Kroniki Podziemia: Tom I/Selene Helder

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tytuł: Kroniki Podziemia: Tom I

Autor: LegasowK

Czy istnieje życie po śmierci? Jeśli tak, to jak ono mogłoby wyglądać i kto zabiera nasze dusze? Na te pytania i wiele więcej odpowiada LegasowK wraz z jej "Kronikami Podziemia". Umiejętnie posłużyła się ona motywami, tworząc coś zupełnie nowego, czegoś, czego chyba jeszcze nikt nie przedstawił. Przy okazji skradła moje serce swoim talentem i lekkim piórem.

Opis wydaje się być banalny — kilka pytań i podsumowanie ich zagadkowym stwierdzeniem. Czytałam jednak to z dziesięć razy i za każdym razem odkrywałam nowy sens tych słów. W tajemniczy i mroczny sposób LegasowK intryguje, wprowadza czytelnika w klimat opowiadania, stwarza pozór, że coś się o fabule wie, ale jednocześnie niczego nie zdradza. Można się jedynie domyślać. Osobiście, jestem rozdarta. Z jednej strony podziwiam autorkę za takie posunięcie, jeśli chodzi o opis. Z drugiej natomiast nie wiem, czy prywatnie sięgnęłabym po tę pozycję. Wertowanie pięciu zdań kilkukrotnie, by pojąć znaczenie i sens, nie należy do moich ulubionych czynności. Irytuję się, gdy przy czytaniu muszę wracać do jakiegoś wątku, bo był on zbyt zagmatwany. Tutaj też tak było. Doceniam ten opis, owszem, ale jako czytelnik, niekoniecznie recenzent, radziłabym znaleźć złoty środek, by po maksymalnie dwóch, czy trzech razach wszystko jawiło się klarownie i autentycznie zachęcało do zgłębienia sekretów, kryjących się za tymi pytaniami.

W prologu jest rozwinięcie opisu i pojawiają się pierwsze odpowiedzi. Jak przystało na część wprowadzającą, kreuje dalej czytelnikowi ten dziwaczny, szarobury świat. Co ciekawe, przez dosyć długi fragment nadal nie poznaliśmy imienia głównej bohaterki. Nie wiemy do końca, gdzie się znajduje, czy faktycznie umarła, dlaczego niczego nie pamięta , w tym posępnego mężczyzny prowadzącego ją w nieznane. Nie potrafię jednak zrozumieć, jakim cudem dziewczyna może być tak niezdarna. Przewróciła się bodajże czterokrotnie i pokiereszowała. Nieco to przeszkadzało we wczuwaniu się w jej dezorientację oraz przerażenie. Poza tym, tekst jest naprawdę dobry i zachęca do zajrzenia w rozdziały. Autorka ma lekkie pióro, więc taką swoistą drogę krzyżową dotychczas bezimiennej czyta się w miarę szybko i przyjemnie. Błędów nie zauważyłam żadnych, zatem przeprowadzono dobrą korektę lub LegasowK zna się na poprawnej pisowni. To się ceni.

Rozdział pierwszy przyciągnął mnie do siebie i niemalże pochłonął. Akcja rozwinęła się, choć wciąż niewiele informacji posiadamy o głównej bohaterce. Wiemy, że to XIX–wieczna dama wrzucona w świat tajemniczego Podziemia, w którym — wydaje się — panują zasady i technologie obecne współcześnie. Podobały mi się momenty konsternacji i zafascynowania przedmiotami takimi jak lampa czy forma smartwatcha z hologramem — przyznaję, że ogromnie mnie rozbawiły. Błędów jak nie było, tak nie ma lub ich nie zauważyłam. Jedynie zastanawia mnie, czy wulgaryzmy zostały użyte słusznie. Jest to sklasyfikowane jako "dla dorosłych", okej, nie czepiam się, że w ogóle pojawiają się wulgaryzmy. Trochę tutaj jednak zawiódł research, ponieważ słowo "ku*as" jeszcze w XIX wieku oznaczał jedynie frędzel ("Pan Tadeusz" może posłużyć jako przykład), a "dz*wka" nie istniała. Owszem, było słowo dziewka, które akurat w XVIII wieku przez służące, które nie tylko sprzątały, nabrało takiego znaczenia i wydźwięku. "Dz*wkę" stworzył polski pisarz, Tadeusz Boy–Żeleński, na przełomie XIX i XX wieku. Jednak balansowanie na granicy dawnych lat, a współczesnych trochę się rozjeżdża, gdy większość przekleństw pochodzi z wieku XX. Radziłabym o tym poczytać (lub obejrzeć Polimaty, jak w moim przypadku), a "dz*wkę" zastąpić "ku*wą", która pochodzi z kolei już z XVI wieku.

W rozdziale drugim przekonuję się, że Pandora (główna bohaterka, która obrała takie imię) jest nieco irytująca i niestety ma denerwujący nawyk gniecenia sukni. Podobało mi się jednak, że powoli odkrywane są wszystkie karty, jakimi włada autorka. Czytelnik konsekwentnie otrzymuje kolejne informacje pomagające zrozumieć i wciągnąć się w świat pełen motywów fantasy. Ufam, że i postacie rozwiną swój charakter. Nie będę raczej więcej wspominać o braku błędów i przyjemnym, lekkim sposobie pisania, bo naprawdę musiałabym o tym napisać w każdym z akapitów, a nie ma co się powtarzać, nawet jeśli przy odnalezieniu jakiejś gafy, chcę podkreślić, że ma to minimalny stosunek w związku do całokształtu.

Kolejny rozdział to zaserwowanie brutalności świata w czystej formie. Zaczyna się od złożenia Pandorze propozycji seksualnej przez niejakiego Acke, który zostaje za to dotkliwie pobity przez mężczyznę dotychczas wprowadzającego dziewczynę w tajniki Podziemia — Kuro. Swoją drogą to idealnie pokazuje jego zagubienie i rozchwianie emocjonalne. Łatwo utracić samego siebie, podczas gdy jest się otoczonym zewsząd nieznanym, a w szczególności, gdy ma się za sobą, tak jak Japończyk, ponad trzystuletnie doświadczenie. Kolejnym "brutalizmem" był opis rozbierania głównej bohaterki przez Żniwiarza, by później przygotować jej nowe ubranie. Autentycznie współczułam dziewczynie, gdy po kolei każda część garderoby powoli ukazywała coraz więcej, aż została obdarta z godności. Przystając na warunki panujące w tej mrocznej krainie, jednocześnie chcąc się wyrwać przy korzystnej okazji, Pandora również ulega i zmienia swoją postawę. Budzi się w niej ciekawość, choć nadal nie potrafi pojąć, że są martwi i oddziela to od swojej świadomości, przez co, mam wrażenie, ciągle ktoś jej musi tłumaczyć podstawową zasadę panującą w tym świecie. Tym kimś jest oczywiście Kuro, który będąc raz przygnębiony a za chwilę radosny, nie wiedząc czemu, obrał sobie za cel chronienie angielskiej damy. Mimo wszystko ich relacja została wykreowana fantastycznie. Są jak dwa przeciwne ogniwa przyciągające się do siebie.

Ostatni jak do tej pory, czwarty rozdział, wypadł moim zdaniem najlepiej. Nauka języków obcych i rozwijanie nowej energii to niezwykłe przeżycie, nie tylko dla Pandory, ale i dla czytelnika. Walka na japońskie miecze, katany, chyba najbardziej jednak zapadła mi w pamięć ze względu na, że tak to lekko ujmę, pewien incydent. Owszem, mogłoby być trochę więcej akcji, ale cóż — każdy musi od czegoś zacząć, a nauka dla dziewczyny nie jest wcale taka prosta, jakby się wydawało.

Podsumowując, bo nie mam zielonego pojęcia, co by tu jeszcze dodać, opowiadanie jest naprawdę dobre i wciągające. Sam pomysł jest oryginalny — spotkałam się z czymś takim po raz pierwszy. Mam zamiar nadal śledzić tę opowieść, bo odnoszę wrażenie, że to tylko wstęp do czegoś większego i rozwinięcie przyniesie jeszcze większą dawkę brutalności i adrenaliny. Zdecydowanie polecam fanom fantastyki czy science fiction zajrzeć do LegasowK, bo naprawdę warto. Takie teksty to perełki dla portalu, gdzie jest wysyp powtarzających się schematów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro