§ 17.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejne dni upłynęły mi głównie na spotkaniach z Michałem i próbach znalezienia powiązań między Wiolettą Denko i Marceliną Gacek.

Te pierwsze były naprawdę intensywne, wciąż nie mieliśmy siebie dosyć i najchętniej nie opuszczalibyśmy sypialni. Nigdy nie sądziłam, że dopadnie mnie tak intensywny stan zakochania, ale musiałam przyznać, że to było najcudowniejsze uczucie na świecie. Byłam wręcz pijana miłością i nie dało się tego ukryć. Wszyscy wokół dostrzegali moje szczęście. I dobrze. Niech wiedzą, że w końcu znalazłam to, na co tak długo czekałam.

Niestety w kwestii Wioli i Marceliny nie mogłam się pochwalić sukcesami. Rozprawa o odszkodowanie miała odbyć się już jutro, a ja od ponad tygodnia nie dowiedziałam się niczego nowego. Miałam nieodparte wrażenie, że coś przeoczyłam, ale dalsze poszukiwania nie przybliżyły mnie do tego, co mogło mi umknąć. I strasznie mnie to frustrowało. Michał próbował mnie przekonać, że i tak odwaliłam kawał dobrej roboty, odkrywając możliwą stronniczość Majewskiego, ale wcale mnie to nie pocieszało. Byłam nakręcona na odkrycie całej prawdy, a nie tylko jej strzępków. Wyglądało jednak na to, że będę musiała się zadowolić tymi strzępkami.

Odkąd z Michałem zostaliśmy oficjalnie parą, nie zjawiałam się w kancelarii. Głównie dlatego, że nie miałam potrzeby, aby się tam pokazywać – w końcu widywaliśmy się codziennie u niego w mieszkaniu. A poza tym uznałam, że nie powinnam go rozpraszać w pracy. Wciąż miał sporo na głowie i nie chciałam, aby przeze mnie zawalił jakąś ważną sprawę. Wystarczyło już, że zabierałam mu całe wieczory, które przed naszym związkiem zwykle poświęcał na dodatkowe przygotowania do rozpraw czy spotkań z klientami.

Dzisiaj jednak musiałam złamać swoje postanowienie niepojawiania się w Karlickim&Lubczynko. A to dlatego, że mój kochany ojczulek znów zapomniał zabrać z domu jakiejś arcyważnej teczki. Och, niech Ana wraca jak najszybciej, bo kiedy tata ma ją u boku, jest zdecydowanie bardziej ogarnięty. Jak on przetrwał bez niej te wszystkie lata?

Szybkim krokiem zbliżałam się do budynku, w którym mieściła się kancelaria, kiedy nagle dostrzegłam coś niepojącego. Po drugiej stronie ulicy zauważyłam dwie znajome, postawne sylwetki. Mężczyźni mierzyli się wrogimi spojrzeniami i coś do siebie warczeli. Wyglądało to na pojedynek samców alfa. Bałam się, że jeśli zaraz ktoś ich nie rozdziali, poleje się krew.

Nie myśląc wiele, wpadłam na jezdnię, chcąc jak najszybciej znaleźć się przy nich. W tych emocjach nie zauważyłam nadjeżdżającego samochodu, który szczęśliwie nie jechał z zawrotną prędkością i zdążył w porę wyhamować. Kierowca nie oszczędził mi jednak pełnych oburzenia klaksonów. Oczywiście miał rację, wypadek byłby moją winą, ale zupełnie się tym nie przejmowałam. Machnęłam tylko przepraszająco ręką i przebiegłam szybko na drugą stronę. Musiałam zapobiec nadciągającej katastrofie.

Sytuacja była naprawdę poważna, bo zupełnie zignorowali zamieszanie, jakie wywołałam na drodze. Toczyli bitwę na spojrzenia, ale obawiałam się, że za moment może dojść do rękoczynów. I to, jak przypuszczałam, z mojego powodu.

– Już raz ktoś próbował ją wykorzystać i nie pozwolę, aby to się powtórzyło. – Usłyszałam syk mojego brata, który zrobił krok w stronę mojego chłopaka i niemal chwycił go wściekle za poły marynarki.

Na szczęście udało mi się wcisnąć między nich, zanim doszłoby nie tylko do słownych, ale także fizycznych przepychanek.

– Co się tutaj wyrabia? – spytałam ostro, odsuwając ich na odległość ramion. Co wcale nie było takie łatwe, bo obaj byli znacznie wyżsi i ciężsi ode mnie. – Dlaczego nie jesteś na Śląsku? – zwróciłam się do Ksawerego, posyłając mu krytyczne spojrzenie.

– Przyjechałem na dwa dni. Musiałem załatwić kilka spraw – odburknął.

– I jedną z nich jest bójka z moim chłopakiem? – warknęłam.

– Wpadliśmy na siebie przez przypadek.

Ani trochę w to nie uwierzyłam. Fakt, znajdowaliśmy się w pobliżu kancelarii, która stanowiła miejsce pracy ich obu, więc rzeczywiście to spotkanie mogło być przypadkowe. Znałam jednak mojego brata i miałam podstawy sądzić, że z premedytacją doprowadził do tej konfrontacji. Nawet mimo tego, co obiecał mi podczas naszej ostatniej rozmowy.

– Akurat – prychnęłam, posyłając Ksaweremu powątpiewające spojrzenie. – A nawet jeśli, to przecież miałeś się nie wtrącać!

Nie miałam zamiaru urządzać sceny na środku chodnika, ale zachowanie brata naprawdę mnie wkurzyło. Oczywiście spodziewałam się, że będzie chciał przeprowadzić z Michałem rozmowę pod hasłem „spróbuj tylko skrzywdzić moją małą siostrzyczkę, to wybiję ci wszystkie zęby", ale miałam nadzieję, że zrobi to w bardziej cywilizowany sposób. I nie w miejscu publicznym.

– Kala, spokojnie. – Poczułam dłoń na lewym ramieniu, więc obróciłam się w tamtą stronę. – Nic się nie stało. Tylko rozmawialiśmy.

– Nie wyglądało to na zwykłą rozmowę – fuknęłam, bo opanowanie Michała wcale mnie nie przekonało. – Rozumiem, że macie sobie co nieco do wyjaśnienia, ale naprawdę moglibyście załatwić to w cywilizowany sposób. Bez rękoczynów – dodałam, patrząc znacząco na Ksawerego.

– Przecież nawet go nie tknąłem! – oburzył się.

– Ale niewiele brakowało! Wiem, co widziałam!

Ksawciowi chyba w końcu zrobiło się trochę głupio, bo westchnął ciężko i spuścił wzrok. I bardzo dobrze. Ma się za co kajać. Michał też wyglądał na nieco zakłopotanego. Ciekawe, czy to z powodu czegoś, co powiedział mu mój kochany braciszek, czy dlatego, że przyłapałam ich na niemal rzucaniu się sobie do gardeł. Tak czy siak, miałam nadzieję, że obaj przemyślą swoje zachowanie i okażą skruchę.

Niestety, kiedy tylko wydawało im się, że odwróciłam wzrok, znów łypali na siebie złowrogo.

– Dobra, jeśli to, że dacie sobie po mordzie, oczyści atmosferę, to proszę bardzo, ale na litość boską, nie róbcie tego w miejscu publicznym! I załatwcie to raz na zawsze. Naprawdę zależy mi na was obu, więc znacznie ułatwilibyście mi życie, gdybyście chociaż spróbowali się dogadać.

Nie spodziewałam się, że moje słowa nagle przekonają ich do zgody, ale liczyłam, że chociaż dadzą trochę do myślenia. Wydawało mi się, że obu im zależy tak naprawdę na tym samym – moim szczęściu. Może w końcu dotrze do nich, że najszczęśliwsza będę wtedy, kiedy oni zakopią topór wojenny.

– Słuchaj, Ksawery – zaczął ugodowym tonem Michał – co do tej sprawy z Pestką, to...

– Tu nie chodzi o Pestkę, tylko o Kalinę – wciął się mój brat. – Sypiasz z moją młodszą siostrą. Naprawdę sądziłeś, że przejdę koło tego faktu obojętnie?

– Nie – odparł spokojnie Okoński. – Sam mam siostrę, która właśnie zaczęła się z kimś spotykać, i też mam zamiar walnąć temu facetowi ostrzegawczą pogadankę.

Ksawciu zrobił zaskoczoną minę, jakby się tego zupełnie nie spodziewał. Nawet nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo byli do siebie podobni. Za to mnie to podobieństwo zaczęło coraz bardziej niepokoić.

– W takim razie – Ksawery spojrzał na Okońskiego surowo – pomyśl, co chciałbyś zrobić temu facetowi, jeśli skrzywdzi twoją siostrę. I przemnóż to co najmniej przez pięć. Mam nadzieję, że to makabryczna wizja, bo tak właśnie cię potraktuję, jeśli Kala będzie przez ciebie cierpieć.

– Ksawery! – syknęłam karcąco.

Tego już naprawdę było za wiele. Co innego, gdyby jeszcze powiedział to w żartach, ale on był śmiertelnie poważny! No litości! Przecież nie działa mi się żadna krzywda. Wręcz przeciwnie – byłam szczęśliwa jak nigdy wcześniej.

– Nie ksaweruj mi tu! – obruszył się. – Nie pamiętasz już, w jakim byłaś stanie po historii z Erykiem? Nie pozwolę, aby to się powtórzyło.

To był cios poniżej pasa. Byłam tym tak wytrącona z równowagi, że aż odsunęłam się od brata, jakby stanowił dla mnie realne zagrożenie. I poniekąd tak właśnie było. Nie spodziewałam się po nim takiej zagrywki.

– Nie wierzę, że znów do tego wracamy. – Spojrzałam na niego z wyrzutem. – Ile razy mam jeszcze powtarzać, że to już przeszłość, którą zostawiłam daleko za sobą? Teraz to zupełnie inna sytuacja. Nie jestem już tą naiwną nastolatką i umiem o siebie zadbać.

Ksawery niestety nie wydawał się przekonany. Znowu włączył mu się tryb lepiej-wiedzącego-starszego-brata głuchego na moje argumenty. Nawet nie próbował mnie wysłuchać, bo w jego mniemaniu wciąż podążałam ślepo za głosem serca, ignorując zupełnie głos rozsądku.

– Ale to nie znaczy, że znów ktoś nie będzie próbował cię wykorzystać! – nie odpuszczał Ksawery.

Nie miałam już sił się z nim kłócić. Sądziłam, że podczas ostatniej rozmowy wyjaśniliśmy sobie pewne kwestie, ale najwyraźniej wróciliśmy do punktu wyjścia. I co więcej mogłam z tym zrobić? Odwrócenie się od brata i czekanie aż zmądrzeje nie było żadnym wyjściem. Nie chciałam, żebyśmy skończyli tak jak Ana i jej siostra – nie odzywając się do siebie latami, zaślepieni wzajemnymi pretensjami.

Westchnęłam ciężko, nie mając pojęcia, co zrobić, aby załagodzić sytuację. Wydawało mi się, że każda opcja, jaka przychodziła mi do głowy, tylko ją zaogni, a nie miałam zamiaru dolewać oliwy do ognia. Niestety zrobił to ktoś inny.

– O co chodzi z tym Erykiem?

Oboje z Ksawerym przenieśliśmy wzrok na zdezorientowanego Michała. Z jednej strony nie dziwiłam się, że zadał to pytanie, ale z drugiej przeklinałam go w duchu, że to zrobił. Nie tak miał się o tym dowiedzieć.

– O to – wycedził przez zęby mój brat – że ten sukinsyn prawie ją...

– Stop! – krzyknęłam, zanim zdążył powiedzieć to okropne słowo, od którego uciekałam przez ostatnie trzy lata. – Sama mu o tym powiem – dodałam ciszej, biorąc głęboki wdech.

Zapadła pełna napięcia cisza. Michał przenosił wzrok między mnie i Ksawerego, jakby chciał odnaleźć się w całym tym bałaganie. Musiał domyślać się, co mój brat zamierzał powiedzieć, ale taktownie się nie odezwał. Ksawery natomiast patrzył na mnie z mieszanką troski i skruchy. Chyba dotarło do niego, że posunął się za daleko. A ja nie potrafiłam w tym momencie żadnemu z nich spojrzeć w oczy. Nie byłam gotowa na to, co się właśnie wydarzyło i potrzebowałam chwili, aby zebrać myśli.

Wiedziałam, że Michałowi należały się wyjaśnienia. Już od jakiegoś czasu rozważałam to, by opowiedzieć mu historię, która kładła się cieniem na moim życiu uczuciowym. Zasługiwał na to, aby wiedzieć, czemu czasami dopadają mnie wątpliwości, ogarnia niepewność. Powoli przygotowywałam się do tego mentalnie, ale teraz nie mogłam już zwlekać. Musiałam wyznać prawdę.

– Kalina? – Michał spojrzał na mnie z niepokojem. – Możesz mi to jakoś wytłumaczyć? O czym on mówi?

Nie czułam się gotowa do przeprowadzenia tej rozmowy, ale wiedziałam, że od niej nie ucieknę. Jeśli jednak miałam taką możliwość, chciałam zadbać o lepsze miejsce do jej przeprowadzenia. Naprawdę nie uśmiechało mi się opowiadać o moim nieudanym związku na środku ulicy.

– Wyjaśnię ci wszystko, ale nie tutaj – odparłam, patrząc na niego prosząco. – Masz teraz czas? Możemy pójść w jakieś spokojniejsze miejsce?

Michał skinął głową na zgodę. Najwyraźniej bardzo zależało mu na tym, aby dowiedzieć się prawdy. Nie byłam pewna, czy jego przejęcie mnie rozczulało, czy wywoływało jeszcze większą presję. Podświadomie chyba się bałam, że kiedy pozna całą historię, nie będzie na mnie patrzył już w ten sam sposób.

– Możesz przekazać to tacie? – zwróciłam się do Ksawerego, podając mu teczkę, którą miałam zanieść ojcu.

Bez słowa wziął dokumenty. Wyraz jego twarzy pozostał surowy, ale w oczach dostrzegłam troskę. Ja w tej chwili byłam na niego naprawdę wkurzona, ale wiedziałam, że nie będę się długo gniewać. Kiedy emocje opadną, będziemy musieli przeprowadzić kolejną poważną rozmowę. Na razie czekała mnie jednak inna, ważniejsza.

– Pamiętaj, Okoński, że mam cię na oku – rzucił Ksawery i posłał mu ostatnie ostrzegawcze spojrzenie, zanim obrócił się na pięcie i ruszył w stronę budynku kancelarii.

Odprowadziłam go wzrokiem, dając sobie kilka sekund wytchnienia. Ścisnęłam pasek torebki, wzięłam głęboki wdech i obróciłam się w stronę Michała.

– Chodźmy – mruknęłam, po czym wyminęłam go i ruszyłam w stronę pobliskiego skweru, na którym znajdowały się ławki.

Michał podążył za mną w milczeniu. Normalnie pewnie szlibyśmy, trzymając się za ręce, ale teraz potrzebowałam odrobiny przestrzeni na zebranie myśli. Mój chłopak musiał to wyczuć, bo szedł pół kroku za mną. Może on też potrzebował co nieco poukładać sobie w głowie.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, opadłam ciężko na jedną z ławek. Michał usiadł obok, ale w odległości kilkunastu centymetrów. Z jednej strony mnie to rozczarowało, ale z drugiej uznałam, że tak może będzie lepiej. Wolałam nie czuć jego bliskości, niż poczuć się zraniona, gdyby w trakcie historii nagle się odsunął.

– Nikomu tego jeszcze nie opowiadałam – zaczęłam niepewnie, patrząc przed siebie, aby uniknąć jego wzroku. – Wiem, że muszę to w końcu z siebie wyrzucić, ale jednocześnie boję się, że kiedy poznasz prawdę, coś może się między nami zmienić. Że nie będziesz w stanie patrzeć na mnie tak samo, jak dotychczas.

Być może to obawy były irracjonalne, bo Michał nie należał przecież do osób, które potępiłyby mnie za to, że chcąc być kochaną, dokonałam niewłaściwego wyboru. A przynajmniej tak mi się wydawało. Nie potrafiłam jednak wyzbyć się tego niepokoju, który tkwił we mnie od lat. I nie odnosił się tylko do Okońskiego, ale każdego mężczyzny, przed którym bym się otworzyła.

– Kalinko. – Michał nachylił się w moją stronę i chwycił za dłoń. – Z tego, co zrozumiałem, to jakiś zboczeniec... – zawahał się, jakby szukał odpowiedniego słowa – zrobił ci krzywdę. Mogę się założyć, że nie było w tym twojej winy.

– Nie, chyba nie – odparłam niepewnie. – Chociaż potem zrobiłam pewną głupotę. Ale może zacznę od początku, dobrze?

W odpowiedzi posłał mi zachęcający uśmiech i mocniej ścisnął moją dłoń. To dodało mi otuchy.

– Poznałam Eryka w drugiej klasie liceum, kiedy dołączyłam do redakcji szkolnej gazetki. On był rok starszy, pełnił funkcję redaktora naczelnego. Od razu złapaliśmy świetny kontakt, oboje byliśmy zafascynowani dziennikarstwem śledczym. Parą zostaliśmy po niecałym miesiącu znajomości. I początkowo wszystko układało się wyśmienicie. Był taki zabawny i opiekuńczy. Trochę mnie też faworyzował w kwestii artykułów do gazetki, więc innym się to nie podobało i raczej za mną nie przepadali, ale ja byłam zapatrzona w niego jak w obrazek. Wydawało mi się, że to ten jedyny, że wspólna pasja połączy nas na zawsze. I wszystko było jak w bajce, do momentu, kiedy zaczął naciskać na seks. Na początku rzucał raczej subtelne aluzje, więc łatwo udawało mi się je zbywać. Wtedy myślałam, że to tylko takie zaczepki, że się ze mną droczy. Nie powiedziałam mu więc wprost, że nie jestem jeszcze na to gotowa, miałam nadzieję, że sam się zorientuje. Niestety stał się tylko coraz bardziej natarczywy i coraz trudniej było mi odmawiać. Za każdym kolejnym razem pozwalałam mu więc na więcej intymności, ale w krytycznym momencie zawsze mówiłam „nie". Najpierw zapewniał, że poczeka, aż będę gotowa, ale cierpliwość nie była jego mocną stroną. Zaczął mi wmawiać, że to przecież dowód naszej miłości, że skoro się nie zgadzam, to wcale go nie kocham. Niby wiedziałam, że to nieprawda, ale tak bardzo mi na nim zależało, że zaczęłam ulegać. Bałam się, że jeśli się z nim w końcu nie prześpię, to mnie rzuci i znajdzie sobie inną dziewczynę. Wiem, że to skrajnie głupie, ale w tamtym momencie nie miałam nikogo poza nim, żadnej przyjaciółki, paczki znajomych. Tak mnie omotał, że się od wszystkich odsunęłam, i najzwyczajniej w świecie nie chciałam zostać sama. Rodzicom i Ksaweremu od początku nie podobała się nasza relacja, ale oczywiście ich nie słuchałam. Byłam zakochana i zaślepiona do tego stopnia, że w końcu mimo wątpliwości zgodziłam się na seks. Mieliśmy to zrobić po jego studniówce. Cały wieczór byłam w nerwach, ale przekonywałam siebie, że naprawdę tego chcę, że najwyższy czas stracić to cholerne dziewictwo. Większość dziewczyn w klasie miała to już za sobą, chwaliły się, jakie to z nich boginie seksu, i wyśmiewały inne, które wciąż były dziewicami. Teraz zdaję sobie sprawę, że uległam presji grupy i natarczywemu chłopakowi, który nie rozumiał słowa „nie", ale wtedy sądziłam, że robię coś właściwego. A przynajmniej starałam się w to wierzyć.

Zrobiłam chwilę przerwy, bo teraz czekała mnie ta najtrudniejsza część. Byłam wdzięczna Michałowi, że mnie nie popędzał. Dostrzegłam w jego oczach zatroskanie połączone z niepokojem, ale cierpliwie czekał, aż zdecyduję się kontynuować.

– Wszystko mieliśmy zaplanowane. Mieliśmy się urwać wcześniej ze studniówki, Eryk zarezerwował pokój w hotelu nad restauracją, w której odbywała się impreza. Niestety już przed północą się upił. Po cichu liczyłam na to, że zaleje się w trupa i problem sam się rozwiąże, ale zamiast tego zaczął być agresywny. Szarpał mnie, obmacywał na parkiecie, rzucał sprośne teksty, z których śmiali się jego koledzy, a mnie wprawiały w zażenowanie. Prawie krzyknął na całą salę, że dzisiaj w końcu rozdziewiczy swoją cnotliwą dziewczynę, która po miesiącach świętoszkowania łaskawie zdecydowała się dać mu dupy. Czułam się upokorzona, chciałam wracać do domu. Wreszcie zaczęło do mnie docierać, że to toksyczna relacja i powinnam ją jak najszybciej zakończyć. Nie chciałam jednak robić tego publicznie, więc poprosiłam Eryka, abyśmy poszli do tego wynajętego pokoju. I to był najgorszy błąd, jaki zrobiłam, bo oczywiście on zrozumiał to opatrznie. Ledwo przekroczyliśmy próg, rzucił się na mnie. Całował, szamotał, chciał zerwać sukienkę. Próbowałam się wyrwać, ale nawet pijany był znacznie silniejszy. Płakałam, wrzeszczałam, ale oczywiście na nic się to zdało. Zatkał mi usta dłonią, a drugą zaczął ściągać majtki. Byłam przerażona i...

Urwałam, bo głos zaczął mi się łamać, a do oczu napłynęły łzy. Od tak dawna starałam się wyprzeć te wydarzenia z pamięci, że powrót do nich naprawdę wiele mnie kosztował. Wiedziałam jednak, że kiedyś nadejdzie taki moment, że będę musiała o tym opowiedzieć mężczyźnie, któremu postanowię zaufać na tyle, aby podzielić się z nim tym niełatwym przeżyciem. Bo ktoś, z kim miałabym dzielić życie, zasługiwał na to, aby poznać tę historię.

– Nie wiem, jakim cudem, ale udało mi się chwycić lampkę z nocnej szafki i uderzyłam nią go w głowę – kontynuowałam po chwili. – Musiałam mieć niezły zamach, bo zatoczył się do tyłu i na moment stracił rezon. To wystarczyło, aby udało mi się uciec do łazienki, chwytając po drodze torebkę. Roztrzęsiona zadzwoniłam do Ksawerego. Nie musiałam wiele mówić, mój szloch wystarczył, aby rzucił wszystko i pognał mi na ratunek. Eryk, kiedy już otrząsnął się po ciosie, zaczął dobijać się do drzwi łazienki. Na szczęście miały porządny zamek, więc nawet kiedy zaczął je taranować, nie udało mu się ich wyważyć. Wrzeszczał, przeklinał, wyzywał mnie od pieprzonych zakonnic. Nie mam pojęcia, ile to wszystko trwało. Pewnie nie więcej niż pół godziny, ale dla mnie ciągnęło się jak wieczność. W końcu, kiedy Eryk był już bliski dostania się do łazienki, do pokoju wpadł rozwścieczony Ksawery. Obezwładnił go i dość dotkliwie pobił. Gdy Ksawery miał już pewność, że Eryk zbyt szybko się nie podniesie, wziął mnie na ręce i wyniósł stamtąd. Niewiele z tego pamiętam, byłam jak w jakimś amoku. Niby do niczego nie doszło, ale...

– Jak to do niczego nie doszło?! – oburzył się Michał. – Kalina, ten gnój prawie cię zgwałcił! Masz prawo mieć z tego powodu traumę.

Jego wzburzenie nieco zbiło mnie z pantałyku. Nie sądziłam, że zareaguje z takim przejęciem. Ja, chociaż nie przychodziło mi to łatwo, starałam się trzymać nerwy na wodzy, aby móc spokojnie dokończyć swoją opowieść.

– Na początku może i trochę miałam – przyznałam. – Ale nie miało to związku z męskim dotykiem czy bliskością. Kiedy po kilku dniach nieobecności wróciłam do szkoły, okazało się, że wszyscy plotkują za moimi plecami. Ktoś widział, jak Ksawery wynosił mnie z hotelu, ktoś inny, jak Eryk opuszczał go cały pobity. Oczywiście mój chłopak obrócił całą tę historię na swoją korzyść i wmówił ludziom, że przygotował dla nas romantyczną schadzkę, a ja w ostatniej chwili się rozmyśliłam i w dodatku wezwałam na ratunek strażnika mojej cnoty, który obił mu mordę. Wszyscy mieli z tego niezły ubaw. Chłopaki rzucali w moją stronę sprośnymi żartami, dziewczyny nazywały strachliwą cnotką niewydymką. Udawałam, że mnie to nie rusza, ale te pomówienia bolały mnie bardziej niż niechciany dotyk Eryka. Nikomu, absolutnie nikomu, nie przeszło przez myśl, że byłam napastowana przez własnego chłopaka. Uwierzyli jemu, a mnie nawet nie chcieli wysłuchać. Kolejne tygodnie w szkole były niemal koszmarem, a we mnie narastała frustracja na całą tę sytuację. W końcu zdecydowałam się udowodnić im, a przede wszystkim sobie, że się mylą. I wtedy zrobiłam jedną z najgłupszych rzeczy w życiu. Postanowiłam stracić to przeklęte dziewictwo, ale na własnych zasadach.

Spojrzałam na Michała, aby, być może ostatni raz, zobaczyć w jego oczach troskę. Bałam się, że po tym, co teraz powiem, przestanie ją odczuwać wobec mojej osoby. To, co zrobiłam, nie było zbrodnią, ale i tak czułam upokorzenie, na samo wspomnienie swojej lekkomyślności. Tak bardzo się jej wstydziłam.

– Święta wielkanocne spędzaliśmy z rodziną ze strony mamy. Jakoś tak wyszło, że przy okazji poznałam kolegę mojego kuzyna. Tomek nie pociągał mnie tak bardzo jak Eryk na początku naszej znajomości, ale nieźle się dogadywaliśmy, dobrze się czułam w jego towarzystwie. Mieszkał niedaleko, ale chodził do innej szkoły, więc nie wiedział o mojej kiepskiej reputacji. Spotykaliśmy się kilka tygodni, parę razy całowaliśmy, ale nic więcej. To ja wyszłam z propozycją seksu. Początkowo Tomek podchodził do tematu ostrożnie, twierdząc, że nie musimy się spieszyć. Ale tym razem to ja naciskałam. Taka ironia losu. Miesiącami odmawiałam chłopakowi, który chciał zaciągnąć mnie do łóżka, żeby niedługo później sama zaciągnąć do niego innego. Chciałam jednak po prostu mieć to już za sobą, udowodnić samej sobie, że nie jestem taka, jak próbują mi wmówić inni. Żałosne, wiem. Wtedy myślałam, że mi to pomoże. Tomek w końcu mi uległ. Miał wolne mieszkanie na weekend, więc umówiliśmy się u niego. Mogło pójść całkiem nieźle, tyle że nie wspomniałam mu, że to będzie mój pierwszy raz, a on uznał, że skoro jestem taka napalona, to na pewno mam go już dawno za sobą. No i nie był szczególnie delikatny.

– Zrobił ci krzywdę? – zaniepokoił się Michał.

– Nie celowo. Po prostu ten pierwszy raz był boleśniejszy, niż zakładałam. Kiedy Tomek się zorientował, było już za późno. Oboje potem czuliśmy się kiepsko. Ja, bo się nie przyznałam, on, bo nie zapytał. Myślałam, że strata dziewictwa doda mi pewności siebie, ale tak naprawdę odebrała jej resztki. Zdecydowałam się na ten krok z niewłaściwych pobudek i mnie pokarało. To mogło być miłe wspomnienie, ale teraz, myśląc o tym, czuję tylko zażenowanie. Długo po tym nie umiałam spojrzeć sobie w oczy. Tomkowi też nie, więc z nim zerwałam. On wyraźnie czuł się winny i przez jakiś czas, próbował przekonywać mnie, żebyśmy dali sobie jeszcze szansę, ale ja nie chciałam. Odpuścił, kiedy w złości powiedziałam mu, że spotykałam się z nim tylko po to, żeby się ze mną przespał. Co w dużej mierze było prawdą. I cholernie się tego wstydzę.

Na samo wspomnienie tego, jak potraktowałam Tomka, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nigdy nie przeprosiłam go za swoje zachowanie, a chyba powinnam. Świadomie go wykorzystałam i dodatkowo wpędziłam w poczucie winy. Do końca życia będę miała z tego powodu wyrzuty sumienia.

– Nie powinnaś być dla siebie taka surowa – powiedział Michał, mocniej ściskając moją dłoń. – Czułaś się zraniona i upokorzona przez Eryka. To naturalne, że chciałaś jakoś podbudować poczucie własnej wartości.

– Przez wpakowanie się do łóżka chłopakowi, do którego prawie nic nie czułam? – zironizowałam.

– Rzeczywiście, nie był to najfortunniejszy sposób, ale w takich sytuacjach nie myśli się do końca racjonalnie. Zwłaszcza kiedy się jest wyśmiewaną przez rówieśników nastolatką.

Być może miał trochę racji, ale takie zapewnienia nie zmienią mojego stosunku do całej tej sytuacji. Fakt, przeżyłam coś traumatycznego, ale to nie usprawiedliwiało moich dalszych wyborów. Eryk prawie skrzywdził mnie, ale ja skrzywdziłam Tomka i przede wszystkim samą siebie. I chyba nigdy sobie tego nie wybaczę.

– Byłaś później z kimś? – spytał niespodziewanie Michał.

– Czy z kimś sypiałam? – chciałam się upewnić, na co skinął twierdząco. – Nie. Był tylko ten jeden raz z Tomkiem i potem dopiero ty.

Jeśli zaskoczyło go to wyznanie, nie dał tego po sobie poznać. Ja za to przygryzłam nerwowo dolną wargę. Bałam się kierunku, w jakim zmierzała ta rozmowa.

– Dlaczego? Miałaś obawy przed kolejnym zbliżeniem po tym nieudanym pierwszym?

Nieraz zastanawiałam się, dlaczego właściwie mam takie opory przed pójściem z kimś do łóżka. Fakt, tamten pierwszy raz trochę mnie zniechęcił, ale nie na tyle, żebym unikała wszelkiego kontaktu z mężczyznami. Chodziłam przecież na randki, całowałam się z kilkoma chłopakami. Fizyczność nie stanowiła dla mnie żadnego problemu. Ten tkwił w podświadomości.

– Po zerwaniu z Tomkiem obiecałam sobie, że kolejny mężczyzna, z którym się prześpię, będzie dla mnie kimś wyjątkowym. Że zdecyduję się na seks dopiero wtedy, kiedy poczuję, że mogę się czuć przy tym mężczyźnie w pełni bezpiecznie i zyskam przeświadczenie, że nie będę tego później żałować. Nie spotkałam nikogo takiego, dopóki nie pojawiłeś się ty.

I taka właśnie była prawda. W ciągu ostatnich dwóch lat spotykałam się z kilkunastoma chłopkami, ale żaden nie zrobił na mnie chociażby w połowie tak dobrego wrażenia jak Michał. Trochę zajęło mi znalezienie swojego księcia z bajki, ale naprawdę warto było czekać.

– Nie zrozum mnie źle – zaczął ostrożnie Michał – ale przy naszym pierwszym razie nie zachowywałaś się, jakbyś miała za sobą jakąś traumę. Byłaś tak odważna i pewna siebie, swojego ciała. Nie wyczułem ani grama zawstydzenia czy obawy.

Rozumiałam, co sugerował, ale niestety nie umiałam mu tego racjonalnie wytłumaczyć. Wciąż sama byłam zdumiona swoim zachowaniem.

– Nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło – przyznałam. – Po prostu nagle poczułam, że to ten moment i dałam się mu ponieść. A ty sprawiłeś, że to było coś wyjątkowego.

Posłałam mu blady uśmiech i dostrzegłam w jego oczach rozczulenie. Przysunął się bliżej i oparł swoje czoło o moje.

– Nawet nie wiesz, jak jestem zaszczycony, że to mnie postanowiłaś zaufać – szepnął. – Podziwiam też twoją siłę. Niejedna dziewczyna na twoim miejscu by się załamała, a ty z dumnie podniesioną głową idziesz do przodu i zarażasz wszystkich dookoła swoją pozytywną energią. Jestem z ciebie niezmiernie dumny. I dziękuję, że podzieliłaś się ze mną tą częścią swojego życia.

Pocałował mnie w czoło, a w oczach zebrały mi się łzy. Spodziewałam się różnych reakcji z jego strony, ale ta była dokładnie taką, jakiej potrzebowałam. Akceptacja, wsparcie, zrozumienie. To, czego zabrakło po tym, jak prawie padłam ofiarą napaści seksualnej. Teraz zostało mi to jednak wynagrodzone.

– Ja też dziękuję – odparłam. – Dzięki tobie poczułam, że mogę zostawić tamte wydarzenia na dobre za sobą i być naprawdę szczęśliwa. Sprawiłeś, że znów uwierzyłam w miłość.

Nie byłam jeszcze gotowa powiedzieć wprost tych dwóch najważniejszych słów, ale ostatnie zdanie było im niemal równoważne. Michał musiał to zrozumieć, bo uśmiechnął się, a potem czule mnie pocałował. Tyle wystarczyło, aby przekazać mi, że on czuje to samo.

– Jeśli kiedykolwiek zrobiłbym coś, co przypomniałoby ci tamte wydarzenia, natychmiast mi o tym powiedz, dobrze? – poprosił, patrząc mi z powagą prosto w oczy. – Mam nadzieję, że do tej pory niczego takiego nie zrobiłem – dodał z przejęciem.

– Dobrze, powiem – zgodziłam się, wtulając się w jego szerokie ramię. – I nie, niczego takiego nie zrobiłeś. Wręcz przeciwnie. Odczarowałeś to, co nie kojarzyło mi się zbyt pozytywnie. Wiesz – szepnęłam mu zmysłowo prosto do ucha – nie mam za bardzo doświadczenia, ale myślę, że jesteś naprawdę świetny w te klocki.

Zaśmiał się głośno, po czym znów mnie pocałował.

– Cieszę się, że tak uważasz i mam nadzieję, że doświadczenie będziesz zdobywać wyłącznie ze mną. – Puścił mi oczko, na co się zarumieniłam. – O ile twój brat mnie wcześniej nie wyśle na tamten świat. Ale teraz już rozumiem, czemu jest taki nadopiekuńczy. Gdyby to Gosi przytrafiło się coś takiego, zachowywałbym się podobnie.

Nie ulegało wątpliwości, że Ksawery był dla mnie wielkim oparciem po niedoszłym gwałcie i po tym, jak wszyscy się ode mnie odwrócili. Byłam mu za to dozgonnie wdzięczna. Gdyby nie on, prawdopodobnie nic nie powstrzymałoby Eryka przed skrzywdzeniem mnie. Jednak teraz jego przewrażliwienie tylko przypominało mi o tych przykrych zdarzeniach, o których chciałam zapomnieć. Dlatego tak bardzo byłam na niego zła, chociaż wiedziałam, że przeganiając moich kolejnych potencjalnych chłopaków, wyrażał swoją troskę.

– Myślę, że powinniście jeszcze raz z Ksawerym na spokojnie porozmawiać – zasugerowałam. – Na pewno uda ci się go przekonać, że będziesz o mnie dbał i przy tobie nic mi nie grozi. Bo nie grozi, prawda? – spytałam pół żartem, pół serio, posyłając mu zaczepne spojrzenie.

– Obiecuję, że zrobię wszystko, abyś czuła się przy mnie bezpiecznie – zadeklarował. – Zależy mi na tobie bardzo mocno i nie pozwolę, aby stało ci się coś złego.

Mówił to z takim przejęciem, że wierzyłam w każde jego słowo. I tyle wystarczyło, abym zyskała stuprocentową pewność, że ten związek ma przyszłość. Że w końcu spotkałam kogoś, kto zaopiekuje się mną tak, jak na to zasługiwałam. To był ten moment, kiedy po raz pierwszy pomyślałam, że oto mam obok siebie miłość swojego życia. I to przeświadczenie sprawiło, że poczułam się jeszcze bardziej szczęśliwa.

– Dziękuję – szepnęłam jeszcze raz, po czym zachłannie pocałowałam mojego cudownego chłopaka.

Wcześniej bałam się tej rozmowy, ale teraz cieszyłam się, że ją przeprowadziliśmy. Dzięki niej zyskałam kolejny dowód na to, że mogę być dla kogoś ważna, że ktoś może mnie potraktować z szacunkiem. Ta chwila powrotu do traumatycznych przeżyć okazała się niewielką ceną za to wspaniałe poczucie bycia kochaną. Miałam nadzieję, że to uczucie już nigdy mnie nie opuści. 

*************************************************

Hej :) Jak wrażenia po historii Kaliny? Mam nadzieję, że całość wypadła wiarygodnie i w dużej mierze tłumaczy nadopiekuńczość Ksawerego ;)

Dziękuję za komentarze i gwiazdki. Następny, w którym wrócimy do wątku prawniczego,  standardowo za dwa tygodnie

Do napisania :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro