Shadow Eyes/Selene Helder

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tytuł: Shadow Eyes

Autor: LadyOfShadow98

Znowu oczekiwałam zbyt wiele. Potencjał jest naprawdę do wykorzystania, ale autorkę zgubiły błędy, błędy i jeszcze raz błędy. Tak mogłabym w skrócie podsumować całe „Shadow Eyes", tyle że wymaga się ode mnie rozwinięcia, więc po kolei mniej więcej napiszę, jak prezentuje się opko i co mnie do niego w głównej mierze zniechęciło, a co dało nadzieję na ciekawą kreację fabularną.

Okładka jest bardzo interesująca i myślę, że pasuje do opowiadania. Nie wiem, czy mogę coś jeszcze dodać. No naprawdę, ktoś się tu postarał, cieszę się, że to osoba z naszego zespołu grafików (poprzez oznaczenie zauważyłam).

Opis... Cóż, tutaj już nie będzie samych pochwał. Widzę, co miało być osiągnięte — sama zresztą tworzę opisy tego typu — jednak trochę zostało to w tym przypadku przekombinowane. Jakby zdania zostały wymieszane i ustawione w losowym szyku. Proponuję przekształcić to tak, by pytania zostawić na koniec. Wtedy wyjdzie efekt zamierzony, gwarantuję!

No i jedziemy z prologiem! Uff, trochę się zawiodłam, szczerze mówiąc, bo to przypominało mi takie... przedstawienie postaci i podanie większości informacji na tacy, co ogranicza możliwość zaskoczenia czymś czytelnika w trakcie opowiadania. Na domiar złego było to dosyć sucho opisane. Z błędów dopatrzyłam się składniówek, powtórzeń, literówek, zmian czasu (z przeszłego na teraźniejszy) i pisania dużymi literami rzeczy, które powinny być małymi. Pomijam przecinki, one są tu drobnym przewinieniem. W każdym razie... no nie, nie kupuję tego. Poczułam się, jakbym miała zaraz poznać historię w klimacie filmu dla nastolatków produkcji Netflixa. Ta opowieść ma za duży potencjał, by nie rozwijać jej w takiej płaszczyźnie. Prolog jest do poprawki, osobiście bym go rozwinęła w zupełnie innym kierunku.

W rozdziale pierwszym na sam początek dostałam formę pamiętnikową, co było dosyć ciekawe, lecz mam jedno „ale". Kto, u licha, pisze swojemu notatnikowi „trzymaj się"? To przedmiot będący powiernikiem sekretów, a nie żyjąca osoba. Poza tym w myśli skierowanej do pamiętnika było tak dużo przecinków w tak złych miejscach, że aż muszę o tym wspomnieć. Tutaj zostawię radę dla wszystkich twórców, którzy nie radzą sobie z przecinkami — jest taka aplikacja, LanguageTool. Ma ona teoretycznie robić korektę tekstów, choć głównie poprawia literówki, przecinki i dywizy. Sprawdzałam ją — nie wskazuje niestety powtórzeń i nie wiem, czy skorygowałaby też składnię, ale przynajmniej naniesie podstawową korektę. Jest darmowa, wystarczy skopiować swój tekst i kliknąć „sprawdź".

Koniec przerwy reklamowej, wracamy do recenzji.

Właśnie à propos wracania — kiedy odbiega się od tematu w narracji, to nie trzeba dodawać ciągle „wracając". Wystarczy nowy akapit. Teraz słowo „wracając" będzie mi się śniło po nocach. Co za dużo, to niezdrowo! Co jeszcze mi się z technicznych usterek nie podobało? Dialogi tej samej osoby w nowym akapicie po wcześniejszej wypowiedzi niczym nieprzerwanej. Chwała Bogu, że dało się połapać, kto co mówi, ale lepiej unikać takich rzeczy, ponieważ utrudniają czytanie i psują logikę sytuacji. Jak to wygląda w praktyce? Zgaduje się, czy to nie ktoś inny jest przypadkiem autorem tych lub tamtych słów i powstaje jeden wielki bajzel.

Ogółem pierwszy rozdział fabularnie prezentuje się interesująco, całokształt zaburzają tylko błędy językowe. Kate to dziewczyna z charakterem, którą wychowało życie, co pokazuje od samego początku. Jest wulgarna, zadziorna i przede wszystkim wie, jaki ma cel i stanowczo podchodzi do jego realizacji. Pojawiły się ostrzejsze wypowiedzi, ale wpasowane były wręcz idealnie. Jak na razie jest dobrze, naprawdę!

Pisząc o dalszych częściach opka, pominę błędy, bo ciągle powtarzają się te same. Zalecam tylko skorzystanie z aplikacji, o której już pisałam, albo zgłoszenie się do kogoś, kto poprawiłby to wszystko (tzw. bety).

Nie wiem, czy wiele o drugim rozdziale naskrobię. Mamy do czynienia z gangiem prowadzonym przez niejakiego Devila, którego prawdziwą tożsamość odkryłam w jakieś dwie minuty. Dlaczego? Przez ten prolog właśnie. Odebrał czytelnikowi satysfakcję z bawienia się w detektywa. Ukrywanie danych bohatera jest zupełnie niepotrzebne, ponieważ czytelnik ma w głowie cały czas to, co przeczytał wcześniej. Poza tym mamy standardowy wątek z bad boyem i bad girl, tak się to już rysuje gdzieś tam w otchłani mojego mózgu. Wiem, co się prawdopodobnie stanie, i nuży mnie trochę czytanie, ale brnę w historię, bo po pierwsze — taka moja robota, a po drugie — styl autorki jest bardzo dobry i rozdziały czyta się szybciutko. Gdyby tylko doszlifować trochę resztę, to byłby majstersztyk. Widzę potencjał i zachęcam do ćwiczenia pisania!

Kolejne części zbiorę w całość, bo wydaje mi się, że nie ma sensu się nad nimi rozwodzić, skoro są do siebie podobne. Historia opiera się na wątku, który łatwo przewidzieć i od razu przejrzeć każdą tajemnicę bohaterów. Prolog zniszczył sprawę i przynajmniej połowa opka straciła jakikolwiek sens. Wszystko to, o czym pisze autorka, każdy już wie. W dodatku mamy do czynienia z kliszą gangową. Są spece od hakowania tak dobrzy, że w dwie sekundy zmieniliby komuś połowę danych osobowych, a Kate jest tak znakomita w byciu agentką, że to aż niemożliwe. Wszystko układa się w schemat. Szkoda, bo naprawdę myślałam, że rozwinie się to od trochę innej strony. No cóż...

Podsumowując, mi osobiście by się może i w jakiś sposób to podobało, gdyby nie te błędy. Miałam czasami wrażenie, że albo autorka ma dysleksję, albo pisane jest to na szybko z telefonu. Sama historia ma potencjał, ale dodałabym do niej trochę realizmu. Niech genialnemu przyjacielowi Kate, Aleksowi, choć raz nie uda się czegoś namierzyć. Niech gang w końcu przejrzy każdy krok agentki tak, żeby nie miała kontroli nad tym, co robi. Co więcej mogę dodać? Życzę powodzenia i mnóstwa weny! Może jeszcze kiedyś zajrzę, jeśli zostaną wprowadzone poprawki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro