałów. Wszystko działo się powoli, zważając na liczbę rozdziałów i ich długość, jednak według mnie warto było dotrwać do samego końca. Poleciłabym „Maskę Megery" każdemu, kto uwielbia klimaty dobrze zrobionego romansu z fascynującą, zapierającą dech w piersiach tajemnicą. Dziękuję za możliwość przeczytania tak zniewalającej, hipnotyzującej i poruszającej wewnętrznie książki! Zgodnie ze słowami autorki, pozycja z pewnością na trochę zostanie w moich myślach, a w sercu na jeszcze dłużej. 

Korekta: szekspir_z_salem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro