§ 9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Spotykasz się z tym jasnowłosym aplikantem?

Drgnęłam nerwowo zupełnie nieprzygotowana na to pytanie zadane surowym tonem ojca. Mógł chociaż zapukać we framugę, a nie tak atakować mnie bez ostrzeżenia. Chyba muszę zacząć zamykać drzwi do pokoju.

Oderwałam wzrok od ekranu laptopa i spojrzałam na tatę. Stał w progu z tą swoją zobojętniałą miną, jakby zapytał mnie właśnie, co chciałabym zjeść na obiad, a nie czy mam chłopaka.

– Jeśli masz na myśli Michała, to powinieneś wiedzieć, że nie jest już aplikantem – odparłam z lekką uszczypliwością. – Zdał egzamin w zeszłym roku.

Ojciec przewrócił oczami, jakby dla niego to nie miało żadnego znaczenia. I pewnie faktycznie nie miało. Interesowało go tylko to, czy rzeczywiście prowadzam się z prawnikiem z jego kancelarii. Byłam przekonana, że potwierdzenie nie spotka się z jego aprobatą.

– Spotykasz się z nim czy nie?

Westchnęłam ciężko, wiedząc, że nie wymigam się od odpowiedzi. Miałam nadzieję, że moja relacja z Okońskim jeszcze przez jakiś czas pozostanie dla taty tajemnicą, ale najwyraźniej plotki w kancelarii były tak głośne, że dotarły nawet do zwykle głuchego na tego typu rewelacje mecenasa Dziurowicza.

– Zdefiniuj „spotykać się" – poprosiłam, licząc na to, że uda mi się jakoś zgrabnie z tego wybrnąć.

Poza tym w sumie sama nie byłam pewna, na jakim etapie znajdowała się nasza znajomość. Nie widzieliśmy się od spotkania w galerii, bo Michał miał dużo pracy i jakieś sprawy rodzinne do załatwienia. Jednak przez te kilka dni bardzo intensywnie wymienialiśmy się wiadomościami na Messengerze. I to zdecydowanie takimi o charakterze prywatnym. Trudno było więc mówić o tradycyjnym randkowaniu, ale liczne internetowe rozmowy w flirciarskim tonie chyba można by uznać za jego współczesny odpowiednik.

– Podobno widujecie się poza kancelarią – odparł ojciec z nutką niezadowolenia w głosie.

– Podobno? – Uniosłam brew.

Kto mógł mu sprzedać takie info? Ktoś znajomy widział nas w Arkadii? Ale to musiałby być któryś z pracowników kancelarii, a jaki miałby interes w tym, aby donosić ojcu o moich kontaktach z Okońskim? Tata miał w pracy opinię gbura, do którego lepiej nie pochodzić bez wyraźnej potrzeby.

Była tylko jedna osoba, która w jego obecności paplała jak najęta, nie przejmując się tym, że zostanie szybko zgaszona, bo tylko jej jednej tata słuchał z pokorą.

– Mama ci powiedziała – sama odpowiedziałam sobie na pytanie.

Kiedy wychodziłam na tamto spotkanie w Arkadii, odstawiona jak na randkę, nie mogłam wmówić mamie, że to wcale nie randka. Od razu wyczuła, co się święci, a nie chciałam jej okłamywać. Prawie nigdy tego nie robiłam, wiedząc, że mogę jej ufać. Poza tym, jak wróciłam cała zarumieniona i w skowronkach, nie było sensu wciskać jej żadnego kitu. Jasne było, że spotkanie z Michałem okazało jak najbardziej udane. Tyle że nie sądziłam, iż mama wygada się ojcu. Przecież obiecała, że póki co zachowa to w tajemnicy.

– Wymsknęło jej się – przyznał tata. – To coś poważnego? Ty i ten młody prawnik?

Wiedziałam, że ta rozmowa podyktowana jest przede wszystkim troską, ale nie podobał mi się ton ojca. Jakby uważał mój ewentualny związek z Michałem za coś nieodpowiedniego. Czyżby on też, tak jak Ksawery, miał do Okońskiego jakieś uprzedzenia?

– Jeszcze nie – odparłam stanowczo. – Ale mam nadzieję, że będzie.

Tata zmarszczył czoło. I to była jedyna oznaka jego dezaprobaty.

– Tylko mi nie mów, że to nieetyczne, aby twoja córka spotkała się z twoim współpracownikiem – rzuciłam arogancko. – Przypominam ci, że twój syn zamierza się oświadczyć twojej aplikantce. I sam go do tego zachęciłeś, dając mu pierścionek.

Naprawdę nie mógł być aż tak niesprawiedliwy. Co prawda związek Any i Ksawcia też nie od razu przypadł mu do gustu, ale stosunkowo szybko go zaakceptował. Dlaczego więc w moim przypadku wyraźnie miał jakieś obiekcje?

– Nie chodzi o to, że spotykasz się z kimś z kancelarii – odparł, choć jak dla mnie nie do końca szczerze.

– A o co? – fuknęłam, zakładając ręce na piersi.

– O to, jaki ten kawaler ma stosunek wobec kobiet.

– Serio? – obruszyłam się. – Ty też będziesz wracał to tej historii z Pestką?

Miałam dość tego, że wszyscy wciąż to wypominają. Przecież to był już zamknięty rozdział.

Ojciec zrobił zdezorientowaną minę.

– A co ma do tego panna Pestka? – spytał z autentycznym zdziwieniem. – Zresztą nieważne. Z tego, co wiem, mecenas... – zawiesił głos, zapewne nie mogąc sobie przypomnieć nazwiska Michała.

– Okoński – podsunęłam.

– Tak, mecenas Okoński bardzo nieelegancko potraktował jedną ze stażystek. Nie chciałbym, abyś znalazła się na jej miejscu.

Nie miałam pojęcia, co tata miał na myśli. Nie słyszałam nic o żadnej stażystce. Ani od samego Michała, ani od Any, która pewnie była bardziej biegła w kancelaryjnych plotkach niż jej patron. A mimo to to właśnie ojciec sprzedał mi tę rewelację. Ciekawe tylko, ile w niej prawdy.

– A co właściwie oznacza to nieelegancko? – chciałam dowiedzieć się więcej.

Wobec mnie Michał był bardzo szarmancki, więc trudno było mi wyobrazić sobie sytuację, w której mógł zachować się niewłaściwie. Chociaż musiałam przyznać, że nie znałam go jeszcze za dobrze i na pewno nie miałam pełnego oglądu na jego charakter. No i była jeszcze ta sprawa z Aną. Co prawda dawno zażegnana i nie chciałam do niej wracać, ale mimo wszystko była taką małą rysą na wizerunku Okońskiego.

– Cóż, szczegóły nie są mi znane, ale... – Ojciec wyglądał na zakłopotanego, co prawie nigdy mu się nie zdarzało, więc tym bardziej mnie to zaciekawiło. – Podobno zależało mu tylko na jednym – wykrztusił w końcu, nie patrząc mi w oczy.

Aha, więc to o to chodziło. I ojciec poczuł się w obowiązku odegrać rolę strażnika mojej cnoty. Chyba nie było sensu uświadamiać go, że od ponad dwóch lat nie było czego chronić.

W pierwszym odruchu chciałam bronić Michała, zapewniając tatę, że Okoński nie jest z tych, co to zaliczają dziewczyny, a potem je porzucają, ale przecież wcale nie miałam takiej pewności. Może zgrywał dżentelmena tylko po to, żeby zaciągnąć mnie do łóżka. I przy okazji wykorzystać do poszukiwania informacji w sprawie Denków. Nie mogłam wykluczyć takiej ewentualności, chociaż za grosz w nią nie wierzyłam.

Wydawało mi się, że dość dobrze znam się na ludziach. I gdyby Michałowi faktycznie zależało tylko na seksie, szybko bym to wyczuła. Owszem, szukał kontaktu fizycznego, często mnie dotykał, zwłaszcza podczas ostatniego spotkania, i było w tym coś erotycznego, ale też czułego. Nie odbierałam tego jako zwyczajnego, pustego pożądania. To było coś więcej.

Tata wpatrywał się we mnie z wyczekiwaniem, a ja nie wiedziałam, jak mu to wszystko wytłumaczyć. Naprawdę nie czułam się komfortowo, omawiając z nim moje życie uczuciowe. A tym bardziej seksualne. Musiałam jednak jakoś zareagować.

– Tato – zaczęłam spokojnie. – Na tyle, na ile udało mi się poznać Michała, nie sądzę, aby to była prawda.

Wiedziałam, że to marny argument, ale co innego mogłam powiedzieć? Powołać się na kobiecą intuicję? Takie zapewnienia taty nie przekonywały. Tak jak Okoński wierzył w siłę dowodów, a nie przeświadczeń.

– A jak dobrze udało ci się go poznać? – Ojciec nie odpuszczał.

No i tu był pies pogrzebany. Nie miałam jednak zamiaru kłamać tylko po to, aby tata odpuścił. Musiałam dać mu coś, w co sama wierzyłam.

– Na tyle, aby czuć się przy nim bezpiecznie – zapewniłam. – Do tej pory nie zrobił nic, co sugerowałoby, że zależy mu tylko na jednym – zaakcentowałam ostatnie trzy słowa, aby tata nie miał wątpliwości, co mam na myśli. – Poza tym jestem dorosła i sama potrafię ocenić, czy mężczyzna zasługuje na moje zaufanie.

Nie dodałam, że w gdyby Michał próbował zaciągnąć mnie do łóżka, raczej nie stawiałbym oporu. W sumie trochę brakowało mi tego typu bliskości. A przy Okońskim nie miałam takich wątpliwości jak przy Marcinie czy innych chłopakach, z którymi spotykałam się przez ostatni rok. Czułam, że mogę mu zaufać, a przyciąganie między nami było na tyle silne, że dla niego byłam gotowa złamać zasadę, której do tej pory się trzymałam. Nie miałam jednak oczywiście zamiaru informować o tym ojca.

– No dobrze. – Tata skapitulował, chociaż nie wyglądał na przekonanego. – Tylko może nie afiszujcie się za bardzo w kancelarii. Wolałabym, aby prywatne życie moich dzieci nie stanowiło tematu plotek w moim miejscu pracy – dodał z przekąsem.

Cóż, na to było już trochę za późno, bo chyba wszyscy w Karlickim&Lubczynko zdawali sobie z sprawę ze związku Any i Ksawerego. I oczywiście nie szczędzili komentarzy, kiedy ich relacja wyszła na jaw. Sami zainteresowani starali się tym nie przejmować. Tata zwykle też puszczał wszelkie kancelaryjne ploteczki mimo uszu, ale te, z uwagi na to, że bezpośrednio dotyczyły także jego, wyraźnie go obeszły. Rozumiałam więc, że nie chciał powtórki z rozrywki. Nie mogłam jednak obiecać, że mój ewentualny związek z Michałem przejdzie bez echa.

– W porządku, postaram się, żeby nasze spotkania nie były zbyt ostentacyjne – zapewniłam, chociaż to chyba wcale nie uspokoiło ojca. – Tato, naprawdę nie masz się czym przejmować – dodałam z lekkim uśmiechem. – Jeśli tylko poczuję się niekomfortowo w towarzystwie Michała, zakończę tę znajomość.

To zapewnienie trochę udobruchało tatę.

W takim razie po prostu bądź ostrożna – odparł, wyraźnie odetchnąwszy z ulgą.

Wiedziałam, że ta rozmowa nie była dla niego łatwa. Głównie dlatego, że nie lubił poruszać delikatnych tematów, a już zwłaszcza tych dotyczących uczuć. Czuł się jednak w obowiązku zadbać o moje bezpieczeństwo. I naprawdę to doceniałam, chociaż dla obojga nas te rozmowy były dość niezręczne. Mamie, a nawet Ksaweremu, mogłam się zwierzyć niemal z wszystkiego. Z tatą to nie było takie proste.

– Będę – obiecałam. – I dzięki, że... że się martwisz – wykrztusiłam nieco skrępowana. – Ale na razie wszystko jest w porządku.

Tata nic już nie powiedział, tylko uśmiechnął się półgębkiem. Przez chwilę trwaliśmy w ciszy. Ojciec chyba zastanawiał się, czy czegoś jeszcze nie dodać, ale przeszkodził mu w tym krzyk mamy. Prosiła, aby przyszedł do kuchni, więc tata tylko westchnął ciężko, zrobił w tył zwrot i udał się w stronę schodów.

Kiedy zniknął mi z pola widzenia, odetchnęłam z ulgą. Poważne rozmowy z ojcem zawsze wysysały ze mnie sporo energii. Niby nie miałam się czego obawiać, ale jednak podświadomie czułam lekki niepokój, nie wiedząc, co usłyszę. Tak jak wtedy, kiedy oznajmiłam rodzicom, że wybieram się na dziennikarstwo. Wiedziałam, że niczego na mnie nie będą wymuszać, ale chyba mieli nadzieję, że pójdę na prawo. Tym bardziej że Ksawery tego nie zrobił. Na szczęście tata nie okazał wtedy rozczarowania. Zapytał tylko, czy jestem pewna swojej decyzji.

Teraz w sumie było podobnie. Wyraził swój niepokój względem Michała, ale niczego mi nie odradzał. Musiałam jednak przyznać, że ta uwaga o stażystce dała mi trochę do myślenia. Nie chciałam wątpić w czyste intencje Okońskiego, ale też nie mogłam zupełnie zignorować tej lampki ostrzegawczej. Należało by więc wybadać grunt. Pytanie tylko, czy u źródła, czy może u kogoś postronnego. Może Ana będzie coś wiedziała na ten temat.

Miałam właśnie wybrać numer Pestki, pod pretekstem zapytania, co tam słychać na Śląsku, i przy okazji wypytać trochę o kancelaryjne plotki, kiedy telefon się rozdzwonił. A na ekranie wyświetliło się imię Okońskiego. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok i oczywiście czym prędzej odebrałam połączenie.

– O, ktoś się tu stęsknił – rzuciłam zamiast powitania.

Michał był tym chyba trochę zaskoczony, bo nie odpowiedział od razu.

– Jak na mój gust, to ty stęskniłaś się pierwsza – odparł. – Wiadomość na Messengerze dostałem zaledwie godzinę po tym, jak się rozstaliśmy w galerii.

No dobra, przyznaję się. Napisałam pierwsza. I to chwilę po tym, jak wróciłam do domu. Miało to być jednak tylko podziękowanie za miło spędzony czas, które przez pocałunek na pożegnanie zapomniałam wyrazić osobiście. Nie skończyło się jednak na wymianie uprzejmości. Pisaliśmy do siebie niemal bez przerwy.

– Ale to ty pierwszy dzwonisz – odbiłam piłeczkę. – Rozumiem więc, że słowo pisane już ci nie wystarcza i chciałeś usłyszeć mój głos.

– Kurczę, rozgryzłaś mnie – powiedział niby poważnie, ale wyczułam, że się ze mną przekomarza. – Chociaż jeśli mam być szczery, to najchętniej bym cię zobaczył, a nie tylko usłyszał.

Rzucił tę uwagę dość nonszalancko, ale i tak wywołała u mnie szybsze bicie serca. Bo musiało być w niej choćby ziarnko prawdy.

– To może się spotkamy? – zaproponowałam.

– Bardzo chętnie, ale na razie nie dam rady – westchnął. – Jestem zawalony robotą, więc wysupłałbym góra piętnaście minut. A obawiam się, że przez ten czas nie zdążyłbym się tobą nacieszyć.

Przygryzłam lekko dolną wargę, wyobrażając sobie, jak moglibyśmy wykorzystać ten kwadrans. Na pewno nie poświęcilibyśmy go na rozmowę. I podobnie jak Michał miałam przeczucie, że te kilkanaście minut zamiast złagodzić napięcie między nami, tylko by je podsyciło.

– Szkoda – nie kryłam lekkiego rozczarowania. – Mam nadzieję, że kiedy już znajdziesz dłuższą wolną chwilę, to uwzględnisz mnie w swoich planach.

Zwykle nie miałam problemu w bezpośrednim wyrażaniu swoich uczuć, ale przy Michale towarzyszyła mi pewna obawa, czy może jednak nie jestem zbyt nachalna. To dość irracjonalne, bo przecież on też dawał mi jasno do zrozumienia, że jest mną zainteresowany, ale naprawdę nie chciałam niczego zepsuć. Po raz pierwszy od dawna zależało mi na facecie tak bardzo, że nie chciałam palnąć żadnej, nawet najmniejszej gafy.

– Masz to jak w banku – obiecał Okoński. – Naprawdę się stęskniłem – dodał czułym tonem, od którego aż zaschło mi w gardle.

– Ja też – odparłam cicho.

Po tym wyznaniu zapadła chwila ciszy. Chyba oboje musieliśmy się oswoić z tą nową sytuacją. Nie wiedziałam, jak wyglądał dorobek związkowy Michała, ale mój nie był zbyt imponujący. Nie liczyłam chłopaków, z którymi spotkałam się kilka razy tylko po to, aby stwierdzić, że nic z tego nie będzie. Relację, którą można by uznać za poważną, miałam na koncie właściwie jedną. No i może drugą, która miała zadatki na to, aby stać się czymś stałym, ale sama z niej zrezygnowałam, bo za bardzo się jej wystraszyłam. Tak więc w gruncie rzeczy moje doświadczenie było niewielkie. I dlatego chyba potrzebowałam trochę czasu, aby przywyknąć do myśli, że z Okońskim może mnie połączyć coś naprawdę znaczącego.

– Skoro na razie z randki nici, to dzwonisz faktycznie tylko po to, żeby mnie usłyszeć, czy masz jakąś sprawę? – Pierwsza przerwałam milczenie, chociaż nie było ono wcale tak niekomfortowe, jak mogłoby być.

– Właściwie to jedno i drugie – odparł, przechodząc na wyraźnie poważniejszy ton rozmowy. – Znalazłaś coś na Majewskiego?

A więc po to głównie dzwonił. Czy powinnam się boczyć, że do wybrania mojego numeru skłoniły go kwestie służbowe? Chociaż z drugiej strony przecież nie zaczął rozmowy od tego, tylko od flirtu. Mogłam więc chyba uznać, że faktycznie postanowił załatwić obie sprawy za jednym połączeniem.

– Wiesz ilu Radosławów Majewskich wypluł mi Facebook? – spytałam, klikając na jedną z kart otwartych w przeglądarce.

– Nie wiem, ale przypuszczam, że wielu.

– Dokładnie trzydziestu siedmiu. Po wstępnej selekcji skróciłam listę do dwudziestu dziewięciu, eliminując z niej nastolatków i panów po sześćdziesiątce.

Co prawda ekspedientka nie wspomniała, w jakim wieku był facet, z którym kłóciła się Marcelina, ale uznałam, że nie był to żaden małolat ani staruszek. Niestety imię Radosław nosili zazwyczaj faceci między trzydziestym a pięćdziesiątym rokiem życia, czyli tacy, którzy znajdowali się w moim kręgu podejrzanych.

– Rozumiem, że to i tak na tyle spora liczba, że niewiele udało ci się ustalić – stwierdził Michał.

– Wątpisz w moje zdolności researchu? – oburzyłam się lekko.

– Nie, skądże – szybko zaprzeczył. – Po prostu staram się nie wywierać presji, skoro musisz prześwietlić prawie trzydziestu facetów bez gwarancji, że znajdziesz coś, co się nam przyda.

– Oj, człowieku małej wiary. – Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem, chociaż nie mógł tego zobaczyć. – Jak już mówiłam trzydziestu zostało po wstępnej selekcji, a potem nastąpiły kolejne. Owszem, nie było łatwo i zajęło mi to trochę czasu, ale obecnie na celowników mam już tylko pięciu najbardziej prawdopodobnych kandydatów. Trzech mieszka w Warszawie, dwóch w Poznaniu.

– W Poznaniu? – zdziwił się Okoński.

– Według Agaty Bywalec, recepcjonistki z Novotelu, Marcelina pochodzi z Poznania – przypomniałam. – Niewykluczone więc, że ten tajemniczy facet, to ktoś z jej przeszłości.

Okej, przyznaję się. Lubię takie historie z dreszczykiem emocji. Sekrety z przeszłości, trudne dzieciństwo i te sprawy. Z dużym prawdopodobieństwem Marcelinie wcale nie przytrafiło się nic takiego, ale nie mogłam się powstrzymać od wysnucia takiej sugestii.

– Hm. – Michał się zamyślił. – W sumie może coś w tym jest. – Ku mojemu zdumieniu wcale mnie nie wyśmiał. – A coś więcej na poparcie tej teorii?

– Jeszcze nie, ale właśnie miałam się zabrać za bardzo dokładne przeglądanie tych pięciu profili. Na razie zrobiłam to raczej pobieżnie. Poza tym, uważam, że aby coś znaleźć, czasami trzeba spojrzeć na coś kilka razy pod różnymi kątami.

Tego też uczył nas jeden z wykładowców. Dziennikarz musi umieć spojrzeć na dany temat obiektywnie, ale nie tylko z jednej perspektywy. Niekiedy, aby dostrzec clou, należy przyjrzeć się detalom, a kiedy indziej wręcz przeciwnie – potrzebny jest szerszy kontekst. Grunt to nie zamykać się na tylko jedną możliwość.

Nie wiedziałam jeszcze, z którym przypadkiem mam do czynienia w sprawie Majewskiego i Marceliny, dlatego musiałam przyjrzeć się sprawie pod każdym możliwym aspektem. A to wymagało czasu i cierpliwości.

– A właściwie to dlaczego tak nagle zaczęło ci na tym zależeć? – spytałam z ciekawością.

Do tej pory Okoński raczej sceptycznie podchodził do moich poczynań w sprawie Denków. Dziwiło mnie więc, że zaczął dopytywać o postępy w śledztwie.

– Dzwonił dzisiaj do mnie Gabriel i, łagodnie mówiąc, wyraził niepokój w związku z moim rzekomym brakiem zaangażowania w sprawę jego żony – odparł Michał z rezygnacją w głosie. – Chcąc go udobruchać, zapewniłem, że mam wszystko pod kontrolą i na pewno znajdę coś, co podważy roszczenia Marceliny. Obawiam się jednak, że nie bardzo mi uwierzył. I szczerze mówiąc, ja też zaczynam wątpić w to, że ten proces skończy się dla nas sukcesem. Dlatego liczyłem, że może będziesz miała dla mnie chociaż cień dobrych wieści.

Wydawał się naprawdę podłamany tym, że tak istotna dla jego dalszej kariery sprawa może zakończyć się fiaskiem. A ja naprawdę chciałam mu pomóc. Niestety nie mogłam obiecać, że moje wysiłki na cokolwiek się zdadzą.

– Czyli mówiąc wprost, masz nadzieję, że odwalę za ciebie najtrudniejszą część roboty – rzuciłam zabawnym tonem, chcąc nieco rozluźnić atmosferę i poprawić Okońskiemu humor.

– W zasadzie to tak – przyznał. – Ale tylko dlatego, że wiem, że poradzisz sobie z tym znacznie lepiej ode mnie.

O, przeszliśmy do fazy zachęcających do pracy komplementów. W sumie fajnie poczuć się mile połechtaną. Tym bardziej, że zabrzmiało to naprawdę szczerze.

– No, wiesz jak zmotywować człowieka – odparłam z uznaniem. – To niestety nie sprawi, że od ręki wyczaruję jakiegoś haka na Marcelinę czy Majewskiego. To musi trochę potrwać. Kiedy jest rozprawa?

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wcześniej o to nie spytałam. A przecież to bardzo ważna informacja. W końcu warto by wiedzieć, ile mam czasu na poszukiwania.

– Trzynastego sierpnia.

Zerknęłam na wiszący przy biurku kalendarz i zmarszczyłam czoło.

– To przecież za ponad dwa tygodnie. A ty już panikujesz?

Serio, myślałam, że mamy góra kilka dni, a nie kilkanaście. Przecież to szmat czasu! Nie ma się co spinać.

– To nie ja panikuję, tylko Denko – mruknął Michał.

– Spoko, wyluzuj – odparłam beztroskim tonem. – Przez tyle czasu, to ja zdążę dotrzeć na koniec Internetu.

– Wystarczy, że znajdziesz właściwego Radosława Majewskiego i jego powiazania z Marceliną – stwierdził. – To mnie w pełni usatysfakcjonuje. I oczywiście zostanie ci odpowiednio wynagrodzone – dodał, zapewne nawiązując do obiecanej kolacji, której wręcz nie mogłam się doczekać.

– W takim razie, jeśli liczysz na szybkie rezultaty, to chyba musimy zakończyć te pogaduszki, panie mecenasie – rzuciłam kpiarsko.

– Tak? A myślałem, że kobiety są wielozadaniowe. Nie dasz rady eksplorować Facebooka i równocześnie zabawiać mnie rozmową?

– Oczywiście, że dałabym radę – obruszyłam się. – Problem jednak w tym, że twój głos działa na mnie rozpraszająco – zdobyłam się na szczerość, ciekawa, co mi odpowie.

– W tym dobrym czy złym sensie?

– Zależy, jak na to spojrzeć. Dobrym dla mojego samopoczucia, złym dla efektów mojej pracy.

– To dobrze, bo ty działasz na mnie tak samo.

Znów nastąpiła chwila ciszy, przerywana tylko naszymi nieco przyspieszonymi oddechami. To był kolejny moment, który uświadomił nam, w jakim kierunku rozwija się nasza relacja. Niby od początku zdawałam sobie z tego sprawę, ale każde takie małe wyznanie coraz dobitniej mnie w tym utwierdzało.

Nagle w tle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi. Trochę nie to zdziwiło, bo byłam przekonana, że Michał wciąż ślęczy w kancelarii. Przecież podobno był zawalony robotą. Chociaż w sumie mógł też pracować w domu. Ciekawe jednak, kto postanowił go odwiedzić.

– Sorki, Kala, ale muszę kończyć – rzucił, a zaraz potem rozbrzmiał kolejny dzwonek. – Daj, proszę, znać, jeśli na coś trafisz.

– Jasne – zapewniłam, starając się ukryć rozczarowanie związane z zakończeniem naszej rozmowy. – Odezwę się.

– To do usłyszenia. Już nie mogę się doczekać.

Miałam nadzieję, że ostatnie zdanie odnosiło się do mojej osoby, a nie tylko do informacji, jakie miałam mu przekazać. Nie zdążyłam jednak o to zapytać, oczywiście obracając pytanie w żart, bo Michał rzucił szybkie „pa" i się rozłączył.

Odłożyłam telefon, nie mogąc się zdecydować, czy to, co teraz czułam, to żal, iż połączenie już się skończyło, czy radość, że w ogóle się odbyło. Chyba jednak przeważała ekscytacja związana z rozmową, która dodała mi wiary w to, że Michał myśli o mnie tak samo poważnie, jak ja o nim.

Z tyły głowy wciąż miałam stażystkę, o której wspomniał tata, oraz tajemniczego gościa, dobijającego się do mieszkania Okońskiego. Skoro Michał się rozłączył, to musiało chodzić o dłuższą wizytę, a nie coś chwilowego, jak na przykład kurier z paczką. Dlaczego nie powiedział kto to? Oczywiście nie miał obowiązku mi się tłumaczyć, ale mógł rzucić coś w stylu „a to pewnie sąsiad wpadł pożyczyć cukier". A tak, ja teraz będę główkować, kto nam przerwał. I jakie jest prawdopodobieństwo, że to tamta stażystka. Albo inna kobieta.

Nie, nie mogłam się tak nakręcać. Doskonale wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Najpierw musiałam dowiedzieć się, o co w ogóle chodziło z tą dziewczyną, a dopiero potem snuć ewentualne domysły. Po co niepotrzebnie psuć sobie nerwy?

Aby nie zaprzątać sobie myśli głupotami, postanowiłam skupić się na dalszym buszowaniu po Internecie. Praca zawsze była dla mnie najlepszym sposobem na zapomnienie o zmartwieniach. I teraz też miałam ją zamiar w tym celu wykorzystać. Zwłaszcza że im szybciej znajdę coś interesującego, tym prędzej znów będę miała okazję usłyszeć głos Michała.

*************************************************************** 

Hej :) Witam Was dzisiaj urodzinowo – świętuję ćwierćwiecze swojej egzystencji oraz dwuletnią przygodę z "uniwersum Pestki" :D Matko, jak to szybko przeleciało xD

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Na kolejny zapraszam oczywiście za dwa tygodnie. 

Dziękuję za gwiazdki i komentarze. 

Pozdrawiam i do napisania ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro