Na skrzydłach śmierci/Vafelo

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tytuł: Na skrzydłach śmierci

Autor: _Kapelusznik_

Okładka: Okładka nie jest brzydka, ale została rozpikselowana. Mimo to jest czytelna i już jej kolorystyka może zachęcać. W centrum widzimy połowicznie roznegliżowaną, męską sylwetkę, a w tle ludzką czaszkę, co wygląda dla mnie nieco znajomo. Reszta została utrzymana w odcieniach fioletu, dzięki czemu dobór kolorów nie razi ani nie dezorientuje. Tytuł, nazwisko autora i cytat są białe, ułożone w typowo książkowy sposób, co na pewno jest plusem, szczególnie dla czytelników, którzy gustują w fizycznych, papierowych książkach.

Opis: Opis jest długi. Bardzo długi, co niestety może zniechęcać do dalszego czytania. Tylko pierwszy akapit jest właściwym opisem, z którego poznajemy główne wątki opowiadania. Składa się on z trzech części. W pierwszej przedstawiono mężczyznę, zabójcę, który dzięki swoim zbrodniom został cesarzem, po czym umarł. W drugiej pojawiają się dwie inne postaci, które mają wyruszyć na poszukiwanie nieokreślonej rzeczy będącej pożądaną „nawet przez bogów". Trzecia część zachęca do przeczytania historii ludzi żyjących w świecie, w którym panuje prawo silniejszego.

Następny akapit wyjaśnia, że obrazek na okładce to przerobiona ilustracja z oprawy książki „Z mgły zrodzony" Brandona Sandersona. Możemy więc podejrzewać, że opowiadanie jest inspirowane tym utworem.

Ostatnia część opisu to przytoczone komentarze czytelników, które również mają zachęcić do przeczytania. Sugerują one, że w opowiadaniu wiele będziemy mieć do czynienia z krwią, śmiercią i przekleństwami. Czeka nas również rozbudowany świat przedstawiony inspirowany przytoczoną książką oraz wplecione wątki si-fi.

Opis wskazuje jasno, że jest to fanfiction z rodzaju opowiadań inspirowanych. Nie da się jednak określić, czy brak znajomości oryginalnej książki wpływa na odbiór. W moim przypadku twór Sandersona leży jeszcze nietknięty na półce.

Treść: W pierwszej kolejności pojawia się bardzo krótki wstęp, który, o dziwo, wydaje się tym, czym prolog powinien być. Przedstawiona sytuacja niewiele mówi o samym opowiadaniu, ale pozwala ocenić styl autora. Przyjemny – pod warunkiem, że gustuje się w opowiadaniach fantasy. Później okazuje się, że długość prologu nijak się ma do długości rozdziałów, których słowa najpewniej liczone są w tysiącach. Każdy rozdział zaczyna się cytatem lub czymś w jego rodzaju. Większość została opatrzona nazwiskami czy tytułami, ale takie adnotacje nie pojawiają się przy każdym wprowadzeniu.

Niektóre rozdziały zostały rozłożone na kilka części, co z jednej strony jest dobrym zabiegiem, ponieważ autor nie szczędzi w ilości słów, jednak w większości przypadków nie miało to żadnego uzasadnienia fabularnego. Osobiście uważam, że mogłyby mieć oryginalną numerację.

Pierwszym bohaterem, którego poznajemy, jest Puchta – nadworny, przebiegły mag, który wprowadza nas do świata przedstawionego. Bardzo złożonego świata, co zdecydowanie jest dużym plusem. Wszystko wydaje się dopracowane, co dodaje swego rodzaju płynności w czytaniu. Poznajemy światopogląd Puchty, z którym niekoniecznie musimy się zgadzać. Jest to postać realistyczna, a zastosowane zabiegi pozwalają wyraźnie wyobrazić sobie jego osobowość. Koniec jego perspektywy budzi jednak pytanie, czy było nam to potrzebne. Osobiście uważam, że fragment ten dużo lepiej przedstawiałby się jako prolog niż to, co dostaliśmy pod jego nazwą.

Kolejny bohater sprawia wrażenie niemal równie okrutnego. I chociaż mógłby zostać uznany za postać niestworzoną do sympatyzowania, to wyraźnie miał sumienie i – mimo zbójnickich zapędów – wartości, których starał się trzymać. Choć nie zawsze skutecznie, to odstępstwa od wewnętrznego kodeksu zdarzały się „nie z jego winy". Na ich tle wyróżniał się jego szacunek do kobiet. Dopiero na końcu pierwszej części rozdziału dowiadujemy się, czym naprawdę jest, choć nadal nie znamy jego imienia.

Kolejni bohaterowie również są okrutni i również coś knują. Poznajemy kulisy zniknięcia Puchty oraz mamy okazję wgłębić się w stosunki bohaterów z władzą. Ciężko jednak się połapać, kto o kim mówi i o co tak naprawdę chodzi.

Osobiście na swój sposób polubiłam Juliana. Mimo że ostatecznie nie okazał się pozytywnym bohaterem i szybko został zmieciony ze sceny, to jego opis skojarzył mi się z moim dobrym przyjacielem i nie potrafiłam nie pałać do niego swego rodzaju sympatią. Wspominam o tym, ponieważ – mimo że był postacią wręcz epizodyczną – dodał mi zabawy przy czytaniu.

Opowiadanie pozwala czytelnikowi stać się świadkiem niecodziennej przemiany jednego z bohaterów – Bhaarta. Na oczach kleryków, w tym pseudokochanka Juliana, rozgrywa się odrażający spektakl.

W tym miejscu ciężko mi cokolwiek napisać, by w żaden sposób nie zaspojlerować opowiadania. Myślę, że komentarz dotyczący pierwszych bohaterów daje wgląd w to, czego można się spodziewać po tym fanfiction (?) – mianowicie krwi. Dużo krwi i brutalnych scen, które nie każdy jest w stanie przetrawić (o ile jeszcze nie wypluł własnych jelciów). Niemal każdy kolejny bohater okazuje się zbójem i niemal każdy walczy przeciwko każdemu, stara się kontrolować resztę i myśli, że to on ma asa w rękawie. Mimo tej powtarzalności cech, postaci są bardzo zróżnicowane i chociaż mają podobnie wysokie ego, to każdy z nich je sobie przetłumaczył w inny sposób.

Akcja toczy się bardzo szybko. Miejsca i obsada zmieniają się tak raptownie, że można mieć problem ze śledzeniem wątków, szczególnie że niektóre wydają się nieskończone. W każdym znajduje się jednak powtarzalność, która pozwala przewidzieć, kto zostanie wyeliminowany, co prawdopodobnie jest głównym celem samej „podróży". Zgrabne opisy sprawiają, że wszystko jest wytłumaczone bardzo dokładnie, mimo że wydarzenia są wyścigiem bohaterów z czasem i innymi postaciami.

Na tę chwilę opowiadanie jest nieskończone i mimo wspomnianej powtarzalności ciężko określić, w jaki sposób autor zamierza je zakończyć. Wszystko wydaje się tak dopracowane, że zakończenie najpewniej już istnieje. Ciężko mi ująć to w słowa, ale mam nadzieję, że będzie to jedno z zakończeń z zaskoczeniem bez zaskoczenia.

Błędy: Głównym błędem, jaki rzucał mi się w oczy, był brak jakiegokolwiek podkreślenia myśli bohatera. Z założenia powinny być one w jakiś wizualny sposób wyróżnione – tutaj niestety tego brakowało. Pojawia się również nagła i niezbyt taktyczna zmiana narracji oraz czasu, w jakim pisano opowiadanie. Słowo „bynajmniej" natomiast nie zawsze zostało dobrze użyte.

Poza tym żadne inne błędy nie rzucały się w oczy, a sam styl autora porównywać można z tym, co spotykamy w dobrych książkach fantasy. Zostaje mi tylko powiedzieć autorowi: „oby tak dalej"!

Opinia: Pozytywnie na moją opinię wpłynął brak komentarzy autora pod rozdziałami, co upodobniło twór do książki.

Poza tym od razu zostajemy zaatakowani niezbyt smacznymi, dokładnymi opisami, które z jednej strony z pewnością odrzucają sporą część czytelników, z drugiej jednak wydają się potrzebne z racji stylu opowiadania. Być może to właśnie ich brakuje pomiędzy wszystkimi wyidealizowanymi opowiadaniami na Wattpadzie, dlatego wyjątkowo dobrze mi się czytało.

Mogę tę pracę w pełni świadomie polecić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro